Posejdon!

Syrena przyglądała się nam jakiś czas. Jednak nie zaatakowała, a skryła się w ciemność, która ją pochłonęła. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na chłopaka, którego wzrok błądził po lesie. Na jego twarzy malowała się obawa i niepokój.
- Co teraz Mike? - Zapytałam po chwili. Wpatrywałam się w niego. Wiedziałam, że coś przeczuwa, ale byłam pewna też tego, że nic mi nie powie.
- Posejdon jest gdzieś blisko. -Mruknął niewyraźnie i spuścił wzrok. Niepokój w nim narastał. Czułam to dobrze w otaczającej nas aurze.
Spojrzałam na swoją dłoń. Pojawił się na niej niebieski trójząb, który z chwili na chwile zaczął jednak słabnąć. Mój wzrok ponownie powrócił na chłopaka, który nie miał pojęcia, co się dzieje. Jednak udając, że ma wszystko pod kontrolą, przeczesał ręką włosy i lekko się do mnie uśmiechnął.
- Czego tu szukacie? - Nagle usłyszałam męski głos, który sprawił, że pojawiła się u mnie gęsia skórka. Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę mężczyzny, który pojawił się znikąd.
- Posejdon... szukamy właśnie ciebie... - rzekł Mike, który utkwił wzrok w oczach boga. Postanowiłem zrobić to samo.
- O co chodzi? - Mruknął niewyraźnie pod nosem mężczyzna, przyglądając się nam dokładnie. Czuć było on niego alkohol na kilometr, jednak zaniepokoiło mnie coś zupełnie innego.
- Mike-Szepnęłam do chłopaka. - Coś tu nie gra...
Blondyn zacisnął dłonie i napiął mięśnie. Chłopak widocznie odczuwał zdenerwowanie tak samo, jak ja.
- To odpowiecie mi w końcu, czy będziemy tak tu stać do końca tego pierdolonego świata? - Na twarzy boga zagościł szyderczy uśmiech. Zwróciłam uwagę na jego oczy, były inne. Czerwone, wręcz przesycone krwią. Byłam pewna, że on nie jest prawdziwym Posejdonem.
- Końca? O czym ty mówisz? - Przeciągnął Mike. Widać było, że gra na zwlokę. Na pewno w głowie, już rozmyślał różne opcje działania. Mimo tego, że byłam przy nim, mój niepokój wzrastał niesamowicie.
- Końca was i tego jebanego świata! - Krzyknął bóg. Sekundę później otoczyła go fala wody. Od razu poznałam, że to nie była siła prawdziwego Posejdona. Najpierw Zeus, teraz Posejdon. Nim zdążyłam się zorientować, Mike wysunął ze swoich rąk sztylet i zaatakował podrobionego Posejdona. Bóg bronił się magią wody i tylko nią. Już wiedziałam co zrobić. W mojej ręce zmaterializował się trójząb Posejdona. Uderzyłam nim o ziemię, woda opadła na podłoże. Na twarzy Mike'a pojawił się wyraz zdziwienia, jednak reakcja chłopaka była tam szybka, że jego sztylet był już przy szyi boga.
- Mów, kim jesteś! - Warknął chłopak i przybliżył sztylet do skóry Posejdona.
- Myślicie, że wam powiem? - mężczyzna roześmiał się i spiorunował mnie spojrzeniem. Nie pozostałam mu dłużna. Moje spojrzenie było tak głębokie, że czułam, jak odpływam w inny świat.

- Hej Zeus ! Pospiesz się. Wiem, że jesteśmy nieśmiertelni, ale całą wieczność czekać nie będę. - Krzyknął Posejdon. Siedział on na trawie, tuż przed wielką świątynią bogów. Było widać jak nad czym rozmyśla, a zarazem obserwuje brata.
- Idę i... - Bóg, wychodząc ze świątyni, legł na ziemi. Za nim stała czarna postać, która nachyliła się nad Zeusem i zdążyła z nim uciec wcześniej, niż Posejdon zdążył zareagować.
- Zeus! Zeus! ... Zeus..

Krzyk Posejdona brzmiał w moich uszach. Złapałam jedną ręką głowy, w której nagle pojawiła się fala bólu.

- Zabij go. Mike zabij go. - Wymamrotałam. Chłopak przyglądał mi się zdziwiony. Rzuciłam w jego stronę trójząb. Chłopak złapał go natychmiast i wbił go w ciało przebranego boga. Widziałam, już tylko ciało rozpadające się w powietrzu. Później nastała już tylko ciemność.


Witam! Zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że podoba wam się opowieść Sary. Już niebawem pojawi się zakończenie historii. Zachęcam do komentowania :D
~~Toucia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top