Kiedy ostatni raz...

Atena wybiegła z domu Mike'a. Chłopak ruszył tuż za nią, a Ares niczym niewzruszony, poszedł powoli w stronę wyjścia. Wyglądało na to, że nie zamierzał wtrącać się ani trochę w sprawę, która dotyczyła Ateny.

Miałam właśnie zwołać, by na mnie poczekali, jednak zanim się zorientowałam byłam już daleko w tyle.

Uświadomiłam sobie, że wszystko niedługo musi się zakończyć. Wszystko się ułoży, jednak mimo to nie wrócę już do swojego starego życia. Nigdy już nie będę starą sobą.

Stałam w drzwiach, patrząc na oddalające się sylwetki bogów. Nadszedł czas by pokazać swoją siłę, którą obudziłam w sobie po tych wszystkich wysiłkach, trudach i niełatwych decyzjach. Poczułam jak adrenalina, coraz bardziej daje o sobie znać w moim ciele, dosłownie rozlewa się w moich żyłach. Byłam gotowa na wszystko. Ruszyłam, nie wiedziąc czego się spodziewać.

Olimp, widok na niego przysłonił mi nagle cień. Był to bóg, którego nie oczekiwałam zobaczyć, pojawił się dosłownie znikąd. Przekierował wzrok w moją stronę.

- Sara... Wiesz dobrze, że możesz powstrzymać naszą wojnę i przyłączyć się do mnie. Wtedy nikt nie ucierpi i wszyscy będą szczęśliwi.

- Nie ma mowy. Hadesie. Tym razem ja będę sprawiedliwością, która ukaże twoje czyny. - Zamknęłam oczy, wyciszyłam myśli, wokół panowała cisza. Po chwili jednak w moich uszach rozbrzmiał paskudny śmiech Boga. - To Ty stoisz za porwaniem braci, ty stoisz za tym wszystkim. Manipulacjami bogów, zabójstwa oraz klęski. Zastanawia mnie jednak, jak udało Ci się to zrobić. Skąd w tobie taką moc.

- Widzisz Saro. - Hades rozłożył ręce.
- Czasem wystarczy przekonać jednego boga by kolejni dołączyli do spisku. Szczerze mówiąc sam myślałem, że będzie to trudniejsze. Co prawda wymagało to czasu, który teraz mi się wynagrodzi.

- Ty... - W mojej ręce zmaterializował piorun Zeusa. - Uwierz mi, tu skończysz swoją historię!

Niebo zmieniło barwę, było czarne jak smoła. Jedynie delikatnie świecący księżyc, dawał jakiekolwiek światło. Hades stworzył dla siebie idealne warunki, nie było go widać. Chwyciłam szybko piorun w ręce, a moc atrybutu ulepszyła mój wzrok, tak by widzieć choćby zarys Hadesa. Adrenalina ciągle krążyła w moich żyłach, serce biło jak szalone.

- Hades! - Krzyknął Posejdon. - Gadaj, co zrobiłeś z Zeusem!

- Ależ braciszku, dlaczego oskarżasz mnie o taką zbrodnię. - Parsknął Hades. - Jestem pewny, że się pomyliłeś i oskarżasz niewinnego boga.

- Niewinnego?! - Posejdon nie wytrzymał i zaatakował Hadesa. Jednak bóg świata zmarłych, miał inny plan. Złapał swego drugiego brata w pułapkę.

- No Posejdonie ułatwiłeś mi robotę. Jednak dobry z Ciebie braciszek...

Szata Hadesa upadła na ziemię. Otarłam usta z krwi, spoglądając przed siebie. Zniszczony piorun leżał obok mej ręki, która stykała się z ziemią. Zmęczona i zraniona położyłam się na ziemi. Każdy oddech, kosztował wiele bólu. Marzyłam tylko o tym by znów znaleźć się w swoim ciepłym domu, którego mi tak brakowało. Zamknęłam oczy.

- Sara wstawaj!! Ileż można spać kobieto! - Uporczywy głos Artemidy, słyszałam od kilku minut nad swoim uchem...

- Jeszcze chwilę.. - Mruknełam nieprzytomnie.

- Sara, spóźnimy się zaraz i tym razem to będzie twoja wina.

- Spóźnimy? Ale gdzie... - Otworzyłam powoli oczy.

Serce zabiło mi mocniej.

- No jak to gdzie. Umówiłam nas na randkę. Przecież mówiłam ci o tym od 10 dni! Wstawaj no już!

- Artemida... Ja nic nie rozumiem co się stało? - Zupełnie zaskoczona podniosłam głowę do góry. To był mój pokój. Ten do, którego tak bardzo chciałam wrócić.

- Artemida?- przyjaciółka spojrzała na mnie spode łba - Nie rób sobie jaj tylko się ubieraj. Nawet wybrałam ci już ubrania. No dalej, dalej. Masz 5 minut.

Totalnie oszołomiona wstałam z łóżka i poszłam przebrać się do łazienki. Mimo, że przy każdym ruchu czułam, jak piecze mnie z bólu całe ciało, robiłam to co kazała mi Artemida.

- W końcu wyglądasz jak człowiek -Uśmiechnęła się brunetka. - Możemy iść!

Widziałam jak bardzo moją przyjaciółka jest podekscytowana tą randką, więc nie chciałam się odzywać, wiedząc, że wleci jej to jednym uchem a drugim wyleci.

Grzecznie poszłam za Artemidą licząc na to, że jako pierwsza się odezwie i wyjaśni mi to wszystko. Myliłam się. Cała drogę milczała i raz po raz bawiła się nerwowo włosami.

- Czym się tak denerwujesz? - zapytałam po kilku minutach głuchej ciszy.

- Tą randką no wiesz. Umówiłam cię z takim jednym chłopakiem przyjacielem Oliviera, bo nie chciałam iść sama się spotkać z Olivierem... - Uśmiechnęła się nerwowo w moją stronę.

- No okej. - Mruknęłam pod nosem, a ona z lekkim zdziwieniem wypuściła z siebie powietrze. Byłam zdezorientowana sytuacją, jednak wolałam milczeć.

- Myślałam, że będziesz zła... - Odpowiedziała Artemida po czym wskazała palcem na budynek - To tutaj. Chodź! - Złapała mnie za rękę.

Weszliśmy do środka. Standardowe kino, która w sumie od zawsze było niedaleko mojego domu. Weszliśmy na salę. Westchnęłam głęboko i rozejrzałam się po sali. Przyjaciółka zaprowadziła nas na miejsca.

- Olivier to jest Sara moją przyjaciółka - Chłopak podał mi rękę i uśmiechnął się.

- Miło mi Saro, poznaj mojego przyjaciela. - Chłopak wstał z miejsca. A w jego oczach zobaczyłam błysk, którego od dawna mi brakowało.

- Mike ...






KONIEC ❤

~~Toucia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top