Kolejny normalny dzień?
Westchnęłam głęboko. Kobieta odmówiła mi a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jednak dodała, że potrzebuje opiekunki do dziecka. Nie wahałam się ani chwili i zaproponowałam pomoc. Piętnaście minut później byłam już w drodze do szkoły chłopca, którym musiałam się zająć. Podobno nie miałam mieć problemu z rozpoznaniem młodego człowieka, gdyż jego włosy były złote jak promienie słońca i był widoczny z daleka. Rozejrzałam się wokół. Panowała cisza i niekiedy tylko było słychać dźwięk nadjeżdżących samochodów. Chwilę później o moje uszy obił się wyraźny dźwięk szkolnego dzwonka. Wielka grupa dzieci wybiegła z wielkiego budynku, jakby paliło się w środku. Od razu rzuciły mi się w oczy złote loczki chłopca.
- Collin! - Krzyknęłam w stronę młodzieńca. Na szczęście jego rodzicielska wspomniała o tym jak chłopak ma na imię.
Trzynastolatek nie pewnie podszedł do mnie i przeszły dziwnym, chłodnym spojrzeniem.
- Kim jesteś? - mruknął po chwili.
- Twoją nową opiekunką. Mam na imię Sara.
- Ah, no tak. Mama myśli, że ciągle jestem dzieckiem i potrzebuje opiekunki. - Chłopak westchnął ciężko i szybko ruszył w centrum miasta.
- Poczekaj! - krzyknęłam i ruszyłam z miejsca, próbując dogonić młodzieńca.
Podczas całej drogi obydwoje milczelismy i chyba nikt nie miał ochoty na rozmowę. Zastanawiałam dlaczego chłopak potrzebuje opiekunki i czy sam nie dał by sobie rady. Westchnęłam i spojrzałam na trzynastolatka. Jego wyraz twarzy był zupełnie poważny, tak bardzo, że nie można było wyczytać żadnych emocji. Chłopak otworzył drzwi do mieszkania i wszedł do środka. Od razu jego plecak wylądował na ziemi a on sam zniknął w którymś pokoju. Sprawnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dom zdawał się być normalny, łazienka, kuchnia, salon i dwa pokoje. Usiadłam na kanapie w salonie i zastanawiałam się co miałam zrobić. Gdy już miałam wstać i zobaczyć co się dzieje z moim nowym młodym kolegą on wyszedł z pokoju.
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytałam, spoglądając w stronę chłopca.
- Sam sobie zrobię. - Wzruszył ramionami i poszedł do kuchni.
Postanowiłam pójść za nim i zobaczyć co takiego wymyślił.
- Collin...
- Tak? - Blondynek przeszł mnie wzrokiem z kawałkiem chleba w buzi.
- Mogę zadać ci kilka pytań? - Usiadłam przy stole w kuchni i poparłam głowę o dłoń.
- Jeśli musisz... - odpowiedział bez entuzjazmu.
- A więc... Uwaga pierwsze pytanie dla Collina. Co lubisz robić?
- Leżeć? Może być?
- No dobra... Uznam to za poprawną odpowiedź. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie w stronę chłopaka.
- Jeszcze coś? - mruknął.
- O której przeważnie wracają twoi rodzice?
- Mama zawsze po osiemnastej. A ojciec? Mój ojciec nie wie, że istnieje.
- Jak to? - Spojrzałam zdezorientowana na chłopca.
- Bo jest jakimś tam bogiem czy coś. Z resztą nie obchodzi mnie to.
- Chwila... Jakim bogiem?
- Zeus czy Seus jakoś tak... - zaśmiał się i po chwili zamknął w swoim pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top