1865 r. - Apelacja Deáka

Tamten dzień nie był jakiś innych od wszystkich. Było lekko pochmurnie. Nie za zimno, nie za ciepło. Zwykły wiosenny dzień, a jednak poruszenie na ulicach Wiednia było ogromne. Bowiem dosłownie dzień wcześniej Deák ponownie zaapelował do cesarza o wprowadzenie konstytucji z 1848 r. Ludzie choć trochę zaznajomieni w polityce, spekulowali co do konsekwencji jego apelacji. Choć wersje były różne, wszyscy zgadzali się co do jednego, że jego żądania zostaną spełnione. Niektórzy prostaczkowie zaczęli się nawet obawiać drugiego powstania węgierskiego. Były to jednak zbędne obawy, Węgry nie chciał żadnego powstania. Po co miał tracić ludzi, skoro miał okazję rozwiązać to inaczej?

Wolnym krokiem zmierzał do Pałacu Schönbrunn. To właśnie tam zamierzał spotkać Austrię. Długo zastanawiał się jak to rozegrać. Miał dwie opcje: rozmówić się z nią, a potem zacząć działać, albo najpierw działać, potem pogadać. Ostatecznie wybrał to drugie. Uznał, że lepiej będzie ją postawić przed czynem dokonanym i tylko obejrzeć reakcję. Kiedyś może i stresowałby się takim spotkaniem, ale nie teraz kiedy pozycja Austrii tak bardzo spadła. Mógł zrobić z nią prawie wszytko co mu się podobało. Podejrzewał, że jeśli w jednym powstaniu stanąłby ramię w ramię z Czechami na pewno by wygrali. Niestety nie mogli tego zrobić ze względu na te jej śmieszne sojusze z innymi mocarstwami.

Idąc ulicami miasta, słyszał stłumione rozmowy mieszkańców. Wszyscy mówili o wczorajszym apelu. Przy takim poruszaniu nie było możliwe, by Austria jeszcze o tym nie wiedziała. Głęboko w duchu, cieszył się. Dokładnie taki efekt chciał uzyskać. Było to jego małe zwycięstwo. Czasami gdy usłyszał coś ciekawszego, przystawał na chwilę by podsłuchać więcej. Nie krępował się przy tym za bardzo. I tak ci ludzie nie mogli go zobaczyć.

Powoli zbliżał się do celu. Nie miał zamiaru się spieszyć. Co prawda, zobaczywszy z daleka pałac, miał ochotę przyspieszyć, ale powstrzymał się. Kilka minut w tą czy w tamtą nic nie zmieni. Zamiast biec na miejsce, wolał rozkoszować się spacerem.

Nic nie może trwać wiecznie. Zgodnie z tą zasadą w końcu dotarł do pałacu. Przechodząc przez bramę pozdrowił skinieniem strażników. Byli to ludzie Austrii pod swoimi ,,człowieczymi" postaciami, więc mogli go zobaczyć. Odpowiedzieli mu tym samym, nic nie mówiąc. Węgry poszedł dalej. Wszedł do budynku, mijając kolejnych, i kolejnych strażników. Przywitał się z każdym. Miał dziś cudowny humor.

Kierował się tarasem, przy okazji obserwując otoczenie. Nie patrzał przed sobie tylko w bok, na barwny ogród. Przez swoją nieuwagę nagle poczuł jak ktoś na niego wpada. Ten ktoś był od niego dużo niższy. Musiała to być jakaś służka. Od razu się ocknął.

- Kurwa! Uważaj jak chodzisz skurwysynu! - krzyknęła wojownicza osóbka z podłogi. Jej ton złagodniał gdy podniosła głowę - Och, cześć Węgry.

Polska uśmiechała się do niego z dołu. Siedziała na podłodze wśród stety kołder i poduszek. Węgry pomógł jej wstać.

- Jaka niespodzianka. Nie widziałem, że dzisiaj masz być tutaj. - odpowiedział lekko pytającym tonem.

- Ja też nie wiedziałam. - odpowiedziała krótko, zbierając pościel z posadzki - Może chciałabyś mi pomóc, a nie tylko się patrzeć jak świnia na koryto?

Polska cicho zachichotała widząc jego znudzony wzrok. Zawsze wykorzystywała każdą okazję by mu dogryźć. Węgry nie czekając dłużej ruszył dziewczynie z pomocą.

- Więc gdzie to zanosimy?

- Pytasz się tak jakbyś nie wiedział.

- Bo naprawdę nie wiem. - powiedział zirytowanyn tonem.

- A czyje to są kołdry?

- Nie wiem - skłamał, ale widząc wzrok Polski, przestał się zgrywać i powiedział ostrożnie - Może Austrii...?

- Dokładnie! Swoją drogą... - Polska zrobiła krótką pauzę. Węgry spodziewał się co może po niej nastąpić - wygodne są?

Polska uśmiechnęła się złośliwie, oczekując na odpowiedź. Węgry szedł tylko obok niej nie mając zamiaru odpowiadać na zaczepkę. Gdy dziewczyna nie uzyskała odpowiedzi, odezwała się sama.

- Łóżko pewnie też wygodne... Wiesz pytam się bo ty przecież miałeś okazję sprawdzić... - powiedziała że sztuczną niewinnością.

- Och, kurva, to był tylko jeden raz i do tego byłem najebany! - nie wytrzymał w końcu i zaczął się tłumaczyć z miną męczennika - Jak długo jeszcze będziesz mi to wypominać?

- Do końca życia i dwa dni dłużej.

Polska się zaśmiała, a on razem z nią. Jej sugestie mogły go irytować, ale on przecież często robił to samo. Ma tym mniej więcej polegała przyjaźń.

- Polska? - do głowy Węgier nagle wpadło pytanie - Jak ty właściwie niosłaś to wszystko sama?

Szli wręcz obładowani kołdrami, kocami, prześcieradłami i poduszkami. Każde z nich z trudem mogło zobaczyć co znajduje się przed nimi.

- Słowiańska magia - odpowiedziała bez zastanowienia.

Korytarz którym szli rozszerzył się, zamieniając się w coś w rodzaju małego saloniku. Były tu dwa fotele, kanapa, stolik, jakaś komoda i lustro. Węgry chciał iść dalej, wprost do komnat Austrii, które znajdowały się kawałek dalej, ale Polska go zatrzymała. Położyła to co niosła na kanapie i gestem rozkazała Węgrom to samo. Wykonał polecenie.

- Czemu zostawiamy to tutaj? - zdziwił się - Austrii nie ma u siebie?

- Nie, nie ma jej. - Polska potwierdziła jego przypuszczenia - A poza tym nie mam czasu jej tego wszytko ścielić. Zajmie się tym jakaś służącą.

- A to czemu? - zainteresował się.

- Rosja już na mnie czeka.

W pierwszej chwili Węgry uznał to za żart i zaczął się śmiać, ale potem zauważył poważną minę rozmówczyni. Polska cierpliwie czekała aż ten się uspokoi.

- Od kiedy on po ciebie przyjeżdża?

- Od nigdy. - powiedziała poważnie - Tym razem jednak od razu mam się stawiać u Szwaba. Rosja najchętniej by mnie tam nie puszczał, ale sam wiesz jaka była umowa.

Umowa. To słowo zabrzmiało wręcz złowieszczo w jej ustach. Wspomina umowa została zawarta tuż po trzecim rozbiorze Polski. Po zajęciu jej ziem, powstał problem co zrobić z samą Polską. Jednym z pomysłów było zabicie jej, ale Rosja stanowczo się temu sprzeciwił. Nie mogli jej po prostu zostawić na wolności, bo byłaby za bardzo niebezpieczna. Pomysł z trzymaniem jej w więzieniu również nie wypalił, wiedzieli bowiem, że dziewczyna będzie w stanie bez problemu uciec, nawet jeśli przy jej celi postawią podwójną liczbę strażników. Postanowiono więc zrobić z niej służkę, ale ponownie pojawił się problem, tym razem co do szczegółów. Główną kwestią było to gdzie Polska ma mieszkać. Rosja upierał się, że powinna mieszkać z nim. Argumentował to tym, że posiadał Warszawę i większą część ziem. Niemcy nie chciał się z nim zgodzić. Byli tak skłóceni, że byli w stanie doprowadzić do wojny. Na szczęście Austrii udało się załagodzić konflikt. Ostatecznie ustalono, że Polska będzie mieszkać z Rosją, ale za każdym razem gdy Niemcy albo Austria będą jej potrzebowali u siebie, Rosja musiał im ją ,,wypożyczać". Co do jej ludzi, to postanowiono, że rozdzieli się ich po wszystkich trzech dworach zaborców.

W przypadku Austrii wszystko działo bez szwnaku, czego jednak nie można było powiedzieć o Niemcach. Polska bywała tam coraz rzadziej. Rosja puszczał ją tam już tylko kiedy naprawdę musiał, a jak już to robił, zawsze przyjeżdżał i odjeżdżał z nią. Polska nigdy nie chciała mówić, co spowodowało tą zmianę, więc Węgry mógł się tylko domyślać.

Szli spokojnie, gdy nagle rozległy się donośne dzwony kościelne, ogłaszające pełną godzinę. Dźwięk wyrwał Węgry z zamyślenia. Polska idącą obok niego, stanęła jak wryta.

- Spóźniłam się. - powiedziała cicho, jednak zaraz po tym ożywiła się - Kurwa, spóźniłam się!

Dziewczyna ruszyła biegiem przed sobie, a gdy dobiegała do końca korytarza, skręciła w bok. Węgry straciwszy ją z oczu ruszył za nią. Gdy ponownie ją zobaczył, upadła na podłogę, wpadając na kogoś. Tym razem jednak, osobą na którą wpadała był Rosja. Spojrzał się na nią beznamiętnie że skrzyżowanymi rękoma. Polska powoli podniosła głowę. Zobaczywszy osobę przed nią, zaklęła siarczyście.

- Spóźniłaś się. - Rosja wycedził przez zęby - Mam nadzieję, że miałaś w takim razie wystarczająco czasu by przygotować się do drogi.

- Muszę jeszcze... - Polska zaczęła, ale nie dano jej dokończyć.

- Musisz to ty pójść ze mną.

Rosja chwycił Polskę boleśnie za ramię i podniósł ją z ziemi, ciągnąć w stronę wyjścia z pałacu. Dziewczyna o dziwo wyrwała mu się.

- Chciałam powiedzieć, że muszę zawiadomić Austrię o moim wyjściu. - powiedziała stanowczo.

Węgry miał wrażenie, że zraz dojdzie do jakiejś bójki. Cały czas stał z boku i przyglądał się tej sytuacji. Nagle wzrok Rosji powędrował na niego. Było to gorzkie spojrzenie, zdenerwowane i bezwzględne. Ale była tam też jeszcze jedna emocja, którą ciężko było wyczytać. Tą emocją była zazdrość.

- O to się nie martw. - przemówił zgryźliwie - Węgry jej to przekaże. Nie powinien być to dla niego problem skoro tak bardzo się lubicie.

Polska spojrzała na zaborcę podejrzliwie.

- Nie rozumiem do czego zmierzasz.

- I nie musisz rozumieć. Idziemy.

Rosja ponownie złapał Polskę za ramię, tym razem mocniej i pociągnął ją do wyjścia. Węgry wiedział, że dziewczynę to boli, ale jej duma nie pozwalała na okazanie takiej słabości.

Gdy para oddaliła się Węgry został sam. Przez chwilę zastanawiał się czy nie iść za nimi, ale to byłoby bezsensowne. Poszedłby i co dalej? Nawet gdyby Rosja chciał coś jej zrobić, to przecież nie da rady go powstrzymać. Z resztą Polska była w stanie sama sobie poradzić.

Chyba nie powinienem już dłużej zwlekać, pomyślał i na pięcie odwrócił się w tył. Ruszył przed siebie nie za szybko. Przeszedł kilka korytarzy i ostatecznie znalazł się przed ogromnymi zamkniętymi drzwiami. Zazwyczaj były otwarte, zamykano je tylko w jednym przypadku. Węgry już wiedział, że trafił dobrze. Gdy chciał przejść, drogę zagrodził na strażnik.

- Pani powiedziała, że nie chcę by ktokolwiek jej przeszkadzał. - powiedział stanowczo służbista.

- A ja mówię, że mam bardzo ważną sprawę. - Węgry odpowiedział jeszcze bardziej stanowczo.

- Ale pani...

- Powiedz mi, czy ty naprawdę chcesz zadzierać ze mną? - kraj przerwał strażnikowi, kładąc specjalny nacisk na dwa ostatnie słowa.

Strażnik zawachał się. W głowie przesortował wszystkie możliwe scenariusze i ostatecznie przepuścił Węgry, przepraszając za niesubordynację. Kiedyś nie poszłoby tak łatwo, ale od tego ,,kiedyś" trochę się pozmieniało.

Gdy Węgry przeszedł przez drzwi, uderzyło go piękno miejsca w którym się znalazł. Bywał tutaj często, jednak za każdym razem nie mógł się nadziwić. Ogrody tego pałacu zawsze olśniewały. Idealnie przycięte krzewy, zgrabne drzewka owocowe, kilka starych dębów i niebywała ilość kwiatów. Tysiące kolorów i zapachów dostawało się do zmysłów gościa, a każdy z nich zachwycał tak samo. Wszytko było tak niezmiennie piękne, że miało się wrażenie, że czas stoi w miejscu. Tutaj, bez względu na sytuację, zawsze było przyjemnie. Ogrody były tak przemyślane by nawet zimną wyglądały cudownie.

Pięknie, podsumował Węgry, sięgając do kieszeni. Wyciągnął małe pudełeczko z którego wydobył papierosa. Zapalił go i włożył sobie do ust. Palił od kiedy tylko te małe cudeńka weszły do sprzedaży. Choć minęło już ponad dziesięć lat od powstania pierwszej fabryki papierosów w historii, artykuł ten dalej nie był jakoś specjalnie popularny, więc Węgry był jednym z niewielu palaczy w okolicy. Miało to swoje plusy i minusy. Podobało mu się jak patrzy na niego większość służek. Ich wzrok był zazwyczaj pełen podziwu. Był pewien, że większość z nich rzuciłaby mu się w ramiona. Minusy zaczynały się zaś, gdy zapas w jego pudełeczku wyczerpywał się. Wtedy szukał ratunku u dwóch palących strażników. Zawsze pilnowali magazynu w piwnicy i zawsze mieli kilka papierosów na czarną godzinę. Węgry nie wiedział co by bez nich zrobił. Uzależnił się już w takim stopniu, że wytrzymanie kilku godzin bez palenia było cudem.

Ruszył przed siebie. Szedł idealnie wyrównanym chodniczkiem. Droga często zakręcała i rozgałęziała się. Ktoś wpuszczony tutaj pierwszy raz, mógłby nawet się zagubić. Węgry doskonale znał to miejsce. Wiedział czego szukał i gdzie to znaleźć. Zanim zdążył spalić papierosa do połowy, był już u celu.

Znalazł się w malutkim zaciszu. Miejsce było z trzech stron otoczone żywopłotem. W centrum znajdowała się piękna stara fontanna. Jak w całym ogrodzie, dookoła było pełno kwiatów, ale różnica polegała na tym, że tutaj zasadzono tylko róże. W rogu, była umiejscowiona ławka, na której siedziała teraz pewna osoba. Węgry zmierzał właśnie w jej kierunku.

Usiadł wygodnie na ławce. Wyciągnął nie do końca dopalonego papierosa z buzi i rzucił go na ziemię, przydeptując go butem. Ręce rozłożył na oparciu ławki, a nogi wyciągnął wygodnie przed sobie. Austria siedząca obok odsunęła się nieznacznie i założyła nogę na nogę.

- Mówiłam ci, że masz tak nie robić. - podirytowana skrzywiła się widząc co Węgry zrobił z papierosem. - Dlaczego ty zawsze musisz mnie tak denerwować?

Austria często powtarzała, że ten naług wprowadzi go do grobu. On wtedy zawsze się śmiał, pytając o dowody na ich szkodliwość. Dziewczyna nigdy nie potrafiła ich podać, ale dalej była największą przeciwniczką palenia w okolicy. Jeżeli było coś, czego nienawidziła bardziej, to był to sam Węgry.

- Pewnie słyszałaś o apelacji Deáka - Węgry zignorował typowe narzekania Austrii.

Spojrzał na nią kątem oka. Dziewczyna zauważyła to i odwróciła głowę speszona.

- Jak mogłam nie słyszeć? - zadarła głowę - Jeżeli chciałeś, żebym się nie dowiedziała, to wiedz, że ci nie wyszło.

- Chciałem uzyskać całkowicie przeciwny skutek.

Czekał na jakąś odpowiedź, ale na próżno. Zaczęli prowadzić małą wojnę na milczenie. Nie trwała ona długo. Węgry poddał się po pierwszych dwóch minutach i przerwał ciszę.

- Och, o co ci znowu chodzi? - zapytał zrezygnowany.

Austria przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, dalej patrząc gdzieś w bok.

- Domyśl się. - powiedziała pretensjonalnym tonem.

Węgry spojrzał na nią pytająco. Nie widział o co może jej chodzić. Po chwili zastanowienia zaśmiał się serdecznie.

- Och, obraziłaś się? - zadrwił - Podczas gdy wszystkie kobiety świata obrażają się za kolor kwiatków, ty obrażasz się za posunięcie polityczne? Wytłumacz mi proszę, jak to jest, że w towarzystwie innych krajów jesteś taka poważna i spokojna, a przy mnie zachowujesz się jak czternastolatka?

Węgry przysunął się bliżej do siedzącej na krawędzi ławki dziewczyny. Ona nie zareagowała. W końcu zdenerwował się. Wstał z siedzenia i stanął na przeciw niej. Oparł się o rękami o oparcie ławki w taki sposób, że dziewczyna znajdowała się pomiędzy jego ramionami. Zdziwiona Austria spojrzała na niego. Ten wykorzystał moment i przytrzymał jej głowę za podbródek, tak by cały czas patrzała na niego. Dziewczyna zamknęła oczy, by nie musieć utrzymywać kontaktu wzrokowego.

- Powiesz w końcu o co ci chodzi, czy dalej będziesz się dąsać. - powiedział stanowczo.

- N-najpierw się odsuń! - zająkała się zarumieniona Austria.

Węgry wykonał polecenie. Austria momentalnie wstała. Zrobiła kilka kroków w przód. Wyprostowała się i zrobiła kilka głębokich oddechów. Postem usiadła na krawędzi fontanny. Gdy ochłonęła przerwała ciszę, dalej nie patrząc na rozmówcę.

- Wiem, że moja pozycja osłabła - zaczęła już spokojniej. Węgry nigdy nie mógł się nadziwić częstotliwości z jaką zmieniła zachowanie i nastroje - ale to nie oznacza, że możesz sobie robić co chcesz. Mogłeś przecież porozmawiać ze mną przed całym tym przedsięwzięciem. Tymczasem ja nawet nie miałam czasu na reakcję.

Teraz Węgry miał przed sobą Austrię znaną na arenie międzynarodowej. Taka była podczas tych wszystkich obrad lub na wojnach. W takich momentach przypominała mu Francję. Mądra, spokojna, oczytana, poważna. Różnica polegała na tym, że Francja była bardziej zarozumiała.

- W każdym razie, teraz już jest za późno. - odezwała się ponownie, niedoczekawszy się odpowiedzi - Czego wymagasz?

Austria po raz pierwszy od początku rozmowy odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy. Węgry cieszył się, że w końcu mogą przejść do konkretów.

- Przywrócenia konstytucji z 1848 r. Węgrzy stanowią w państwie większość. Nie możesz dłużej odstawiać mnie na drugi plan.

- Ale wtedy... - zawahała się - to już będzie inne państwo. Stworzymy...

- Austro-Węgry. - dokończył za nią.

- Wiesz, że ten proceder może potrwać latami? - dopytywała jakby mając nadzieję, że Węgry w ostatniej chwili się wycofa.

- Tak, ale przecież będziemy się starać doprowadzić do tego jak najszybciej, prawda?

Węgry uśmiechnął się zadziornie, a Austria westchnęła. Nastało krótkie milczenie, w trakcie którego Węgry sięgnął po kolejnego papierosa. Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Boże! Jak ty mnie denerwujesz! - powiedziała zirytowana odchodząc szybkim krokiem. - Nie będę wdychać tego świństwa.

Węgry nie przejął się tymi słowami i postanowił zostać. Usiadł na ławce i rozkoszował się swoim sukcesem, dopalające papierosa. Tym razem do końca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top