His Lady & Her Champion


Prawie dziesięć lat później w Camelocie trwała wielka uczta. Artur rozmawiał z rycerzami, gdy nagle wszyscy zaczęli obracać spojrzenia w stronę drzwi. Do sali weszła właśnie Morgana, ubrana niemalże ekstrawagancko: jej starannie podkreślająca kształty ciała suknia pozbawiona była rękawów, odsłaniając białe ramiona; włosy były spięte wysoko, odkrywając szyję, a powieki miała ozdobione płatkami złota.

Książę wstrzymał oddech z zachwytu. Przypomniał sobie, jak pewnej nocy dekadę temu mógł podziwiać cała paletę wdzięków dziewczyny. Przypomniał sobie jak piękna wydawała mu się w tamtej chwili, gdy spała z głową na jego ramieniu. Ale teraz w tym złoto-czerwonym stroju zdawała mu się też silna, niezależna i wyzywająca. Jakby mówiła wszystkim wokół : " Poskromcie mnie ! ", wiedząc, że nikt jednak nie zdoła tego zrobić. Bo ona nie była typem kobiety, który przegrywa. Sięgała, po co chciała i robiła to z przyjemnością. Była niepowstrzymana.

- Boże, miej miłosierdzie... - wyszeptał Artur pobladłymi ustami, gdy przeszła koło niego.

Jak zahipnotyzowany podążył za nią. Lata temu popełnił błąd... Zostawił ją samą.... To się już nie powtórzy. Odzyska jej względy. Wtedy był niedojrzałym dzieciakiem... teraz będzie jej rycerzem.

Kiedy nadszedł czas wielkiego turnieju w Camelocie, stało się jasne, że zwycięzca dostąpi zaszczytu bycia kawalerem samej lady Morgany. I dlatego Artur się zgłosił. Oczywiście, i tak musiał wystąpić, jako książę. Ale robił to  t e ż  dla  n i e j. I po wielekroć w czasie rozmów z nią, dawał dziewczynie do zrozumienia, że on chce, by była  je g o.

Nie ułatwiała mu zadania, patrząc na niego z politowaniem i lekceważąco wzruszając ramionami na jego awanse. Ale to były pozory.

Tuż przed ostatnią z walk, przyszła od jego komnaty, by pomóc mu dopasować zbroję. Długo patrzyła mu wówczas w twarz, ale unikał jej spojrzenia. Nie był zdolny wyznać jej, co czuje i jaką burzę wywołała w jego sercu... Mógł zginąć i nie mieć więcej okazji, ale nie umiał się przemóc... Był zwykłym tchórzem. Nie zasługiwał na nią. Ale gdy odwrócił się, by odejść, zatrzymała go.

- Bądź ostrożny - poprosiła, a on zdobył się na to, by posłać jej słaby uśmiech.

Tak bardzo ją zawiódł... Nie potrafił tego wynagrodzić. Ale jej wciąż na nim zależało.


                                                         *

Potem, gdy walczył z rycerzem, który używał magii i niechybnie by go zabił, ona rzuciła mu  z trybun miecz. Artur wygrał. I tego wieczoru wszedł do sali biesiadnej jako zwycięzca turnieju.

- Moja pani - uśmiechnął się, witając Morganę.

Zarumieniła się z dumy i skinęła mu lekko głową.

- Mój rycerzu - odparła zalotnie, ujmując jego ramię.

Przeszli razem przez środek sali. Wokół ludzie bili brawo, a on czuł się spełniony, jak nigdy dotąd.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top