❛ 𝐇𝐈𝐆𝐇 ❜

▬▬

❛ 𝐲𝐨𝐮 𝐤𝐞𝐞𝐩 𝐦𝐞 𝐟𝐫𝐨𝐦 𝐜𝐫𝐚𝐬𝐡𝐢𝐧𝐠 𝐝𝐨𝐰𝐧. 𝐬𝐭𝐚𝐲 𝐚 𝐥𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞 𝐥𝐨𝐧𝐠𝐞𝐫. 𝐬𝐭𝐚𝐲 𝐚 𝐥𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞 𝐥𝐨𝐧𝐠𝐞𝐫 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐦𝐞 ❜

▬▬
⠀⠀⠀⠀


Tomoni wsłuchiwała się w cichy oddech chłopaka, patrząc na jego pogrążoną we śnie twarz. W tym samym czasie przeczesywała długie, białe włosy leżącego na jej udach Hajime na tyle delikatnie, aby go nie obudzić. Wiedziała bowiem, że późna noc to była jedyna pora, kiedy mógł odpocząć.

Gdy dzisiejszego popołudnia przyszedł do niej cały poobijany i brudny, cholernie ją zmartwił. Rzadko kiedy zjawiał się tutaj w takim stanie, nie mówiąc kompletnie niczego, co mogłoby ją naprowadzić na możliwy powód. Pytania odnośnie sytuacji i tego, co go spotkało, czym prędzej zbywał bądź po prostu uparcie milczał. Udało się jej więc jedynie wychwycić, że utyka.

W pewnym momencie kątem oka zauważyła, że ukochany poruszył się niespokojnie. Od razu pochyliła się delikatnie i zgarnęła jasne kosmyki z jego czoła, chwilę potem całując go w nie. Kiedy wreszcie mruknął cicho, otwierając oczy, posłała mu lekki, czuły uśmiech. Czuła, że z jakiegoś powodu nie potrafił wypocząć, ale zanim się położyli zdołała przysiąc, że już na dzisiaj nie będzie męczyła go pytaniami. Naprawdę chciała dotrzymać tej obietnicy, choć jego zachowanie było co najmniej alarmujące.

— Och, zbudziłem cię? — spytał, unikając jej wzroku. Podniósł się nieco i tym razem przylgnął do jej klatki piersiowej, wtulając twarz w materiał koszulki. — Wybacz. Może nie powinienem dziś cię niepokoić. — Przymknął na powrót powieki, wzdychając głośno. Wiedział, że rozsądnym wyjściem byłoby zostać tej nocy w siedzibie Bonten, jednak teraz naprawdę potrzebował bliskości ukochanej osoby. Pragnął choć na moment zatracić się w dotyku, który był przez niego pożądany czy przyjemny. — Nie lubię, gdy...

— Hej, w porządku. — Przesunęła dłoń wyżej i pogładziła jego zadrapany policzek, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie musi się tym aż tak bardzo przejmować. — Nic się nie stało. Przecież możesz tu przychodzić, kiedy chcesz.

— Jesteś pewna? — Uniósł nieco głowę i oparł brodę na jej piersi, zerkając prosto w oczy. — Bo wiesz, trochę miejsca tutaj zajmuję. — Pokazał kobiecie język, starając się brzmieć dosyć pogodnie. Problemy, jakie dotykały go ze strony przynależności do gangu, to nie była jej sprawa, prawda? Nie, inaczej. Dla własnego spokoju i bezpieczeństwa nie powinna o tym wiedzieć.

— Nie szczerz się tak, debilu. — Szarpnęła go za białe kosmyki, ale nie na tyle mocno, aby zrobić mu krzywdę. — Ty? Miejsca? Dobre sobie, przecież ty wyglądasz, jak anorektyk!

— Och, już nie niczym żuk po wylewie?

Na czole Kenmotsu pojawiła się nerwowa żyłka. Czy on zawsze musiał wypominać jej to, jak go nazywała w przepływie złości?

— Przestań! Bo... Bo cię zdepczę.

— Mhm, nie odważyłabyś się. — Znów przybrał swój charakterystyczny wyraz twarzy.

— Urwę ci ten jęzor, przysięgam.

— Tak? To dawaj. — Migiem podźwignął się i nim kobieta zdołała zareagować, koniuszkiem języka przesunął po jej wardze. Widząc, że się zaczerwieniła, zaśmiał się. — Mam cię, mała.

— Zamknij się, drągalu. — Przysłoniła oczy przedramieniem w taki sposób, żeby nie mógł dostrzec łez, które zebrały się w jej oczach przez nadmierne rozbawienie. — Kocham cię, ale w tej chwili cię nie lubię. — Naburmuszyła się, niczym dzieciak, odwracając głowę na bok. — Mam focha.

Hajime zmrużył oczy, a potem znów zachichotał. Uwielbiał jej dokuczać.

— Liliput.

Tomoni otworzyła szerzej usta i zamrugała.

— Wiesz co?

— Co?

— Gówno. — Położyła dobitny nacisk na to słowo, a potem sprawnym ruchem chwyciła go za ramiona i przyciągnęła do siebie. Wyczuła, iż się wzdrygnął, przez co trochę się zmartwiła. — Obraziłeś się na mnie, czy jak? Co to za wstrząsy? Epileptykiem jesteś?

— Huh? No, gdzie tam — odparł dopiero po kilku sekundach, kiedy wreszcie udało mu się opanować drżenie. Cholera, zapomniał napiąć mięśnie, aby zapobiec pewnym, samoistnym reakcjom. Teraz musiał szybko je zakryć, zanim brunetka zacznie dopytywać. — Jestem po prostu półprzytomny i nie zaczaiłem, że to ty, a nie morderca.

— Jasne, bo ja bym cię zabiła.

— Groziłaś mi tym tyle razy. Jak mam się czuć bezpieczny?

— Rany, trzymajcie mnie, bo zaraz go uduszę.

— Widzisz? Zaprzeczasz sama sobie, kochana.

— A dziwisz się? Kto normalny by z tobą wytrzymał. — Wywróciła oczami i w końcu podniosła się do siadu. Wcześniej była w pozycji półleżącej. — Położysz się w sypialni? Będzie o wiele wygodniej, a ja pójdę w tym czasie siku.

Twarz białowłosego rozjaśnił lekki, czuły uśmiech. Musiał przyznać, że propozycja wydawała się być kusząca. Owszem, na kanapie zdołał się odrobinę przespać, ale nie chciał dłużej obciążać kobiety. Zapewne na materacu będzie się okropnie kręcił czy zabierał jej kołdrę, ale to i tak lepsze, niż nabycie bólu pleców przez niewygodną pozycję w salonie. Dotyczyło to ich obojga.

— Jasne, zaczekam.

— Ach, wezmę jeszcze kąpiel, okej? Ty spróbuj już zasnąć. No chyba, że mam sobie odpuścić, zawsze mogę...

— Nie, nie krępuj się. — Pocałował brunetkę krótko w usta, a potem wreszcie odsunął się, kładąc głowę tuż obok na oparciu. — Będę na ciebie czekał, dobra? Tylko nie siedź długo, bo wlezę ci do tej wanny i zmoczę włosy.

— Tylko spróbuj, a naprawdę cię zabiję. — Pstryknęła go w nos, podnosząc się wreszcie z kanapy. Następnie chwyciła kosmetyczkę, którą wcześniej zostawiła na stole i ruszyła do łazienki licząc, że kiedy wróci, zastanie Koko śpiącego. Nie miała pojęcia, co się stało, ale nie trudno było zauważyć, iż potrzebował wypoczynku.

Hajime jeszcze chwilę leżał na kanapie, ale gdy do jego uszu dotarł plusk wody, zwlókł się z niej i powędrował do drugiego pomieszczenia. Zapalił w nim światło i przyjrzał się łóżku, próbując zapamiętać, w którym miejscu stoi, aby bezpiecznie dotrzeć do niego po omacku. Kiedy wreszcie udało mu się wszystko obliczyć, wyłączył lampę i powoli, z wyciągniętymi przed siebie rękoma, ruszył przed siebie. Na całe szczęście trafił idealnie i już po kilku minutach doszczętnie zagrzebał się w pościeli, okrywając się aż po sam nos.

Objął się szczelnie ramionami i wtulił policzek w poduszkę próbując się zdrzemnąć. Niestety, nie było to takie proste, gdyż kiedy tylko zamykał oczy, pozostając w samotności, przypominały mu się pewne obrazy, o których tak bardzo chciał zapomnieć.

Dlatego też kręcił się na swoim miejscu, czekając na ukochaną. Miał wrażenie, że jej kąpiel trwała godzinami, a minuty z każdą chwilą zdawały się być coraz dłuższe i bardziej uciążliwe do przeżycia. Mimo to, wreszcie udało mu się przysnąć.

Otworzył czy dopiero w momencie, gdy poczuł, jak materac obok niego ugina się się pod czyimś ciężarem. Jego źrenice od razu pomniejszyły się, a narastający strach kompletnie nad nim zapanował. Zaślepiony przerażeniem, chwycił siedzącą przy nim osobę za przedramię i mocno ścisnął je, już otwierając usta, żeby zacząć grozić. Całe szczęście, iż w ostatniej chwili rozpoznał głos partnerki.

Niemal od razu poluzował uścisk i odetchnął, przymykając powieki. Jak miał to wytłumaczyć?

— Och, sorki. Taki nawyk z roboty. — Uśmiechnął się, aby usprawiedliwić swoją wcześniejszą reakcję. Oby tylko odpuściła. — Połóż się obok, bo trochę tu zimno.

Tomoni przewróciła oczami, ale bez słowa wpełzła pod kołdrę, przytulając się do jego ciepłego ciała. Odetchnęła cicho, przekładając przez pas chłopaka jedną nogę, a potem jeszcze oparła głowę na jego piersi. Przymknęła powieki, uśmiechając się sama do siebie. Tak mogłoby być codziennie, z pewnością by nie narzekała.

Hajime również był zadowolony z czasu spędzonego z dziewczyną. Naprawdę rzadko mógł przesiadywać u niej tak długo, więc zamierzał wykorzystać pobyt, jak najlepiej mógł.

— Kocham cię. — Kiedy usłyszał z jej ust akurat te dwa słowa, miłe ciepło rozpłynęło się po całym jego ciele.

Tak, właśnie tego uczucia w tej chwili potrzebował.

Chciał choć na moment poczuć, że jest dla kogoś czymś więcej, niż tylko zabawką.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top