P. XIII / ZNAJOMOŚĆ SWOJEGO MIEJSCA
Przede wszystkim bardzo dziękuję za miłe słowa pod poprzednim rozdziałem! Ten jest dedykowany dla Was ♡
Nie dostałem żadnej wiadomości od Deku. Mogłem się tego spodziewać, ale i tak na jakimś poziomie to cholernie zabolało. Droga z akademików do samego budynku szkoły nie była jakoś wybitnie długa, a i tak zdążyła mnie zirytować. I wcale nie patrzyłem na wszystkich studentów dookoła, którzy szli w mniejszych czy większych grupkach. W ogóle. Nic mi nie udowodnicie. Gdy dotarłem do klasy, Deku tylko skinął nieznacznie głową na przywitanie i wrócił do rozmowy z przyjaciółmi. Zabolało mnie to bardziej, niż powinno, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w swoim ciele ostatnio rozmawiałem z Deku dłużej niż przez kilka wyzwisk, ładnych parę lat temu. Ale cóż, tak sobie pościeliłem, więc tak się wyśpię.
Wściekły wzrok, który Todoroki rzucał mi z mojego ciała wreszcie pokazał, że chłopak miał w sobie jakieś uczucia. Bo ta wściekłość wyglądała praktycznie tak samo, jak ta, którą widywałem w lustrze przez całe swoje życie. W całym tym zamieszaniu, w całym tym mentalnym fikołku po której stronie powininem być i co byłoby etyczne, całkowicie zapomniałem o Icy Hocie. Znałem tylko wyrywek ich historii i to tylko z perspektywy Izuku. Porozmawianie z Todorokim mogło uzupełnić parę dziur w tej historii i uspokoić moje serce. Albo chociaż do końca zabić we mnie chęć próby odzyskania Izuku. Musiałem tylko zniżyć się do poziomu tego frajera i wymyśleć taką historyjkę żeby nie połapał się, o co tak naprawdę pytam.
I w takich momentach doceniałem własną wściekłość. Bo tak, jak nie radziłem sobie z wieloma rzeczami, choć nigdy nie złapiecie mnie przyznającego się do tego otwarcie, tak ze złością znałem się jak zły szeląg. Z wściekłością na samego siebie, gdy nie dorosło się do własnych oczekiwań, z irytacją, która pchała do oczu łzy, gdy coś, na co ciężko się pracowało i o czym się marzyło zostawało ci zabrane sprzed twarzy. Ze złością na innych, gdy nie traktowali czegoś wystarczająco poważnie, bądź gdy bali się tak bardzo, że nie byli w stanie się komuś postawić. Z wkurwem tak mocnym, że przed oczami robiło ci się biało i nie pamiętałeś całych sytuacji.
Nosiłem w sobie tę wściekłość przez całe swoje życie. I nauczyłem się z nią żyć. Nauczyłem się nie podejmować durnych decyzji czy gadać głupot tylko pod wpływem tej jednej, konkretnej emocji. Niezależnie od jej wersji. Icy Hot tej przewagi nie miał. Icy Hot w kwestii uczuć był jeszcze głupszy ode mnie, bo tłumiąc w sobie wszystkie uczucia przez większość swojego życia, stawał się nieroztropny, gdy tych emocji buzowało w nim za dużo. I wiedziałem, że jeśli nacisnę na kilka odcisków to dostanę to, czego chciałem. Dlatego przeprosiłem Izuku i oznajmiłem cicho, że idę do łazienki zanim zajęcia w ogóle się zaczną. Nie musiałem się odwracać by wiedzieć, że Todoroki w moim ciele wypruł wręcz z ławki.
- Coś już zniszczył co? - warknął chłopak zatrzaskując za nami drzwi od męskiego kibla.
- Nie rozumiem o czym mówisz - odparłem niewinnie obserwując całą jego postawę.
- Doskonale rozumiesz - Icy Hot wyglądał jakby chciał mi przywalić i tak, jak chciałbym żeby chłopak miał na własnej buźce kolejną bliznę, tak nie mogłem jeszcze bardziej rozwalić sobie oceny z zachowania, która i tak wisiała na cienkiej nitce.
- Chyba po prostu nie potrafię być tobą - oświadczyłem ze wzruszeniem ramion. - Wiesz, z całym tym strachem, który wywołujesz w osobie, którą to niby kochasz. Z twoim chłodem i brakiem jakichkolwiek emocji. Z wiecznym brakiem zaufania do innych i wyższością. No próbuję, jak mogę, ale nawet ja nie potrafię zagrać takiego odklejonego od rzeczywistości i straumatyzowanego buca.
- Nie masz bladego pojęcia o czym mówisz - oznajmił Icy Hot próbując przybrać spokojną postawę, w którą może uwierzyłby ślepy.
- No, próbowałem ci to powiedzieć od kiedy poszedłeś za mną do łazienki ty cholerny zboku - skomentowałem to z nieprzyjemnym śmiechem doskonale widząc pulsującą na skroni Todorokiego żyłkę. Chłopak mógł próbować udawać opanowanego, ale znałem własne ciało. Znałem własne reakcje. I Icy Hot miał za chwilę zrobić boom. - Tak czy siak muszę ci pogratulować. Serio. Gdzieś tam po drodze miałem wrażenie, że może się zmieniłeś, że może pomogłeś jakoś Deku. No bo przecież nie jesteś z nim z miłości, nie? Twoja wielka i ważna rodzinka nigdy by takiego związku z nikim nie zaakceptowała. Ale nie. Po prostu poszedłeś o krok dalej. Ja sprawiłem, że głupi Deku bał się mieć przyjaciół, a tobie udało się sprawić, że boi się kogoś szczerze pokochać. No moje gratulacje.
Niby mówiłem lekkim tonem. Niby to wszystko mnie nie ruszało. Ale wiedziałem, że nie mówiłem prawdy. Nawet po wszystkim, co zrobiłem, Deku i tak nie potrafił zamknąć się na innych. I nie potrafił traktować ludzi jako zagrożenia. Tylko, że związek z Todorokim sprawił, że Izuku nieco przycichł. Nieco odsunął się od wszystkich. Że zajmował widocznie mniej miejsca. Słowa te zostawiały cholernie gorzki posmak na moim języku, ale działały. Todoroki wyglądał, jakby miał wysadzić coś, kogoś albo siebie. Na jego monolog długo czekać nie trzeba było.
- Izuku się nie boi. Po prostu zrozumiał swoje miejsce i się go trzyma. Wie, że będziemy razem i zdanie mojej rodziny nie ma tu nic do rzeczy. I że otworzymy wspólnie agencję, w której on będzie wspierał mnie - oświadczył Torodoki. - Choć zgaduję, że to byłoby twoje marzenie, co?
- Upadłeś na głowę, gdy nie patrzyłem? - spytałem teatralnie udając zmartwienie. - Powiedziałem temu szczylowi żeby się zabił. Spędzenie z nim życia byłoby ostatnim, czego bym chciał. Aczkolwiek Deku wspominał, że masz ze mną jakiś problem. To akurat mnie cieszy.
- Cieszy cię to, że jesteś problemem? - zapytał z niedowierzaniem Todoroki.
- Dla dwójki ludzi, którzy zupełnie mnie nie obchodzą? Jak najbardziej - dodałem ze śmiechem i słysząc dzwonek wyminąłem Icy Hota na tyle blisko by przywalić mu z bara.
Nieironicznie miałem wrażenie, że po tej rozmowie kręciło mi się w głowie. Co to kuźwa za tekst, że "ktoś poznał swoje miejsce"? I cały ten strach Icy Hota o to że Izuku go przyćmi i prześcignie. Jasne, że to zrobi. Chłopak miał błogosłowieństwo All Mighta, czy komukolwiek się to podobało czy nie. Icy Hot miał tylko dwa Quirki odziedziczone przez praktycznie inżynierię genetyczną. Do tego całego dobra Izuku, jego chęci pomocy i dbałości o innych nie powinno się krępować tylko po to żeby samemu wypaść dobrze. Takie cechy powinno się wspierać.
Ale cóż. Najwidoczniej Icy Hot szedł w ślady swojego spieprzonego ojca szybciej, niż by sobie tego życzył. Bo plotki o traktowaniu żony Endeavora były tragiczne. I szczerze myśląc to gdyby nie jego siła, to plotki te dawno przyćmiłyby całą jego bohaterską karierę i wypchnęły go z rankingu. Ludzie po prostu się go bali, bo jak mogliby nie, skoro typ praktycznie maltretował własną żonę i traumatyzował wszystkie swoje dzieci. Aż cud, że żadne z nich nie wyrosło na złoczyńcę. Najwidoczniej Todoroki chciał za partnera takiej kukiełki, jaką w jego oczach była jego własna matka. A ja nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego w takim wypadku nie wybrał sobie kogoś o charakterze rozmoczonego kartonowego klapka. Dlaczego marnować tyle czasu i energii żeby zabić w kimś światło. Tak, tak, wiem. Ironiczne, gdy pojawia się to w mojej głowie. Już dajcie mi spokój, matmę mam. Czy coś tam.
- Chciałbyś razem poćwiczyć wieczorem? - zapytał cicho Izuku, gdy rozpoczęła się kolejna przerwa. - Mogę zagadać do Aizawy czy nie udostępniłby nam jednej z salek treningowych po godzinach.
- Bardzo chętnie - odpowiedziałem bez chwili wahania i dopiero po czasie uświadomiłem sobie, że nie mam przecież bladego pojęcia, jak działały moce Icy Hota na większą skalę, a kto jak kto, ale Deku pewnie wiedział o nich absolutnie wszystko.
- To spytam go po zajęciach - uznał chłopak z niewielkim uśmiechem, patrząc mi w oczy po raz pierwszy od naszej ostatniej kłótni.
- Poczekać na ciebie? - zapytałem zanim zdążyłem ugryźć się w język, bo przecież miałem nie naciskać.
- Jeśli nigdzie ci się nie spieszy - stwierdził Deku rozpromieniając się nieznacznie, a moje serce ominęło kilka uderzeń.
- Nigdy nie spieszy mi się na tyle żebym nie poczekał na wspólny powrót do akademików - oznajmiłem zanim odwróciłem się do Uraraki i Iidy. - Robicie coś zaraz po lekcjach? - zapytałem spokojnym tonem.
Jakby nie patrzeć zostały mi dwa dni w szkole w ciele Todorokiego. Musiałem zdobyć tyle informacji, ile tylko mogłem. A przewrócenie oczami u Iidy i pełen zmieszania wzrok Uraraki same w sobie pokazywały, że zignorowanie ich wkładu w całą tę sprawę byłoby błędem. Więc tak, nawet jeśli musiałbym tę dwójkę znosić przez kilka dodatkowych godzin, zamierzałem je z nimi spędzić.
- Nie mieliśmy żadnych większych planów - oznajmiła po dłuższej chwili ciszy Ochaco, a ja musiałem fizycznie powstrzymać się od komentarza o tym, że tak prosta odpowiedź zajęła jej tak długo.
- To fantastycznie. Możemy się razem pouczyć jeśli chcecie - stwierdziłem, a szok malujący się na twarzach całej grupki sprawił, że poczułem jakbym urwał się z innej planety albo rzeczywistości.
- Nie chcemy się narzucać. Wiemy, że macie napięty grafik - próbował odmówić Iida, gdy odzyskał język w gębie.
- Myślę, że na tak świetną zabawę znajdziemy jakoś czas - uznałem tonem kończącym dyskusję i o dziwo, naprawdę nie mogłem się tej wspólnej nauki doczekać.
Bo Iida i Uraraka coś wiedzieli. Coś, czego może nie powiedzieliby Icy Hotowi w twarz, coś, co pewnie próbowali przegadać gdzieś na boku z Deku i coś, o czym ja w swoim ciele nigdy bym się nie dowiedział. Ale w tej sytuacji miałem przewagę i zamierzałem ją wykorzystać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top