14. Zmartwienia
Biegłam nie interesując się ludźmi, których niechcący potrąciłam. Nie przejmowałam się też wcześniejszym krzykiem Uraraki i Lidy, gdzie tak pędzę. Jedyne o czym chciałam słyszeć to o stanie w jakim jest Midoriya.
- Izuku! - krzyknęłam wchodząc prawię, że z buta do tymczasowego gabinetu pielęgniarki. Zielonowłosy podskoczył na swoim łóżku. Jego ręce były całe w bandażach, a jego twarz wykrzywiona z bólu teraz zmieniła się w szok widząc mnie w drzwiach.
- Misaki...Chan? - wyjęczał unosząc delikatnie powieki. Już miałam do niego podejść kiedy zostałam popchnięta do przodu i wywaliłam się na twarz.
- Midoriya-kun! - wykrzyczeli w tym samym momencie Lida, Mineta i Tsuyu wchodząc do sali jednocześnie mnie popychając z rozpędu. Jedynie Uraraka krzyknęła do niego "Deku-kun". Niezmiernie mnie to jakoś tak ruszyło.
- Jak się czujesz?!- spytała się Uraraka jednocześnie podbiegając do Midoriyi. Jak do tego doszło? Byłam tu pierwsza! To ja chciałam o to pierwsza zapytać...
- Misaki-chan? Co robisz na ziemi? - zapytała się mnie Tsuyu podając mi pomocną dłoń.
- No wiecie co... To wy mnie popchneliście... - wymamrotałam trochę chamsko lecz nie przyjmując jej pomocnej dłoni do wstania. Teraz skoro wszyscy tutaj są zostaniemy wyproszeni... Być może jakbym była tylko ja to Recovery Girl by się pod moim spojrzeniem ugieła.
- Strasznie hałasujecie... - powiedziała z westchnieniem Recovery Girl. Właśnie o tym mówiłam!
- Co z następną walką? - wymamrotał Izuku. Był tak wyczerpany, że nie nazwałbym tego normalnie wypowiedzianym zdaniem.
- Arena była tak zniszczona, że musieli zrobić przerwę na naprawy - wyjaśnił Lida.
- Twoja walka była przerażająca Midoriya... - powiedział Mineta trzęsąc portkami.
- Było zakryć oczy wypierdku - powiedziałam masując swój bok po upadku.
- A to ty ich nie zakryłaś Misa-chan...? - powiedziała Uraraka unosząc palec do swojej brody jakby się zastanawiając. Niesamowicie mnie tym zirytowała.
- Nie zakryłam ich! Nie mógł mi uciec, żaden moment - powiedziałam tym razem to ja podnosząc głos. Świetnie... Zaraz naprawdę nas wygodni.
- Cisza! Wiem, że się martwicie, ale muszę zacząć operację - odezwała się Recovery Girl.
- Operację?! - wykrzyczała cała czwórka. Mnie zabrakło słów i otworzyłam tylko buzię zdziwiona. Operacja?! Czy to na jego ręce? Czy na pewno nic mu nie będzie?
- Recovery Girl... - powiedziałam zmartwionym głosem, kiedy zaczęła nas wypychać. Babuszka zmusiła mnie, żebym klęknęła na jedno kolano i pacnęła mnie kilka razy po głowie.
- Nie martw się już tak, postaram się jak mogę - powiedziała ściszonym głosem i zamknęła nam drzwi przed nosem.
- No nie... - mruknęła Uraraka zawiedziona.
- Izuku-kun... - tym razem to ja mruknęłam pod nosem. Pewnie bym stała pod tymi drzwiami jak wierny pies dopóki operacja się nie skończy a ja nie usłyszę, że z zielonowłosym jest wszystko w porządku, ale Lida nie pozwoliłby mi na to. Klasnął dwa razy w dłonie zwracając na siebie uwagę.
- Moi drodzy! Nie ma co się zamartwiać, z Midoriyą jest najlepsza pielęgniarka! Lepiej odpuścimy i wróćmy na trybuny! - powiedział donośnym głosem.
- Czy teraz przypadkiem ty nie walczysz Lida-kun? - powiedziałam niechętnie odwracając wzrok od drzwi.
- Zgadza się - przytaknał zamaszyście głową. Spojrzałam ostatni raz kątem oka na drzwi by potem spojrzeć na Lidla z uśmiechem.
- W takim razie trzymamy kciuki, Lidl - powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
Jednak uśmiech był udawany. Naprawdę starałam się skupić na walce swojego drugiego przyjaciela jednak byłam za bardzo zmartwiona stanem zielonowłosego. Nie wyglądało to dobrze. Wyglądało to bardzo źle.
- Spalinowy odrzut! - z rozmyśleń wyrwał mnie krzyk Lidy. Głupia... Twój przyjaciel walczy z kimś na arenie a ty potrafisz tylko na jednym się skupić. Powinnam go wspierać i przeżywać tak samo jak przeżywałam na walce Midoriyi z Todorokim. Zacisnęłam pięści i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam.
- Tak trzymaj Lida!
W tym samym momencie Tenya wypchnął dziewczynę o zielonych włosach za linię. Uśmiechnęłam się z ulgą. Następny miał być Tokoyami i Mina. Będąc szczera oczywiście kibicowałam najgłośniej Minie, ale w głębi duszy wiedziałam, że niestety z kimś takim jak Tokoyami nie miała szans. Tokoyami wraz z Dark Shadow byli naprawdę silni. No i wcale się nie pomyliłam.
- Ashido jest poza ringiem! Zwycięża Tokoyami! - krzyknęła Midnight wymachując swym biczem.
- Achhh jaka szkoda! Naprawdę wierzyłam, że uda się Minę - powiedziała Uraraka rozluźniając spięte mieśnie i opierając się o krzesełko.
- Tak... Ja też w nią wierzyłam - przytaknęłam jej z niezręcznym uśmiechem bo to nie była do końca prawda.
- Martwisz się o Deku? - zapytała się mnie nagle szatynka. Spojrzałam na nią szybko marszcząc brwi.
- Czemu o to pytasz? - zapytałam się zdziwiona.
- Powiedziała, że będzie operowany... - wyszeptała dziewczyna, a ja zrozumiałam że mówi to co powiedziała Recovery Girl. Rozluźniłam się trochę. Nie wiem dlaczego, ale przez ostatnie pół godziny kiedy zostałyśmy same czułam do Uraraki dystans. Może to dlatego, że podbiegła do Izuku pierwsza... Ale chwila, jakie to miało do diabła znaczenie?! Byłam po prostu zirytowana, ale przecież dla niej to też jest przyjaciel... Powinnam się ogarnąć, to dziecinne.
- Recovery Girl na pewno zrobi wszystko co w jej mocy, ja też się martwię, ale staram się o tym nie myśleć i wspierać swoich innych przyjaciół z klasy. Skoro już widziałam, że żyje to jestem spokojna. Nawet jeśli jego ręce były w złym stanie liczę na naszą pielęgniarkę - powiedziałam zawijając na palec swoje trochę dłuższe włosy.
- Tak... Masz rację - powiedziała unosząc wzrok na arenę. Uniosłam kąciki ust w górę widząc jak na arenę wchodzi Kirishima i Bakugo. To może być ciekawe. Po dłuższej chwili patrzenia jak oboje w ogóle nie padają zaczęłam się nudzić. Aż nie obudził mnie krzyk z drugiej części areny.
- Kirishima, w brodę go! W brodę! - lekko się wychyliłam, żeby zobaczyć, że to ten metalowy chłopak, który wcześniej się z nim bił. Są kumplami? Ciekawe jak łatwo można tutaj zdobyć znajomych i bratnie duszę...
- Bakugo z trudem radzi sobie z zaciekłym atakiem Kirishimy! - wykrzyczał Yamada cały czas wiernie komentując. Jestem pewna, że jest w swoim żywiole. Brakuje mi tylko do tego mamrotania Midoriyi obok mnie... Znowu zaczyna mnie ściskać w żołądku jak tylko pomyśle o stanie zielonowłosego.
- Aaa tym razem kontra Bakugo! A co to? Tym razem zadziałało? - krzyknął nagle Yamada na co podskoczyłam na krzesełku. Tutaj naprawdę tylko na chwilę można odpłynąć... Zaraz się ktoś wydrze. Chociaż na co ja liczyłam? Jesteśmy na ogromnej arenie wielkości stadionu, oczywiście, że tutaj nie ma czasu na zmartwienia w mojej głowie.
Bakugo zaczął okładać wybuchami Kirishime przez co ten nie miał czasu na żaden ruch. Chyba mamy zwycięzcę. Co nie zmienia faktu, że nie byłabym sobą gdybym też nie krzyknęła.
- Kirishima, nie poddawaj się!! - krzyknęłam przez co po raz kolejny każdy miałam wrażenie, że się na mnie patrzy, ale nie przeszkadzało mi to już. W taki sposób wspieram swoich przyjaciół... Nie oceniajcie mnie proszę. Koniec końców mój krzyk niestety na nic się zdał a Kiri upadł na ziemię niezdolny do walki.
- Łaa... Brutal... - mruknęłam skrzywiona.
- Bakugo przechodzi do trzeciej rundy dzięki swojemu zjaciętnemu atakowi wybuchów! - krzyknął Yamada - Znamy już najlepszą czwórkę!
Na ekranie pojawił się Lida, Tokoyami, Todoroki i Bakugo. Czy to nie przypał dla klasy B, że w finale jest tylko klasa A? Uśmiechnęłam się z dumą. Cieszę się, że trafiłam do tej klasy. Myślę, że jeszcze nie jedno mnie tutaj spotka wyzwanie.
Słysząc kroki z tyłu szybko odwróciłam głowę. Mój instynkt wcale się nie mylił i moim oczom ukazał się Midoriya już tylko z jedną ręką obandażowana i jedną nogą. To był naprawdę sukces.
- Midoriya - krzyknęłam z ogromnym uśmiechem na twarzy. No cóż, był ogromny dopóki do rozmowy nie dołączyła Tsuyu. Ja naprawdę nie wiem dlaczego jestem na wszystkich taka cięta.
- Midoriya-chan! Jak poszła operacja? - zapytała się miło żabka.
- W porządku. Recovery Girl uzdrowiła mnie na tyle żebym mógł chodzić - powiedział Izuku przesuwając się kulejąc.
- Nie powinieneś odpoczywać? - zapytała się Uraraka widocznie zmartwiona. Siłą powstrzymałam się od przytulenia zielonowłosego i zasyczenia na Uraraka jak jakieś dzikie zwierzę chroniące swoje ukochane dziecko. Jaki mi się instynkt zwierzęcy włączył?! Matczyny?!
- Chce się przyjrzeć staraniom wszystkich na drodze do zostania bohaterem - powiedział zacięcie zielonowłosy. Tym razem machnęłam ogonem jak szczęśliwy pies. Uniosłam dłoń i przycisnęłam mocniej plaster na jego policzku widząc jak minimalnie się odkleił. To był tak naprawdę tylko pretekst, żeby mieć z nim kontakt fizyczny... Sama siebie nie poznaję.
- A więc przyjrzyjmy się razem ich staraniom i kibicujmy im! - powiedziałam z uśmiechem - Ale... Potem jednak odpocznij dłużej, dobrze? - zapytałam się z mniejszym uśmiechem. Midoriya uśmiechnął się do mnie pięknie i kiwnął głową.
- Oczywiście!
- Pierwsza walka półfinałów! - krzyknął znowu Yamada na co wróciliśmy spojrzeniem na arenę - Obaj pochodzą z rodzin bohaterskich, to walka elit! Lida Tenya z wydziału bohaterstwa!
- Dawaj Lidaaa! Walcz! - krzyknęłam unosząc rękę w górę. Nie byłabym sobą gdybym nie krzyknęła.
- Kontra! Również z wydziału dla bohaterstwa: Shoto Todoroki! - krzyknął Yamada zdecydowanie mnie przekrzykując. Ten to ma głos nie do przekrzyczenia. Todoroki szedł jak burza, najpierw ja, potem Midoriya teraz Lida. Oby mu się udało!
- Start!
Rozniosło się z głośników i jak ma Todoroki w zwyczaju to on zaczął walkę swoim lodem. Lida jednak to przewidział i zaczął biec okrążając dwukolorowego. Ten jednak na to mu nie pozwolił i wytworzył lód również z drugiej strony zamykając Lide w pułapce. To jednak dalej nie powstrzymało Lidla i gdy tylko atak nastąpił tym razem z przodu ten wyskoczył w górę.
- Woo jaki długi skok w dal! - zachwyciła się Uraraka.
Robiło to wrażenie, nie powiem, że nie. Tym bardziej po tym jak Lidzie udało się zadać bezpośredni cios! Z szybkością złapał go za fraki i zaczął biec do linii.
- Uda mu się - wyszeptałam mocno wierząc w przyjaciela. Niestety ten nagle się zatrzymał, a ja z daleka dojrzałam jak jego wydech silnika jest zatkany lodem. Potem szybko cały nim został pokryty. Westchnęłam niezadowolona. Chyba nikt mnie tutaj nie pomści... Wszyscy zostaliśmy zmiażdżeni przez dwukolorowego.
- Lida jest unieruchomiony! Wygrywa Todoroki!
Na arenie zrobiło się znowu głośno przez aplauz. Klasnęłam dwa razy od niechcenia żałując, że Lidzie się nie udało go pokonać. Gość jest jakiś niezniszczalny... Ma dużo szans na wygraną.
- Jak Tokoyami nie wygra z Bakugo to naprawdę się załamie... - wymruczałam niezadowolona.
- Tokoyami wraz z Dark Shadow są silni, ale niezbyt silni do pokonania Bakugo zwiastując na jego silne a przede wszystkim jasne, wybuchy. Dark Shadow jest silniejszy w ciemnościach a więc przy wybuchach Bakugo, Tokoyami może przegrać - zaczął mamrotać obok mnie Midoriya układając w charakterystyczny sposób dłoń na swojej brodzie intensywnie myśląc. Uśmiechnęłam się delikatnie uderzając zielonowłosego w tą zdrowszą rękę - Znaczy... Tak myślę - zaśmiałam się z jego zmieszania.
- Tęskniłam za twoim mamtoraniem a nie było cię tylko chwilę obok - powiedziałam szczerze. Chłopak zarumienił się i zaczął szybko coś mówić, ale nie zwracałam uwagi na jego biadolenie. Zwróciłam uwagę na jego dłoń - Izuku? To... - zaczęłam, ale nie skończyłam. Zielonowłosy spojrzał najpierw na mnie a potem na swoją dłoń, tam gdzie miałam utkwiony wzrok.
- Ach... Nie przejmuj się tym. To skutek uboczny po mojej mocy... Nie dało się tego naprawić tak jak było... - powiedział uciekając wzrokiem. Widziałam, że niechętnie o tym mówi jakby się tego wstydził. Nie byłam głupia żeby tego nie dojrzeć. Odwróciłam wzrok i złapałam go za dłoń.
- Nieważne jak wygląda, ważne, że ją masz. Doceniaj każdą bliznę jaką masz, tworzą się z głębokich ran, ale, które się zasklepiły. Lepiej tak niż w ogóle. Tak mi powtarzał mój tata... - powiedziałam ostatnie zdanie trochę ciszej. Nie lubiłam wspominać rodziców, nie dlatego, że coś mi zrobili, ale gdy o nich wspominałam byłam naprawdę blisko od rozpłakania się. Strasznie tego nie lubiłam. Minęło pięć lat, a mimo wszystko ja dalej potrafiłam się rozpłakać jak dziecko gdy o nich mówiłam.
- To bardzo mądre słowa... - wyszeptał Izuku szybko zmieniając miejsce naszych dłoni. Tym razem to on mnie mocno ściskał. Spojrzałam na niego kątem oka i uśmiechnęłam się delikatnie widząc jaki jest mocno zaczerwieniony. Jest słodki.
- ŁAAA! Bakugo jest nieposkromiony! - krzyknął Yamada. He? Kiedy Tokoyami i Bakugo zaczęli walkę? He?? Kompletnie się odciełam od tego świata. Przyjrzałam się arenie. Bakugo napieprzał w Dark Shadow wybuchami przez co ten się odsuwał.
- Miałeś rację Deku, Dark Shadow nie może przejść do ofensywy przez światło z wybuchów - powiedziała Uraraka, dziwnie milcząca. Może aż tak się wkręciła w ich walkę kiedy my sobie gruchotaliśmy z boku?
- Jeśli Kacchan nie wie o słabości Tokoyamiego, którą nam wyjawił to może mieć jeszcze szansę - powiedział zainteresowany Izuku walką. Chłopak ma szansę zobaczyć walki na żywo, a ja mu trajkoczę nad uchem i trzymam go za rękę... Głupia. Powoli staram się wyciągnąć rękę z pod uścisku zielonowłosego jednak ten już całkowicie skupiony na walce nie zwracał na to uwagi, że mocno mnie ściskał. Westchnęłam z uśmiechem i wróciłam wzrokiem do areny. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało... To on mnie teraz ściska za dłoń.
Moje rozmyślenia przerwał ogromny wybuch na arenie. Matko święta czy ten bombowiec nie wie co to jest delikatność? Ja bym pokonywała przeciwników z gracją, przypierając ich do muru. On jest osobą która najchętniej to by ich chyba zabiła.
- Rany... Ile dymu. Co się stało?! - zapytał Yamada czekając na wynik tej walki. Dym opadł a nam ukazał się Bakugo siedzący na Tokoyamim, w dodatku trzymając go za dziób. W dłoni tworzył małe wybuchy przez co było już jasne, że Tokoyami przegrał w tej walce.
- Tokoyami się poddał! Bakugo zwyciężył! - krzyknęła głośno Midnight. Żal mi Tokoyamiego... Poddać się nie jest łatwo.
- Szkoda mi Tokoyamiego - powiedziała na głos Uraraka zaciskając pięści.
- Też od razu o tym pomyślałam... Ale dał z siebie wszystko! - krzyknęłam unosząc rękę w górę.
Oczywiście tą, która nie była trzymana. I właśnie w tym momencie Izuku szybko zabrał swoją dłoń cały czerwony na twarzy. Och? Chyba ktoś zauważył, gdzie dalej trzymał rękę. Zaśmiałam się cicho zasłaniając usta co chyba jeszcze bardziej zawstydziło zielono włosego. Pacnęłam go raz w głowę i odwróciłam wzrok. Nie trzeba było się odzywać. Nie chciałam go jeszcze bardziej zawstydzać mówiąc mu coś złośliwego na temat jego policzków. Na końcu języka znowu chciałam go nazwać różyczką, jak kiedyś.
- Ciekawe jak potoczy się walka tych dwóch - zagadałam patrząc na tablicę gdzie widniało zdjęcie Bakugo i Todorokiego. Będąc szczera miałam ochotę już wrócić do domu i położyć się spać. Ale wiem, że i tak jak wrócę Aizawa nie przestanie mnie pouczać i wypytywać czy na pewno wszystko widziałam i co z tego wyniosłam. Westchnęłam w duchu już czując uczucie kiedy jego monotonny głos na okrągło mnie poucza.
- Musimy uważnie ich obserwować i wziąć odwet następnym razem - odezwał się Lida. Przez chwilę myślałam, że był to Aizawa w mojej głowie bo pewnie powiedziałby coś w podobie.
- Lida-kun... - odezwał się Midoriya jednak nie kontynuując. Granatowo włosy spojrzał na nas z uśmiechem i już wiedzieliśmy, że wcale nie potrzebuje żadnych pocieszeń. Jak na znak ja również się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową z Uraraką i Midoriyą rozumiejąc, że nie potrzebuje wsparcia emocjonalnego.
Nagle Tenya zaczął się cały trząść przez co przez chwilę zawahałam się czy na pewno nie potrzebuje jakiegoś wsparcia
- Co to ma być?! - krzyknęliśmy w tym samym momencie.
- Telefon - odpowiedział Lida i wyjął swoją komórkę. Co to były za szalone wibrację skoro całym go potrząsnęło?
- A... Telefon... - westchnął Izuku i Uraraka. Chyba mieliśmy te same myśli chwilę temu. Lida ze zmarszczonymi brwiami odszedł w górę schodów. Ciekawe co takiego się stało.
- Wy też jesteście tacy wykończeni? - zagadałam swoją dwójkę przyjaciół - A... W sumie głupie pytanie. Oboje walczyliście z mutantami.
- Nie nazwałabym ich mutantami... - powiedziała Uraraka niezręcznie się uśmiechając.
- Nie. Agresywny koleś z wybuchami w dłoniach i jakiś aż za spokojny koleś z podwójną mocą to mutanty. Uwierz mi - powiedziałam poważnie.
- Cóż... Tak jak obiecałem nie uniknione, że po powrocie do domu padnę w sen zimowy, żeby odpocząć... - powiedział Deku drapiąc się po policzku. Wybuchłam śmiechem nie mogąc się powstrzymać i znowu go uderzyłam w zdrowsze ramię.
- W sen zimowy? To byłoby naprawdę wspaniałe! - powiedziałam cały czas się śmiejąc. Mój uśmiech szybko zgasł widząc jak na arenę wchodzi Todoroki i Bakugo. Ostateczna walka.
- W końcu pora na ostatnią walkę tegorocznej olimpiady U.A! - krzyknął Yamada chyba najbardziej energicznie w tym dniu a myślałam, że to już niemożliwe - To starcie zadecyduje o podium! A... Więc... Finał! - krzyczał jakby zależało od tego jego życie. Współczułam trochę Aizawie. Jak go będzie głową boleć to znowu użyje mnie jako swoją gosposię! "Misaki podaj mi to", "Misaki nakarm koty", "Misaki nie dyskutuj mi tu". No naprawdę... Zawalę całe swoje nieszczęście na Yamade, przysięgam!
- Z wydziału bohaterstwa: Shoto Todoroki! Kontraaa! Również z bohaterstwa: Katsuki Bakugo! Uwaga... Start!!!
Ostatnie "start" jakie usłyszymy w tym dniu. Ostatnia walka. I jak mogłam się spodziewać po dwójce najlepszych z naszej klasy, nie będzie to taka zwykła walka. Todoroki od razu wziął się za tworzenie dużej ilości lodu atakując Bakugo. Jednak ten jak wiadomo tak łatwo się nie dał i zaczął napieprzał z otwartych dłoni w lód, rozwalając go wybuchami. Jednak to nie starczyło i bombowiec szybko został zamknięty w górze lodowej. Ach... To mi coś przypomina.
- Todoroki nie czekał z atakiem! Czy to możliwe, żebyśmy mieli już zwycięzcę?! - krzyknął Mic.
- Naprawdę...? Straszne... - mruknęłam czując stąd powiew zimna. Opatuliłam swoje ręce ogonem. Może i nie był za duży, ale dawał troszkę ciepła. Po za tym w takiej pozycji, czułam się bezpieczniej.
- Ten atak nie był tak silny jak w walce z Misaki - powiedział Izuku. Kiwnęłam główą.
- Mnie musi bardziej nie lubić... - znowu wymruczałam skrzywiając usta.
- A... Niekoniecznie Misa-chan... - powiedziała Uraraka machając rękami.
- Jedyne co mi powiedział Todoroki to że był zirytowany wcześniej. Nie miałam szans z nim gdy był wkurzony. Wkurzony Todoroki brzmi niewyobrażalnie dziwnie - powiedziałam z delikatnym uśmiechem uspokajając szatynkę.
- Wystrzelił go i ostrożnie analizuje, co zrobić dalej... - dokończył swoją myśl Izuku kompletnie nie zwracając na nas uwagę. Już był w swoim świecie.
Z góry lodowej zaczęły dochodzić niepokojące dzwięki wybuchów. Mówiłam, że mutant... W końcu lód się rozwalił a z środka wydostał się Bakugo z ogromnym wybuchem. Wejście smoka czy jak? Walka działa się szybko przez co ledwo co ogarniałam, ale wydawało się, że to Bakugo miał przewagę. Rzucił nawet Todorokim chcąc go wyrzucić poza ring jednak ten stworzył bandę z lodu i zaczął po niej jeździć. Wow, jak na jakiejś desce. Sama bym się na takim czymś przejechała. W tym samym momencie nawet Yamada to wykrzyknął. Oboje nie byliśmy normalni.
- Sposób, w jaki zaatakował Todorokiego z lewej strony i wykalkulował eksplozje pokazuje, że się przygotował - odezwał się nagle Aizawa. To on tam dycha w ogóle? Myślałam, że zasnął. Przeszły mnie nagłe dreszcze. Gdyby Aizawa czytał mi w myślach już bym nie żyła - Dopiero w walce najlepiej widać, jak niesamowite ma umiejętności. Todoroki także rusza się nienajgorzej, ale jego ataki są zbyt proste. Po walce z Midoriyą stracił wyczucie - dokończył Aizawa swoją myśl. I pomyśleć, że mnie też czeka taki wykład w domu... Chce mi się spać.
Bakugo zaczął coś wrzeszczeć na dwukolorowego. Będąc szczera tak mnie już zmulało, że wszystko co sobie tam krzyczał wpadało mi jednym uchem a drugim wypadało. Chce już poznać zwycięzcę, chce już do domu, ja... Chce... Spać! Za dużo stresu dla mnie. Najbardziej męczący dzień w moim życiu, nawet bardziej męczący od dnia gdzie Aizawa przez cały dzień dawał mi wycisk, aż pod wieczór zwymoitowałam z zwycieńczenia. Nigdy też go nie widziałam tak zmartwionego. To był dzień gdzie pierwszy raz tak długo korzystałam ze swojej indywidualności. Chwila... O czym ja myślę kiedy jest walka na śmierć i życie na dole?!
- Todoroki-kun! - nagle obok mnie wstał Midoriya krzycząc nawet głośniej ode mnie gdy komuś kibicowałam - Nie przegraj tego! Dalej!
Patrzyłam to na niego to na arenę z otwartymi ustami. Banda wariatów... Chociaż... Kto to mówi. Wraz z krzykiem zielonowłosego Todoroki wziął się w garść i rozpalił swoją drugą stronę. Jednak po chwili jego mina wróciła do tej zrezygnowanej, ale Bombowiec już tego nie widział w sekundę na arenie nastał ogromny wybuch i znowu wszystko pokryło się dymem. Yamada coś skomentował, Uraraka drgnęła niespokojnie na swoich siedzeniu, ale ja byłam jedynie ciekawa co się tam do cholery stało! Po chwili dym opadł i każdy mógł zobaczyć Todorokiego na górze lodu jednak... Poza ringiem.
- Poważnie...? - wymamrotałam w szoku. Bakugo zwyciężył? Naprawdę myślałam, że Todoroki wygra.
Bakugo wstał i podbiegł do nieprzytomnego Todorokiego. Chwycił go za koszulkę niemiłosiernie wkurzony.
- Co za brutal... - powiedziałam wstając z miejsca i podchodząc do barierki. Z daleka można było zobaczyć, że Todoroki dość mocno dostał. W końcu się nie obronił, przyjął na siebie atak. W sekundę zadziałała Midnight wypuszczając swój dym i unieruchamiając Bakugo tak, że i on teraz był nieprzytomny.
- Todoroki jest po za ringiem! Wygrywa Bakugo! - krzyknęła nie przejmując się tym, że obaj teraz byli nieprzytomni.
- I w ten sposób zawody dobiegły końca! - krzyknął Yamada - Zwycięzcą tegorocznej olimpiady U.A na arenie pierwszego roku zostaje Katsuki Bakugo z 1A!
Na niebie zaczęli puszczać fajerwerki a aplauz stał się głośniejszy niż wcześniej.
- Będąc szczera... Nie tego się spodziewałam... - powiedziałam do reszty, którzy tylko kiwnęli mi głowami.
Ten rok naprawdę zapowiadał się na dużą ilość zwrotów akcji.
C.D.N
******************
Czyż nie szybko napisałam rozdział? Jestem z siebie dumna, że tak szybko się wzięłam do pisania! Chyba wena twórcza mi się odpaliła 😅
Troszkę dłuższy nawet rozdział mam nadzieję, że się podobał!
3422 słów!
Juliette_10
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top