1. Wasze pierwsze spotkanie.

Boruto
Szłaś sobie spokojnie wzdlóż głównej ulicy Konohy i próbowałaś choć trochę zapoznać się z rozmieszczeniem tutejszych budynków. Co niestety nie szło ci najlepiej, bo już zdążyłaś się zgubić.

Nagle spostrzegłaś chłopaka wybiegającego pędem zza rogu pobliskiego sklepu.

- Daj spokój! To były tylko żarty, dattebasa!- darł się. Tak, że słyszano go wzdłóż całej ulicy.

Nim zdążyłaś ogarnąć, o co w tym chodzi, blondyn wpadł na ciebie z impetem i oboje upadliście na ziemię, a z twoich ust wyrwało się mimowolne "ite"

- Przepraszam, moja wina...- dopiero w tej chwili Uzumaki podniósł na ciebie wzrok. Spostrzegłaś w nim niemałe zaskoczenie. - Czekaj... znam cię?

Jednak nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć, zza tego samego budynku co przed chwilą chłopak, wyszła czarnowłosa dziewczyna i wyglądała na poważnie wkurzoną.

Uzumaki spiął się na jej widok i szybko zebrał się z ziemi, pomagając i tobie. Następnie odbiegł dalej z okrzykiem.

- Pogadamy innym razem, dattebasa!- na koniec pomachał do ciebie na pożegnaniie.

🌙Mitsuki🌙
Stałaś przed sporych rozmiarów budynkiem, do którego od jutra miałaś zacząć uczęszczać. Twoja mama była w środku i załatwiała formalności u dyrektora.

Tobie koszmarnie się już nudziło i bałaś się jutrzejszego dnia. Jeszcze nigdy nie musiałaś zmieniać szkoły, więc nie wiedziałaś, jak powinnaś się zachować.

Nagle z rozmyślań wyrwał cię czyjś głos.

- Co tutaj robisz o tak późnej porze? Lekcje już dawno się skończyły.

Gdy gwałtownie się odwróciłaś, spostrzegłaś za sobą białowłosego chłopaka, bacznie ci się przyglądającego.

- Nie... ja tylko...- zaczęłaś się jąkać, a w głowie przeklinałaŝ swoje niezdecydowanie.

- Też przyszłaś poobserwować próby spłatania psikusa dyrektorowi?- dopytywał dalej, a ty nie wiedziałaś o czym właściwie on mówi. Na co on uśmiechnął się dziwnie i pokazał w stronę okna dyrektora, gdzie istotnie znajdował się jakiś blondwłosy chłopak.

Zastanawiałaś się właśnie, jak mogłaś go wcześniej nie zauważyć, kiedy usłyszałaś kolejne pytanie.

- Skąd właściwie jesteś, bo na pewno nie stąd?- przy tym pytaniu nadal się do ciebie uśmiechał.

Przez chwilę nawet przeszło ci przez myśl czy nie jest to jakiś jego tik nerwowy, bo to nie jest normalne, żeby ktoś ciągle się tak szczerzył

Jednak w tej chwili usłyszałaś otwierane drzwi szkoły i spostrzegłaś wychodzącą stamtąd twoją mamę. Zaś kiedy ponownie odwróciłaś się, aby pożegnać się z nowo poznanym chłopakiem, ze zdziwieniem odkryłaś, że tam nikogo już nie ma.

💡Shikadai💡
Szłaś właśnie przez jeden z parków w Wiosce Liścia... a przynajmniej myślałaś, że był to jakiś park. Było tu naprawdę sporo drzew. I normalnie uznałabyś to miejsce za na prawdę piękne i malownicze... gdyby nie to, że teraz miałaś na głowie trochę co innego.

Znowu obejrzałaś się przez ramię i nadal widziałaś to co cię niepokoiło, a raczej kogoś. Kilka metrów za tobą szło kilku starszych chłopaków, którzy co jakiś czas szeptali coś do siebie i miałaś dziwne wrażenie, że mówili właśnie o tobie.

Przypieszyłaś krok trochę bardziej, bo zaczynało się ściemniać, a w pobliżu nie widziałaś żadnych ludzi. I to cię martwiło. Chciałaś jak najszybciej wyjść z parku, bo ten z początku miły spacer, przestawał ci się podobać.

Jednak jak zwykle to bywa, los postanowił pokrzyżować ci twoje plany. Nagle poczułaś czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Pod wpływem dotyku obcej ręki, spięłaś się wyraźnie i szybko odwróciłaś w tył. Jak się okazało, tylko po to, żeby spojrzeć prosto w twarz jednego z trzech chłopaków, którzy już od jakiegoś czasu cię śledzili. Od początku coś ci się w nich nie podobało.

- Chyba ktoś nowy nie powinien sam kręcić się po obcej wiosce.- odezwał się z zadziornym uśmiechem jeden z nich.

- Zwłaszcza dziewczyna w twoim wieku nie powinna być sama.- dodał jego kolega i uśmiechnął się, ale był to ten uśmiech, który zdecydowanie ci się nie podobał.

Rozwój zdarzeń zaczynał cię naprawdę niepokoić. Bałaś się co zaraz nastąpi, bo nie umiałaś walczyć. Tak więc o obronie nie było nawet mowy.

Na szczęście nagle ktoś przyszedł ci z pomocą.

- To dobrze się składa, że nie jest sama.- odwróciłaś się w stronę nieznanego głosu i zobaczyłaś młodego chłopaka w związanej do góry, sterczącej kitce. Co prawda jego postawa wskazywała na to, że był wręcz znudzony zaistniałą sytuacją, ale w jego oczach, kryło się nieme ostrzeżenie.

I chyba nie tylko ty to zauważyłaś, bo starsi chłopacy mruknęłi coś tylko cicho i odeszli w swoją stronę.

Chciałaś podziękować nowoprzybyłemu brunetowi, ale on cię wyprzedził.

- Może lepiej odprowadzę cię do domu. Robi się ciemno, a nie chcę, żeby coś ci się stało.

Posłusznie skinęłaś głową i ruszyłaś za nim. Droga minęła wam w ciszy, bo byłaś zbyt nieśmiała, by zacząć rozmowę, a on sam się do tego nie kwapił.

Ale mimo to, było ci bardzo miło, że zrobił tyle dla praktycznie nieznajomej osoby.

I dopiero w domu zorientowałaś się, że chłopak nawet ci się nie przedstawił.

🎨Inojin🎨

Podczas samotnego zwiedzania wioski zdążyła nieco zgłodnieć, dlatego też weszłaś do pierwszego lepszego baru, jakim akurat okazał się jakiś fast food. Nie często zdarzało ci się w takowych bywać, więc chętnie skorzystała z okazji.

W drodze do wolnego stolika, który stał na końcu sali, a który aktualnie był twoim celem, coś cię zatrzymało. A mianowicie był to pozostawiony na stoliku otwarty szkicownik.

Po chwili zastanowienia wzięła go do ręki i rozejrzałaś się za jego potencjalnym właścicielem, jednak w barze nikogo poza tobą nie było.

W tym wypadku twój wzrok z powrotem skierował się w stronę trzymanego przedmiotu. Wiedziałaś, że niepowinnaś tego ruszać, ale pokusa była zbyt duża. Powoli kartkowałaś zeszyt i z każdym rysunkiem zachwycałaś się coraz bardziej. Do tej pory myślałaś, że twoje umiejętności w tej dziedzinie są nienajgorsze, jednak teraz powoli zmieniałaś zdanie.

- Podobają ci się?

Na to pytanie, aż podskoczyłaś w miejscu i lekko zaczerwieniona odwróciłaś się w tył, gdzie stał blondwłosy chłopak, którego widocznie bawiła ta cała sytuacja.

- Hai.- przytaknęłaś nieśmiało.- Zgaduję, że należą do ciebie?

- Cóż za spostrzegawczość.- rzucił ironicznie, chociaż jak przystało na pierwsze wasze spotkanie, to nie miałaś pojęcia, że chłopak często tak robił, dlatego też zamilkłaś jeszcze bardziej zmieszana.

Widocznie chłopak spostrzegł, że dziwnie zamilkłaś i przejął obowiązek rozmowy na siebie.

- Jesteś tutaj nowa, co nie?

Pokiwałaś głową na znak zgody.

- Tak też myślałem.- podszedł do ciebie i wyciągnał w twoją stronę rękę. Zaś ty myśląc, że blondyn chce odzyskać swoją własność, podałaś mu zeszyt.

Jednak czekało cię spore zaskoczenie, kiedy chłopak roześmiał się, a następnie dodał z uśmiechem.

- Ale z ciebie głuptas.- zaś po tych słowach złapał cię za rękę.- Jestem Inojin Yamanaka. A ty?

Zaskoczyła cię postawa chłopaka, ale po chwili uśmiechnęłaś się lekko i niepewnie oddałaś gest.

- (imię) Kamizuki.

- W takim razie miło cię poznać.- przez chwilę trwała cisza, aż jasnooki postanowił ją przerwać.- Czekaj... czyli w zasadzie od strony ojca masz korzenie w Konohy?

Uśmiechnęłaś się na jego porównanie i przytaknęłaś już bardziej pewnie.

- Mhm.

- W takim razie...- nagle Inojin przerwał w pół słowa, gdyż oboje usłyszeliście jak niedaleko stojący chłopak nawołuje twojego rozmówcę.

- Chyba muszę się zbierać, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się jeszcze na ciebie wpaść.- rzucił na odchodne i odwrócił się z zamiarem odejścia, ale ty jeszcze go zatrzymałaś.

- Zapomniałeś notesu.

- Hę? Możesz go sobie zachować. Na następny raz pokażę ci coś dużo lepszego.- stwierdził z pewnym siebie uśmiechem i ruszył w stronę wyjścia, zostawiając cię w lokalu samą.

🍃Metal Lee🍃
Pierwszym miejsce, które postanowiłaś odwiedzić w tej wiosce, były pola treningowe.
Nie chciało ci się zgłaszać swojego przyjazdu Hokage. Zresztą, twój brat pewnie już wcześniej się tym zajął. Tak więc ty mogłaś sobie pozwolić na krótki trening. W końcu musiałaś reprezentować pewien poziom swojej rodzinnej wioski.

Przez pierwsze kilka minut, zrobiłaś krótką rozgrzewkę, a następnie wzięłaś się za poważny trening. Wykonałaś odpowiednie pieczęcie, zaś w efekcie, pobliskie drzewo zostało przeszyte na wylot za pomocą cieniutkiego i niewielkiego pocisku z błyskawicy.

Byłaś dumna z tej techniki, bo niedość, że świetnie wykorzystywała naturę chakry, typowej dla twojej wioski, to jeszcze prawie sama ją wymyśliłaś.

Jednak nagle cały twój zapał prysnął, gdyż zakręciło ci się w głowie i to na tyle mocno, że upadłaś na ziemię. A raczej upadłabyś, gdyby nie czyjeś ramiona, które w porę cię podtrzymały.

- Wszystko w porządku?- usłyszałaś sympatyczny głos, a kiedy podniosłaś wzrok, ujrzałaś czarnowłosego chłopaka mniej więcej w twoim wieku, który przypatrywał ci się z troską.

- Hai. To tylko przemęczenie, nic takiego.- odparłaś, połowicznie zgodnie z prawdą. Tą drugą część wolałaś pozostawić dla siebie.

Jednak czarnooki nie wydawał się zbytnio przekonany.

- Może odprowadzić cię z powrotem do wioski?- zasugerował nieśmiało.

Z początku chciałaś zaoponować, bo przecież miałaś swoją dumę, a nie miałaś zamiaru wyjść na słabeusza. Jednak twoje życie, jak zwsze zresztą, miało nieco inne plany. W tym momencie twój oddech gwałtownie przyspieszył, a ty ledwo sama utrzymywałaś się na nogach.

Szatyn widząc to, darował sobie dalsze pytania i ignorując twoje ciche protesty, skierował się w steonę wioski. Oczywiście nadal cię podtrzymywał, za co w duchu byłaś mu wdzięczna, ale jakoś nie mogłaś się zebrać za podziękowanie mu na głos.

Przez chwilę jeszcze trwała cisza, ale obojgu z was nie była ona na rękę.

- To była niesamowita technika. Pierwszy raz widziałem coś takiego.- powiedział z zachwytem w głosie. Ale ty zwróciłaś uwagę zupełnie na co innego.

- Obserwowałeś mnie?- spytałaś nadal słabo, ale z minimalnie wczuwalnym wyrzutem.

- Co? Nie... t-to nie t-tak jak my-myślisz. Ja tylko...- jednak przerwałaś mu cichym chichtwm. Pierwszy raz w życiu widziałaś tak spanikowanego człowieka i musiałaś przyznać, że to było całkiem zabawne, ale przez to, nie miałaś też serca się na niego złościć..

- Nic nie szkodzi. W domu już pewnie dostałabym ochrzan od brata, że dałam się tak poejść. Więc tylko cieszyć się, że go tu nie ma.- stwierdziłaś z uśmiechem.

Kochałaś swoją rodzinę, jednak musiałaś przyznać, że wymagania co do ciebie mięli naprawdę wysokie. Zwłaszcza brat, który odpowiadał za twoje szkolenie. Zaś teraz właśnie zawaliłaś w czymś, co było ci wbijane do głowy od małego.

- Rozumiem. Jesteś tą kunoichi z Wioski Chmury, mam rację?

- Hai. Ale z dobrym pierwszym wrażenniem, to mogę się pożegnać.- mruknęłaś niepocieszona.

- Żartujesz? Jesteś niesamowita!- zapewnił gorliwie chłopak na co ty, lekko się uśmiechnęłaś.

- Tak uważasz?

- Oczywiście.

Dopiero teraz zorientowałaś się, że stoicie przed budynkiem, który aktualnie zastępował ci dom. Chociaż szczerze mówiąc, to nawet nie wiedziałaś, kiedy przeszliście bramę wioski. Widocznie zbyt zagadałaś się z nowo poznanym.

- Dalej już dam radę sama.- powiedziałaś już pewniej i wreszcie stanęłaś o własnych siłach. Co prawda chwiejnie, ale jednak.

- Cieszę się, że już ci lepiej.- chłopak uśiechnął się szczerze, a ty odwzajemniłaś gest.

Złapałaś już za klamkę od drzwi, gdy w miejscu zatrzymały cię słowa twojego nowego znajomego.

- Nazywam się Metal Lee. A ty?

Odwróciłaś głowę i chętnie odwróciłaś głowę w jego kierunku.

- (imię). Miło było cię poznać, Metal.

🐋Kagura🐋
Stałaś przed gabinetem Mizukage i nerwowo bawiłaś się palcami. Często tak robiłaś, gdy się stresowałaś. Chociaż w zasadzie nie miałaś się już czym przejmować. Twoi opiekunowie celowo pozwolili ci zostać przed gabinetem, gdyż widzieli jak bardzo stresowała cię opcja wejścia do gabinetu jednego z kage, nie wspominając już o rozmowie z nim.

Tak więc stałaś tam i czułaś na sobie przenikliwe i zdziwione spojrzenia, przechodzących co jakiś czas przez korytarz shinobi. Co jeszcze bardziej cię stresowało.

Jednak nagle twoją uwagę przykół idący w twoją stronę chłopak. Chociaż mówiąc szczerze, to bardziej w oczy rzucał się stos książek i zwojów, które niósł. Z powodu przedmiotów nie mogłaś mu się zbytnio przyjrzeć. Widziałaś tylko, że z pewnością był on wyższy od ciebie.

Jednak nagle zachaczył stopą o wybrzuszenie na leżącym na ziemi dywanie i o ile on sam szybko złapał równowagę, to już góra przedmiotów, które niósł... niekoniecznie.

I pewnie większość z nich skończyłaby na ziemi, gdyby nie twoja szybka interwecja. Niczym błyskawica znalazłaś się koło chłopaka i złapałaś te zwoje, których jasnowłosy nie zdążył.

Dopiero teraz wasze spojrzenia się zerknęły, a chłopak uśmiechnął się do ciebie ze szczerą wdzięcznością. A ty musiała przyznać, że był to jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałaś.

- Arigato.- na te słowa sama uśmiechnęłaś się zakłopotana.

- Nie ma za co. Cieszę się, że zdążyłam pomóc.- odparłaś cicho. A następnie dodałaś, ku swojemu zaskoczeniu.- Może pomóc ci je zanieść?

- Jeżeli to tylko nie problem, to byłbym niezwykle wdzięczny.

Skinęłaś głową i ruszyłaś za chłopakiem, który jednak szybko zrównał z tobą krok.

- A tak w ogóle, nazywam się Kagura Karatachi.- przedstawił ci się, nadal z niezwykle sympatycznym uśmiechem.

- A ja (imię)... (imię) Namikaze.

- Bardzo miło mi cię poznać.

Reszta drgi upłynęła wam w ciszy, ale nie była ona krępująca. Cieszyła się, że już pierwszego dnia udało ci się spotkać kogoś tak przyjaznego i miałaś nadzieje, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top