Słucham

Potter zdawał sobie sprawę z tego że jego obecna sytuacja jest beznadziejna. Siedział w lochach, swojego najgorszego wroga. Nie ma swojej różdżki. Jedyne co mu zostało to liczenie na łaskawość Czarnego Pana. Brzmi to wręcz irracjonalnie. Jego rozmyślenia zostały przerwane przez dwójkę zamaskowanych mężczyzn.
- Wstawaj Potter. Nasz pan chce cię widzieć.
- Nie mógł sam do mnie przyjść?
- Nie bądź bezczelny, Czarny Pan robi co chce i kiedy chce.
- Ja również jestem wolnym człowiekiem, i mogę robić co chce.
- Ty jesteś jego więźniem Potter.
Chłopak spróbował wstać ale nogi się pod nim ugięły.
- Chyba niestety nie będę mógł iść.
Jeden z mężczyzn wszedł do środka celi, co od razu wykorzystał wybraniec. Kopnął go w przeponę po czym uderzył w szczękę. Po chwili leżał już na ziemi, Potter odwrócił się w stronę drugiego przeciwnika jednak ten był szybszy. Zielonooki oberwał w twarz, i upadł na ziemię.
- Powinienem cię teraz zabić śmieciu.
Harry jedynie lekko się uśmiechnął i wypluł krew.
- To na co czekasz?
- Tylko mój pan może mi zezwolić na zabicie ciebie.
- Widzę że umie was wytresować. Może zapisze własnego psa do niego na szkolenie.
Nastolatek nie był gotowy na kolejny cios, poczuł jak z jego nosa cieknie krew, a głowa zaczyna boleśnie pulsować.
- Czy ty się nigdy nie nauczysz kultury Potter?
- Taka już moja natura.
Śmierciożerca podniósł chłopaka do pozycji stojącej i zaczął go prowadzić po długich schodach.
- Wydaje mi się że już skądś cię znam.
- Potter, ja znam cię aż zbyt dobrze.
- Już wiem! Jesteś Avery, prawda?
- Gratuluje znasz moje nazwisko. A teraz z łaski swojej się zamknij.
- Irytuje cię?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Taki już mój urok.
Mężczyzna stanął przed drzwiami i ostrożnie w nie zapukał. Zza drzwi można było usłyszeć ciche pozwolenie na wejście. Avery wepchnął nastolatka do środka po czym zamknął drzwi. Voldemort popatrzył na nastolatka z dziwną miną.
- Co ci się stało?
- Domyśl się.
- Sądząc po tym jak wyglądasz chciałeś uciec.
- Doskonała sztuka dedukcji.
- Sarkazm do ciebie nie pasuje Potter.
- A do ciebie nie pasuje nos.
- Czy ty możesz chodź raz być poważny.
- Chyba sobie kpisz.
Voldemort przewrócił oczami po czym wskazał chłopakowi krzesło.
- Usiądź i posłuchaj mnie uważnie.
Wybraniec zajął wskazany mu fotel i popatrzył na czarnoksiężnika.
- Słucham.
Powracam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top