.

Tak na prawdę dni przestałem liczyć, po jakiś dwóch tygodnia. Zobojętniałem. Przestało mnie to obchodzić. Bo i po co? Dzień zaczynał się dla mnie wtedy, kiedy przychodzili dementorzy. Oni robili swoje, a ja skupiałem się tylko na tym, żeby pamiętać. Żeby nie zapomnieć, że byłem kochany....i że kochałem. Nie Syriuszu ty nadal kochasz . Nadal potrafisz. Przecież nadal są na tym świecie osoby, które darzą cię uczuciem. Remus, on... Remus. Kiedy sobie to uświadomiłem znów dopadła mnie rozpacz. Powiedzieli mu, że jestem mordercą. On myślał, że to moja wina. Mój najlepszy żyjący przyjaciel Remus John Lupin miał mnie za mordercę. Oczywiście, że z rezerwą i powoli, ale przekonywał się o tym. Pewnie widział gdzieś moje zdjęcie. Pewnie rozmawiał z Dumbledorem. Z naszymi bliskimi i znajomymi. Tak Syriuszu oni wszyscy mają cię za mordercę. Remus uważa cię za mordercę. Straciłeś miłość, przyjaźń, zaufanie i wolność...Straciłeś wszystko co się w życiu liczy, rozumiesz? Nie zostało ci już nic.

I tak oto znów dopadła mnie rozpacz. Zacząłem myśleć coraz więcej własnie o nim. O Remusie. O tym jak on musiał się czuć i boże... Przecież to przechodzi ludzkie pojęcie. Żaden człowiek nie wytrzyma tylu tragedii na raz. Zacząłem się o niego po prostu bać.

Usłyszałem rozmowę strażników. Mówili o świętach. Święta...Pamiętam jakie mieliśmy plany. I na co znowu płaczesz. Przecież czuję. Pojedyncze krople słonej cieczy spływają Ci po policzkach. Czemu...ach no tak. Pamiętasz, jak planowaliście. Jak siedzieliście przy kominku w Dolinie Godryka i planowaliście. Mówiłeś Jamesowi, że co jak co ale Harremu zafundujesz najwspanialszy prezent pod słońcem. Lily słyszała. Siedziała na podłodze. Nie miała na rękach Małego. Remus, tak jak mu obiecano, usypiał dziecko w sąsiednim pokoju. Rudowłosa zaśmiała się, o i pamiętasz, co wtedy powiedziała? Że twoja obecność będzie najlepszym prezentem. James ochoczo pokiwał głową. Chciałem choć na chwilę przestać wspominać. Ale nie umiałem. Przymknąłem na chwilę powieki i zaraz potem przed oczami zamajaczył mi James. A pamiętasz, co ci wtedy powiedział? Wtedy kiedy ostatni raz widziałeś ich żywych. Zanim wyszedłeś przytuliłeś mocno Harrego. Przecież to dziecko nie miało wtedy nawet dwóch tygodni. I Lily przytuliła cię mocno, dała całusa w policzek i powiedziała, żebyś na siebie uważał. Tak Syriuszu, miałeś na siebie uważać. Potem James odprowadził cię do furtki. Musiałeś iść. Tak, żeby Voldemort ich nie dopadł, żeby byli bezpieczni. A jednak. I wtedy ten okularnik z którym wywijałeś numery w Hogwarcie wyglądał na naprawdę wzruszonego. I zmartwionego. I tez cię przytulił, mówił, żebyś na siebie uważał. Ty powiedziałeś mu, żeby on również. Na siebie i na Lily. I na Harrego. I pamiętasz? Syriuszu pamiętasz co jeszcze powiedział? Co cię tak zaniepokoiło? Powiedz! Powiedz czego do tamtej pory najbardziej się bałeś! Powiedział, że... Przestań! Krzyknąłem na cały Azkaban. Byłem przekonany, że usłyszeli mnie wszyscy. Bo wtedy, krzyknąłem głośniej niż kiedykolwiek. Nawet podczas tych wszystkich "zabiegów". Bo ja pamiętałem. Słowa Jamesa dźwięczały mi w uszach przez całe życie. Bolały... Oczywiście, że bolały. Ale przy tym dawały nadzieję. ...nigdy nie będziesz sam. Nawet jeżeli umrę...nigdy cie nie zostawię. Zawsze będziesz dla mnie jak brat. Tylko nie daj się. Nie oddaj mu się. I dbaj o Harrego. Bo ja mogę umrzeć już niedługo, wiesz o tym, prawda? I nie zapomnij...wszystkich szczęśliwych chwil. Bo to co przeżyliśmy razem to nasza siła. Bo tylko razem możemy wygrać.

*******
Witam Was w kolejnym rozdziale. Dzisiaj jak widzicie znów dużo wspomnień, ale postaram się żeby już następne opisywały typowo jego życie tam itd. Mam nadzieję że ten rodział, jak i całokształt przypadnie Wam do gustu.

Buziaki xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top