200
Wygląd, czy coś (po mojemu)
Afrodyta
Ares: Jak wygląda Afrodyta? Jest piękna. I to bardzo. Ma bardzo ładne oczy. I włosy. No, cała jest idealna. Jaka ma być bogini piękności? Ale teraz już nie zmienia się dla każdego, już nie musi tego robić, bo zrozumiała, że jeśli komuś się nie spodoba, to po prostu musi zniszczyć mu życie. Prawdę powiedziawszy, taka Afrodyta bardziej mi się podoba. Naturalna. Która nie zamienia nagle pół twarzy na inną, bo ktoś obok nas przechodzi. Ona wie, że podoba się każdemu. Nawet jeśli to kobieta, albo gej. Afrodyta jest po prostu idealna.
Hefajstos: Jest piękna, owszem. I na tym kończą się jej „zalety". Albo kończą się te, które ja znam. To znaczy, no tak pomaga zbłąkanym, zakochanym duszyczką. Jasne. Ale kto rozkazuje Erosowi, żeby zniszczył komuś życie poprzez miłość? No właśnie ona. Ładny uśmiech to nie wszystko. Wnętrze też jest ważne. A ona, tak jak każdy z nas, ma wnętrze popsute milionami lat. To że jest dla ciebie miła, nie oznacza, że cię lubi, albo że jutro też taka będzie. Najlepiej nie patrzeć jej w oczy, bo będzie się skończonym.
Ares
Afrodyta: Och, to oczywiste, że Ares jest przystojny. Nawet bardzo. Rzekłabym, że jest boski. Umięśniony, silny, radzący sobie w życiu. Umiący idealnie powozić rydwanem... No może charakteru nie ma zbyt idealnego, ale jak się go pozna, to naprawdę zaczyna się w nim dostrzegać coś bardzo słodkiego. Kogoś kto naprawdę się stara, nawet jeśli wie, że mu nie wyjdzie. Do tego jest odważny. Uczył się nawet dla mnie wierszy. To było takie miłe, bo kiedy należycie się go pozna i da mu się szanse, Ares staje się jeszcze bardziej piękny i zniszczony, nie ważne, że zabija ogrom istnień, on też czasami jest słaby i mimo wszystko potrzebuje pomocy. Został zraniony o wiele za dużo... Tak jak chyba każdy z nas.
Atena: Ares to idiota, debil, kretyn i głupek. Owszem jest umięśniony i przystojny, ale co z tego? Czasami zastawiam się, czy ma mózg. Owszem, jego walka czasami kończy się wygraną, ale za jaką cenę? Gra nie fair. Ta idealna technika nic mu nie da, jeśli trafi na kogoś jeszcze gorszego, wtedy będzie musiał być tym dobrym, ale on tego nie umie no może czasami umie. Ale mimo to, nie uważam, żeby jego metody zastraszania i terroru były dobre. Jest utalentowany, ale to nie znaczy, że najlepszy – często o tym zapomina. Nie widać tego po nim, ale jest też wrażliwy. Co z tego, że ma te swoje metr osiemdziesiąt ileś, jeśli dobrze skonstruowana krytyka, lub ostra szpilka, potrafi odebrać mu cały zapał? Powinien przestać się sobą przechwalać i zacząć pracować.
Herkules
Zeus: Jest idealny. Jak jego ojciec, czyli ja. Naprawdę, wyrósł znakomicie. Chociaż te rudo-karmelowe włosy... No ale nic, kobiety lubią wyjątkowość. Umie wręcz wszystko. Po tacie. Zawsze w niego wierzyłem i czułem się głupio patrząc jak ten prawie umiera. Prawdę mówiąc, czułem się jak wielkie nic. Kiedy zabił Megarę i dzieci... chciałem mu pomóc, naprawdę, ale nie mogłem, bogowie nie ingerują w życie swoich dzieci. Albo chociaż nie tak bardzo widocznie. Bogiem zostało, bo... bo czułem się głupio z myślą, że pozwoliłem mu umrzeć. Bo nie chciałem, by odchodził, by został zapomniany. Odkupił swoje grzechy, należało mu się to – znaczy, bycie bogiem. Jako syna, lubię go chyba najbardziej i wiem, że to nie fair, ale on był śmiertelnikiem, a te fajtłapy, nawet jako bogowie, nie umieją sobie często poradzić. Wątpię, żeby Ares przytargałby gdziekolwiek Cerbera.
Hera: Herkules jest idealny. Jest odważny, honorowy, szarmancki, przystojny, umięśniony, wysoki, miły i stara się nad sobą panować. Gdy stał się bogiem, zaczął pracować nad tym, żeby nie wyglądać strasznie, żeby nie oceniano go po tym co zrobił. Albo może, co ja zrobiłam. I przez tą idealność go nienawidzę. Ares taki nie jest. Hefajstos także. Żadne moje dziecko nie dokonało tego co dokonał on jako śmiertelnik. Jest jak coś do niepokonania. I akurat musi być synem Zeusa. Nienawidzę go. Ale nie znaczy, to że go nie podziwiam. Nie. Owszem, to tak trochę przeze mnie robił te dwanaście prac, ale... gdzieś tak w połowie złość mi chyba minęła, a zostało zdziwienie i malutki podziw. A Ares został uwięziony w wielkiej kadzi. Mimo, że go nienawidzę, nie mogę powiedzieć, że jest nie dobrym herosem. Bo jest. I naprawdę chciałabym, żeby był moim synem.
Hermes
Ares: Hermes to wielki dzieciak. Co z tego, że dorosły już jest, nie wiem ile tysiącleci. Kiedy ma czas na jakiś głupi żart, to go zrobi. Nienawidzę tego. Owszem, jest nawet w miarę i gdyby zaczął robić coś innego niż tylko biegać, to pewnie byłby też bardzo dobry, na przykład z walki mieczem. Ale on uważa, że refleks go uratuje. Pewnie tak. Mimo to gdyby się czymś zajął, nie wyżerałby nam połowy lodówki i nareszcie by coś robił, to bieganie musi się mu kiedyś znudzić, weźmie sobie jakiegoś zastępcę i tyle. Chociaż sam w to nie wierzę. Ten wielki dzieciuch to uwielbia, mam wrażenie, że zapomniał o tym, że to tak naprawdę tak trochę kara dla niego za te wszystkie kradzieże. W sumie to nawet nie wiem czemu ma tyle dzieci, przecież ja jestem przystojniejszy.
Dionizos: Hermes jest szybki. Wszystko ma szybkie. Przemianę materii. Zmianę zainteresowań. No może czasami myśli wolno, ale przyzwyczaiłem się do tego. Jest miły, pomocny, chociaż bardzo często wyznaje zasadę „coś za coś". Jego żarty są śmieszne, kiedy to nie ty padasz jego ofiarą. A kiedy kradnie coś super ważnego, zawsze ucieka, a następnie z odległości krzyczy do ciebie ile wynosi haracz. No chyba, że to akurat padnie na kogoś kto okazał się sprytniejszy i Hermes wtedy zmyśla jak popadnie. Doszło do tego, że kiedyś te wszystkie kłamstwa zapisywał, tylko że to zgubił i musiał się do wszystkiego przyznać. Ma miłą aparycję. No może nogi ma za długie, ale to może mi się tylko wydawać. Ciągle ma na twarzy uśmiech, nawet jeżeli nie jest wesoły, czy szczęśliwy, pomimo trudnego charakteru próbuje poprawić wszystkim dzień, lub czas. I chociaż zachowuje się jak dzieciak z ADHD, to bez tego jego męczącego uśmiechu, ciągłych psot i kradzieży, i tych może trochę przydługich nóg, i włosów, które na serio są układane wiatrem, byłoby na Olimpie strasznie nudno.
Hera
Herkules: Hera jest zołzą. I jest niezrównoważona psychicznie. Czasami boję się, że ta warstwa na jej twarzy się oderwie, będę musiał patrzeć na jej prawdziwą twarz. Chociaż gdyby nie była ciągle taka... nie do wytrzymania, to może mogłaby się komuś spodobać, na przykład tacie. Hera przyczepia się do najmniejszych szczegółów, często krytykuje. I mało co sama robi daje tylko „dobre rady". To jest denerwujące. A te jej zaczepki, co do tego czy dałbym czemuś radę... To męczące, staram się nie wchodzić jej w drogę. Wiem, że jest potężniejsza ode mnie, że bardziej nad sobą panuje. Ja naprawdę to wiem. Niestety, czasami wydaje mi się, że ona robi to wszystko specjalnie, żeby podnieść sobie samoocenę, a gdyby nie przejmowała się tym co inni o niej myślą, byłoby chyba lepiej przynajmniej w moim przypadku jest lepiej.
Demeter: Hera jest trudna. Żeby ją zrozumieć trzeba ją poznać i do siebie przekonać. Bardzo często jest zazdrosna o, na przykład wygląd, sama przy tym nie dostrzega siebie, że tak naprawdę może być od tego kogoś lepsza. Woli zniszczyć temu komuś życie. To tak w sumie jest łatwiejsze, ale nie o to mi chodzi. Ona w siebie nie wierzy. Sprawia tylko takie wrażenie. Często udaje. Jest naprawdę dobrą aktorką. Często kiedy kogoś krytykuje nie zauważa, że to sprawia mu przykrość, lub ból. Hera tak bardzo chce być idealna, że czasami decyduje się zmienić w całkiem inną osobę, owszem jest wredna i zazdrosna o Zeusa, ale stara się. I to nie fair, że każdy ma ją za tą gorszą, ona też zasługuje na uczucia, też jest żywą istotą, też ma uczucia i nie lubi, gdy ktoś o niej zapomina.
Dionizos
Apollo: Dionizos jest dziwny. Nie ma umiaru, no może czasami ma odrobinkę umiaru, ale jednak jeśli ktoś powie, że tego nie zrobi, to ta odrobinka znika. Jest w stanie kompletnie zapomnieć o dumie, żeby osiągnąć to co chce. W dzieciństwie był barany za dziewczynę, przez co może się w nią zmienić beż żadnych grymasów i idealnie ją udawać. Czasem mam wrażenie, że za tym jego pijaństwem kryje się depresja. Ale nie o tym tu mówimy. Dionizos jest złożony i to bardzo, na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jest prosty i łatwo go poznać, ale to nieprawda. Jako jeden z niewielu uczynił śmiertelniczkę boginią, bo się w niej zakochał i chce z nią spędzić całe życie, czyli cały czas.
Zeus: Jest meczący. Ciągle chodzi mu o to samo, jakby nie mógł zrozumieć prostego słowa „nie". Nie umie również tego powiedzieć, tak jakby musiał robić niektóre rzeczy. Wydaje mi się także, że nie zbyt dobrze zrozumiał niektóre rzeczy. Bawi się szaleństwem, niestety ono kiedyś znajdzie i jego. Czasem jest obleśny. Nie powinien mieszać niektórych kolorów w swoim ubiorze, wiem że jego nie interesuje co kto o nim myśli, ale jednak... Mimo wszystko mam wrażenie, że bez niego byłoby na Olimpie jakoś tak pusto i cicho. Za pusto i za cicho. Każdy ma dobre strony, on także.
Hades
Posejdon: Hades jest inny. Nie lubi dotyku. Nie lubi ludzi, albo po prostu żywych istot. Do tego się boi. Chociaż próbuje zamaskować swoje uczucia, czasami wychodzą one na wierzch, na przykład kiedy bardzo się stresuje, albo boi. Nie lubi przebywać wśród nowych osób, woli stare i znajome. I choć nie powinien, to przejmuje się opinią publiczną – przynajmniej czasami. Kiedyś wstydził się swojego odcieniu skóry, ale chyba mu przeszło kiedy pojawiłem się także ja, z jeszcze bardziej innym kolorem skóry. Hades umie być pomocny, on po prostu nie pomaga każdemu, tylko niektórym „wybrańcom". I mimo wszystko też ma uczucia.
Persefona: Hades jest specyficzny. Raz będzie cię wielbił, a raz będzie cię unikał, a także traktował cię jak powietrze. Trzeba mieć do niego dużo cierpliwości, jest niezdecydowany. Lubi czasami być w centrum uwagi, no chyba, że jest w centrum uwagi przez krytykę, wtedy bardzo możliwe jest to, że zabije kilka osób krytykujących, lub się obrazi. Ma swoje specyficzne humorki, wtedy trzeba być ostrożnym i go nie skrzywdzić, albo nie dać mu okazji do kłótni. Jest w stanie się poświęcić, ale nie za często, chyba że jesteś dla niego naprawdę ważny. I chociaż jest strasznie marudny i uparty jak osioł, to uważam, że warto poświęcić mu swoją uwagę i go poznać.
Posejdon
Ares: Glonojad najczęściej jest idiotą. Takim praworządnym i w ogóle, ale jak przyjdzie co do czego, to posłuży się trzęsieniami ziemi, żeby wygrać. Uważa, że jest super, a wcale nie jest super! Oh, co z tego, że stara się nie kłócić z nikim, jeśli zaraz zmieni zdanie i się pokłóci, i dostaniesz tsunami w twarz. Co z tego, że mój syn dźgnął jego syna... dużo razy. Był zestresowany! Miał do tego prawo. Wydaje mu się – Glonojadowi, znaczy się – że jest najlepszym bogiem, bo stara się być optymistycznie nastawiony na wszystko i próbuje zrozumieć wszystkich. Wkurza mnie tym. Owszem, daje mi kilka tysięcy szans na jeden dzień, ale co z tego, jeśli on jest niewiadomy jak ocean? W jednej chwili będzie chciał się przytulić i, na przykład opić sukces, w drugiej natomiast ubzdura sobie, że jesteś dla niego zagrożeniem i będzie próbował cię utopić.
Hades: Posejdon jest dziwny. I do bólu chce pomagać i zatuszować to, że najprawdopodobniej – jak każdy z nas – ma jakieś objawy chorób psychicznych. U niego to może być lekka schizofrenia, polegająca na zapominaniu swoich złych czynów, innych będzie pamiętał do swojej usranej śmierci, która nigdy nie nadejdzie, ale tego że on zrobił coś źle nie będzie pamiętał, po dajmy na to, kilku miesiącach, albo nawet tygodniach. Posejdon próbuje pomagać na swój własny sposób, poprzez uśmiechanie się i rozmowę. Próbuje także nie pokazywać emocji, które się w nim przelewają – przy czym słowo „przelewają" nie zostało tu użyte tak sobie. Jest bogiem mórz i oceanów, a także trzęsień ziemi, przez co jest nieobliczalny, ale można się do tego przyzwyczaić.
Hestia
Hera: Hestia jest kochająca matka, chociaż nigdy nie chciała nią być. Wysłucha każdego o każdej porze, nawet trzeciej nad ranem – wiem, bo „sprawdzałam". Bardzo często nikt jej nie zauważa, ona natomiast zauważa każdego. Jej ręce są przyjemnie ciepłe, tak jakby dotykało się ogania, który nie parzy. Cała jest taka ciepła. Jeśli czegoś nie zrozumie, każe tłumaczyć komuś do chwili aż tego nie zrozumie, nigdy nie ocenia po „okładce" człowieka, bądź boga. No właśnie i to jest w niej wspaniałe – nie neguje cię jeśli jesteś istotą słabszą, na przykład człowiekiem, albo satyrem, lub jeszcze kimś innym. Chce pomagać, chociaż nie zawsze jej się to udaje, czasami przez przypadek zapłonie i coś zniszczy. Umie przepraszać, nie unosi się dumą. Jest kochana i potrafi kochać.
Apollo: Hestia jest dobra. I ładna. I miła. I kochająca. I współczująca. Tylko że nie chce, żeby ktoś się z nią ożenił, a szkoda. Chociaż to może nawet dobrze, bo dzięki temu jest wolna i szczęśliwa, no i jest taka „dla wszystkich", a nie tylko dla tego jej męża. Jest ciepła, jak coś miłego i ciepłego. I naprawdę mi głupio, bo nie umiem jej chyba dobrze opisać. Hestia jest taka, że wszyscy ją lubią, a ona to odwzajemnia. Gdy jesteś nowy wystarczy, że podejdziesz do ogniska, a nikt nic nie może ci zrobić Ona natomiast zacznie z tobą miłą pogawędkę. Hestia jest nie do zastąpienia. I nie do zapomnienia. Czasami kiedy jestem na jakiejś „wycieczce służbowej", tęsknie za nią, za jej śmiechem – nieważne jak nie śmieszny byłby mój żart, ona zawsze się trochę zaśmieje.
Apollo
Artemida: Apollo to mój brat bliźniak i byłam na niego skazana nawet przed urodzeniem. Całe życie płodowe musiałam go znosić. Po urodzeniu także. Zmuszał mnie do wysłuchiwania jego lipnych wierszy, o tym jaki jest wspaniały, jego ballad o swojej piękności, szlachetności i, oczywiście skromności. Kiedy jakaś nimfa, lub śmiertelniczka, albo śmiertelnik łamał mu serce, wysłuchiwałam jego lamentów i żalów, a także jego planów na zemstę. Często kiedy widziałam, że Apollo się poddaje i opuszcza tych, którzy sprawili, że jego serce złamało się po raz kolejny, sama ich zabijałam, czasami się ujawniałam i mówiłam im za co trafią do Hadesu, a czasami po prostu wysyłam w ich stronę strzałę. Patrzyłam jak Apollo podrywa wręcz wszystkie z Łowczyń, kiedyś, kiedy pozwoliłam żeby łowił z nami jakiś mężczyzna, jego także Apollo próbował podrywać. Z wiadomym skutkiem. Kiedy coś poszło źle mi, Apollo mi pomagał, mścił się na tych, którzy próbowali twierdzić, że są ode mnie lepsi, kiedyś nawet dostałam kilka dywaników z takich osób. To był przepiękny prezent. I mimo, że Apollo jest strasznie kłopotliwy i czasem mam ochotę go udusić to nigdy bym go nikomu nie oddała. Ani nie zamieniła go na kogoś. Kocham go takim jaki jest, wiedząc że ja także nie jest idealna.
Ares: Apollo to Złoty Chłopiec, jeszcze większy od Chrysaora. Jestem pewien, że gdyby się poznali od razu staliby się przyjaciółmi. Albo by się w sobie zakochali – na jedno wychodzi. Oboje ego mają większe od małego wzrostu – znaczy Apollo, Chrysaor nie jest aż tak niski. Apollo mógłby być świetnym wojownikiem, łucznikiem, ale wyparł się przemocy. Aż mi się niedobrze robi, kiedy o tym mówię. Mógł być wielki, mógł przerastać własną siostrę za każdym razem kiedy by się pojawiał, ale on wolał piękno i spokój. Spokój rodzi się z wojny, woja ze spokoju. Mógł naprawdę coś znaczyć, ale on wybrał lirę i te swoje Muzy. Mogliśmy razem tryumfować – jak prawdziwi bracia, ale on postanowił mnie zdradzić. I chociaż wyparł się przemocy i mordu, to gdy się go odpowiednio zdenerwuje, to mógłby wystrzelać pół populacji świata. Tęsknię za takim Apollem.
Artemida
Apollo: To moja kochana mała siostrzyczka. Kocham ją, a ona kocha mnie. Gdyby ktoś ją skrzywdził ja skrzywdziłbym tego kogoś. Jest odważna, po mnie. Ładna, po mnie. I ogólnie to wszystkie cechy dobre musiała wręcz zapożyczyć ode mnie... Dobra dość. Nie dam rady tak cały czas. Artemida jest wspaniała, ale nie ma tego po mnie. Nie twierdzę, że wyglądam przy niej blado, ale no... nie chcę też mówić, że wszystko ma dzięki mnie, bo to nieprawda. Już wcześniej chciała być z dala od facetów, czy po prostu płci męskiej, nie lubiła jej – mam nadzieję, że nie przeze mnie. Jest wspaniałą, ale to już mówiłem. Jest utalentowana i nie potrzebuje żadnego faceta, żeby jej mówił co ma robić! Więc jeżeli jesteś facetem, to łapska przy sobie! Bo ci je oderwę i przyszyje dłońmi w stronę rany! Rozumiesz?! Tylko ją ktoś tknie, a nie dożyje pięciu minut... no dobra, dziesięciu muszę wymyślić jak będziesz umierać, a to trochę trwa. Mimo wszystko. Kocham ją i nie dam jej skrzywdzić.
Afrodyta: Artemida jest dziwna. Nie chce mężczyzn! To takie dziwne! Gdyby chociaż dziewczyny, ale nie! Ona woli gapić się na jelenie, niż na stroje. Gdyby była śmiertelniczką ukarałabym ją, albo coś. No przecież tak nie można. Ja rozumiem, że gdyby była starsza, to jeszcze... Ale ona tak od początku. Woli babrać się w błocie i liściach, niż chodzić do spa. Mogła by zawojować ludzkie serca, przecież jest ładna. Dlaczego ona tego nie chce? Nie rozumiem tego. Jak kobieta może nie chcieć być podziwiana? Poradziłaby sobie jako żona. Albo kochanka. Ale nie, po co o siebie dbać. Lepiej biegać za sarenkami, dzikami i innymi dzikimi zwierzętami. Czasami kiedy wraca na Olimp, idę do niej żeby zobaczyć, jak wygląda i najgorsze jest to, że zawsze wygląda dobrze. Nigdy też nie chce jakiegoś kremiku albo czegoś takiego...
Hefajstos
Afrodyta: No nie, na serio? O nim też będziemy tu mówić? Mam dziwne wrażenie, że on na to nie zasługuje. Jedyną osoba, która nie boi się przy nim pokazywać jest Dionizos. Jego pytajcie co on nim sądzi, bo dla mnie to brzydal, po prostu. Jest do niczego. Ty się wystroisz i wyperfumujesz, a on przyjdzie do mieszkania przytuli cię i jesteś cała brudna, i w dodatku śmierdząca. Hefajstos jest do niczego. Może i jest wysoki, ale za bardzo. Może i umie robić piękną biżuterię i wszystko inne, ale to nie wszystko! A wygląd? On go nie ma! No nie, że go nie ma, ale jest tak okropny, że lepiej kiedy nie będziemy o tym mówić. Co z tego że jest miły, kiedy jego wygląd straszy? Jest do niczego.
Atena: Hefajstos jest wspaniały, naprawdę. Nic sobie nie robi z tego co inni o nim mówią. Cały czas jest sobą. Nie poprawia swojego wyglądu. Jest szczery. I naprawdę można z nim porozmawiać. Mimo strasznego wyglądu, nie jest typem, który często się denerwuje, czy wykłóca, jest miły i potulny jeśli chce. Umie zrobić wręcz wszystko i wcale się tym jakoś nie przechwala. Robi najlepsze zbroje w całym wszechświecie i ogólnie jest strasznie utalentowany. Ares nie dorasta mu do pięt. Bo co z tego, że nie jest piękny na zewnątrz, jest piękny w środku. I pokazuje to wiele razy. Owszem, jest także pamiętliwy i kiedy go zdenerwujesz, najlepiej go przeproś, bo niewiadomo kiedy coś może się wydarzyć, na przykład ściany zaczną się ruszać, czy dostaniesz może jakieś krzesło... Hefajstos jest sobą i nie próbuje nikogo udawać, przez co jest, moim zdaniem, naprawdę wyjątkowy.
Zeus
Hera: Zeus jest zapatrzony w siebie, tak jak my wszyscy. Nie ukrywam, że najbardziej tracę na tym ja. To mnie boli, kiedy mnie zdradza, nie na przykład Apolla, albo Dionizosa. Owszem, potrafi być kochający, dobry i ogólnie taki wspaniały, ale potrafi być też wściekły, niesprawiedliwy – chociaż „strzeże" sprawiedliwych sądów – i niewdzięczny. Zeus jest ucieleśnieniem nieba – jak Posejdon morza, a Hades wnętrza ziemi. Z jednym podmuchem wiatru staje się kochający, natomiast kiedy jakaś zbłąkana chmura przysłoni Słońce, nagle chce zniszczyć pół świata, wywołując jakiś huragan, czy burze. Cały taki jest. Jego wygląd też potrafi się zmienić pod wpływem, na przykład mimiki twarzy. Jego ubiór jest totalnie czasem pomylony. Szorty i elegancka koszula, plus marynarka. Zeus jest inny, jak każdy, i niezbyt nad tym panuje, jak każdy z nas, ale próbuje. I chociaż bardzo często daje mi złudną nadzieję, to muszę przyznać, że kocham tą zabłąkaną w burzy kukułkę.
Herkules: Zeus jest moim ojcem i nie wiem czy mogę dobrze go ocenić, czy też, tak jakby przedstawić. Jeśli chodzi o jego zainteresowanie mną kiedy byłem śmiertelnikiem, to nie było ono chyba za duże – za co mu dziękuje, bo pewnie gdyby było większe ,to Hera przyczepiłaby się do mnie bardziej. Czasami mi pomagał, ale tylko czasami, czasami odwiedzał mnie w snach. Nie były to jakieś super sny. Najczęściej sprowadzało się do tego, że on mówił, że ja jestem super, a ja miałem taki być – bo inaczej będzie ze mną źle. Kiedy ustanowił mnie bogiem, byłem mu wdzięczny. Owszem, nie pomógł tak Jazonowi, czy Achillesowi, ale no cóż... są lepsi i jeszcze lepsi, jak to niektórzy bogowie mówią, czyli na przykład Ares. Zeus nie będzie idealnym ojcem choćby chciał – żaden z bogów nie będzie idealnym rodzicem – on tak nie potrafi, siedzieć z dzieckiem i je czegoś nauczyć, no przynajmniej nie ciągle przy nim siedzieć. On woli patrzeć jak przynosimy mu – my, czyli jego dzieci – chwałę. I nie mam mu tego za złe. Mimo wszystko, stara się jak może, chociaż nie zawsze mu wychodzi. Myślę że gdybym mógł wybrać zamianę rodzica, to nie zmieniłbym go ,choćbym mógł się cieszyć wspólnym życiem, z którąś z moich żon, to właśnie te wszystkie rzeczy, których doświadczyłem, tak jakby, przez niego mnie ukształtowały – stworzyły mnie. Zrobiły ze mnie tego, którym jestem teraz – pomniejszym bogiem wojny, który usilnie stara się zatuszować dawne przewinienia, pomimo swojego charakteru, i ogólnie mimo wszystko. Bo o to chyba chodzi w byciu synem Zeusa.
Demeter
Posejdon: Mam wrażenie, że jak powiem coś o niej źle, to prędzej czy później, ona się dowie, a mnie splączą wodorosty. No, ale dobra. Może dam radę. No więc Demeter jest nieobliczalna – jak każdy, tak na marginesie. Jest uzależniona od różnych zbóż, czy tym podobnych rzeczy. Lubi przebywać na ziemi i chyba lubi też ludzi – o ile nie są aż takimi idiotami żeby wycinać jej święte gaje. Kiedy się wkurzy może zmienić cię w jakąś roślinkę. Kiedyś groziła Hadesowi, że zmieni go w Bukietnicę Arnolda, ale tego nie zrobiła i myślę, że to dobrze, bo czerwony to naprawdę nie jest kolor Hadesa, już bardziej Ares i smród by się także z nim zgadzał... No, ale odbiegam od tematu. Powiedziałem już, że ma fioła na punkcie Persefony? Może teraz ma tego kwiatka mniejszego, ale kiedyś musiałem stać z dwadzieścia metrów od niej, żeby nie dostać sierpem przez łeb... znaczy tego, głowę, nie mam łba. To było strasznie dobijające – kocha tak bardzo dziecko swoje i Zeusa, ale Ariona nigdy tak do końca nie kochała. Arion wpadł przez to w małą depresję. Ale na szczęście z niej wyszedł. A Demeter ciągle kocha kwiaty i roślinność. W sumie to nawet dobrze. Ona odpowiada za pokarm, Dionizos za picie.
Persefona: Mama jest spoko do momentu, w którym nie straci cierpliwości. Wtedy pozostaje tylko chowanie się... Jest też mało... że tak powiem, elastyczna, wszystko musi iść po jej myśli. Nigdy nie zaakceptowała mojej i Hadesa miłości, nawet jeśli ta miłości jest widoczna tylko kilka razy, a reszta to obrażanie się na siebie, lub znudzenie sobą. Kiedy jesteśmy gdzieś w towarzystwie, zawsze się mną chwali, no chyba, że ktoś mówi o swoim mężu, albo o tym jaki on jest. Ostatnio chyba zaczęła nawet ingerować w klimat, no bo ciągle się ociepla, przez co automatycznie jestem więcej z nią. Czasami jest naprawdę wkurzająca – nie da się jej przetłumaczyć, że jestem już dorosła, radzę sobie sama i nie chcę przyjęcia urodzinowego, prezenty tak, jak najbardziej, ale nie przyjęcie urodzinowe z czapeczkami! Jasne, jest kochająca jeżeli chce i jakby chciała mogłaby przestać kłócić się z Hadesem, ale ona nie znosi przegrywać – jak bardzo wielu bogów, w sumie to chyba, każdy z bogów nie lubi przegrywać, ale nie o tym teraz mówię – a to, że zakochałam się w nim, rozumie jako własną przegraną.
Persefona
Hades: Persefona jest jak rzadki kwiat, który w końcu uda nam się zdobyć. Na początku odczuwamy podniecenie i radość, gdy tylko na nią spojrzymy i chcemy spędzać z nią jak najwięcej czasu, żeby kwiatek przyzwyczaił się do naszego głosu, i żeby rosło mu się jak najlepiej. Później poświęcamy tej rzadkości cały nasz czas, zaprzyjaźniamy się, próbujemy sprawić by i on nas pokochał. Następnie jesteśmy już zmęczeni – nie chce nam się robić dla niego wszystkiego i mamy go powoli dosyć. W końcu ile czasu możemy poświęcać jednemu kwiatkowi? Następnie następuje bunt – niech ten kwiatek, niech ta nasza miłość, zrobi też coś dla nas, a nie, że to my cały czas coś robimy. To przecież nie fair, prawda? Później całkowicie kwiatek nam się nudzi i nie odczuwamy potrzeby posiadania go. Nieoczekiwanie, kwiatek nagle rozumie ile dla niego znaczymy i oznajmia, że nas kocha. Ale nas to już nie obchodzi – cała miłość ulotniła się i przepadła razem z całym tym „nawozem". Mamy już gdzieś ten głupi, samolubny kwiatek i tylko czasami lubimy do niego wracać. Właśnie taka jest Persefona – głupi, samolubny, myślący tylko o swoich potrzebach kwiatek, który mimo wszystko kochamy, bo nas także kocha na swój własny kwiatkowy sposób.
Afrodyta: Persefona jest rozwydrzoną księżniczką, która myśli, że jeśli ma najbogatszego męża może robić co jej się podoba. Nie wie, że tak naprawdę mało znaczy. Prawdę mówiąc, to nic nie znaczy. Każdy woli mnie, kto się liczy woli mnie – ją wybrał Hades. To chyba wystarczy, żeby przestać się z nią zadawać. Ale ona mimo to potrafi cieszyć się życiem, potrafi odnajdywać piękne miejsca i zapisywać je na tych swoich karteczkach w kwiatki, i potrafi planować swoją wymarzoną podróż z Hadesem, która nigdy nie nastąpi. Sama psuje ten związek, Hades siedzi w podziemiach i robi... no nie wiem co on tam robi, gdyby był Plutonem, to pewnie przeliczałby złoto czy diamenty, ale nie jest Plutonem, jest Hadesem, więc pewnie czyta albo coś ogląda, lub patrzy na męki tamtejszych dusz, względnie odwiedza Tanatosa. Dziewczyna nie zdaje sobie spawy, że nie może być najlepsza, bo ja istnieję, owszem, gdybym ja może nie istniała, to kto wie, może byłaby największą rozwydrzoną księżniczką, ale nie jest, bo ja nią jestem. Do tego jestem najpiękniejsza i nie dam sobie tego wydrzeć przez tą dziewuszkę. Niech wie gdzie jej miejsce.
Atena
Zeus: Och, Atena jest moją najukochańszą córka. Wdała się tatę. Jest odważna – jak ja – jest mądra i sprawiedliwa – jak ja, no bo przecież, nie mogę być nie sprawiedliwy, jeśli to ja wydaje osądy i stoję na straży sprawiedliwości. Jest waleczna, ale nie w ten krwiożerczy sposób co Ares – ona walczy o pokój, ale nie pięścią a perswazją. Owszem, nie za bardzo lubi bycie taką.... „dziewczyńską", ale nie przeszkadza mi to w ogóle, dobrze że jest mądra i ma rozum, który nie zanika, kiedy pomacha się jej przez nosem winem, czy nie powie o wojnie, czy przytoczy jakąś małą kąśliwą uwagę. Jest piękna na swój sposób – nie tak jak Afrodyta czy Persefona, ona woli nosić normalne rzeczy i oczarowywać inteligencją. Nie zakochuje się od razu, tylko wszystko przemyśla – nie do końca tak jak ja, ale nie chciałbym, żeby któraś z moich córek zachowywała się tak jak ja i jej bracia. Owszem, mogłaby bardziej w siebie wierzyć i nie przejmować się opinią publiczną, ale to chyba jest wpisane w ludzi inteligentnych – kiedy słyszą śmiech, myślą że śmieją się z nich i nie przyjdzie im do głowy odwrócić się i śmiać się razem z tamtymi.
Artemida: Atena jest fajna. Nie unosi się tak bardzo dumą jak inni. Nie próbuje przekonać wszystkich że jest najsilniejsza, albo inne naj – no, chyba, że mówimy o myciu mądrym i wiedzy, wtedy Atena może się wykłócać cały czas. Wybrała bycie wieczną dziewicą, przez co ją lubię, owszem, nie pochwalam tego, że mimo to chodzi na randki i ma dzieci – wciąż nie wiem jak one się tworzą, kiedyś ją zapytałam i tylko fuknęła, i odeszła obrażona. Atena jest naprawdę miła i fajna, kiedy da jej się szanse, jeśli będziemy ciągle podcinać jej skrzydła, w końcu nie wytrzyma i sama nam coś podetnie. Nie lubi się bić, woli rozmawiać i być uprzejma, niż chamska – chyba, że wymaga tego sytuacja. Jest cierpliwa do pewnego momentu – jak każdy, ale u niej ten moment jest naprawdę fajny, bo nie krzyczy, ale patrzy na nas wściekle i mówi nam o co chodzi. Kiedy ją czymś zanudzimy albo powiemy coś cholernie głupiego właśnie tak się zachowuje – nie krzyczy, tylko mówi głosem w którym słuchać zniecierpliwienie i wiemy już wtedy, że zaszliśmy za daleko. Atena nie wkurza się często – wkurza się chyba najmniej. Czasami podejmuje błędne decyzje i nie potrafi się do nich przyznać, bo choćby miała umrzeć, nie przyzna się do tego, że wybrała źle. Atena jest – tak jak my wszyscy, mówię tutaj o ludziach i bogach – specyficzna i trzeba się napracować żeby ją zrozumieć – tak jak każdego.
(4770 słowa - bez tych tylko tamto)
************************************************************************************************************************************
Mam nadzieję, że się wam podobało, bo się nad tym napracowałam, a jeżeli się wam nie podoba, to macie problem. Mnie się podoba. Na serio, wyszło całkiem nieźle. I jest długie.
To już dwusetna część i chyba wiecie co teraz nastąpi. Tak, właśnie tak... Oto nadchodzi...
Chcecie drugą cześć?
Znaczy, nawet bez waszej odpowiedz,i albo z nią, podejmę decyzję, ale nic się nie stanie jeśli zapytam. Ale fajnie by było, gdyby ktoś odpowiedział, albo napisał czy mu się to coś podobało. Albo co uważa o całym tym tworze...
Najlepsze jest to, że pewnie mało kto, to przeczyta, a ja mimo to to piszę... Mimo wszystko dziękuję za te wszystkie gwiazdki, komentarze i wyświetlenia.
Sorry za błędy jeśli tu takowe są - a pewnie są.
Widzimy się później (chyba).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top