1. Egzamin wstępny

- Misaki bądź tak miła i nakarm koty! - krzyknął Aizawa z dołu. Mruknęłam z niezadowoleniem. Wszyscy znają go jako stanowczego nauczyciela a tak naprawdę ma pięć kotów którymi zajmować się muszę ja. Razem ze mną to ma sześć kotów.

- Już, już! - odkrzyknęłam i z westchnieniem odłożyłam swojego laptopa na szafkę nocną. Wstałam i od razu zaczęłam marudzić pod nosem jak to płytki nie są zimne. Zeszłam na dół i podniosłam z podłogi pięć miseczek porozrzucanych po kątach kuchni. Ustawiłam miseczki w rzędzie i złapałam za pięć różnych saszetek. Koło moich nóg od razu pojawiły się cztery koty bo jeden zdrajca siedział na kolanach Aizawy.

- Nie tak agresywnie - mruknął Pan i Władca siedzący przy stole kiedy tylko zaczęłam nakładać jedzenie kotom.

- Wyglądasz jak jakiś mafioso z tym futrzakiem - prychnęłam nie odpowiadając na jego uwagę. Brunet siedział przy wyspie kuchennej i ruszał myszką klikając coś na laptopie.

- Groźnie? - spytał głaszcząc Haru. Jest jeszcze Hana, Hime, Chibi i Chobi. Ten człowiek jest nie normalny i ma obsesje na punkcie literki "H".

- Zabawnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego złośliwie. Złapałam za dwie miski i postawiłam na podłodze. Każdy kot rzucił się na jedzenie jakby były głodowane co najmniej z tydzień - Wyluzujcie przecież jeszcze nie rozdałam wszystkich - powiedziałam i złapałam za kolejne dwie miski.

~ Misaki jeść! ~ zamiauczał jeden kot, którego tylko ja zrozumiałam.

- Zaraz, mam tylko dwie ręce a was jest pięć Hina - mruknęłam i złapałam za ostatnią miseczkę. Kiedy już rozdałam jedzenie kotom podeszłam do szafki i zaczęłam w niej szukać jakiegoś dobrego żarcia.

- Stresujesz się? - zadał to wirujące w powietrzu pytanie odkąd weszłam do kuchni.

- Egzaminem do U.A? - spytałam zerkając na niego kątem oka - Czy może tym jaki dzisiaj serial ja mam obejrzeć?

- Egzaminem - mruknął nawet nie komentując tej drugiej odpowiedzi. Po pięciu latach razem przyzwyczaił się do moich głupich pytań.

- Trochę... A co? Masz jakiś patent, żeby dać mi fory? Jeśli tak to zamieniam się w słuch - prychnęłam i z pocky o smaku zielonej herbaty w dłoni usiadłam przy wyspie kuchennej aka naszym stole gdzie jemy.

- Jedyne co ci mogę dać to otuchy. Radź sobie sama, jak nie U.A to inna szkoła - powiedział jak zwykle dość nużącym głosem.

- Myślisz, że jeśli zdam to będziesz moim wychowawcą? Jak będę musiała do ciebie się zwracać? Aizawa-Sensei? - zaczęłam paplać co chwilę przerywając mówić, żeby ugryźć słodycz.

- Sądzę, że tak... Aizawa-Sensei. Tak naprawdę to wolę, żebyś nie mówiła ludziom z klasy, że się znamy. Oczywiście jeśli zdasz - podkreślił przedostatnie słowo.

- Dlaczego? - spytałam marszcząc brwi.

- Inni mogą pomyśleć, że dostałaś się na U.A ze względu na mnie lub ze względu na znajomości jak na przykład dyrektor Nezu. W końcu znasz go osobiście. Dlatego nie mów, że mnie znasz ani, że znasz kogokolwiek ze szkoły. Udawaj, że jesteś w tym wszystkim zielona jak każdy. I przede wszystkim nie wypaplaj nikomu o tajemnicy All mighta - dokończył, a ja kiwnęłam głową z Pocky wystającym z buzi.

- No ta... Nikt nie wie, że tak naprawdę nasz symbol pokoju wygląda jak szkielet. Po za tym co on wystrzelił z tym nauczaniem w U.A? Życie mu nie miłe? Będzie się jedynie przemęczał - powiedziałam i wsunęłam Pocky jak kluskę co było głupim pomysłem bo już po chwili Aizawa klepał mnie po plecach kiedy ja krztusiłam się słodyczem.

- Nie rozumiem jego nagłej decyzji. Mówił coś o jakimś nastolatku, ale nie słuchałem go bo wyczesywałem Chibi - powiedział i w końcu przestał napieprzać w moje plecy.

- To źle... Jak ktoś coś do ciebie mówi wypadałoby słuchać chociaż jednym uchem, żeby potem to zostało w głowie - powiedziałam i jak gdyby nigdy nic znowu zaczęłam zjadać Pocky. Wsadziłam końcówkę do buzi a drugą stronę podsunęłam Aizawie. Spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami i złapał ustami za koniec patyczka, jednak zamiast go ułamać i zjeść on mi go całego wyrwał z buzi i w szamał na moich oczach - Hej! - krzyknęłam oburzona kiedy on wstawał od stołu zabierając swojego laptopa.

- Zjadłaś sama całą paczkę - przypomniał mi jakbym o tym nie wiedziała i ruszył do swojej sypialni na górze.

- Ale to był ostatni... - westchnęłam zasmucona.

- Ostatni czyli idealnie dla mnie. Idź spać, jutro czekają cię egzaminy. A i żadnych seriali! - podniósł głos kiedy już znikał wchodząc po schodach.

No co jak co, ale uwielbiam tego człowieka. Zaśmiałam się sama do siebie i wywaliłam papierek do śmieci a opakowanie zabrałam do siebie na górę, ponieważ takiego jeszcze nie miałam. Kolekcjonowanie takich rzeczy sprawia mi głupią radość. Taka już jestem, że małe rzeczy mnie cieszą. Opakowanie po paluszkach położyłam na swoim biurku i z westchnieniem ulgi rzuciłam się na łóżko.

Spędziłam dwa miesiące na ćwiczeniu z Aizawa, a jak można się domyśleć jest surowym trenerem. Jednak ten jedyny raz bardzo się cieszyłam, że taki jest. Liceum U.A to nie byle jakie liceum. To akademia gdzie uczyli się sami najwięksi bohaterowie! Między innymi nasz symbol pokoju All might czy sam Aizawa. Głównie dlatego właśnie tam chcę iść. Ze względu na bohatera który mnie uratował. Ze względu na mojego bohatera... Shouta Aizawa uratował dziesięciolatkę która nie miała się gdzie podziać. Kiedy umarli moi rodzice... Byłam już w wieku kiedy rozumiałam dużo rzeczy. Na przykład to, że 80% populacji ma moce i że te 20% to zwykli cywile. To, że na świecie utworzyły się grupy między bohaterami a złoczyńcami. Mój ojciec znał dobrze Nezu czyli obecnego dyrektora liceum U.A, ja sama go widywałam kiedy gościliśmy go w naszym domu. Po tragedii jaka mnie spotkała nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najpierw chcieli mnie wysłać do domu dziecka, ale zjawił się Nezu i zabrał mnie w spokojniejsze miejsce niż komisariat policji. Na miejscu poznałam właśnie Aizawe. Do tej pory nie pamiętam gdzie dokładnie zaprowadził mnie Nezu. Wytłumaczyli mi, że Aizawa może mnie wziąć pod swój dach i opiekę, a ja cała zaryczana nie za bardzo kontaktowałam i nie miałam nic przeciwko. Następnego dnia stwierdziłam, że to był genialny pomysł bo dostałam naleśniki prosto do łóżka. I tak to mniej więcej wygląda. Poznałam obecnych nauczycieli liceum U.A i zapragnęłam kiedyś zostać bohaterką, która ratuje ludzi, ale omija media szerokim łukiem tak samo jak mój Sensei. Obiecałam sobie, że mimo przeszkód jakie napotkałam w życiu zostanę tą głupią kobietą kot. Nie spodziewałam się jednak, że na swojej drodze stanie mi pewien zielonowłosy chłopak...

***

Mój Boże! Kto tak hałasuje do cholery? Mruknęłam niezadowolona i wyciągnęłam się niczym kot. Kiedy się już bardziej rozbudziłam wsłuchałam się w te głośne dźwięki.

- Misaki! Budzik dzwoni ci już pięć minut! Myślisz, że bohaterowie kiedy dostają wezwanie wylegują się na łóżku bo się nie rozbudzili? Nie! Od razu zrywają się z łóżka futrzaku! - czemu on tak drze ryja? Co ja takiego dzisiaj robię? Otworzyłam powoli oczy i złapałam pół przytomna za telefon na szafce nocnej. Włączyłam go i dostałam minimalnego zawału serca kiedy zdałam sobie sprawę, że ja dzisiaj mam zdawać egzamin wstępny do U.A! Szybko się zerwałam z łóżka i pobiegłam na dół.

- Dlaczego dopiero po pięciu minutach mnie budzisz a nie od razu! - krzyknęłam wchodząc do kuchni.

- Ja jestem twoim budzikiem czy budzik? - mruknął smażąc coś na patelni. Był owinięty w swój żółty śpiwór z którym się nie rozstawał na krok. Co z tego, że ma łóżko. Śpi w tym śpiworze na łóżku. Po za tym miał związane włosy w kucyk co bardzo lubiłam.

- Dlaczego wiążesz włosy tylko do robienia czegoś w kuchni? - westchnęłam nie pocieszona i usiadłam przy stole.

- Ponieważ rozwiązane włosy mnie denerwują kiedy używam indywidualności - odpowiedział po raz tysięczny. Zawsze rano go o to pytam i odpowiedź jest ciągle taka sama, ale nie moja wina, że zawsze rano jak go widzę to mi się roztapia serce przez to jak uroczo wygląda.

- Kiedyś lubiłeś jak ci wiązałam włosy i ozdabiałam kolorowymi spinkami - prychnęłam i skinęłam głową w geście podziękowania kiedy postawił talerz przede mną.

- Wtedy byłaś jak z porcelany. Jeden głupi ruch i stajesz się smutna. To jako jedyne sprawiało ci radość. I właśnie wtedy siedząc na podłodze, trzymając cię na kolanach kiedy ty ozdabiałaś moje włosy spinkami obiecałem sobie, że nie dam cię nikomu skrzywdzić - powiedział zerkając na mnie z delikatnym uśmiechem. Zarumieniona odwracam wzrok i już w ciszy dokańczamy jedzenie - Wiem, że za wszystko mi dziękujesz nie musisz tego mówić na głos - powiedział i po skończeniu jedzenia zabrał mój jak i jego talerz.

Od trzech lat mam problemy z powiedzeniem "dziękuję" i "przepraszam". Kiedy miałam dziesięć lat bardzo nadużywałam tego słowa więc postanowiłam trochę to ograniczyć i teraz dziwnie mi powiedzieć proste dziękuję czy przepraszam. Jednak...

- Ty zasługujesz na głupie dziękuję z moich ust... - powiedziałam cicho wyginając palce. Odwrócił się do mnie i położył swoją dłoń na mojej głowie. Spojrzałam w góre delikatnie zarumieniona i z obawą, że zaraz zacznę mruczeć. Głupi nawyk, którego nie kontroluję.

- To ja ci dziękuję za to, że cię mam... A teraz masz pięć minut na wyszykowanie się - powiedział i zaczął się oddalać do swojego pokoju.

- Że jak?! - krzyknęłam i wstałam jak petarda z miejsca.

- Pięć minut i 50 sekund! 49... 48... 47...! - krzyczał wchodząc na górę więc szybko go wyminęłam na schodach i wbiegłam do pokoju.

- Dobra, dobra, czaję! - krzyknęłam i na szybko wybrałam jakieś szare dresy. Wparowałam do łazienki i szybko z niej skorzystałam. Niestety tak się bałam, że nie zdążę, że w końcu wylądowałam ze szczoteczką do zębów w buzi siedząc na toalecie. Po skończeniu się ogarniać stanęłam przed lustrem i skrzywiłam się. Polizałam środek dłoni i przejechałam po swoich uszach. Kolejny głupi nawyk kota. Nie miałam czasu nawet by się umyć, ale ten sadysta nie da mi więcej czasu. Pobiegłam jeszcze do pokoju po swój telefon i gumkę, żeby związać włosy i w końcu mogłam już schodzić.

- Pięć! Cztery! Trzy! Dwa...! - zaczął odliczać, ale wbiegłam na niego przytulając go.

- Jeden! - wykrzyknęłam i puściłam go odsuwając się - I jak? Zdążyłam!

- Zero punktów dodatnich - powiedział na co zmarszczyłam brwi.

- Jak to? - spytałam niezadowolona.

- Nie masz na sobie butów. Złoczyńca już dawno zabił ludzi i ukradł to co chciał. Zawaliłaś - powiedział i odwrócił się do mnie plecami wychodząc z domu.

Zawsze kiedy wychodziliśmy z domu dawał mi określony czas. To było ćwiczenie, jeśli byłam zwarta i gotowa dostawałam punkty dodatnie, jeśli zdążyłam, ale bez czegoś na sobie to zerowe, a jeśli nie zdążyłam to oczywiście minusowe. Mniej więcej tak to wyglądało przez moje ostatnie dwa miesiące. Westchnęłam i założyłam na stopy buty od razu wychodząc.

- Nie możemy pojechać tam razem więc ty idziesz na pieszo albo do metra - powiedział i otworzył drzwi od strony kierowcy w aucie. Tak, tak, to zaskakujące, ale ten leniwiec potrafił prowadzić.

- Co?! Ale dlaczego tak... - jęknęłam niezadowolona a on odwrócił się do mnie przodem.

- Bo ja mam prawko a ty nie. Każdy inny dostał się pewnie na uczelnie autobusem, metrem albo na nogach więc ty nie będziesz mieć łatwiej. Odmaszerować - powiedział i schował się do auta. Prychnęłam i ruszyłam chodnikiem chowając dłonie do kieszeni - Hej! - zawołał po chwili zatrzymując się autem obok mnie na drodze. Wystawił pięść za okno przez co już wiedziałam czego chce. Podeszłam i przybiłam z nim żółwika - Dasz radę młoda - uśmiechnął się delikatnie i prostując się ruszył do Akademii. Jak chce to potrafi być miły i wyluzowany. Chyba jedynie przy mnie taki jest. Wzięłam głęboki wdech dla uspokojenia i ruszyłam z buta do Akademii dla początkujących bohaterów

***

Myślałam, że tylko trochę będę się stresować, tym czasem stoję przed bramą słynnej U.A i nie potrafię się ruszyć. Stres zżera mnie od środka. Wzięłam po raz tysięczny głębszy wdech i przekroczyłam wielką bramę stając na posesji Akademii dla bohaterów.

- Chyba zaraz zemdleje... - powiedziałam pod nosem przerażona.

- J-j-ja r-również... - zdziwiona, że ktoś odpowiedział na moje mamrotanie zaczęłam się rozglądać, żeby zlokalizować głos jakiegoś chłopaka. Mój wzrok padł na niskiego, ale jednak wyższego ode mnie człowieczka. Miał burzę zielonych włosów i przeurocze piegi na policzkach. Wyglądał na jeszcze bardziej przerażonego ode mnie! I... On właśnie potknął się o własne nogi! Szybko złapałam za tył jego spodni swoim ogonem.

- Wszystko gra? - spytałam a on zaczął machać rękami i krzyczeć przerażony nie za bardzo wiedząc co się dzieję. Postawiłam go na proste nogi i zabrałam swój ogon - Wybacz, nie zatrzymałabym cię rękami więc użyłam swojego ogona - powiedziałam z delikatnym uśmiechem - Jestem Watanabe Misaki, a ty? - spytałam a chłopak oderwał wzrok od szkoły, żeby móc na mnie spojrzeć z szerokim uśmiechem. Boże! Jaki on jest uroczy! Jego zielone oczy błyszczały wesoło co momentalnie mnie oczarowało.

- I-Izuku Midoriya - wystawił do mnie dłoń nieśmiało, którą od razu złapałam z uśmiechem.

- Bardzo mi miło - powiedziałam radośnie - Na pewno damy sobie radę. Życzę ci powodzenia Izuku! - dodałam szeroko się uśmiechając. Chłopak zaczerwienił się i podrapał po głowie zawstydzony.

- T-Tobie też życzę powodzenia! - powiedział cały czerwony. Zaśmiałam się i pociągnęłam zielonowłosego za rękę.

- Chodź, chodź! Na pewno nie ma się czego bać... - mruknęłam ostatnie zdanie. Razem z moim nowym przeuroczym kolegą pokierowaliśmy się tam gdzie większość szła czyli do ogromnej hali. Usiadłam w jakiejś ławce, gdzieś tak po środku a obok mnie usiadł Midoriya. Posłałam mu ostatni uśmiechem co odwzajemnił.

- Drodzy kandydaci witam na moim występie ma żywo! EVERYBODY SAY HEEEY! - odezwał się Yamada stojący na dość dużej scenie. Mic jest przyjacielem Aizawy. Chyba można go tak nazwać. Poznali się właśnie tutaj, Yamada był kolegą z klasy czarnowłosego. Uwielbiam tego gościa! Zawsze potrafił mnie rozbawić! Aizawa jednak nie przepada za jego energią i głośnym mówieniem.

~Yamada to imię Presenta Mica XD Niektórzy magą nie zaczaić bo nie było mówione o tym w anime, chyba Dop. Aut~

Nikt nie odpowiedział na występek blondyna więc znowu zaczął mówić z takim samym zapałem jak poprzednie zdanie.

- Trudna publika... Kandydaci, przedstawię pokrótce co was czeka! ARE YOU READY?! - wykrzyczał i najwidoczniej rozpoznając mnie na hali wskazał na mnie palcem.

- Ready! - krzyknęłam delikatnie uśmiechnięta. Każdy w sali dyskretnie się na mnie spojrzał ze zdziwieniem na twarzy. Yamada posłał mi buziaka w powietrzu i krzyknął głośne YEAH.

- O... Boże! - pisnął pod nosem podekscytowany Midoriya.

- Hm? - wydałam z siebie pytający dźwięk.

- To Bohater walczący głosem, Present Mic! Ale czad! Co tydzień słucham jego audycji radiowej! Ja nie mogę... Zaraz się popłacze - szeptał napalony zjeżdżając coraz bardziej z krzesełka. Prychnęłam na jego śmieszną reakcję. Co poradzić... Ja go znam osobiście. Wtedy dopiero zielonowłosy zszedł by na zawał.

- Zamknij się - odezwał się niewzruszony blondyn siedzący z drugiej strony Midoriyi.

- Powiało grozą - skomentowałam przez co zostałam zjechana wzrokiem czerwonych oczu.

- Jak wiecie, czeka nas dziesięciominutowy sparing - kontynuował blondyn na scenie. Dziesięciominutowy?! To dlatego zawsze Aizawa robił mi dziesięciominutowe ćwiczenia na zniszczenie jak najwięcej puszek. On tak naprawdę mi pomagał, ale ja o tym nie wiedziałam! Spojrzałam na Izuku który wyglądał na delikatnie mówiąc przerażonego - Możecie zabrać wszystko! - kontynuował dalej Mic więc przeniosłam wzrok z zielonowłosego na ogromną tablicę gdzie był pokazany dokładny plan działania - Po mojej prezentacji każdy uda się na wyznaczone pole ćwiczeń OK?! - wykrzyczał, ale nikt nie odpowiedział.

- Chcę uniemożliwić znajomym współpracę - odezwał się ten sam czerwonooki blondas co wcześniej.

- Masz rację. Mamy kolejne numery testów, ale różne sektory - powiedział Midoriya patrząc na kartę przed sobą i na kartę blondyna.

- Zniszczę każdego - powiedział niemal warcząc blondyn - Szkoda, że nie mogę zmiażdżyć ciebie - dodał zabijając go wzrokiem a zielonowłosy cały się spiął. Pora wkroczyć bo zaraz mój nowy kolega zejdzie z tego świata.

- Hej Mido... - szepnęłam skracając nazwisko Midoriyi aby zwrócić na siebie jego uwagę.

- Mi... Co? - spytał robiąc się cały czerwony. Zaśmiałam i przybliżyłam w jego stronę, żeby zabrać jego kartę.

- Mamy to samo miejsce, spójrz! - podniosłam delikatnie głos ukazując swoje podekscytowanie.

- Masz rację, całe szczęście... - odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie szeroko co odwzajemniłam.

- W każdym sektorze są trzy typy pseudo złoczyńców! - wyjaśniał dalej Present Mic - Pokonanie jednego z nich zapewni wam liczbę punktów uzależnioną od poziomu trudności danego robota! Użyjcie swoich darów by unieruchomić pseudo złoczyńców i zdobyć punkty! Oczywiście zabronione jest szkodzenie innym kandydatom - dokończył tłumaczyć. Nagle z jednego szeregu wyrwał się jeden chłopak podnosząc rękę.

- Mogę zadać pytanie?! - zapytał pewnym siebie głosem.

- Śmiało - odpowiedział Mic.

- Tutaj widnieją cztery typy złoczyńców. Jeśli to błąd byłby to wstyd dla najlepszej szkoły w Japonii! My, kandydaci, pragniemy być uczeni przez najlepszych bohaterów - mówił donośnie i głośno. Weź siadaj i nie rób scen okularniku - Ty tam rozczochrany i ty z uszami na głowie! - nagle odwrócił się i wskazał palcem na Mido jak i na mnie. Zakłopotany chłopak wskazał na siebie palcem nie wiedząc o co chodzi, a ja uniosłam brew w geście zapytania - Wasze mamrotanie jest irytujące. Jeśli przybyliście stroić sobie żarty od razu wyjdźcie! - dokończył swoje zażalenia.

- Przepraszam! - powiedział Midoriya zasłaniając sobie usta. Niewzruszona zaistniałą sytuacja nic nie powiedziałam i jedynie patrzyłam głęboko w oczy temu okularnikowi jednocześnie przekręcając głowę w bok, żeby go zdenerwować.

- Dobrze już! Kandydacie 7111, dziękuję ci za to pytanie! Czwarty złoczyńca nie daję punktów. Jego rolą jest przeszkadzanie. Pokonanie takiego złoczyńcy nic wam nie da, radzę wam go za wszelką cenę unikać - powiedział Mic.

- Dziękuję! Proszę wybaczyć! - skłonił się okularnik i usiadł na swoim miejscu.

- To wszystko, na zakończenie przytoczę wam motto naszej szkoły. Bohater Napoleon Bonaparte powiedział, że prawdziwe bohaterstwo polega na pokonywaniu przeciwności. Idziemy jeszcze dalej... PLUS ULTRA! ŻYCZĘ WAM POWODZENIA! - wykrzyczał i każdy zaczął się podnosić z miejsca.

- Zaczynam coraz bardziej się stresować - powiedziałam kiedy zmierzałam wraz z zielonowłosym do sektora B.

- Mnie to mówisz? - pisnął cały spięty.

- Ale hej! Powiedziałam, że damy radę to znaczy, że damy radę! - zacisnęłam pięści zdeterminowana a Midoriya przytaknął mi głową.

- Masz rację... Damy radę! - dalej piszczał, ale już trochę bardziej zmotywowany do działania. Walnął się raz dłońmi po policzkach przez co zaśmiałam się - Jakim cudem oni są tak pewni siebie? - zapytał rozglądając się po uczestnikach.

- Pewnie też się stresują, ale w środku - powiedziałam wzruszając ramionami. Nagle ktoś złapał mnie za ramię przez co delikatnie się wzdrygnęłam. Spojrzałam na człowieka, który stanął za mną i okazało się, że to ten okularnik.

- Zamierzacie utrudnić nam test? - zapytał przez co zmarszczyłam brwi.

- Ależ skąd! - zaczął panikować Izuku.

- A ty zamierzasz zabrać z mojego ramienia swoją dłoń? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź strzepnęłam jego rękę z mojego ramienia. Izuku zaczął mamrotać jakieś wytłumaczenia przez co zwrócił na nas uwagę.

- Ten dzieciak... - powiedział jakiś koleś więc zerknęłam na niego.

- Dygocze ze strachu... Pofarciło się nam, łatwo odpadnie - odezwał się drugi. Wkurzona odwróciłam się do nich.

- Zajmijcie się sobą kretyni. Jestem pewna, że gówno zdziałacie - uśmiechnęłam się do nich słodko i odciągnęłam w bok Izuku, żebyśmy nie stali tak blisko tego okularnika.

- Dobra zaczynamy! Co? W życiu nie ma odliczania. Biegiem, czas ucieka! - krzyczał Mic kiedy ja już biegłam od razu po otworzeniu bramy. Odwróciłam się jeszcze żeby zobaczyć jak Izuku stoi zdziwiony, że nikogo nie ma.

- Biegiem Mido! - krzyknęłam co podziałało bo zaczął biec.

- Już się spóźniłem! - krzyknął przyśpieszając.

Niestety muszę się z nim rozdzielić, żeby zdobyć punkty. Bardzo go polubiłam, ale nie mogę mu zdobyć punktów więc sam musi sobie teraz radzić. Na środku jednej z dróg była ogromna sielanka więc włączyłam się do walki. Rozwalałam roboty swoimi pazurami, które wcześniej musiałam wysunąć. Głównie potrafię się zamienić w ogromną czarną panterę, ale minus jest taki, że potem jestem naga. Postanowiłam wykonać ten egzamin jednocześnie nie zamieniając się w moją drugą formę. Potrafię też parę kocich sztuczek, ale nic się za bardzo nie nadaje na rozwalenia robotów. Po piątym robocie naprawdę byłam dość wyczerpana. Używając jakichkolwiek moich sztuczek mogę szybko się zmęczyć co jest minusem. Aizawa sam powiedział, że muszę nad tym popracować i zapewnił, że jeśli zdam pomoże mi z tym. Zniszczyłam jeszcze takich sześć co dawało mi 22 punktów, nie tak źle. Jednak roboty miały karabiny maszynowe przez co jeden trafił mnie w łydkę.

- Świnio... - mruknęłam i zniszczyłam go skacząc mu na głowę i wyrywając ją. 24 punkty bo to ten za dwa. W zasadzie to rozwalałam same roboty za dwa punkty. Im więcej tym lepiej.

- TO TEN WIELKI ROBOT! W NOGIIII! - wrzasnął jakiś brązowowłosy chłopak. Odwróciłam się szybko w stronę ogromnego robota. Każdy zaczął uciekać w drugą stronę więc sama chciałam brać nogi za pas, ale moją uwagę zwrócił Midoriya, który patrzył na coś pod nogami robota. Spojrzałam w tamtą stronę i okazało się, że jakaś dziewczyna nie potrafi wydostać swojej nogi spod gruzu, który spadł po tym jak robot walnął w budynek. Zanim zdążyłam zareagować silny powiew wiatru strzelił mi w twarz przez co zakryłam się rękami. Spojrzałam na miejsce gdzie powinien stać Izuku lecz go tam nie było. Zdziwiona spojrzałam tym razem w górę gdzie Mido, który cały świecił przymierzał się do walnięcia robota.

- SSSMASH! - krzyknął i walnął z pięści temu ogromnemu robotowi. Czyli jego moc to super siła? O mój Boże on powalił to wielkie gówno! I... Właśnie spada w dół jeszcze szybciej niż się wybił!

- Midoriya-kun! - krzyknęłam w panice i odbijając się od ściany jakiegoś budynku złapałam go w locie. Wylądowałam na dwóch nogach czego za bardzo nie trawię bo wolę spadać na "cztery łapy". Tym bardziej, że jestem ranna w nogę. Zasyczałam z bólu i położyłam zielonowłosego na swoich kolanach. O cholera, o cholera! Nie żyje? Potrząsnęłam głową i spojrzałam na twarz chłopaka, który właśnie otwierał oczy - Wszystko gra? - chłopak wymamrotał coś pełnym bólu głosem - Co? - spytałam i schyliłam się do jego ust, żeby usłyszeć co on tam mamrocze.

- Dziewczyna... - powiedział z jękiem, a ja odstawiłam go na ziemię i szybko podeszłam do szatynki. Moja noga bardzo krwawiła, ale kiedy zaciskałam zęby dało się radę chodzić. Aizawa ostrzegał mnie, że ten egzamin to nie zabawa i jaka kolwiek broń będzie prawdziwa. Powiedział to z sadystycznym uśmiechem co musiało być prawdą.

- Nic ci nie jest? - spytałam dziewczyny i pomogłam jej zejść z wirującej części robota.

- Nie, nie... A wam? - zapytała i podbiegła razem ze mną do chłopaka.

- Mam ranę postrzałową na nodze, ale to już wcześniej trafił mnie robot za to Izuku ma złamane nogi i rękę - powiedziałam szybko skanując jego ciało - Mido to było wspaniałe! No... Może oprócz twoich złamań, one nie są wspaniałe. Ale ty jesteś wspaniały! - powiedziałam podekscytowana. Zielonowłosy cały się zaczerwienił.

- D-dziękuję Misaki za uratowanie mnie! - powiedział, ale nagle zerwał się do siadu.

- Wow, wow, spokojnie! Co się stało, że się tak zerwałeś? - spytałam zdziwiona.

- Potrzebuję chodź jednego punktu! - wykrzyczał, a ja rozszerzyłam oczy. Nic nie zdobył?!

- KONIEC EGZAMINU! - wykrzyczał Mic stojąc na jakimś budynku. Zielonowłosy otworzył szeroko buzię i zrezygnowany upadł na moje kolana przez co cała się zaczerwieniłam.

- C-Co...? - zaczęłam, ale zauważyłam, że chłopak ma wyrównany oddech i delikatnie rozchylone usta.

- Umarł?! - wrzasnęła szatynka.

- N-Nie! Spokojnie, tylko zemdlał... - mruknęłam i westchnęłam zmęczona tym całym zajściem. Pogłaskałam go jedną ręką po włosach a drugą opierając się z tyłu o ziemię. Jeśli będzie trzeba oddam mu trochę punktów. Zasłużył na to jak nikt inny.

C.D.N

*****************
Pierwszy rozdział pełną parą! Zmieniłam parę rzeczy jak to, że Aizawa i All Might już teraz się znają, czy inne duperele 🥦

Mam nadzieję, że się podoba i przepraszam za błędy jeśli się pojawiły 😽

3755 słów!

Juliette_10

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top