"Raimon nadchodzą!"

Powoli zaczęłam otwierać oczy ale odrazu zamknęłam ponieważ oślepiło mnie jakieś ostre białe światło. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się ogólnie do jasności, zobaczyłam że nie jestem już na boisku tylko widziałam sufit centralnie z lampą nade mną. Gdzie ja jestem? Pamiętam tylko że walczyliśmy z kosmitami a nagle straciłam przytomność i film mi się urwał. Rozglądałam się po pomieszczeniu. Okazało się że jestem... w szpitalu!? No wiem że mogłam trochę się przeciążyć ale może bez przesady. Błagam tylko żeby się mój lekarz o tym nie dowiedział bo mnie inaczej zabije. Siadłam na łóżku chociaż mnie wszystko bolało. Rozejrzałam się po sali i dopiero teraz do mnie dotarło że jestem podpięta do kroplówki. Po chwili do sali przyszedł mój lekarz. No to mam przejebane.

- Wkońcu się obudziłaś - powiedział poważnie. No to mam przejebane. Tylko pokiwałam potakująco głową. - Od wczoraj leżałaś nieprzytomna. Jutro rano albo popołudniu dostaniesz wypis - powiedział a ja się tylko dziwiłam się że mnie jeszcze nie zabił.
- Rozumiem - odpowiedziałam i spuściłam głowę.
- Czy wiesz jak to było nie przemyślane i lekko myślne z twojej strony? Musisz myśleć też o sobie. Teraz nie masz już żadnych ale twój stan pogarsza się przez to z minuty na minutę. Nie możemy już ryzykować. Pojedziesz do Włoszech i koniec kropka. To ty musisz o tym myśleć. Nie mogę Cię niańczyć. Mam jeszcze innych pacjentów. Wiesz że wszystko jest już opłacone i załatwione. Oczywiście na zwykłe treningi możesz chodzić to jest nawet wskazane ale nie jakaś makabra z kosmitami po której lądujesz w łóżku szpitalnym i do tego podpięta do kroplówki - japierdole ale mu się wzięło. Nigdy takie ochrzanu jeszcze nie dostałam od niego a było tego dużo. Jeszcze chwile tak ględził ale po około pięciu minutach WKOŃCU przestał. Teraz nie wiedziałam czy się odezwać czy nie. Westchnęłam zrezygnowana bo bałam się odezwać żeby od nowa nie zaczął - Zrozumiałaś wszystko? - ja tylko pokiwałam głową. - Zaraz pójdziesz na badania.
- Dobrze - wkońcu się odezwałam chociaż to mnie kosztowało dużo wysiłku bo mnie zagadał.
Popatrzyłam się na godzinę było już popołudniu. No tak co się stało z resztą. Całkiem mi to wyleciało z głowy. Nie wiem czemu czułam się jak po obudzeniu się ze śpiączki. Po badaniach siedziałam nie wiedząc co ze sobą zrobić ale po chwili drzwi się otworzyły i do sali wszedł Evans, Blaze i Sharp. Uśmiechnęłam się lekko na ich widok.
- Jak się czujesz? Wystraszyłaś nas. - zapytał mój brat. Axel oparł się tylko o ścianę. Axel i Mark jedynie wiedzieli o guzie.
- Wszystko w porządku. To tylko przemęczenie organizmu. - uśmiechnęłam się lekko. - Wogóle to co się stało z tymi kosmitami i z resztą drużyny? - popatrzyłam się tylko na nich a oni się nie odzywali.
- Połowa drużyny jest w szpitalu tak samo jak ty. Po naszym ostatnim meczu zaczęli niszczeć coraz więcej szkół - wkońcu powiedział Jude po dłuższym milczeniu. Nie mogłam w to uwierzyć. Drużyna w szpitalu kosmici niszczą inne szkoły a ja mam pojechać do Włoch? nie mogą tego zrobić tutaj. Najwyżej do wylotu będę grać na 100%. - do tego mieliśmy zebranie.
- W centrum treningowym zrobili taką jakby bazę - wdarł mu się w słowo Mark. Jude popatrzył się na niego zirytowany że nie mógł dokończyć
- Wracając. Zmienili nam trenera na trenerkę. Naszym zadaniem jest teraz stworzyć najsilniejszą drużynę na świecie i pokonać kosmitów. - skończył Jude.
No naprawdę akurat teraz. Nie chce im mówić o tym wyjeździe.
- Rozumiem. Ja jutro wychodzę - powiedziałam pewnie.
- Jesteś pewna? - zapytał mnie Axel i popatrzył się na mnie zmartwiony
- Tak, jak najbardziej - uśmiechnęłam się - Musimy skopać im tyłki i odegrać się za szkołę i tych co leżą w szpitalu - popatrzyłam się na tą trójkę.
- Masz rację - uśmiechnął się Mark - trzeba im pokazać że nie mogą robić co chcą.
Po chwili do środka weszła do nas pielęgniarka. Wyglądała na miłą w przeciwieństwie do tych które mi się wcześniej trafiały.
- Chłopcy musicie jej dać odpocząć i muszę jej pobrać krew - lekko się uśmiechnęła. Czemu pobieranie krwi. Ja tego nienawidzę.

~wieczorem tego samego dnia~

Siedziałam i czytałam książkę ponieważ nie wiedziałam co robić a byłam sama. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł... Mega Froslass! Przecież pokemonom nie wolno tu wchodzić. Odłożyłam szybko książkę. Po chwili zanim wszedli trójka gości dokładnie takich samych. Wysokich ich skóra nie miała normalnego odcienia tylko była jakaś biała połączona z zielonym. Do tego mieli jakby takie okulary pływackie z pomarańczowymi szkiełkami. Byli ubrani w długie czarne płaszcze.
- Margaret Evans? - aż mnie przeszły ciarki jak jeden się odezwał - Musimy omówić parę rzeczy.
Niby o czym Ci kosmici chcieli ze mną gadać. A kosmitami to ich nie można nazwać inaczej.
- Kim jesteście? - zapytałam lekko ściskając pościel.
- Jesteśmy z Akademii Aleia a ty jesteś dla nas zagrożeniem - odpowiedział mi a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Akademia Aleia? Ja zagrożeniem? O co tu do cholery chodzi?
Drugi zamknął drzwi aby pewnie nikt im nie przeszkadzał.

~2 dni później już po wyjściu ze szpitala~

Nie mogłam przestać o tym wszystkim myśleć co oni mi powiedzieli. Musiałam wybrać. Popatrzyłam się na zegarek. Kurwa znowu się spóźnie! Szybko zaczęłam biec do centrum treningowego. Jednak po chwili musiałam stanąć bo zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie no naprawdę teraz? Popatrzyłam się w niebo, które wyglądało jakby zaraz miało się rozpadać. Wzięłam tabletkę ale i tak musiałam na chwilę siąść. Napiłam się wody. Po chwili wstałam bo mi przeszło. Jednak nie mogłam już biec ponieważ odrazu mi zaczynało się kręcić w głowie. Kiedy doszłam było 15 minut po czasie. No to mnie ta nowa trenerka zabije. Weszłam do środka. Wszyscy już tam byli nawet Mark.
- Więc powtórzę jeszcze raz dla spóźnialskich - powiedział pan Raimon. Ja tylko się skłoniłam na znak przeprosin i podeszłam do nich - Prezydent jest zakładnikiem kosmitów, którzy na pewno są powiązani z Akademią Aleia.
Tylko niech on nie mówi że tych samych którzy ze mną rozmawiali.
- Zatem bierzmy się do pracy - powiedziała nagle ta trenerka. Nie podobała mi się za bardzo. - Nie wiadomo jak szybko możemy stanąć do walki z kosmitami.
- Racja panno Shiler. Może zaczniemy od pokazania Piłkobusa Inazumy. - dyrektor zwrócił się do nas, a my nie wiedzieliśmy co to jest.
Po chwili wszystkiego się dowiedzieliśmy. Po prostu to był zwykły autokar w stylu szkoły Raimona i jedenastki Inazumy. Już po kilkunastu minutach w nim siedzieliśmy i wyruszyliśmy do walki z kosmitami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top