Nie pamiętasz mnie?
Zarówno Potter jak i Voldemort zostali przetransportowani do Ministerstwa. Mimo że żadne z nich nie wiedziało że przebywają w tym samym budynku, w pomieszczeniach można było wyczuć napięcie i stres. Nastolatek został zabrany do gabinetu i zamknięty tam w obstawie kilku aurorów. Natomiast Czarny Pan wylądował w sali przesłuchań, otoczony zaklęciami ochronnymi, odebrano mu różdżkę i przykuto do krzesła. Mężczyzna jedynie obserwował to z kpiącym uśmiechem. Po kilku minutach do pomieszczenia weszła Amelia Bones i usiadła naprzeciwko czarnoksiężnika. Kobieta miała kamienny wyraz twarzy i bez słowa wpatrywała się w Voldemorta. Dopiero po chwili rozpoczęła przesłuchanie.
- Jak mogę się do pana zwracać?
Czerwone tęczówki zalśniły.
- Doskonale pani wie jak się kiedyś nazywałem.
- Skąd pan może to wiedzieć?
- Jestem przekonany iż Dumbledore już podarował wam swoją teczkę.
- Jesteś nadzwyczaj dobrze poinformowany.
- Nie wydaje mi się abyśmy przeszli na ty.
Kobieta zacisnęła dłonie i wlepiła wściekłe spojrzenie w mężczyznę.
- Nie pamiętasz mnie?
Tom jedynie cicho prychnął.
- Pamiętam osoby tego godne. Wiem że przesłuchiwałaś mojego chłopca.
- Twojego... Czy ty masz na myśli Pottera?
- Powtarzam nie jesteśmy na ty. Ale tak, chodzi o Harry'ego.
- Co cię z nim łączy? Jest po twojej stronie?
- To tylko dzieciak. Jeszcze nie musi wybierać swojej strony.
- Jest prawie pełnoletni.
- Pani jest prawie inteligentna. Widzi już pani różnicę?
Bones zamknęła oczy i wciągnęła powietrze do płuc. Jej spokój jednak przerwał więzień.
- Pytałaś czy cię pamiętam. Wiem że chciałaś zapytać czy to ja wydałem wyrok na twoich bliskich.
Amelia otworzyła oczy i podeszła bliżej czarnoksiężnika.
- Może to miałam na myśli.
Czarny Pan uniósł delikatnie kącik ust.
- To ja kazałem zamordować twoje dzieci i twojego męża. Opowiedzieć ci jak to wyglądało?
- Nie...
- Twój mąż chciał ochronić twoje dzieci, kazał im uciekać, i sam się poświęcił, licząc że mój człowiek nie wie o dzieciach. Jednak moje pieski, wykonują rozkazy do końca. Pierwszy zginął twój syn, który przytulał do siebie twoją małą córeczkę która płakała...
- Przestań!
Po policzkach kobiety leciały łzy, a całe ciało się trzęsło. Voldemort uśmiechnął się lekko.
- Fascynujące. Jak łatwo można was uszkodzić.
Amelia popatrzyła na swojego więźnia.
- Jesteś pieprzonym potworem Riddle. Przysięgam ci, że dopilnuje abyś zmarł tak samo boleśnie jak wszystkie osoby które masz na sumieniu.
Czerwone tęczówki zalśniły w mroku.
- Na twoim miejscu nie obiecywałbym niczego. Nie macie pojęcia do czego jestem zdolny.
Kobieta ostatni raz popatrzyła na mężczyznę po czym opuściła pomieszczenie w wielkim pośpiechu.
Przygotujcie się na wielki finał... Zbliżamy się do niego coraz szybciej! Odliczanie czas zacząć... #6
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top