Poduszka

Mistrz Eliksirów w ostatniej chwili zrobił unik przed lecącą w stronę jego głowy poduszką.
- Co do cholery...
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, a tuż za nim wkroczył Czarny Pan. Na samym skraju łóżka siedział Potter, trzymając w dłoni kolejną poduszkę. Severus jedynie przewrócił oczami.
- Potter odłóż te poduszkę nim zrobisz sobie krzywdę.
Zielonooki obrzucił swojego nauczyciela niepewnym spojrzeniem.
- Nie uspokoję się dopóki ta gadzina tu jest.
Snape musiał się powstrzymać aby się nie uśmiechnąć.
- Nic ci nie grozi z jego strony. Odłóż poduszkę i pozwól mi sprawdzić te rany.
- Nie odłożę!
- Potter, zachowaj się choć raz jak osoba inteligentna i odłóż te poduszkę.
Szatyn powoli opuścił swoją broń nadal przyglądając się Czarnemu Panu. Czarnowłosy podszedł do chłopaka i ostrożnie uniósł mu koszulkę.
- Potter jeśli będziesz się tak kręcić, to ci się rany otworzą.
- Nie mogę siedzieć do niego tyłem.
- A to niby dlaczego?
- Bo to wszystko jego wina.
Severus popatrzył na swojego pana z dziwną miną.
- O czym ty mówisz?
- Avery powiedział że jego panu znudziło się czekanie aby mnie złamać. Dlatego kazał mnie nakłonić siłą do współpracy.
Snape chciał już coś powiedzieć lecz ubiegł go czarnoksiężnik.
- Severusie, możesz nas zostawić samych?
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł...
- Nalegam.
- Naturalnie.
Po chwili w pokoju została już tylko dwójka. Wybraniec oraz Czarny Pan. Zielonooki znowu wziął poduszkę do rąk i przytulił ją do siebie.
- Potter, ja wiem że ty mi nie ufasz.
- Dziwi cię to?
- Nie. Chce ci tylko wyjaśnić że to nie ja zleciłem atak na ciebie.
- Nie wierzę w ani jedno słowo które wychodzi z tych twoich plugawych ust.
- To wykazuje że masz jeszcze jakiekolwiek resztki mózgu. Nie masz mi ufać, tylko zrozumieć że nie jestem twoim wrogiem.
- Doprawdy? Nie jesteś nim?
- Jeśli tylko zgodzisz się współpracować, nie będę musiał używać przemocy i krzyków.
- Ty wolisz negocjować?
- Nie jestem tyranem.
- Ależ skądże.
- Potter... Naprawdę nie możemy porozmawiać jak dorośli ludzie?
Szatyn wstał z łóżka i podszedł do Voldemorta.
- Skoro ty używasz mojego nazwiska, to znaczy że ja mogę zacząć używać twojego imienia?

Spokojnie nie zabijajcie mnie jeszcze. Ale Polsat być musi!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top