19. Współpraca

Patrol z Shinjim nie był jakiś bardzo wymagający. Był dość spokojny. Przechadzaliśmy się na początku na ziemi, potem wspieliśmy się na budynki i przeskakiwaliśmy z dachu na dach by drewniak mógł zobaczyć nasze umiejętność. Dla mnie nie było to żadnym problemem, jednak widziałam, że Arata obawiał się przed każdym wykonanym skokiem.

- Strach cię obleciał? - zapytałam uszczypliwie kiedy razem z Shinjim czekaliśmy po drugiej stronie dachu, aż Arata przeskoczy dość większą wyrwę niż wcześniej.

- Nie każdy ma dziewięć żyć... - wymamrotał pod nosem i oddalił się by wziąć rozpęd. Koniec końców wylądował obok nas. Dość niechlujnie, ale chociaż w jednym kawałku.

- Gdybyś gonił złoczyńcę pewnie by ci już dawno uciekł, musisz być pewniejszy siebie i wierzyć w to, że dasz radę. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka widać, że jest ciężko, nie znaczy to, że coś nie jest do zrobienia - pouczył go Kumai, na co chłopak jedynie kiwnął głową.

- Tylko rozsądnie podejmuj dezycję. Jeśli wyrwa byłaby trzy centymetry dłuższa, nie doskoczyłbyś - dodałam swoje trzy grosze i ruszyłam dalej.

- To miało mnie w jakiś sposób zdenerwować? - zapytał się chłopak podchodząc do mnie i dotykając mnie w ramię. Szybko odtrąciłam jego dłoń wiedząc co potrafi.

- Nie dotykaj eksponatów - powiedziałam na co on wywrócił oczami.

- Daj spokój kotku, mam cię w ogóle nie dotykać? Nie mam wpływu na to czytanie w myślach. Co ty chcesz takiego ukryć, że tak się mnie obawiasz co? - zapytał na co ja się wzdrygnęłam. Już wiedział, że coś ukrywam? Czy po prostu rzucił tym tekstem, żeby sprawdzić moją reakcję?

- Okej, okej... Dosyć. Jesteście naprawdę trudnymi uczniami... - westchnął drewniak klepiąc nas obu po ramionach - Może pogadamy o współ-pra-cy? - wyrecytował i tym razem ścisnął moje ramię w geście ostrzeżenia.

- Proszę wybaczyć Kumai Woodsonie. Najwidoczniej Watanabe nie potrafi współpracować, co dziwne bo umie to każde dziecko. Mógłby Pan ją tego nauczyć? - zapytał się Arata posyłając w moim kierunku złośliwy uśmiech.

- Co to miało niby znaczyć? - wysyczałam najeżona.

- Dobra... Po pierwsze, zwracamy się do siebie pseudonimami, Omowazu. A po drugie tobie również przydała by się lekcja współpracy - powiedział na co uśmiechnełam się zwycięsko - Kuro Neko, nie szczerz się tak. Tobie faktycznie Bardziej by się przydała taka lekcja... - dodał na co mój uśmiech od razu zniknął i spojrzałam na drewniaka wkurzona - Nie patrz tak na mnie moja droga... No chodźcie. Schodzimy z tego budynku i znowu przemierzamy ulicę na ziemi. Migiem, migiem! Nie ma czasu!

Podbużona szłam za bohaterem już nie odzywając się nawet słowem do chłopaka, który był cały czas obok mnie. Starałam się złapać jakikolwiek dystans, ale zawsze gdy odsuwałam się kawałek w bok on podążał za mną jak cień. Byłam tym strasznie zirytowana, ale dalej się nie odzywałam.

- Jesteś obrażona? - zapytał na co od razu poczułam jak mi wyszła pulsująca żyłka na czole.

- Nie - skróciłam swoją wypowiedź do minimum mimo, że miałam ochotę mu wykrzyczeć, żeby się do mnie nie odzywał. Sama nawet nie wiem dlaczego. Nic mi takiego niby nie robił, ale poważnie, był irytującą osobą.

- Czyli jesteś - powiedział kiedy ja już korzystałam z drabiny przeciwpożarowej. Drewniak był na tyle uprzejmy, że puścił mnie pierwszą, żebym nie poczuła się niekomfortowo. Zeszłam na dół w trybie natychmiastowym. Niestety za mną ruszył złotooki - Co ja ci takiego zrobiłem co? Pogadajmy.

- Nie mam ochoty rozmawiać. Jesteśmy na patrolu, a nie na herbatce. Sam Kumai Woods nam to powiedział - odezwałam się w końcu, nawet na niego nie patrząc.

- To co powiesz, żeby wyjść na miasto po naukach? - zagaił na co spojrzałam na niego marszcząc brwi.

- Podziękuję - odpowiedziałam uprzejmie, odwracając wzrok.

- Nie daj się namawiać - powiedział z głupim uśmiechem.

- Nie dam się namawiać, bo i tak się nie zgodzę - powiedziałam spoglądając w górę. Co ten drewniak wyprawia? Czemu nie schodzi?

- A co jak ja zapłacę za wszystko na co będziesz miała ochotę? - znowu spróbował. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Nie wygląda na dzianego.

- Nie jestem łatwa w "utrzymaniu". Jestem wymagająca - powiedziałam mrużąc oczy.

- Podołam temu wyzwaniu - odezwał się z coraz to głupszym wyrazem twarzy. Zwycięskim.

- Zastanowię się - w końcu powiedziałam aby dał mi spokój. W tym samym momencie Kumai zszedł na dół. Co tak długo mu to trwało?!

- Piękny widok tam na górze! Nie mogłem się powstrzymać od cyknięcia kolejnego zdjęcia. Moja galeria jest nimi zawalona - powiedział pokazując nam telefon w dłoni. Wywróciłam oczami. No tak, to ma sens - Przerwałem w czymś?

- Nie, nic się nie działo - powiedziałam zakładając ręce na ramiona.

- Dobrze. W takim razie chodźmy, pogadamy sobie trochę co? - zapytał się drewniak wychodząc na ulicę - Podstawowym obowiązkiem bohaterów jest zwalczanie przestępczości. Policja powiadamia nas w razie zadań, przy których potrzebują wsparcia. Dzielnice wysyłają zwykle po kilka zgłoszeń naraz. My natomiast zdajemy raporty z akcji, w których asystowaliśmy do specjalnego urzędu. Potem rządowa agencja bada sprawę i wypłaca nam należne wynagrodzenie. Zwykle dostajemy prowizje.

Zaczął drewniak niezwykle poważnie jak na niego. Słuchałam z zainteresowaniem. Coś tam wiedziałam od Aizawy, ale słuchając takich informacji od innego bohatera czułam się inaczej. Jakbym pierwszy raz o tym słyszała. To nowość!

- Wbrew pozorom prawie każdy bohater koniec końców natrafi na innego bohatera. To jak znajomi z pracy! Znam każdego bohatera w tym mieście aby w razie czego wiedzieć w czym się sprawuje i...

Tym razem zaczął nawijać o "współpracy", lecz w połowie jego zdania usłyszeliśmy krzyk.

- Aaaaa! To przecież Kumai Woods! - monolog bohatera jak się okazało przerwała jakaś blondwłosa kobieta w towarzystwie dwóch innych kobiet. Drewniak zatrzymał się i podniósł ręce w górę jakby był mierzony z broni.

- O, o... To moje fanki - powiedział do nas cicho. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, w naszą stronę pobiegł sznur kobiet, które otoczyły drewniaka. W tym niestety i mnie. Skąd one się do cholery tutaj wzięły?!

- P-Przepraszam... Mogę wyjść? Powietrza... - wystękałam przepychając się z otaczającymi mnie kobietami. Zanurkowałam w ich nogach i przedostałam się na zewnątrz tego piekielnego kółeczka. Odetchnęłam z ulgą.

- Pomóc? - spojrzałam w górę na wystawioną w moim kierunku dłoń. Już miałam ją dotknąć, ale zauważyłam, że ta dłoń jest Araty więc się zawahałam - Wow, jesteś drugą osobą która rani me serce takimi małymi rzeczami... - wymamrotał cicho. Spojrzałam na niego marszcząc brwi. Ranie jego serce?

- Drugą? - zapytałam się mimowolnie. Chłopak się skrzywił i bez mojej wcześniejszej zgody złapał mnie za dłoń i pomógł wstać.

- Ta, drugą - powiedział szybko puszczając moją rękę.

- Mam nie pytać? - zapytałam się krzyżując ramiona.

- A co? Chcesz coś wiedzieć? Ja też chcę dużo się dowiedzieć, ale przecież ja cię nie pytam. Nie pytam, czemu Pan Aizawa był w twoich myślach. Tak, postawmy sprawę jasno, czytałem ci wtedy w myślach. I co? I to dlatego mnie tak nie lubisz? - zapytał się, na co ja odwróciłam wzrok.

- Okej... Może nie byłam dla ciebie za miła... Przepraszam... Dobra? Przeprosiłam - powiedziałam zarumieniona. Chłopak wytrzeszczył oczy zdziwiony taką nagłą zmianą. Ja również nie spodziewałam się tych słów z moich ust. Jednak po jego słowach o zranionym sercu zrobiło mi się trochę głupio.

- Szczerze? - zapytał na co ja zmarszczyłam gniewnie brwi.

- Tak, szczerze. Przesadzałam, wybacz. Po prostu... Mam sekret o którym nie chce mówić. Znaczy ja tam bym się chętnie pochwaliła, ale wiem jak ludzie zareagują. Dlatego jesteś najgorszą dla mnie osobą, która mogła istnieć - powiedziałam końcowe zdanie ze złośliwym uśmieszkiem.

- Ałć - powiedział oddając chytry uśmiech - Skoro tak dla ciebie to ważne, to okej. Postaram się cię nie dotykać - powiedział wzruszjąc ramionami.

- Wow, to było takie proste? - zapytałam się sama siebie.

- To ty się zapierałaś rękami i nogami, żeby ze mną nie pogadać. Ale to co, wyjście na miasto odwołane? - zapytał ze smutkiem w głosie.

- Może kiedy indziej co? Kiedy na przykład skończymy praktyki z tym niekompetentnym bohaterem, który dał się zwieść tym Panią! - powiedziałam to tak głośno, żeby drewniak mnie usłyszał i przestał flirtować z tymi kobietami!

- Kiedyś też będę miał tyle fanek - rozmażył się Arata.

- Warto mieć marzenia Omowazu - powiedziałam pyrgając go zaczepnie w ramię. Przez chwilę był w szoku, że sama go dotknęłam, ale potem zaśmiał się cicho pod nosem.

- Wredny z ciebie kotek Kuro Neko - stwierdził tarmosząc mnie po głowie. Prychnęłam śmiechem i odciągnęłam jego rękę od mojej głowy.

Cóż... Nie jest taki zły jak go sobie wyobrażałam. Wydawał się dupkiem bo w każdej możliwej okazji chciał dotknąć mnie i dowiedzieć się co ukrywam, ale jak się z nim pogada szczerze, to da się z nim dogadać. A było to zrobić już wcześniej... Jak zwykle dorabiam sobie kłopotów.

***

- Poradzenie sobie z fanami to też jest część bohaterska. Jeśli macie czas to zadbajcie o swój dobry wizerunek - mówił drewniak kiedy wracaliśmy do jego domu.

- Dobry wizerunek jest potrzebny, ale żeby godzinę stać i rozmawiać z fanami?! Czy to potrzebne Kumai Woodsonie? - wysyczałam ściskając pięści.

- Jak dla mnie spoko. Im więcej fanów tym lepiej ci się pracuje. Wiesz wtedy, że cię wielbią za każdą akcje. To podbuduwujące - stwierdził Arata na co spojrzałam na niego z uniesioną brwią. Nie skomentuje tego.

- No dobrze, na dziś koniec moi drodzy uczniowie. Jutro zajmiemy się trochę czymś innym hm? Wasza zwinność i wytrzymałość zaliczona, teraz tylko wasze dary - powiedział wchodząc do apartamentu - Kuro Neko możesz zająć sypialnie tą obok mojej, Omowazu ty możesz zająć sypialnie po lewej. Odpocznijcie, nabierzcie sił. Jutro zaczynamy bardziej interesujące dla mnie rzeczy.

Powiedział drewniak i zamknął się w swojej sypialni. Skierowałam się do tej przyznaczonej dla mnie, ale zatrzymał mnie głos złotookiego.

- No nie gadaj, że się tam zamkniesz? - zaczął przez co musiałam się zatrzymać i odwrócić w jego stronę.

- O co ci chodzi? - zapytałam się marszcząc brwi.

- Mamy jeszcze połowę dnia wolnego! - powiedział załamując ręce.

- Nie słyszałeś co powiedział Kumai Woods? Mamy odpocząć i się odprężyć, więc to zamierzam teraz zrobić - powiedziałam znowu się odwracając w kierunku drzwi. Jednak i tym razem nie dane mi było stawić nawet kroku w przód bo poczułam nagłe pociągnięcie za ogon. Wyrwałam go i zasyczałam na chłopaka.

- Wow, mały kotek nie lubi takiej zabawy? - zapytał unosząc dłonie w górę. Zaczęłam niebezpiecznie machać ogonem w tą i z powrotem.

- Nie denerwuj mnie - wysyczałam ściskając mocno pięści.

- Co potrafisz mała Misaki? - zapytał na co drgnęła mi powieka.

- Na przykład mogę ci rozerwać gardło. Moimi zębami - warknęłam i rzuciłam się w jego kierunku by go złapać i coś mu zrobić. Coś bolesnego, za to pociągnięcie mojego świętego ogonu. Ten pisnął jak panienka i zaczął zwiewać przede mną. Skubany naprawdę był zwinny i szybki. W tak małym pomieszczeniu często mi zwiewał z przed łap, które zmieniłam, żeby pokazać mu, że jak go dorwę to naprawdę mu coś zrobię.

Chłopak wyskoczył z mieszkania szybko schodząc ze schodów. A ja zamiast zawrócić i zamknąć się w pokoju pognałam za nim, nawet nie zamykając drzwi. Bardzo odpowiedzialnie. Zeskoczyłam z pierwszego piętra na drugie doganiając prawie, że tego głupola.

- Łaa! Straszna! - krzyknął znowu jak panienka oczywiście tylko mnie tym denerwując.

Chłopak wyskoczył z apartamentu i pognał chodnikiem. Przystanęłam zdając sobie sprawę co ja robię. Daje się mu gdzieś poprowadzić! O nie! Nie ze mną te numery! Z przyśpieszonym oddechem zamieniłam znowu łapy na dłonie gdyż ludzie się gapili i odwróciłam się w stronę apartamentu.

- Już koniec zabawy? - zapytał czarnowłosy przystając obok mnie. Był naprawdę szybki skoro jeszcze przed chwilą nie mogłam go namierzyć wzrokiem a teraz znów stał przy mnie. Wywróciłam oczami i rozejrzałam się.

- Znam pewne miejsce gdzie nikogo zazwyczaj nie ma, ale jest daleko. Skusisz się na mały sparing? - zapytałam w zbyt dużych emocjach żeby teraz po prostu wejść do pokoju i pójść spać.

- Miód na moje uszy moja droga - powiedział i wystawił rękę w stronę miasta abym poprowadziła nas do tajemniczego miejsca.

Musieliśmy zabulić za bilety na pociąg i przejść bardzo spory kawałek drogi żeby dostać się na górkę gdzie ćwiczyłam z rozkazującym mi nade mną Aizawą, ale wcale nie wyglądaliśmy na zmęczonych tą podróżą. Powiem więcej, ja byłam mocno zadowolona, że jestem w dobrze znanym mi miejscu a Arata mocno zadowolony na nasz sparing, który mu zaproponowałam.

- Nie obawiasz się czasem, że przegrasz? - zaczęłam odsuwając się od niego kawałek.

- A co to za pytanie? - zapytał marszcząc brwi.

- Nie to, że chce cię obrazić czy coś, ale... Czasem szybkość i zwinność nie pomoże gdy staniesz przed naprawdę dziwną indywidualnością - zaczęłam uśmiechając się delikatnie.

- Sugerujesz, że sobie nie poradzę? - zapytał wprost.

- Nooo, ja mam nadzieję, że sobie poradzisz - powiedziałam wzruszjąc ramionami - Zacznijmy od przeciwnika równie szybkiego co ty - powiedziałam i zamieniłam nogi w łapy szybko do niego podbiegając. Chłopak się wzdrygnął, ale uniknął mojego kopniaka. Następnie spróbowałam go walnąć jeszcze kilka razy tylnymi łapami bądź rękami, ale wszystkiego unikał - Brawo, umiesz dobrze unikać ciosów, to teraz może jakiś kontratak?

Tym razem to on na mnie ruszył. Każdy jego ruch był dla mnie wręcz powolny.

- Cholera... - zaklnął kiedy dostał ode mnie w brzuch z tylniej łapy.

- Jesteś szybki to prawda, ale jak biegasz. Twoje ciosy są powolne, nie ma w nich tej szybkości, tego niespodziewanego ataku!

- Co mam zrobić, żeby to zmienić? - zapytał gotowy by zmienić w sobie coś na lepsze. Uśmiechnęłam się do niego zakładając ramiona w krzyżyk.

- Chcesz żebym to ja cię nauczyła? Mogę pogadać z Kumai Woodsonem, na pewno zgodzi się ci w tym pomóc...

- Nie. Chce, żebyś to ty mi pokazała - zaczął wręcz błyskawicznie po mojej wypowiedzi - Widzę, że wiesz i umiesz bardzo dużo. Nie wiem kto cię uczył, ale to musi być wspaniała osoba.

- Bo nią jest... No dobra, to co? Nauczmy cię czegoś nowego - powiedziałam stając już w gotowości.

- Tak jest, Sensei! - krzyknął na co prychnęłam śmiechem i natychmiast ruszyłam do ataku.

***

- Porozwalane papierki, przesunięta kanapa, zarysowana podłoga i otwarte drzwi na oścież? Co wyście tutaj robili i gdzie znikneliście? - powiedział na pozór spokojnie drewniak gdy wróciliśmy po ciężkim treningu do jego domu.

- Przepraszam, to moja wina... Chciałem podroczyć się z Misaki... - zaczął Arata.

- Nie, nie, to ja przepraszam. Wszystkie wymienione rzeczy zrobiłam tak naprawdę ja... - powiedziałam ze skruchą w głosie.

- Cóż, nie jestem na was Aż tak zły. Cieszy mnie to, że rozpiera was energia, ale mówcie mi gdy wychodzicie, jesteście pod moją opieką. No, a teraz zmykajcie do swoich łóżek, nie będę patrzył na ten dzisiejszy wybryk. Jutro macie wstać i to rano! Czeka was męczący trening! - powiedział na co my przytaknęliśmy potulnie.

Schowałam się w swoim tymczasowym pokoju i prychnęłam śmiechem, przypominając sobie jak Arata oberwał ode mnie w twarz. Moja panika była straszna, ale... Arata po tym się zaśmiał sam z siebie i stwierdził, że trening ze mną to przyjemność. Psychopata.

Westchnęłam i wyciągnęłam telefon sprawdzając czy dostałam jakąś wiadomość. I nie myliłam się! Jedna od Aizawy, a druga od Midoriyi!

Shouta <3

"Napisz jak skończysz swój pierwszy dzień praktyk"

"Wcale się nie martwię po prostu jestem ciekawy jak ci idzie"

Zaśmiałam się z jego wiadomości i opisałam mu pokrótce swój dzień, wspominając mu o Aracie i pisząc litanie na temat tego, że powiedział przecież, że jest tyle uczniów U.A i miałam go nie zobaczyć, a ja go spotkałam dzień po tym. Stwierdziłam w swojej wiadomości, że to jego wina, że go znowu spotkałam bo przecież powiedział, że "pewnie go nie zobaczę". Zwaliłam całą winę na niego.

Następnie odczytałam wiadomość od Izuku.

Midoriya Izuku

"Część Misaki! Jak twoje praktyki? Wszystko w porządku? Pytam z ciekawości..."

"Gran Torino jest strasznie stary i ciężko mi się z nim rozmawia... Ale to był wspaniały bohater, to widać!"

Zaśmiałam się na określenie Gran Torino przez Midoriye.

"Hejka Izuku! U mnie wszystko dobrze, Kumai Woods, jest bardzo poważny jak dochodzi co do czego. Ma słabość do swoich fanek, ale to chyba jego jedyna wada!"

"Jest aż tak źle? Na pewno nauczysz się czegoś niesamowitego! Jesteś w końcu Deku, który nigdy się nie poddaję..."

"Jutro na pewno będzie jeszcze ciekawiej, dużo się nauczmy od bohaterów Mido!"

Westchnęłam z ogromnym uśmiechem na twarzy. Od razu jestem jakoś szczęśliwsza... A to tylko kilka wiadomości.

Wstałam z łóżka i w końcu zmieniłam swój strój bohaterski na za dużą czarną koszulkę do spania. Umyłam zęby i nawet zadbałam o swoją cerę myjąc dokładnie twarz żelem. Będąc w dobrym humorze ułożyłam się do spania. Jutro na pewno będzie ciekawie.

C.D.N

****************

Dziś krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że nie mniej ciekawy!

Relacja Araty i Misaki jest dalej skomplikowana, ale już na dobrej drodze do bycia dobrymi znajomymi!

A relacja Midoriyi i Misaki... Wciąż się zacieśnia! :3

Życzę miłego dnia dla was Misiaki!

2658 słów!

Juliette_10

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top