Początek.

POV:Y/N.

Obudził mnie budziki, który szybko przycisnąłam ręką. Spojrzałam na zegar, 4:37. Wstałam leniwie i postanowiłam się przygotować. Założyłam moją ulubioną koszulę , parę dżinsów i buty do tenisa. Szybko uczesałam włosy. Ponownie spojrzałam na zegar, 4:42. Westchnęłam, złapałam torbę i na palcach zeszłam po schodach. Weszłam do salonu i zapach alkoholu natychmiast uderzył mnie w nos.

Z niesmakiem zmarszczyłam nos i zobaczyłam, jak moja matka spała na kanapie. Jej włosy, rozszarpane, ręce trzymały butelki. Chrapała głośno, brzmiało to jak oddech dzika. Ostrożnie przeszedłam przez pole minowe rozbitych butelek po alkoholu.Kiedy w końcu otworzyłam drzwi, rozległo się głośne skrzypienie.

PRZEKLĘCIE TE SKRZYPIĄCE DRZWI! Krzyczałam wewnętrznie. Chrapanie  mojej mamy nie ustało, więc wyślizgnęłam się i pobiegłam do roweru. Spojrzałam na zegarek, który podarował mi tata w moje szóste urodziny, 4:59. Westchnęłam radośnie, wsiadając na rower.

Szkoła otwiera się o 5:00 rano. A szkoła to jedyne miejsce, w którym mogę porozmawiać ze Panią Słodką. Pojechałam rowerem do szkoły, zatrzymałam się przy bramie i postawiłam rower przy wejściu. Wszedłam do środka i zobaczyłam rozmawiających woźnych i nauczycieli.

-Och, cześć y/n! Jak zawsze wcześnie! - wykrzyknąła radośnie moja nauczycielka plastyki. Spojrzałam na nią i uśmiechnełam się. Blond włosy mojej nauczycielki plastyki były związane w niechlujny kok, czubki jej włosów były ufarbowane na niebiesko.

-Tak, zastanawiałam się, czy mogłabym przyjść do pokoju plastycznego na projekt po szkole?- skłamałam na temat projektu. Cóż, nie skłamałam całkowicie o projekcie, będę pracować nad projektem, kiedy dowiem się, jaki powinien być projekt. W każdy poniedziałek zostaję po szkole tylko po to, by odłożyć powrót do domu do mamy i siostry.

Skinęła głową i odwróciła się ode mnie. Ominęłam klasy, po kilku pozdrowieniach od nauczycieli. Zatrzymałam się przy drzwiach biblioteki i zapukałam trzy razy. Przywitała mnie niska starsza pani, pani Słodka. Jej prawdziwe imię to Pani Ronald, ale jest nazywana Panią Słodką ze względu na jej dobroć, jaką okazuje ludziom.

-Och, witam y/n robiłam herbatę, chcesz trochę?- Uśmiechnąłam się i pokiwałam głową. Poszłyśmy do tylnego pokoju, a ona podała mi filiżankę herbaty wypełnioną gorącym sokiem z liści.
-Chcesz cukier y/n?-

- Tak, proszę. Pięć kostek. - wrzuciła kostki cukru do mojego kubka i wymieszałam je łyżeczką.
-Czy wydarzyło się coś nowego? - pytam z uśmiechem. Pokręciła głową na nie i siedziałyśmy w milczeniu, dopóki nie przerwała jej śmiechem, śmiałam się razem z nią.

-Więc powiedz mi, co się dzieje z twoją siostrą?- zapytała, biorąc łyk herbaty. Westchnełam i odstawiłam filiżankę, żeby rozlać herbatę (nie dosłownie). Usiadłam i wziąłam głęboki oddech.

-Gdzie zaczyne?- Zastanowiłam się przez chwilę, zanim znów zacząłam mówić.
-Daisy nie zrobiła mi za dużo w ciągu ostatniego tygodnia, ale mama miała już pięciu kolesi więcej… Och! i zaczełam też oglądać nowe anime, na punkcie którego zupełnie nie mam obsesji…- Spojrzałam na swoje buty i otrzymałam chichot od Pani Słodkiej.

- Och, naprawdę, jak to się nazywa? Mogę być zainteresowana. - Odpowiedziała. Proszę pani, jest pani najfajniejszą starszą panią, jaką kiedykolwiek spotkałam!

-Demon slayer.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top