❛❛ 1 ❛❛
– Na dzisiaj to koniec. Proszę pamiętać o poniedziałkowym kolokwium z...
Szum przesuwanych krzeseł zagłuszył informację przekazywaną przez wykładowcę. Zielonowłosy kręcił się na miejscu, próbując zapisać w zeszycie ostatnie notatki wyświetlane na prezentacji. Jęknął, gdy młody profesor wyłączył urządzenie, a ekran na nowo przybrał czarny odcień.
– Ocha, przysięgam, że nigdy więcej nie siedzimy w tak okropnych miejscach. Nie zdążyłem przepisać ostatniego slajdu, a znając życie ty nawet nie otworzyłaś zeszytu.
– Nie moja wina, że w tej sali tylko na końcu jest zasięg...
– Mogłabyś skupić się na zajęciach, niedługo mamy egzaminy, a tego jest tak dużo! Chociaż udawaj, że nie potrzebujesz jednego wieczoru na naukę... – Kolejny bolesny jęk opuścił gardło młodego chłopaka. Pomimo tego, że spędzał nad książkami każdą wolną godzinę, materiału na zaliczenia przybywało z dnia na dzień, przez co już od dawna parowała mu głowa.
– Wybacz mi, że świat obdarzył mnie takimi supermocami – Ochaco schowała swój telefon do kieszeni, patrząc na piegowatego z troską. – Obiecuję, że dziś ugotuje ci obiad w ramach rekompensaty. – Złożyła dłonie, uśmiechając się niewinnie.
– Gorący obiad podczas przeglądania osiemsetstronicowej książki. Mhm, brzmi jak idealne popołudnie... – Rzucił, wkładając zeszyt z notatkami do torby i chowając długopis ze Spidermanem do jednej z kieszonek. Nie zdążył nawet wstać z miejsca, gdy przed jego twarzą pojawił się inny zeszyt.
– Notatki. – Spokojny głos obok, wywołał u niego niemały uśmiech. – Zdążyłem przepisać wszystko, oddasz mi je wieczorem.
Izuku uśmiechnął się mocniej, spoglądając na spokojną twarz przyjaciela.
– Boże, Sho, na ciebie zawsze można liczyć. – Midoriya aż podniósł głos z radość, zaraz spotykając się z karcącym wzrokiem profesora, który czekał przy biurku, na opuszczenie sali przez studentów.
Zakłopotany chłopak, odebrał zeszyt, szybko chowając go do żółtego plecaka. Zarzucił go na ramię, powoli kierując się do wyjścia.
– To co, mamy długą przerwę, więc czas na obiad? – Wesoły głos rozbrzmiał na pustym korytarzu, gdy trójka młodych dorosłych opuściła salę.
– Zrobisz nam sobe?
– Przecież wiesz że nie umiem. – Dziewczyna wyglądała na zasmuconą tym faktem, patrząc przepraszającym wzrokiem w stronę wyższego.
– Ach... Ja też. – Shoto uśmiechnął się delikatnie. – Jesteśmy w tym razem. – Położył jej dłoń na ramieniu, jakby wspierał w żałobie, na co Uraraka wybuchła śmiechem.
– Okej, też bym już coś zjadł, ale najpierw musimy iść do biblioteki wypożyczyć jedną z książek. Muszę przez weekend postarać się ją przerobić, bo jak nie, to na końcowym egzaminie będę w dupie. – Oczy Izuku były wpatrzone na zapisane po brzegi kolorowe tabelki w kalendarzu na jego smartfonie.
– Załamka. – Szatynka zmarszczyła brwi, przyglądając się przyjacielowi. Wiedziała, że pomimo umiejętności Izuku do przyswajania ogromnej ilości wiedzy, nigdy nie obędzie się u niego bez stresu. Taka jego natura.
– Żebyś wiedziała, już czuje w kościach, że nie będę spał tydzień przed tym. Widziałaś jaką miał minę ostatnio profesor, pytając nas o jakieś głupoty? Myślałem że się popłacze, skąd on bierze takie pytania, przecież to jest niedorzeczne...
– Nie zdziwiłabym się, jakby się okazało że będzie chciał nas wszystkich oblać.
– Wypluj te słowa Ocha!
– Już, już! Spokojnie! W razie czego załatwimy jakieś zagadnienia od roku wyżej, na pewno coś mają.
– Mhm, chyba ty załatwisz, bo moje umiejętności komunikacji z ludźmi są, uch, naprawdę słabe.
– Wyślemy naszego przystojniaka. Sho spróbuje się uśmiechnąć i zaraz będziemy mieli notatki z każdego przedmiotu.
– Świat obdarował mnie najlepszymi ludźmi, przysięgam.
W akompaniamencie rozmów i śmiechów, studenci skierowali się do wyjścia z uczelni. Na dworze przywitała ich piękna pogoda – słońce świeciło wysoko na niebie, a wiatr potrząsał koronami drzew okraszonymi żywo zielonymi liśćmi. Już na pierwszy rzut oka było widać, że wiosna wkracza wielkimi krokami w każdy zakątek dziedzińca, sprawiając, że piegowaty student nie potrafił nie uśmiechnąć się na widok tej budzącej się do życia przyrody.
Kierowali się powoli w stronę stojącej nieopodal biblioteki, do której z budynku uczelni dzieliły ich tylko wyłożone brukiem ścieżki prowadzące przez duży park. Ulubione miejsce studentów powoli ponownie tętniło życiem, za sprawą ciepłej pogody która wreszcie w tym tygodniu zaszczyciła Musutafu. Izuku obiecał sobie, że niedługo przyjdzie tu z przyjaciółmi na dłużej, patrzeć jak drzewa wiśni będą powoli gubić swoje płatki, a oni będą mogli – jak co roku – zachwycać się tym momentem.
Biblioteka pachniała starym papierem i świeżo parzoną kawą z małego kącika wypoczynkowego w jej głębi. Za każdym razem powietrze zdawało się drżeć od delikatnych dźwięków przekładanych stron. To miejsce było nowoczesne – smukłe, drewniane regały o jasnym wykończeniu wznosiły się ku sufitowi, wypełnione po brzegi książkami o różnej tematyce. Miękkie światło padało z eleganckich lamp, nadając miejscu ciepły blask, a gdzieniegdzie porozstawiane fotele i kanapy zachęcały do zatrzymania się na dłużej.
Izuku, Ochaco i Shoto ledwie przekroczyli próg, kiedy postanowili się rozdzielić. Zielonowłosy nie marnował czasu – ruszył pewnym krokiem do działu literaturoznawczego. Po drodze, niemal instynktownie, przyglądał się książkom, pozwalając palcom sunąć po ich grzbietach, jakby chciał poczuć ich historię.
W ciszy przemykał między półkami, szukając odpowiedniego podręcznika. W nadchodzącym tygodniu czekało go kolokwium z literatury, a tematyka była wymagająca. Skupiony wodził palcami po grzbietach książek, aż w końcu znalazł to, czego szukał: „Wprowadzenie do literatury dawnej" – opasły tom pełen esejów i analiz. Otworzył go, przeglądając pobieżnie zawartość. Znalezione rozdziały zapowiadały długie godziny intensywnej nauki, ale Izuku czuł satysfakcję, że będzie dobrze przygotowany. Przyciskając książkę do piersi, ruszył na poszukiwania Shoto.
W głębi biblioteki znalazł go w nieoczekiwanym miejscu – dziale zwierząt. Shoto stał nieruchomo, wpatrzony w otwartą książkę na wyciągniętych dłoniach. Izuku podszedł bliżej i zobaczył okładkę: "Nowy dom, nowe życie: Jak stworzyć przestrzeń idealną dla adoptowanego kota".
– Co ty robisz? – zapytał Izuku, nie kryjąc zdumienia.
Shoto podniósł wzrok z książki, jakby dopiero teraz zauważył obecność Izuku.
– Szukam inspiracji – odpowiedział z kamienną twarzą.
– Inspiracji? Do czego?
– Zastanawiam się, co mógłbym dodać w otoczeniu Arii, żeby lepiej się czuła. W tej książce są ciekawe pomysły na zabawy i aranżacje przestrzeni.
– Drapak nie wystarczy? Doniczka z trawą dla kota?
– Niby tak, ale chciałbym, żeby było jej jak najlepiej...
Izuku uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak poważnie Shoto podchodzi do swojego obowiązku jako właściciela kota. Zawsze był tak niespodziewanie... skrupulatny.
– Jesteś super kocim tatą, Aria jest u ciebie naprawdę szczęśliwa. Ten kociak ma w życiu więcej szczęścia niż nasza trójka razem wzięta. Właśnie, trzeba znaleźć Ochaco.
Shoto zamknął książkę i odłożył ją na półkę. Spojrzał na Izuku z wyrazem, który sugerował lekki niepokój.
– Będzie trudno ją odkleić od Himiko – odpowiedział z pewnością w głosie. – Widziałem je przed chwilą w dziale fantastyki. Ochaco coś bez przerwy gadała, a Himiko z trudem próbowała układać książki.
Izuku westchnął, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– No tak, to w sumie typowe dla niej...– Piegowaty uśmiechnął się lekko, myśląc o szczęściu przyjaciółki. – Ale tak czy siak chodźmy. Nie chcę im przerywać słodkiej chwili, ale wolę odciągnąć Oche od niej, zanim Himiko nagrabi sobie u kierownika za flirtowanie w pracy.
Shoto skinął głową i ruszył za Izuku. W bibliotece nigdy nie było nudno, zwłaszcza gdy ich przyjaciółka znalazła sobie tak oryginalne zajęcie, jak przerywanie pracy swojej dziewczynie.
Gdy znaleźli swoją zgubę, ustawili się w kolejce. Mieli jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia kolejnego wykładu. Ochaco, rozumiejąc że jej plany obiadowe zostały przesunięte o kolejne półtorej godziny, ze skwaszoną miną stanęła pomiędzy chłopakami, krzyżując ręce. Kolejka do wypożyczenia książek przesuwała się powoli, a Izuku stał na jej końcu z wyrazem niecierpliwości na twarzy. Przed nimi stało kilka osób – dwóch studentów, którzy żywo dyskutowali o nadchodzącej premierze Drwala w Maku, oraz kobieta w średnim wieku, która wyglądała, jakby szukała w torebce czegoś, czego nie mogła znaleźć.
– Można podejść do mnie! – usłyszeli krzyk, który zdawał się być dedykowany specjalnie dla nich.
Izuku podniósł wzrok i momentalnie poczuł, jak serce zaczyna mu szybciej bić. Przy stanowisku siedział blondyn o rozczochranej fryzurze, której nie dało się opisać inaczej niż jako artystyczny chaos. Blond włosy dodawały mu uroku, a jego twarz... cóż, to była doskonała mieszanka. Z jednej strony klasycznie przystojny, z wyrazistymi rysami, a z drugiej – miał w sobie coś miękkiego, subtelnego, jakby kryło się w nim coś delikatnego i ulotnego. Jego spojrzenie przyciągało jak magnes, sprawiając, że czuł się niczym metalowa cząstka, niezdolna się uwolnić od tej siły przyciągania.
Izuku przełknął ślinę. Och... Serce waliło mu jak młot, a dłonie lekko się spociły. Było w tym chłopaku coś*, co sprawiło, że wszystkie jego zmysły oszalały. To było absurdalne – przecież nawet słowa z nim nie zamienił, a on już... już poczuł, że chce wiedzieć o nim wszystko.
– Wygląda dosyć groźnie – powiedziała Ochaco. Szturchnęła go w plecy, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Doskonale wyczuwała, co się w nim kotłuje. W końcu znała go lepiej niż ktokolwiek inny – chłopak, który ewidentnie urodził się po to, żeby być gejem teraz wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłynąć w tej sytuacji. – No, idź, może cię zje – dodała z przekornym błyskiem w oku.
Nie pozostawiając mu wyboru, pchnęła go delikatnie w stronę stanowiska. Izuku niemal potknął się o własne nogi, ale w końcu stanął przed bibliotekarzem, który uniósł na niego pytający wzrok. Izuku poprawił okulary na nosie.
Zauważył na szczupłej sylwetce chłopaka czarną koszulkę z nadrukiem Deadpoola i Wolverine'a, która zdradzała coś więcej o jego zainteresowaniach. Boże, wyglądał jak ucieleśnienie ideału. Idealnie wpisywał się w jego typ – absolutnie, bez dwóch zdań.
– Chciałem... chciałem to wypożyczyć – wymamrotał, pokazując książkę, którą trzymał w dłoniach.
– Masz kartę biblioteczną? – zapytał blondyn rzeczowym tonem, sięgając po skaner.
Szybko analizował każdy szczegół: gładka skóra, miękkie, pełne usta, których kształt sam w sobie mógłby być dziełem sztuki. Nawet jego piercing – dosyć intrygujący – dodawał całości charakteru. A potem zauważył jego dłonie. O Boże, te dłonie. Smukłe palce, które teraz pewnie trzymały skaner. Mógłby przysiąc, że te ręce miały w sobie coś boskiego, jakby każde ich poruszenie było starannie zaplanowanym gestem. Wszystko w nim było... perfekcyjne.
Izuku zamrugał, zaskoczony.
– Karta?
– No wiesz, karta. Biblioteczna. Potrzebna, żeby wypożyczyć u nas książkę – uniósł brew, jakby mówił do dziecka.
Izuku zarumienił się. Przez ostatni rok to Himiko obsługiwała go przy wypożyczaniu, a ponieważ przesiadywał o wiele za dużo w uniwersyteckiej bibliotece, nigdy o kartę nie pytała – po prostu wpisywała jego numer czytelnika z pamięci. Teraz jednak czuł się głupio.
– A, tak! Oczywiście, karta... moment... – zaczął grzebać w swoim żółtym plecaku, szukając jej gorączkowo. Gdy w końcu ją znalazł, wyciągnął ją tak szybko, że wyślizgnęła mu się z palców i upadła na podłogę. Co za ciamajda.
Izuku schylił się, czując, jak jego twarz płonie ze wstydu. Podniósł kartę i podał ją bibliotekarzowi, unikając jego wzroku. Ten wziął ją, zeskanował i rzucił okiem na ekran.
– Deku Midoriya, tak?
Izuku spojrzał na niego zdezorientowany.
– Nie, to się czyta Izuku.
Blondyn spojrzał na studenta spod lekko przymrużonych oczu, jakby starał się zapamiętać poprawną wersję.
– Izuku, jasne.
Przeskanował jeszcze książkę i podał mu ją.
– Masz czas do 20 kwietnia. Trzy dni przed powinieneś dostać maila z przypomnieniem.
– Dziękuję... – wyszeptał Izuku, poprawiając okrągle okulary na nosie.
Wziął książkę i... uciekł od stanowiska, czując, jak w środku kipią mu emocje. Nie mógł uwierzyć, że miał taką szansę na rozmowę – mógł zagadać o koszulkę, zapytać czy lubi Marvela albo co sądzi o ostatnim filmie... Ale zamiast tego, tylko się zawstydził i uciekł. Jak ostatnia pizda.
– Naprawdę twoje umiejętności społeczne są na niskim poziomie – zauważył Shoto, nawiązując do wcześniejszych słów Midoriyii.
– Shoto, nie bądź niegrzeczny. Sam przez pół roku nie zrozumiałeś aluzji Sero i każdą randkę z nim traktowałeś jako koleżeńskie spotkanie. Na jedną nawet przyszedłeś z bratem.
– Wybacz, nie chciałem by tak zabrzmiało. – Todoroki spojrzał na zielonowłosego, ale ten długo nie żywił do niego urazy. Piegowaty uśmiechnął się krzywo, nadal czując kotłujące się w nim emocje.
Zaraz wszyscy na nowo zaczęli maszerować w stronę wyjścia z budynku. Izuku spojrzał w stronę bibliotekarza ostatni raz, jakby w nadziei ponownego skrzyżowania ich spojrzeń, lecz blondyn już zajmował się kolejną osobą.
Ochaco spojrzała na niego z rozbawieniem.
– Serio, Izu?
– Nic nie mów, wiem... – westchnął, wsadzając książkę do plecaka.
– Już się zakochałeś?
– Nie jestem taki łatwy – fuknął.
– Ach tak? Blondyn, napakowany, na pierwszy rzut oka dupek – wyliczała po kolei na palcach w akompaniamencie chrupania chipsów przez Todorokiego. – Masz swój typ, a on się w niego idealnie wpasowuje.
– Nie zesraj się. – To była jego jedyna linia obrony. – Nie gadam z wami.
Izuku przestał już ich słuchać. W głowie miał tylko obraz nowego bibliotekarza, który z pewnością szybko nie opuści jego myśli.
———
Po wielu rozmowach z @iruxa_ (dziękuję, że możemy razem to pisać, kc ♡) na temat rozpoczęcia pisania wspólnie jakiejś pracy, dziś nadszedł ten dzień, gdy coś spod naszego wspólnego pióra ujrzało światło dzienne. Zapraszamy więc Was na słodką i trochę głupkowatą historię bkdk, której pomysł wyszedł bardziej spontanicznie niż niektóre głupie słowa z ust Shoto XDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top