21. Dobre zakończenie
Mam nadzieję, że tym rozdziałem wam poprawię humor w tą ponurą (przynajmniej u mnie) środę! I to z samego rana :3
(Rozdział nie sprawdzony! Wybaczcie za wszystkie błędy jakie znajdziecie, przyjmuje miłe komentarze z poprawkami, łatwiej mi wtedy edytować tekst gdy wiem gdzie znajduję się błąd ❤️)
Miłego czytania Misiaki!
***
Moje ciało odmawiało mi pierwszy raz posłuszeństwa. Chora umiejętność... Staram się ze wszystkich sił poruszyć, lecz nie mogę. Spojrzałam ponownie w górę na Lide. Zaciskał powoli pięść, ewidentnie toczył w głowie wewnątrzną walkę.
- Lida-kun... Rozjerzyj się. Przyjaciele za ciebie przelewają krew, bohater obok nie jest w stanie pomóc. Ja również, jeszcze nie mogę pomóc, ale ty dasz radę. Jesteś najporządniejszym facetem jakiego znam! Nie rozmyślaj, tylko wstawaj! Potem dostaniesz od nas reprymendę! - powiedziałam mając ochotę wstać i walnąć go w aktualnie pusty łeb.
- Lód i ogień - odezwał się Stein więc zerknełam na tyle ile mogłam na to co się dzieje - Mówił ci ktoś już, że za bardzo polegasz na swojej mocy? Jesteś lekkomyślny! - w tym samym momencie wyskoczył i zdążyłam jedynie zauważyć jego ostrze zbliżające się do ręki Todorokiego. Przecież on ją odetnie zaraz mu!
- Todoroki-kun! - zdążyłam jedynie krzyknąć w panice wraz z Midoriyą. Zanim zdążyłam za wszystkim nadążyć za mną usłyszałam znany mi dźwięk odpalanego silnika i już po chwili Lida wyskoczył i odepchnął Steina daleko od na szczęście całej ręki Shoto - Lida-kun! Podniosłeś się! - zauważyłam błyskotliwie.
- Jego moc nie jest taka straszna, jak myślałem - odezwał się Todoroki, mierząc Lide wzrokiem.
- Todoroki, Midoriya, Watanabe-chan, to nie wasz problem, wybaczcie - zaczał Lida.
- Znowu zaczynasz?! - krzyknęłam zdenerwowana, nie dając mu dokończyć. Jednak on się tym nie przejął.
- Dlatego nie pozwolę wam już przelać za mnie chociażby kropli krwi! - powiedział prostując się. Wow, moje słowa chyba na niego podziałały.
- Niepotrzebnie zgrywasz nawróconego. Człowiek u swych podstaw nie zmienia się tak łatwo. Zawsze będziesz podróbą, dążącą przede wszystkim do realizacji własnych celów! Jesteś rakiem trawiącym to społeczeństwo, który wypacza koncepcję bohaterstwa! Ktoś musi coś z tym zrobić - powiedział swój monolog Stein.
- Zamknij się, wkurzasz mnie - powiedziałam czym nakierowałam jego wzrok na siebie - Naprostowywać go będę ja, a nie jakiś obleśny, żrący krew, złoczyńca! - powiedziałam czym chyba podpisałam sobie swój testament, bo Stein nie wyglądał na zadowolonego moimi słowami.
- Misaki-chan, nie umiesz się nigdy zamknąć co? - zapytał Todoroki jak zwykle zbyt poważnie. Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale on mnie olał i znowu się odezwał - Jest fundamentalistą z poprzedniej epoki. Lida, to morderca, nie słuchaj go.
- Nie... Ma rację. Nie mam prawa, nazywać się bohaterem. Ale mimo tego, nie mogę się poddać. Bo jeśli to zrobię, Ingenium zginie! - powiedział i w tym samym momencie Stein ruszył ponownie na moich przyjaciół. Na szczęście Todoroki ponownie szybko zareagował i rozpalił swój ogień kierując go prosto na złoczyńcę.
- Głupcy! Zabójca bohaterów chce mnie i dzieciaka w białej zbroi. Nie walczcie z nim, tylko uciekajcie! - odezwał się chyba po raz pierwszy bohater wyglądający jak Indianin.
- Zgłupiał Pan? Jak mielibyśmy stąd uciec kiedy trójka z nas jest obezwładniona? Myślisz, że którykolwiek z tych głupków pożuci tego drugiego? Nie ma mowy! Wpadliśmy w bagno za naszym przyjacielem, więc nawet jakbym miała stracić więcej krwi nigdzie bym się nie ruszyła dopóki nie zobaczyłabym, że Lida i moi przyjaciele są bezpieczni! - powiedziałam wzburzona. Mało bohaterskie zagranie, lecz mało mnie to obchodziło.
- A po za tym, czy złoczyńca wygląda, jakby chciał nas dokądkolwiek puścić? - zapytał Todoroki cały czas posyłając płomienie w kierunku Steina - Coś się zmieniło. Ponoszą go nerwy - powiedział i tym razem zaatakował lodem.
- Todoroki-kun, czy możesz regulować temperaturę? - zapytał Lida w pewnym momencie.
- Średnio panuję nad moją lewą stroną, a co? - zapytał dalej atakując złoczyńcę.
- Zamroź mi nogi. Ale tak, żeby nie zapchać wydechu! - powiedział ewidentnie mając coś konkretnego na myśli.
- Z drogi! - warknał tracący cierpliwość Stein i rzucił sztyletem w Todorokiego, jednak sztylet trafił w Lide, który zasłonił dwukolorowego - I ty też! - krzyknał i ponownie wbił sztylet w rękę Lidy.
- Lida-kun! - krzyknęłam zmartwiona stanem przyjaciela. Todoroki w końcu zamroził nogę Lidzie i nawet nie zauważyłam kiedy, lecz ten wyskoczył w górę a zaraz za nim mogący się znowu poruszać Midoriya - Naprzód! Pokonajcie go! - krzyknęłam i w tym samym momencie Stein dostał w twarz od Midoriyi jak i w bok od Lidy. Aż poczułam satysfakcję!
- Nie odpuszczajcie mu! - krzyknął Todoroki kiedy Stein mimo na pewno silnych uderzeń ponownie nawet w powietrzu chciał zaatakować Lide. Chłopak ponownie mu walnął z przyśpieszoną mocą od swojego silnika. Todoroki widząc, że na razie złoczyńca się nie rusza, przysmarzył go jeszcze swoim ogniem.
Zacisnęłam pięść, oglądając to wszystko z boku. Cholera! Oby to był już koniec! Chwila... Zacisnęłam pięść! Skuliłam się i z całych sił wstałam chociażby na przed ramiona. Mimo to, dalej niewyobrażalnie się trzęsłam. Jego dar dalej na mnie trochę działał. Spojrzałam na chłopaków, Todoroki właśnie stworzył ponownie lód żeby Midoriya i Lida bezpiecznie ześlizgnęli się pod jego nogi.
- Wstawajcie! Jeszcze nie... - zaczął Todoroki, ale spojrzał w górę. Również to zrobiłam i jak się okazało, Stein zwisał bezwładnie z góry lodowej, którą stworzył Todoroki.
- Wycieńczyliście go? - zapytałam opierając się o ścianę i próbując wstać.
- Chyba tak... Zwiążmy go i zanieśmy na ulicę - powiedział Todoroki, wcześniej wzdychając z wycieńczenia.
- Chcesz go związać? Tylko czym? Znajdziemy coś? - zapytałam podchodząc do nich.
- Wszystko w porządku Misaki-chan? - zapytał się mnie Midoriya, jednocześnie ignorując moje pytania. Nie przejęłam się tym jednak bo chłopak obejał mnie w pasie, pomagając mi utrzymać równowagę.
- Ta, ta... Żyje - powiedziałam wzdychając - Wypadałoby temu świrowi zabrać broń dla bezpieczeństwa - powiedziałam spoglądając w górę.
- Dobry pomysł - powiedział Todoroki spoglądając w moim kierunku - Jak...? - zaczął, ale urwał już na początku zdania.
- Jak? - zapytałam przekręcając głowę w bok.
- Nieważne - powiedział odwracając wzrok. I może to była moja wyobraźnia, ale wydawało mi się, że był skrępowany tym co chciał powiedzieć.
- Okeeej... No to do roboty. Ściągniesz go stamtąd? - zapytałam się Todorokiego z uśmiechem.
- Jasne... - powiedział Todoroki a zielonowłosy przy mnie chyba chciał mu pomóc bo poruszył się tylko o krok, ale zauważając, że kuleje oparłam go o ścianę.
- Mido?! Zrobiłeś sobie coś w nogi? - zapytałam zmartwiona - To przez ten ostatni wyskok? - dopytałam pocierając jego ramiona.
- U-Um... Tak wyszło - powiedział zawstydzony.
- Nie musisz się zmuszać, usiądź tutaj. Już nic nam nie grozi - powiedziałam i pomogłam mu usiąść na ziemi.
Odwróciłam głowę w stronę Todorokiego, który za pomocą ognia roztopił lodową górę, na której był Stein. To był strasznie stresujący moment, jednak złoczyńca się nie poruszył. Wstałam z klęczek i podeszłam do Todorokiego.
- No dobrze... Co my tu mamy? - zapytałam samej siebie pocierając ręce.
- Ty chcesz go przeszukać? - zapytał zdziwiony Lida.
- No co? - zapytałam również nie rozumiejąc - Ciekawi mnie ile ma tych broni - dodałam wzruszjąc ramionami i zaczynając przeszukiwać Steina. Znalazłam cztery sztylety z chropowatą stroną, jeden zwykły i cztery... Shurikeny? Nie miałam pojęcia co to jest. Na sam koniec Lida podał mi jeszcze złamaną katanę, ktorą sam ułamał swoją nogą. Jego zbroja musi być naprawdę twarda.
- Native-san, możesz się ruszać? - zapytał Midoriya bohatera za mną więc odwróciłam głowę w ich stronę.
- Tak, już w porządku - powiedział i złapał Midoriye pod pachy, by potem kucnąć i wziąć go na barana. To było takie słodkie... Zielonowłosy wyglądał na skrępowanego - Rozwaliłeś sobie nogi prawda? Pozwól, że choć na tyle się przydam.
- Wielkie dzięki... - powiedział naprawdę zawstydzony. Zakryłam usta dłonią by powstrzymać śmiech.
- To moja kwestia - powiedział Native z delikatnym uśmiechem.
- W kontenerach wszystko się znajdzie - powiedział Shoto więc na niego spojrzałam. Właśnie skończył związywać Steina sznurem.
- Wow, great job! - powiedziałam pokazując mu kciuka w górę.
- Todoroki-kun, ja będę go ciągnął! - zerwał się z miejsca Lida.
- Nie powinieneś z rękoma w takim stanie - powiedział i pociągnął Steina za sobą jak pieska. Bezwładnego pieska... Cóż, głupie porównanie. Ruszyłam za nimi, zostawiając rozłożone bronie na ziemi.
- Wybaczcie, taki ze mnie zawodowiec, że tylko wam zawadzałem - odezwał się Native.
- Nie rób sobie wyrzutów, niewiele da się zrobić w walce jeden na jednego przeciwko jego mocy. Jest zbyt silny - powiedział Midoriya, dalej będąc skrępowany lekko, przez to, że był niesiony przez bohatera.
- Walczyliśmy z nim we czwórkę i ledwo wygraliśmy, mimo, że popełniał błędy - powiedział Todoroki poważnie.
- Właściwie to walczyliście we trójkę. Ja prawie od razu zostałam draśnięta sztyletem - powiedziałam przyśpieszając kroku by być bliżej Midoiryi.
- Nie przejmuj się tym Misaki-chan, był niezwykle szybki, prawie jak ty w kociej formie - powiedział Midoriya i wyciągnął w moją stronę dłoń by zaraz potem zetrzeć za pewne resztki krwi z mojego rannego policzka. Otworzyłam usta w szoku. Nie spodziewałam się tego... Moje policzki przybrały kolor piwoni i złapałam jego dłoń, by poczuć przez chwilę jego ciepło.
- Dokładnie. Potem pewnie ze stresu zapomniał o limicie Midoriyi - ciągnął dalej Todoroki - Pod koniec nie nadążył już za Recipro Lidy i ruchami Midoriyi.
- Cóż, musimy go szybko oddać policji - powiedział Native, kiedy już wyszlismy z ciemnej uliczki.
- Hm? Co ty tu robisz?! - odezwał się nagle jakiś starszy głos. Rozejrzałam się i w końcu natrafiłam wzrokiem na bardzo niskiego dziadka... W stroju... Bohaterskim? Dziadka. Tak, dokładnie tak.
- Gran Torino! - krzyknął Midoriya więc spojrzałam raz na niego, raz znowu na starszego Pana.
- Ohh, to o nim mi pisałeś! Wyobrażałam go sobie nieco inaczej... - szepnęłam w jego stronę. Zanim zdążył mi coś odpowiedzieć Gran Torino zniknął by zaraz potem nagle pojawić się przed zielonowłosym i walnąć go w twarz. Rozszerzyłam oczy, zdziwiona tym szybkim "atakiem".
- Przecież kazałem ci siedzieć w pociągu! - powiedział wzburzony.
- Kto to? - zapytał niewzruszony Todoroki.
- Bohater, który wziął mnie na praktyki, Gran Torino. Ale dlaczego? - zapytał zdziwiony widokiem bohatera.
- Zostałem tu nagle skierowany. Nie bardzo rozumiem, co jest grane, ale cieszę się, że żyjesz - powiedział i westchnął ciężko.
- Gran Torino, przepraszam... - powiedział skruszony zielono włosy. Już myślałam, że to koniec odwiedzin, ale nagle usłyszeliśmy tupot nóg i z pustej ulicy zrobiło się tu trochę tłoczno.
- Endeavor kazał nam tu przyjść ze wsparciem, ale... - zaczął, ktoś a inny bohater dokończył.
- Dzieci?
- KURO-NEKO! - usłyszałam i podskoczyłam w miejscu.
- O cholera... Co on tu robi? - zapytałam sama siebie i schowałam się za Lidą co oczywiście nie za wiele mi dało.
- WIDZĘ CIĘ TY MAŁA...! Omowazu mi wszystko wyśpiewał! - powiedział Kumai Woods i złapał mnie za ramię wyciągając mnie przed Lide, jednocześnie pozbawiając mnie mojej tarczy.
- Sorki, nie dało się go okłamać - powiedział Arata wzruszając ramionami i spokojnie podchodząc do nas. Shinji zaczął mną potrząsać więc zamknęłam oczy aby nie dostać oczopląsu.
- Miałaś.się.mnie.słuchać, Kuro-neko! Za karę zrobisz z tysiąc okrążeń! - powiedział zły, zaciskając zęby i dalej mną potrząsając.
- Kumai Woods... Co ty tu robisz? - zapytałam kiedy w końcu przestał mną potsząsać.
- Na głupie pytania, nie odpowiadam dzieciakom! - powiedział i w końcu się uciszył kiedy zobaczył - Czy to... Zabójca bohaterów?! - zapytał mocno zszokowany.
- Co?
- Wezwijcie Policję!
Nagle zrobiła się wrzawa. Bohaterowie wyciągnęli telefony i zaczęli wydzwaniać, po policję i po karetkę patrząc na obrażenia Lidy krytycznym okiem.
- Zabije cię - odezwał się do mnie Arata, kiedy Kumai Woods był zbyt zajęty wydzwanianiem po policję. Na jednym radiowozie nie mogło się skończyć.
- Starałeś się chociaż mnie kryć? - zapytałam olewając jego słabe groźby. Byłam niezadowolona, że dostałam opierdziel życia. Liczyłam, że się wywinę.
- Oczywiście, że starałem się cię kryć! Ale kiedy spojrzał na mnie tym swoim wszystko wiedzącym wzrokiem, to musiałem mu wypaplać. Sam bym oberwał, więc zrzuciłem twoje głupie pomysły na ciebie - powiedział wzruszając ramionami.
- Palant - powiedziałam rozglądając się bez celu.
- Idiotka - odparł więc spojrzałam na niego mrużąc groźnie oczy. Również na mnie spojrzał, unosząc brew do góry. Dosłownie po minucie wpatrywania się w siebie oboje wybuchnęliśmy cichym śmiechem - Nie wierzę, że ty i twoi kumple dorwaliście zabójcę bohaterów. Szczerze, żałuję, że nie mogłem być przy tym.
- Powalona sytuacja... A ty? Co takiego zrobiłeś bohaterskiego oprócz wsypania swojej przyjaciółki? - zapytałam sarkastycznie.
- Ratowałem cywili... Łeb mnie rozbolał od paniki w ich myślach. Wolałbym słyszeć tylko twój głos w mojej głowie - powiedział i wysłał mi oczko. Wywróciłam oczami prychając śmiechem. Już miałam coś mądrego odpowiedzieć, ale przerwał mi nagły podniesiony głos Lidy.
- To moja wina... Przeze mnie jesteście ranni - powiedział pochylając się przed Midoriyą i Todorokim - Potwornie was przepraszam. Gniew przysłonił mi wszystko - powiedział drżącym głosem. Odepchnęłam się od ściany by pojawić się tuż przy Lidzie i położyć mu dłoń na nie rannym ramieniu.
- Ja też przepraszam - powiedział Midoriya - Przechodziłeś coś takiego, a ja zupełnie tego nie wyłapałem. Jako przyjaciel powinienem... - dodał spuszczając głowę.
- W takim razie ja też przepraszam, chociaż nie mam tego w zwyczaju... Naprawdę mi głupio, że nie zareagowaliśmy wtedy kiedy mieliśmy szansę, jeszcze przed tym wszystkim - powiedziałam skruszonym głosem - Dobrze, że skończyło się tak a nie inaczej.
- Ogarnij się, w końcu jesteś przewodniczącym - powiedział Todoroki na co go zaczęłam zabijać wzrokiem.
- Prawda - odpowiedział Lida i zaczął wycierać się swoim ramieniem. Był w zbroi więc nie szło mu to za dobrze.
- Już, już - uniosłam jego głowę by pomóc mu wytrzeć niepotrzebne łzy. Wygaldał jak pięciolatek i był zdecydowanie zażenowany moją pomocą, ale ja jedynie zaczęłam się szczerzyć w jego kierunku. Wolę mazgaja Lidla, niż tego wcześniejszego morderczego Lide.
- Padnij! - nagle usłyszałam po mojej prawej stronie. Zanim zdążyłam zauważyć nadlatującego Nomu, ten złapał w swe szpony Izuku i uniósł do góry.
- Midoriya!! - krzyknęłam najgłośniej z zebranych, niedowierzając, że to się dzieję naprawdę. Skrzydła Nomu były tak potężne, że zostawiły za sobą potężny podmuch wiatru. Zasłoniłam się przedramieniem, jednak dalej patrząc ukradkiem na zwisającego Midoriye.
- Nie możesz go złapać?! - krzyknęłam w stronę Kumai Woodsona, trochę zapominając, że wśród zebranych nie powinnam się do niego zwracać na "ty". Zanim bohater zdążył zareagować zauważyłam, że Nomu zaczyna spadać. Po mojej lewej zabójca bohaterów nagle wstał i zaczął biec w stronę spadającego Nomu. Kiedy on się obudził?! Co jak coś zrobi Izuku?!
- Wypaczeni bohaterowie przepełniający społeczeństwo - zaczął i rozciął linę, którą go obwiązaliąmy. Miał gdzieś jeszcze broń?! Jak ja mogłam ją przegapić?! - I złoczyńcy, którzy miotają się bez celu ze swoimi indywidualnościami! - nagle skoczył i wbił sztylet prosto w plecy Nomu - Muszą zostać usunięci... - dokończył kiedy Nomu został posłany na ziemię - To wszystko w imię sprawiedliwszego społeczeństwa... - powiedział rozrywając mózg Nomu.
Wszystko następnie zadziało się dość szybko. Na miejsce przybył Endeavor no bo w końcu jak jest tutaj Todoroki to i ten musiał tutaj być. Gdy Endeavor był już gotowy do walki złoczyńca bohaterów wstał chwiejnie z klęczek, zostawiając tym samym Midoriye z tyłu. Gdy się zaczął do nas zbliżać cała się najeżyłam i schyliłam gotowa do obrony siebie i innych.
- Muszę odtworzyć znaczenie bohaterstwa! No chodźcie podróbki! Tylko prawdziwy bohater może mnie zabić, tylko All Might! - krzyknął swoim chrypkim, potężnym głosem.
Wręcz mnie wgniotło w ziemię i nie byłam pewna czy byłabym wstanie się ruszyć, chociażby o krok. Na szczęście nie tylko ja odczułam tą niebezpieczną aurę, którą rozniósł głos Steina. Z tyłu usłyszałam jak, ktoś upadł przez drżące nogi. Każdy wokół mnie był przerażony bądź zestresowany jego sposobem bycia... Lecz po chwili wszystko wróciło do normy. Na ziemię spadł sztylet wydobywając z siebie cichy brzdęk. Spojrzałam na sekundę w dół, by potem szybko zrozumieć co się stało.
- On... Stracił przytomność - powiedział Endeavor i jak na jakiś znak moje nogi odmówiły posłuszeństwa i przewróciłam się w tył by móc usiąść i odetchnąć. Nie byłam jedyna, obok mnie usiadł Lida i Todoroki. Musili również odczuć tą dziwną aurę z przed chwili.
- Misaki-chan, dobrze się czujesz? Nic ci nie jest? - zapytał się mnie Arata kucając przy mnie. Odetchnęłam jeszcze parę razy i spojrzałam w jego kierunku.
- W-Wszystko gra... - powiedziałam chodź mój głos niebezpieczne zadrżał - Midoriya... - szepnęłam i wstałam chwiejnie na nogi.
- Zaczekaj! - zawołał za mną czarnowłosy lecz ja go nie posluchałam i omijając szerokim łukiem Zabójcę bohaterów znalazłam się szybko przy zielonowłosym.
- Wszystko w porządku? Nic cię nie boli? - zapytałam się go łapiąc jego dłoń.
- Nic mi nie jest Misaki-chan... Dalej boli mnie ta jedna noga, ale nie zrobiłem sobie nic przy upadku... - powiedział odwracając wzrok od Steina by na mnie spojrzeć.
- Wystarszyłam się gdy Nomu cię złapał... Minęłaby kolejna sekunda i sama bym wyskoczyła za tobą - zaśmiałam się dla rozkuźnienia atmosfery. Posłał w moim kierunku najbardziej czuły uśmiech jaki był w stanie zrobić.
- To miłe Misaki-chan, pewnie zrobiłbym to samo dla ciebie - powiedział ściakając moją dłoń.
- Dasz radę wstać? - zapytałam sama wstając z klęczek.
- Jeśli mi delikatnie pomożesz - odpowiedział i z moją pomocą wstał na nogi. Bohaterowie już zaczęli się zajmować Nomu i Złoczyńcą bohaterów a po chwili przyjechała policja i pogotowie.
Ratownicy obejrzeli nas na szybko i mimo, że ja sobie nic takiego nie zrobiłam to i tak zostałam odesłana karetką z chłopakami do szpitala. Opatrzyli mi policzek i zapytali względnie jak się czuję i czy potrzebuję z kimś o tym wszystkim porozmawiać. Och oczywiście, że potrzebowałam. Ale pomógłby mi tylko nużący, zmartwiony głos Aizawy, a on niestety nie będzie pewnie mógł przyjść. Cóż, może jutro uda mi się chociaż z nim skontaktować. Mam taką nadzieję.
***
Na drugi dzień dostaliśmy szpitalne śniadanie. Ptaszki ćwierkały a my w końcu mogliśmy odpocząć.
- Spałeś w ogóle Midoriya? - zapytał się rano Todoroki zielonowłosego.
- Nie bardzo... - odpowiedział opierając się o swoją zdrową rękę.
- Tak jak myślałem. Ja podobnie... - powiedział kolorowowłosy.
- Poważnie? Ja zasnęłam szybko jak błyskawica Kaminariego - powiedziałam leżąc na swoim łóżku. Miałam włożone ręce za głowę i czułam się znakomicie dobrze. Jako jedyna nie miałam bandażu na żadnych z częściach ciała. Jedynie opatrunek na policzku.
Midoriya zaśmiał się cicho z moich słów i westchnął.
- Patrząc z perspektywy czasu, zrobiliśmy coś niesamowitego - powiedział zielonowłosy spoglądając w sufit.
- Prawda - odpowiedział mu Todoroki.
- Chociaż to cud, że udało nam się przeżyć - dopowiedział Izuku.
- Nawet tak mi nie mów bo przechodzą mnie ciary... - powiedziałam skrzywiając usta w grymasie.
- Moja noga jest w tym stanie, że bez problemu by nas zabił jeśli by tego chciał - powiedział zerkając na swoją ranną łydkę.
- Zostawił nas przy życiu nie przez przypadek - powiedział Todoroki podnosząc swoją ranną rękę - Ale ciebie chciał zabić z całego serca - dodał patrząc się wprost na Lide. Uniosłam oczy do nieba. Todoroki jest tak szczery i konkretny czasami, że aż mi za niego głupio... - Udało ci się przeżyć, to jest niesamowite.
- To nie tak. Ja... - zaczął Lidl, lecz przerwano mu zanim skończył bo do środka wszedł Manual, Gran Torino i Kumai Woods. Na jego widok wstałam do siadu. Mam u niego przewalone, muszę się zachowywać wzorowo.
- Ooo, rekonwalescenci już się przebudzili? - zapytał Gran Torino unosząc brew w górę.
- Nawet zjedli śniadanko - powiedziałam unosząc palec w górę. Mój palec jednak został zgnieciony przez nagły uścisk Kumai Woodsona - Ała, ała, ałałała! - krzyknęłam machając drugą ręką.
- Ty, to jesteś już całkowicie zdrowa - powiedział Shinji puszczając mój biedny palec. Gdzieś w przejściu wychaczyłam też włosy Araty. Przecież nie mógł go nigdzie zostawić.
- Nie na umyśle... I teraz też fizycznie mój palec wznosi o opatrunek... - wymamrotałam, na co mężczyzna zmrużył oczy - Nie to nie... Przecież nie zmuszam.
- Ty młody się jeszcze ode mnie na słuchasz - powiedział Gran Torino podchodząc do Midoriyi.
- Przepra... - zaczął zielonowłosy lecz bohater mu przerwał.
- Jednak zanim do tego przejdziemy, macie gościa - dokończył i odwrócił się do drzwi, w których stanął ogromny... Pieso-czowiek - Komendant z Hosu, Kenji Tsuragamae.
Jako, że chłopcy wstali na jego widok, ja również pośpiesznie wstałam. Komendant brzmi mega ważnie.
- Jesteście uczniami U.A., którzy pokonali zabójcę bohaterów, zgadza się? - zaczął Komendant.
- Tak - odpowiedział Todoroki. Co może chcieć od nas Komendant policji?
- Odnośnie aresztowanego zabójcy bohaterów: miał dość poważne obrażenia, w tym połamane kości i poparzenia. Jest pod opieką lekarską oraz pod ścisłym nadzorem, hau - czy on właśnie zaszczekał? - Jesteście uczniami U.A, więc zapewne wiecie, że nim indywidualności stały się normą, policja kładła nacisk na przywództwo i regulacje, upewniając się, że moce nie będą używane jako broń. Zawód bohatera zrodził się, by wypełnić powstałą tym sposobem lukę, hau. Zezwolenie na użycie mocy, które z łatwością mogłyby zabić, spotkało się z początku ze sprzeciwami, ale zostało powrzechnie zaakceptowane. Dzięki temu, że wcześniej Bohaterowie postrzegali zasad i etyki zawodowej, hau. Choć mierzyliście się z zabójcą bohaterów, jako osoby bez licencji zraniliście innego człowieka, używając swoich mocy bez rozkazu opiekunów. Pogwałciliście wszelkie zasady.
Nie mogłam tego słuchać. To był złoczyńca! Gdybyśmy nie odpalili naszych mocy zginelibyśmy! Lecz to w prawie nie ma znaczenia... Całą mnie mrowiło by coś mu "odszczekać", ale powstrzymał mnie przed tym Shinji, który niezauważalnie drgnął dłonią w górę dając mi znak bym nie zrobiła jakiegoś głupstawa.
- Wasza czwórka oraz Bohaterowie: Endeavor, Manual, Kumai Woods i Gran Torino winniście otrzymać surową karę - powiedział, na co wręcz podskoczyłam by zrobić jakikolwiek ruch, ale tylko się nie odezwać. Na szczęście zrobił to za mnie Todoroki.
- Chwileczkę. Gdyby Lida nie wkroczył do akcji, Native byłby teraz martwy. Gdyby nie Midoriya i Misaki, tamci dwaj by nie żyli. Nikt nie zdawał sobie sprawy z pojawienia się zabójcy bohaterów - powiedział i już miał coś dodać, ale w tym momencie moja niewyparzona gęba musiała się odezwać.
- Sugeruje Pan, że należało trzymać się zasad i patrzeć jak giną ludzie? - zapytałam, na co Shinji spojrzał na mnie mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
- Sugerujesz Panienko, że łamanie zasad jest w porządku o ile wszystko dobrze się skończy? - zapytał po moim pytaniu. Otworzyłam delikatnie usta w szoku. Co za palant! Przez moje chwilowe zawahanie pałeczkę znowu przejął Todoroki.
- Czy ratowanie ludzi, to nie obowiązek bohatera? - zapytał Todoroki mocno zirytowany tak samo jak ja. Wręcz podniósł głos.
- To pokazuje, że dopiero zaczynacie na ścieżce bohaterstwa. Rety czego was uczy U.A, hau? - zapytał wzdychając.
- Ha?! - krzyknęłam mocno już zirytowana jego postawą.
- Ty psie - powiedział również mocno zdenerwowany Todoroki zaczynając podchodzi do przodu.
- Przestań Todoroki-kun. On ma rację - powiedział Lida.
- Może i gada po części z sensem, ale w taki sposób, że mam ochotę go uderzyć! - warknęłam cała najeżona - Przecież broniliśmy się!
- Zaczekajcie, dajcie mu skończyć - powiedział Gran Torino wstawiając się za tym psem. Ugh... Psy.
- To oficjalne stanowisko policji. Kara nie musi zostać wymierzona, wystarczy, że go nie upublicznimy. Gdybyście je ogłosili, z jednej strony, zyskalibyście poklask opinii publicznej, ale z drugiej, nie uniknęlibyście kary. Jeśli zataimy faktyczny przebieg wydarzeń opatrzenia zasugerują, że to Endeavor uratował sytuację i będzie po sprawie, hau. Na szczęście nie było wielu świadków. Wasze wykończenie może, rozpłynąć się w powietrzu, hau. Znaczyłoby to jednak, że nikt nie dowie się o waszym wyczynie. Co wolicie? Osobiście wolałbym nie karać młodych obiecujących adeptów, przez wzgląd na jeden wielki bład, hau.
- Ale nas nie ominą konsekwencje tego, że was nie dopilnowaliśmy - odezwał się Manual. Od razu podszedł do niego Lida i schylił się do skłonu.
- Tak bardzo przepraszam! - powiedział ze skruchą w głosie.
- No, narobiłeś innym kupę problemów - powiedział bijącą go lekko otwartą dłonią w głowę - Żeby mi się to nie powtórzyło!
- Obiecuję!
Spojrzałam niepewnie na Kumai Woodsona, który nie odrywał ode mnie zabójczego wzroku. Umrę. Umrę młoda i piękna.
- Przepraszamy - powiedzieliśmy jednocześnie z Midoriyą.
- Będziemy wdzięczni za zajęcie się sprawą - dodał Todoroki, chodź niechętnie.
- Niesprawiedliwość świata dorosłych pozbawi was należnej wam pochwały za osiągnięcia, ale przynajmniej... - zaczęł i schylił się w pół, w naszym kierunku - Jako obrońca pokoju chciałbym wam podziękować.
- Nie najlepiej było tak od razu...? - powiedział Todoroki odwracając wzrok.
- Hehe... Proszę wybaczyć, mamy za długi język z kolegą... - dodałam drapiąc się po zdrowym policzku.
- Ty, to go masz zdecydowanie za długiego - wysyczał Shinji i uderzył mnie względnie delikatnie w głowę.
Pomasowałam tył głowy i pożegnałam się z Komendantem, który nie skomentował naszych słów. Możliwe, że nie chciał robić nam już z tego problemów i po prostu wyszedł z pokoju.
- Jak się czujesz? - zapytał się mnie Arata odbijając się od ściany i podchodząc do mnie.
- Nic mi nie jest Arata. Już wszystko gra - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Miło było słyszeć w jego głośnie zmartwienie, gdy pytał się mnie czy wszystko u mnie w porządku. Był ostatnimi czasy naprawdę dobrym przyjacielem. Oprócz momentu gdzie mnie wsypał do drewniaka.
- Skoro się tak dobrze czujesz, to idziemy po wypis i wracamy do domu - wskazał na mnie palcem Shinji więc uniosłam dłonie jakbym została mierzona z broni - Nie ominie cię ode mnie kara. A do twojego opiekuna już dzwoniłem - dodał na co ja wytrzeszczyłam oczy.
- Dzwoniłeś do Aiz...! - zaczęłam podnosząc głos, ale szybko się zatrzymałam w połowie zdania patrząca się po sali - Heh... Cóż... Bądźcie zdrów chłopcy i widzimy się najprawdopodobniej w szkole - powiedziałam i wysłałam im buziaka w powietrzu. Szybko następnie wyszłam z sali ciągając za sobą bohatera - Jak to do niego zadzwoniłeś?! Skąd masz jego numer?! - zapytałam się go względnie cicho mając na uwadze to, że Arata ociąga się za nami, powolnym krokiem.
- A ty wiesz gdzie masz telefon? - zapytał się mnie.
- Czy wiem gdzie mam telefon? Oczywiście, że... - zaczęłam jednak przerwałam, zdając sobie sprawę, że nie mam pojęcia, gdzie ja mam telefon - A ty wiesz, że to dobre pytanie?
- Ja go mam. Zadzwoniłem przez twój telefon - powiedział pokazując mi moją komórkę - Zadzwoń do niego jak będziemy wracać w pociągu - dodał i ruszył przed siebie pewnie chcąc mnie wypisać ze szpitala.
- Hej piękności, łap - odezwał się Arata. Spojrzałam w jego kierunku a wtedy on rzucił mi coś, co złapałam bez większego wysiłku - Twój kostium. Przebierz się w łazience - powiedział opierając się ramieniem o ścianę. Uniosłam wzrok do góry zauważając, że stanęłam akurat przed łazienka.
- Dziękuję... - wymamrotałam i weszłam do środka by móc się przebrać. Założyłam pośpiesznie kostium by Arata i Shinji nie musieli na mnie czekać. Po wyjściu nie stał tam tylko Arata, ale też Midoriya.
- Mido? Co tutaj robisz? - zapytałam podchodząc do niego pośpiesznie.
- Tak szybko wyszłaś, że nie zdążyłem z tobą porozmawiać... - powiedział cały zaczerwieniony.
- Możesz na chwilkę nas zostawić samych Arata? - zapytałam sekundę się na niego patrząc.
- Ta, nie ma problemu - powiedział i odepchnął się od ściany by odejść parę kroków dalej.
- Wiem, że już ten chłopak się pytał, ale wszystko dobrze tak? - zapytał się mnie z delikatnym uśmiechem. Od razu odwzajemniłam uśmiech.
- Wszystko dobrze, naprawdę. To ja powinnam się ciebie o to spytać - powiedziałam zerkając na jego kule, którą musiał mieć by się jakkolwiek poruszać.
- Nie jest najgorzej... - powiedział zerkając na swoją nogę.
- Widziałam twoje nowe umiejętności, są dosyć inponujące - powiedziałam szerzej się uśmiechając.
- Tak, Gran Torino mnie do tego posunął. Mam nadzieję, że następnym razem wyjdę bez urazu - powiedział drapiąc się po głowie.
- Ja to mam nadzieję, że nie będzie następnego razu, gdzie będę musiała ryzykować swoje życie - powiedziałam prychając śmiechem - Jesteś cudownym przyjacielem, nie możesz się narażać nigdy więcej - dodałam uderzając go w ramię. Zielonowłosy uśmiechnął się do mnie szerzej.
- Ty również jesteś wspaniałą przyjaciółką Misaki-chan - powiedział kładąc mi rękę na ramieniu. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa, lecz przerwał nam nagły krzyk.
- Misaki! Wracamy! - odwróciłam się do Araty, ale szybko wróciłam wzrokiem do Midoriyi.
- Muszę już niestety iść... Mam nadzieję, że z nogą będzie wszystko w porządku. Zdrowiej i nie pakuj się w żadne kłopoty! A i powiedz to samo chłopakom! - powiedziałam zaczynając się cofać.
- Misaki-chan - zawołał Midoriya gdy już miałam się odwracać. Przystanęłam wyczekując na to co chciał powiedzieć. Zielonowłosy zrobił dwa kroki do przodu i objął mnie zdrową ręką. Przez ten ruch wmurowało mnie kompletnie w ziemię. Było to na tyle krótkie, że po chwili już nie byłam obejmowana przez chłopaka - Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem i wypiekami na policzkach.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam również z uśmiechem.
Po tym co stało się w Hosu, miałam wrażenie, że zbliżyliśmy się do siebie. Mieliśmy złączone dłonie, martwiliśmy się o siebie cały czas, przynajmniej takie dawaliśmy obydwoje wrażenie i byliśmy zgrani jak nigdy. Gdyby ten wczorajszy dzień nie był tak traumatyczny, mogłabym nigdy nie iść na przód i zostać z nim tylko po to, by być tak zsynchronizowanym z Midoriyą Izuku już zawsze.
C.D.N
*********************
Ale ja wam dogadzam tym rozdziałem!
Tyle słów to tu jeszcze chyba nie było 🫨 Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał Misiaki ❤️
4526 słów!
Juliette_10
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top