„Nieziemski rywal"

Usiadłam na łóżku i otworzyłam kopertę z którego po chwili wypadło czerwone piórko. Zdziwiłam się i wzięłam je do rąk obracając w palcach po chwili Pikachu wskoczył obok mnie i obwąchał pióro ale go to nie zainteresowało więc wrócił do swojej zabawy z kablem. Nie moja wina że tak bardzo lubi prąd. Nawet nie wiem co robi z tym kablem. 

https://youtu.be/y-vmhUs-iNw

W środku znajdowała się jakaś stara kartka i list. Wyciągłam tą starą kartkę oczywiście pismem dziadka.

(Jakby co ja tylko to co tam napisane to po prostu nabazgrałam cokolwiek) (Nie to nie ma żadnego znaczenia te ślaczki xD)

Popatrzyłam się na to zaskoczona. Ja oczywiście to potrafiłam odrazu rozczytać ale oczywiście nie do końca rozumiałam o co chodzi. Chociaż w sumie. Zawsze można pokombinować i przekształcić na swój atak w moim stylu. Najpierw to trzeba zrozumieć o co w tym chodzi. Zaczęłam się zastanawiać. Czyli najpierw zbieramy tą energię a następnie... piłka z tą energią? Raczej o to w tym chodzi ale jak wykonujemy strzał. To jest dobre pytanie. Trzeba się nad tym zastanowić do meczu z Zeusem został nie cały tydzień. Narazie to trzeba się zastanowić i trzeba działać. Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi więc schowałam szybko list pod poduszkę. Narazie tak samo nie chce żeby się ktoś o tym dowiedział.

~2 dni później~

Przez następne 2 dni Mark ciągle gdzieś latał i próbował opanować rękę Majina. Ja też próbowałam wykonać tą pierwszą część ale wszystko trenowałam w ukryciu. Tak samo ciągle trenował ale teraz siedział przy stole i zasypiał przy kolacji. Taka była piękna okazja do walnięcia go i przy okazji aby jego głowa wpadła do ryżu ale mama stała i gotował więc nie miałam nawet jak tego zrobić ale to po chwili samo się stało więc starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
- Mark! - krzyknęła na niego mama.
- Nie śpię - powiedział na półprzytomnie i się podniósł. Miał całą prawie twarz w ryżu i sosie a ja wybuchłam śmiechem.
- Idź się umyć i sprzątnij to! I skończcie to jeść ja też chce wkońcu wyjść z kuchni! - strasznie się na nas wkurwiła. Jednak po chwili zrobiliśmy to o co nas prosiła.
Kiedy wkońcu dowlekłam się do pokoju po kąpieli to Mark już był w pokoju i trzymał w ręku kartkę. O nie tylko nie ta kartka.
- Co to jest? - zapytał Mark ze swoją miną zastanowienia.
- Kartka - odpowiedziałam a Pikachu mi wskoczył mi na swoje ulubione miejsce na moim ramieniu.
- No tyle to wiem. To technika dziadka! ale nie skończona... - chwila list szybko go otworzyłam.

"Zakończ to co kiedyś było zaczęte" 

Chwila rozumiem.
- Ja muszę skończyć tą technikę. Czyli jakby połączyć to z moim wilkiem... - zaczęłam coś rysować i kombinować. Po chwili miałam już ogólny zarys na tą technikę ale nadal nie widziałam co z drugą częścią.
- W sumie to dobry pomysł - powiedział Mark nade mną - Nie wiem czemu ta pierwsza część przypomina trochę rękę Majina. Serce i energia. - założył ręce na klatce piersiowej. - To teraz oboje mamy swoje techniki do rozgryzienia. Jeszcze jedno pytanie. Jak ona się nazywa? Ta technika - popatrzył się jeszcze raz na kartkę
- Jastrzębie skrzydła. - odpowiedziałam - ale ja chyba zmienię nazwę na Jastrzębi Wilk.
- W sumie spoko nazwa. Ja idę już spać pewnie ty też - powiedział i poszedł do swojego łóżka. Ja tak samo zrobiłam tylko przed tym przywiesiłam to wszystko sobie do tablicy korkowej.

~następny dzień~

Trenowaliśmy na boisku pod szkołą do meczu z Zeusem. Ja cały czas nie mogłam rozgryźć tego ruchu. Do tego mama dała wskazówkę bramkarką Markowi a ja miałam tylko te słowa z listu ale i tak nic nie pomagają. Po chwili ktoś przyładował mi piłką i się przywróciłam. Potarłam sobie głowę.
- Żyjesz? - zapytał Steve i podał do mnie rękę. Ja ją chwyciłam i wstałam.
- Tak tak tylko się zamyśliłam. - uśmiechnęłam się lekko. Muszę się bardziej skupić teraz.
- No dobra - pobiegnął na swoją pozycję.
Po chwili Kevin wykonał Smocze Tornado z Axelem a Jude z Erickiem podwójną szybkość. Oba te strzały poleciały na bramkę ale nagle pojawił się chłopak i jakieś światło które nas na chwile oślepiło ale po chwili zniknęło a ten chłopak w długich blond włosach trzymał te dwie piłki w rękach. Na początku myślałam że to dziewczyna. Wszyscy byli w szoku. Do tego wyglądał jak starożytny grek. Tak pierwszy raz nie spałam na tej lekcji.
- Ale super! Potrafisz zatrzymać Smocze Tornado i Podwójną szybkość za jednym razem! Musisz być genialnym brakarzem! - krzyknął cały podekscytowany Mark.
- Dzięki ale bramkarzem nie jestem. Bramkarz mojej drużyny zatrzymał by te dwa żałosne strzały czubkiem palca. - powiedział pewny siebie blondasek i zakręcił jedną piłką na palcu.
- Masz na myśli bramkarza Zeusa prawda? Bayronie Love. - podszedł do niego Jude z założonymi rękami na klatce piersiowej.
- CO!? - krzyknęli wszyscy na raz. Teraz to ja się nawet zdziwiłam. Bayron Odwrócił się do Marka
- A ty to pewnie Mark Evans Co? Pozwól że się przedstawię jestem Bayron Love z liceum Zeusa. Wiem o was wszystko dzięki mistrzowi Reyowi. - powiedział. Miał taki irytujący dziewczęcy głos.
- Acha czyli Liceum Zeusa jest z nim powiązane - powiedział Jude pod nosem i zaczął się zastanawiać.
- Czego ty chcesz tu koleś? Zmierzyć się z nami czy jak? - krzyknął wkurzony Kevina
- Nie rozmieszaj mnie - zachichotał. Dobra jego śmiech jest bardziej irytujący
- Co cię tak bawi? - Kevin jeszcze bardziej się wkurwił
- Sugerujesz że jestem tutaj że będę z wami walczyć, a ja nie mam żadnego zamiaru się do was zbliżać. Mówiąc szczerze nie polecałbym wam walki ze mną - nagle Bayron zaczął się wywyższać. Nie no ja zaraz temu gościowi przyłożę. Tylko ja tak mogę robić
- Niby czemu? - Erick tak samo zaczął się wkurzać jak Kevin
- Dlatego że przegralibyście. Kiedy ludzie próbują walczyć z boskimi istotami rezultat może być tylko jeden. - odpowiedział spokojnie Bayron ignorując nas coraz bardziej.
- Myślisz że jesteś od nas lepszy? - odpowiedział mu jeszcze bardziej wyprowadzony z równowagi Erick
- A masz wątpliwości? - odparł blondasek
- To się okaże jak zagramy ze sobą mecz - krzyknął do niego tak samo wkurzony Mark
- Naiwny jesteś. Musisz wkońcu otworzyć oczy. Pora wkońcu pogodzić się z tym że na świecie jest tyle praw którym nie można zaprzeczyć. Twój kolega Jude Sharp powinien wiedzieć o tym najlepiej. Prawda Jude? Powinniście odpuścić swoje wysiłki i tak żadne treningi nie zmniejszą przepaści jaka dzieli bogów i ludzi. Szkoda waszego czasu. - ciekawa jestem ile coś takiego wymyślał
- Przytkaj się. Za kogo ty się uważasz. Przyłazisz tu i głosisz swoje frazesy. Trening to sedno życia każdego piłkarza. To pokarm który odżywia nasze ciała i umysły. - i wkońcu całkowicie Markowi puściły nerwy. Ten gość zastosował na nas kompromitację.
- To naprawdę jest zabawne. Trening cię odżywia znakomity żarcik. - znowu się zaśmiał tym swoim upierdliwym śmiechem
- W tym nie ma nic zabawnego. - ale przynajmniej zgasił Marka
- Wciąż nie rozumiesz? W takim razie chętnie zademonstruje o co mi chodzi. - powiedział i kopnął piłkę w niebo po chwili dosłownie sekundę później się koło niej pojawił. A-ALE JAK TO!? Po chwili kopnął piłkę otoczoną jakąś czarną energią. Mark nawet nie mógł tego obronić. Po chwili wpadł do bramki. To był za silny strzał nawet jak na niego. Odrazu do niego podbiegliśmy. Podniosłam go do siadu.
- Mark obudź się - powiedziałam do niego on jednak nie otworzył oczu.
- Zadzwońcie po lekarza - krzyknęła Nanami.
Po chwili kilka razy jeszcze zawołali Mark i dopiero wtedy on się obudził.
- Odsuńcie się - nagle tak jakby odsunął innych ręką i wstał ale ja i tak mu jeszcze pomogłam bo się przewracał. To musiał być naprawdę potężny strzał.
- Strzelaj! Strzelaj jeszcze raz! Możesz kopnąć mocniej! - krzyknął Mark i się wyrwał ode mnie. - Tylko tym razem się ni oszczędzaj! - po chwili upadł na kolana ale powstał tylko na jedno kolano. Bayron się tylko zaśmiał. 
- To imponujące. Jesteś pierwszym który był w stanie dotknąć piłki. Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać naszego meczu - powiedział uśmiechając i trzymając piłkę w ręce.
Po chwili zniknął w płatkach kwiatu wiśni. Japierdole co za debil.
- Co to miało być? - zapytał zakłopotany Erick.
- Cała drużyna to takie nadęte bufony jak ten - odpowiedział Jude z założonymi rękami na klatce piersiowej.
- Ten finał może się okazać cięższy niż sądziliśmy - powiedział Axel a ja tylko pokiwałam głową. W sumie miał rację. Jeśli ich napastnicy tak strzelają jak on to mamy poważne kłopoty.
Po chwili Jude i Axel pomogli wstać Markowi.
- Wiecie chyba wiem jak pokonać tych gości - zaczął swoją nawijke Mark ale trener mu przerwał.
- W tym stanie nigdy ich nie pokonacie - powiedział z założonymi rękami z tyłu i z swoją poważną miną. 
Okazało się że nasz kochany trener wymyślił nam obóz treningowy który był totalnie bez sensu i to przed finałami i Mark się też ze mną zgadzał. Niestety nie mieliśmy wyjścia na obozie treningowym. Jedynie na nim było ciekawe że przyszła stara jedynastka Inazumy i pokazała nam maszynę do trenowania ręki Majina. Do samego meczu ciężko trenowałam ponieważ nadal nie mogłam dojść co robię źle w tej technice a poza tym nikt o niej jeszcze nie wiedział. Cały czas chodziłam odrapana i w siniakach aż wkońcu nadszedł dzień finału.

https://youtu.be/AT9PfyzpMDU

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top