8. Szpital
Dzień po ataku złoczyńców szkołe tymczasowo zamknięto co kierowało mnie coraz bardziej do depresji. Jednak ta jedna osoba nie pozwalała mi na to.
- HELLO CAT WOMAN! Ostatni dzień wolnego jest właśnieee dziś! Umyj ząbki, ubierz kieckę i lecimy na miasto! - krzyczy Yamada otwierając moje drzwi do pokoju na oścież. Aktualnie byłam po szyję zakryta pod kołdrą i czytałam jedną z mang z mojej kolekcji.
- Nigdzie nie idę - mamrocze i chowam głowę pod kołdrę.
- Ach tak? Cóż tak się składa, że dostałem telefon od dyrcia, że Aizawa może już wyjść. Skoro nie idziesz to mam coś przekazać mu czy jak? - mówi, a ja odpycham od siebie kołdrę.
- Może wyjść?! Czemu od tego nie zacząłeś?! - krzyczę i wstaję z łóżka.
- Czyli wypad na miasto ze mną to nie, ale zmartwychwstanie Aizawy to już tak? Pf... Nie znasz się - skwaszony wyszedł z mojego pokoju, a ja w spokoju mogłam ubrać się i ogarnąć przed wyjściem.
- Yamadaaa! Ruszaj się! - krzyknęłam zakładając buty na swoje stopy.
- W takim stanie nie sądze, żeby gdziekolwiek uciekł... Co ci tak śpieszno? Źle ci u mnie Kitty? - pyta zakładając buty i wychodząc z domu. Ja już byłam na chodniku.
- To nie tak, po prostu mam dość wypytywania mnie o Midoriye. Zaznaczam jeszcze raz, to mój przyjaciel! - warknęłam i otworzyłam drzwi do jego auta.
- No dobra, dobra, skoro tak mówisz to ci wierzę no, ale słuchaj... - zaczął, a ja westchnęłam - Martwił się o ciebie to musi coś znaczyć prawda?
- Martwił się tak samo jak ty byś się martwił - odpowiedziałam i odwróciłam głowę w stronę szyby zakańczając temat. Mężczyzna jedynie prychnął i skupił się na prowadzeniu pojazdu.
Kiedy USJ zostało zaatakowane a Aizawa teraz musi się kurować, pod swój dach wziął mnie jedyny i niepowtarzalny Present Mic. Nie widziałam problemu, żeby mieszkać w domu sama na te parę dni. Co innego Yamada... Stwierdził, że nie mogę mieszkać sama i w sumie miał rację bo mam dopiero piętnaście lat, ale dałabym sobie radę! On jednak nie przyjmował odmowy i tak oto teraz mieszkam już tydzień u Yamady. Aizawa obudził się dzień po ataku na USJ jednak doktor nie pozwolił mu wychodzić na zewnątrz. Jedynie Aizawa został przeniesiony do szpitala aby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Dlatego też nie mógł wrócić do domu, ale teraz jest ten dzień gdzie w końcu może wyjść. Po dość krótkim czasie dotarliśmy na miejsce. Szybka jazda Yamady na coś się w końcu przydała.
- Nie tak prędko Kitty! Jeszcze sama się zranisz zanim tam do niego dobiegniesz! - krzyknął za mną, kiedy ja wbiegałam już do szpitala.
- Tutaj nie wolno biegać! - krzyknęła za mną jakaś pielęgniarka.
- Bardzo za nią przepraszam... - odezwał się Yamada gdzieś z tyłu do kobiety kiedy ja już rozsuwałam drzwi do pokoju Aizawy.
- Shouta! - krzyknęłam uradowana jednak szybko ucichłam kiedy dostałam w twarz poduszką.
- Słychać cię na całym korytarzu - mruknął niezadowolony brunet.
- K-Kim ty jesteś? - spytała pielęgniarka, patrząc na mnie zdziwiona kiedy weszłam do pokoju - Ah! Proszę Pana kazałam Panu trzymać wysoko rękę! - krzyknęła widząc rękę Aizawy, która unosiła się w górze za pewne przez rzut poduszką z przed chwili, a nie zwisła koło klatki piersiowej tak jak powinna być.
- Ah... Zapomniałem... - mruknął i ułożył rękę obok klatki piersiowej.
- Zapomniał Pan?! - krzyknęła i westchnęła - Więc? Kim jesteś dziewczynko? Pozwolono ci tu wejść? - spytała pielęgniarka patrząc na mnie.
- Aaaah! Przepraszam Panią! Ta młoda dama jest ze mną. Przyszliśmy po wypis pacjenta - powiedział szybko Yamada stając obok mnie i głośno oddychając.
- Wszystko dobrze? - spytałam sprawdzając czy nie ma gorączki.
- Musiałem za tobą biec i po tobie posprzątać... Zrobiłaś bałagan w szpitalu - mruknął cicho, a ja zasłoniłam sobie usta.
- O... Sorki - powiedziałam drapiąc się po karku.
- Rozumiem... W takim razie proszę się zaopiekować nim. Ma się nie obciążać. Mógłby Pan...? - powiedziała ruszając do wyjścia a na koniec spojrzała na Yamade stukając długopisem o jakieś papiery, które trzymała w ręce.
- Oczywiście! Nie skacz na niego - mruknął do mnie.
- Nie jestem głupia - prychnęłam odwracając głowę w innym kierunku. Yamada i pielęgniarka wyszli więc podeszłam do Aizawy i usiadłam obok niego na łóżku - Jak się czujesz?
- Jak osoba, która została zmiażdżona przez wielkiego dziwnego stwora - powiedział i walnął się znowu na poduszkę.
- Spakuję cię więc nie wstawaj na razie - powiedziałam i wstałam z łóżka.
- A ty? - spytał więc spojrzałam na niego.
- Co takiego? - zapytałam z uśmiechem.
- A ty jak się czujesz...? - wymamrotał. Zmieżyłam go od góry do dołu. Widok jego górnej części mnie przerażał. Jego cała twarz była w bandażach tak samo jak i cały brzuch, a jego ręce pokrywał gips.
- Nic mi nie jest, poważnie. Nie musisz ciągle mnie o to pytać. Na pewno lepiej się czuję od ciebie starszuku - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Martwisz się. Nie musisz na siłę się uśmiechać... Już ci to mówiłem - powiedział z westchnięciem.
- Bardzo się bałam... - powiedziałam i znowu usiadłam na łóżko - Czasem nienawidzę zawodu bohatera... - szepnęłam pocierając kciukiem gips na jego ręce - Czy to nie głupie?
- Nie - mruknął i w końcu na mnie spojrzał - To całkiem normalne, że będziesz się o mnie martwić kiedy jestem na misji jako bohater. To znaczy, że ci zależy na mnie, co mnie szczerze uszczęśliwia Misaki. Jesteś jedyną osobą na tym świecie, która mnie uszczęśliwia - powiedział, a ja zarumieniłam się, speszona jego szczerymi słowami. Odwróciłam wzrok i wstałam z łóżka.
- C-co ci? Te głupie tabletki, które ci podawali pewnie były przeterminowane - powiedziałam i zaczęłam pakować rzeczy Aizawy do jego torby - Nie mów takich zawstydzających rzeczy... - dodałam nie odwracając się.
- Hai, hai... - mruknął i nastała cisza. Jednak cisza nie była z nami na długo bo odezwałam się pewna siebie.
- Ty też...! - podniosłam nagle głos jednak znowu się speszyłam - Ty też jesteś dla mnie jedyną taką osobą... - powiedziałam zaciskając dłonie na pasku od torby.
- Nie na długo. Liczę, że doczekam się wnuków - powiedział, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej i odwróciłam się do niego.
- Haa?! Czy ty wiesz w ogóle co ty mówisz?! - krzyknęłam i rzuciłam w niego torbą - Nie! Zdecydowanie te tabletki były przeterminowane! Od kiedy ty żartujesz?! - warknęłam i walnęłam się na krzesło obok łóżka.
- Kittyyy? Całkiem niechcący podsłuchałem waszą rozmowę - odezwał się Yamada wchodząc do pokoju - I bardzo mnie interesuje o kim pomyślałaś kiedy Aizawa zadał ci to pytanie - powiedział blondyn uśmiechając się szeroko.
- Haaa?! - krzyknęłam jeszcze głośniej niż wcześniej i jeszcze bardziej zarumieniona - Nigdy ci nie powiem zboczeńcu! - dodałam i walnęłam go w tył głowy.
- Cooo? Dlaczego? Chcę wiedzieć Kitty - powiedział ze zbolałą miną.
- Nigdy! - warknęłam odwracając głowę. Przez całą drogę do domu Yamada wypytywał mnie cięgle o to samo, ale nic mu nie odpowiedziałam patrząc oburzona na okno w samochodzie. I nawet nie wiem czy byłam oburzona na ciągłe pytania Yamady czy na pierwszą myśl o tej osobie. Jakim cudem pomyślałam właśnie o nim?
***
- Misaki-Chan? - na swoje imię potrząsnęłam głową i spojrzałam zdezorientowana na osobę przede mną - Słuchasz mnie? - spytała Uraraka przechylając głowę w bok. Rozejrzałam się po sali gdzie każdy rozmawiał o tym, że byliśmy w telewizji po incydencie w USJ.
- P-przepraszam... Rozkojarzyłam się - powiedziałam uśmiechając się do niej i drapiąc się po karku.
- Misa-Chan... - mruknęła patrząc na mnie zmartwiona.
- Nic mi nie jest! - zaczęłam chaotycznie machać rękami - Poważnie!
- Coś się stało Misaki-Chan? - odezwał się głos za mną, a ja rozpoznając ten głos schowałam się za krzesło na których siedziała Uraraka. Nie mogę mu spojrzeć w twarz!
- N-nie... Wszystko gra - powiedziałam i wyjrzałam zza krzesła, ale widząc jego zmartwiony wzrok schowałam się znowu za krzesło. Ahhh! To wkurzające!
- Więc... Czemu się chowasz? - spytał przechylając się w bok tak, żeby mnie zobaczyć.
- A... Ahahaha - zaczęłam się sztucznie śmiać i zmusiłam się do wyprostowania nóg - Tak... jakoś - powiedziałam unikając jego zielonych oczu. Nagle od niezręcznej sytuacji wybawił mnie Aizawa, który wszedł do klasy witając się. Oczywiście kiedy tylko Sensei wszedł do sali, Izuku wrócił na miejsce tak samo jak ja.
- AIZAWA-SENSEI TAK SZYBKO WRÓCIŁEŚ?! - krzyknęli w szoku uczniowie. Taaak, starałam się mu wytłumaczyć, że w tym stanie, nie ma opcji żeby pracował jednak on mnie nie słuchał i z odciągania go od pracy nici.
- Sensei! Dobrze się czujesz? - spytał Lida kiedy jego ręka wystrzeliła w górę. Jasne, za każdym razem wita nowy dzień otwierając okno i witając się z ptaszkami z uśmiechem. Oczywiście, że czuję się gówniano, ale przecież Pan Wcale Mnie Nie Boli nie przyzna się do bólu!
- Nie martwcie się o mnie, co ważniejsze nasza walka jeszcze nie ustała - powiedział stłumionym głosem przez bandaże. W klasie rozeszły się głosy zaskoczonych uczniów. Na szczęście ja wiedziałam już wcześniej co nas czeka i już teraz byłam bardzo podekscytowana - Zbliża się festiwal sportu - powiedział mierząc nas ostrym wzrokiem.
- WRESZCIE NORMALNE SZKOLNE WYDARZENIE! - krzyknęła chórem klasa do której się z chęcią przyłączyłam. Od wczoraj byłam energiczna jak nigdy dotąd! Nawet dzisiaj rano myślałam tylko o zaciętej rywalizacji, która nas czeka. No... Dopóki nie weszłam do klasy i nie zobaczyłam tych zielonych włosów. Potem myśl o festiwalu zeszła na drugi plan, a ja szybko podbiegłam do Uraraki, żeby odciągnęła mnie od myślenia o chłopaku. Jednak nie podziałało bo zupełnie olałam Ochaco i dalej wpatrywałam się w zielono włosego.
- Urządzamy Festiwal chociaż dopiero co nas napadnięto? - spytała Jiro patrząc na Aizawe i jednocześnie wzbudzając mnie ze swoich głębokich myśli. Po raz setny w tym dniu.
- A co jeśli to się powtórzy? - spytał Ojiro zmartwiony.
- Festiwal ma być dowodem na to, że w szkole mamy fantastyczny system zarządzania kryzysowego. W tym roku ochrona będzie o wiele silniejsza. Przede wszystkim festiwal to wielka szansa... Nie powinniśmy go odwoływać przez jakiś złoczyńców.
- I mówi to gość, który jest cały w bandażach - mruknęłam i udałam nagły atak kaszlu.
- Coś mówiłaś Watanabe? - spytał mnie Sensei patrząc na mnie zabijającym wzrokiem.
- Skądże! To tylko kaszel - powiedziałam z uśmiechem. Aizawa westchnął i zwrócił się znowu do klasy.
- Nasz festiwal sportu to jedno z ważniejszych wydarzeń w Japonii - powiedział i zaczął ględzić o tym jaki on jest ważny co słyszałam już milion razy. Jako, że jestem cudowną adoptowaną córeczką nauczyciela U.A już kilka razy byłam na takim festiwalu i siedząc obok Yamady obserwowałam jego zabawne komentowanie. Jednak to nie było takie proste i łatwe. Musiałam być bardzo czujna tak, żeby nikt mnie nie widział z widowni co było trudne bo siedziałam w pokoju gdzie był komentator. Możliwe, że ktoś mnie zauważył, ale nie wyszła z tego jakaś podejrzana plotka - Raz w roku, trzy szanse. Kto chcę zostać bohaterem nie może tego przegapić! - nagle Aizawa podniósł głos co mnie wybudziło z moich myśli. Po raz kolejny - Jeśli tego chcecie przygotujcie się! - znowu uniósł głos.
- Hai! - krzyknęli wszyscy w klasie.
- Koniec lekcji wychowawczej - powiedział już znużonym głosem schodząc z podestu. Westchnęłam i spojrzałam w górę na biały sufit. Tak naprawdę to mogłabym przez znajomości Aizawy zostać zauważona przez jakiegoś bohatera... O ile ma jakieś znajomości oprócz Yamady... Ale postanowiłam dać sobie radę sama i pokazać się z jak najlepszej strony! Dlatego dam z siebie sto... Nie! Dam z siebie tysiąc procent! Kiwnęłam zdeterminowana głową.
***
- Mniejsza o tamten incydent... Strasznie mnie to jara! - krzyknął Kiri uśmiechnięty od ucha do ucha. Przytaknęłam mu ochoczo głową.
- To może być duży krok do zostania superbohaterami! - powiedział Sero podchodząc do naszego kółeczka i wbijając swój łokieć w moje biodro.
-Ahhh! Nie mogę się doczekać! - krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze - Kiri - spojrzałam na czerwono włosego z powagą - Lubię cię, ale wiedz, że nie dam ci fory - powiedziałam i uśmiechnęłam się zadziornie.
- Wcale nie musisz! Zmiażdże cię czarna panterko - powiedział uderzając pięścią w swoją dłoń. Zaśmiałam się i luźno oparłam się o biurko.
- Możesz próbować - powiedziałam z uśmiechem.
- Warto było się zapisać do U.A! - powiedział Sato zaciskając pięści.
- Szansę są ograniczone. Nie mogą nam przejść koło nosa - powiedział Tokoyami siedząc na ławce. Spojrzałam na klasę. Każdy rozmawiał o festiwalu i wydawało się, że było czuć w powietrzu zapach rywalizacji i zaciętości. Spojrzałam na Urarake, która wyglądała dość przerażająco zaciskając pięści i mówiąc coś do Deku i Lidy. Zatrzymałam wzrok na zielono włosym a mój dobry humor prysł. Ah cholera... Dlaczego kiedy tylko na niego spojrzę przypominają mi się słowa Aizawy i Yamady? Co za gówno. Nagle Ochaco podniosła rękę w górę i krzyknęła na całą salę.
- Dam z siebie wszystko! - Izuku, lida, Mina i Tsuyu podnieśli ręce i dodali jej swój doping. Szatynką spojrzała w naszą stronę i podbiegła do nas powtarzając - Dam z siebie wszystko! - podniosłam rękę i przytaknęłam bojąc się jej przerażającej miny.
- Co jest? - spytał sam siebie Kirishima podnosząc rękę nie pewnie. Uraraka zaczęła krzyczeć jak to wszystkich nas zmiecie z planszy przez co prychnęłam śmiechem i podeszłam do szatynki.
- Hai, Hai - powiedziałam przytulając ją i głaszcząc po głowie przez co Ochaco się uspokoiła i uśmiechnęła rozmażona przez delikatne głaskanie.
- Dziękuję Misa-Chan... To miłe - powiedziała rozmażona.
- Mogę cię jeszcze nakarmić jak chcesz - zaśmiałam się razem z szatynką - Chodźmy na stołówkę! - powiedziałam i pociągnęłam ją w wybrane miejsce - Deku? Lidl? Idziecie z nami? - spytałam odwracając się do wspomnianej dwójki.
- E? H-hai! - krzyknął zielono włosy i wyprostował się jak struna. Zaśmiałam się na jego reakcję.
- Znowu przekręciłaś moje imię Watanabe! - powiedział brunet machając ręką.
- Wiem, wiem - mruknęłam i pociągnęłam za rękę Urarake. W drodze na stołówkę rozmawialiśmy o pierdołach i głównie to ja rozpoczynałam coraz to nowsze tematy dlatego zdziwiłam się kiedy Izuku nagle się odezwał rozpoczynając nowy temat.
- Misaki, Uraraka? - zaczął nie pewnie patrząc na nas.
- Co jest? - spytała Ochaco.
- Czemu zapisałyście się do U.A aby zostać supebohaterem? - spytał Deku.
- Nie ładnie Deku-kun! Myślisz, że nie damy rady? - pytam udając poważną przez co od razu Izuku stara się tłumaczyć, że to ze zwykłej ciekawości i nie miał to być wredny komentarz. Uśmiechnęłam się do niego - Droczę się! - powiedziałam i dałam mu kuksańca w bok.
- Cóż... Powód... - mruknęła Uraraka drapiąc się po głowie - Pieniądze.
- Pieniądze?! - krzyknął Midoriya zdezoriętowany - Chcesz być bohaterką dla pieniędzy? - dopytywał.
- Heh, koniec końców tak... - powiedziała dalej drapiąc się po głowie - Wybaczcie to egoistyczne! Lida ty masz wspaniałą motywację... Wstydzę się.
- Dlaczego? - spytał Lida wymachując rękami jak to ma w zwyczaju.
- Co w tym złego, że jesteś bohaterem aby zebrać pieniądze na życie? - spytałam z uśmiechem. Szatynka westchnęła i zaczęła mówić.
- Moja rodzina ma firmę budowlaną. Jednak nie mamy zleceń więc jesteśmy biedni... Może nie powinnam tego mówić, ale... - mruknęła poprawiając z zdenerwowania włosy. Złapałam się za brodę zastanawiając się o co chodzi.
- Ah! Dzięki darowi Uraraki można zmniejszyć koszty - powiedział Izuku.
- Ona sprawia, że materiały się unoszą! - dodał Tenya.
- Oooh i nie trzeba ciężkich maszyn - dodałam unosząc palec w górę.
- Właśnie! - krzyknęła nagle Ochaco - To mówiłam gdy byłam mała... Jednak tata powiedział, że był by w pełni szczęśliwy jakbym spełniała własne marzenia - powiedziała i zacisnęła ręce na swojej spódniczce - Zostanę bohaterką i zacznę zarabiać, żeby rodzice mieli lżej - dodała z determinacją w oczach. Spojrzałam na nią z rozchylonymi wargami. I to się nazywa cel. Zerknęłam na swoje dłonie rozmyślając czy kiedykolwiek też będę miała taki ważny cel w życiu. Od małego żyłam z bohaterem u boku i zawsze chciałam iść w ślady Aizawy. Potem jak trochę podrosłam moim celem było pokazanie Aizawie, że już nie jestem małą dziewczynką.
- Brawo! Uraraka! Brawooo! - zaczął klaskać i krzyczeć Tenya przez co spojrzałam na niego w szoku. Uśmiechnęłam się delikatnie i znowu spojrzałam w ziemię.
- Misaki-chan? A ty? - spytał Midoriya przerywając klaskanie Lidy.
- He? Co ja? - spytałam podnosząc wzrok.
- Dlaczego chcesz zostać bohaterką? - znowu zapytał z uśmiechem.
- A-aaah cóż... Chcę iść w ślady swojego opiekuna jak i swoich rodziców. To jedyny powód - mruknęłam odwracając wzrok.
- Swojego opiekuna? - spytała cicho Uraraka. Kiwnęłam głową i spojrzałam na trójkę przyjaciół.
- Moi rodzice zmarli pięć lat temu... A-ale to nic! - powiedziałam machając rękami. Spojrzałam na swoje buty i ze zdenerwowania wbiłam paznokcie w swoje ramię - Umarli na swojej misji, byli bohaterami i to była dla nich duma walczyć do końca. Zostawiając swoje dziesięcioletnie dziecko bez żadnej opieki... - dodałam ciszej pod koniec. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do nich plecami - Aaach! Zepsułam trochę atmosferę co? - powiedziałam ruszając przed siebie. Jednak znowu stanęłam czując dłoń na swoim ramieniu. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam te cholernie piękne zielone oczy. Uśmiechnęłam się widząc jego zmartwioną minę - Co jest... Deku-kun? - spytałam udawając, że nic się nie stało. Zacisnął bardziej swoje palce a po chwili też na drugim ramieniu poczułam dłoń. Zerknęłam a tył gdzie stał Lida. Na końcu poczułam jak szatynka przytula mnie od tyłu również nic nie mówiąc - Dziękuję... - mruknęłam wyczuwając ich wsparcie i znowu ruszyłam przed siebie, ale zatrzymałam się w połowie i odwróciłam do moich towarzyszy - Idziemy? - spytałam z uśmiechem.
- Chodźmy zjeść coś dobrego! - krzyknęła Uraraka i tym razem ona mnie pociągnęła w stronę stołówki. Jednak przerwał nam śmiejący się All Might.
- Znalazłem młodego Midoriye! - krzyknął wskazując palcem na zielono włosego. Jejku... Ten to umie wystraszyć człowieka.
- All Might! O co chodzi? - pyta Deku zaskoczony widokiem bohatera.
- Lunch. Zjedzmy razem - powiedział pokazując niebieskie prawdopodobnie bento w białe króliczki - W porządku? - pyta a Midoriya patrzy na nas pytającym wzrokiem. Oboje z Lidą kiwamy głową, ponieważ Uraraka była nie obecna przez nagłe przyjście All Mighta.
- Hai! - krzyknął i podbiegł do bohatera.
- Hm... Zabiera nam Deku - mruknęłam przez co ożywiłam Ochaco - Uraraka chodźmy jeść! - powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę stołówki. Ile razy musimy iść do jednego miejsca bez przerw? Już chyba trzeci raz próbujemy dojść do tej przeklętej stołówki. Na szczęście tym razem nikt nam nie przeszkodził ani nie rozmawialiśmy po drodze, żeby przypadkiem znowu się nie zatrzymać. Naprawdę byłam głodna i szybko chciałam coś wszamać. Stanęłam z Ochaco i Lidą w kolejce po porcję jedzenia.
- Ciekawe, czego chce od Deku - spytała Uraraka łącząc swoje ręce z tyłu pleców.
- W czasie incydentu w szkole gdzie zaatakowano All Mighta, Deku sam ruszył na pomoc - powiedziałam z uśmiechem - Czy to ma z tym związek? - spytałam sama siebie.
- Ahh! - Ochaco walnęła zamkniętą pięścią o otwartą dłoń przypominając sobie o incydencie.
- Pamiętasz słowa Asui w autobusie? - pyta nagle Lida machając ręką. Spięłam się zerkając na kolegę - Ich nadzmysłowa moc jest podobna więc może All Might go faworyzuje? - spytał z uśmiechem a Ochaco kiwała głową zgadzając się z nim.
- N-nie no... Co wy gadacie - odezwałam się lekko drżącym głosem. Nie za bardzo umiem kłamać, ale raz się żyję - Ja tam nie widzę podobieństwa w ich darach - powiedziałam i odwróciłam wzrok, żeby nie było po mnie widać, że wcale tak nie myślę i ostro widzę podobieństwo ich darów. Odwracając wzrok napotkałam na obojętne dwu kolorowe tęczówki patrzące na mnie z zmarszczonymi brwiami. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się do Todorokiego machając do niego przez co odwrócił wzrok. Wypuściłam powietrze i zaczęłam nowy temat pytając ich jaki bohater jest dla nich fajny oprócz All Mighta. Na szczęście szybko podłapali mój nastawiony haczyk więc rozmowa toczyła się bez wspominania o Izuku i jego darze. Na moje szczęście.
C.D.N
*************
Dobrej nocy/dobrego dnia wam życzę ❣️
3085 słów!
Juliette_10
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top