Rozdział 27 - epilog
Emanuel
Kilka miesięcy później
Razem z Leą zamieszkaliśmy w jej rodzinnej rezydencji, której została panią. Nie zwolniła nikogo z ochrony, chociaż było ich zdecydowanie za dużo. Yua także nie musiała martwić się o swoją posadę. Każdy kocha jej potrawy, a tym bardziej ja. Szczególnie gdy są to słodkie wypieki. Lea postanowiła także, że nie będzie potrzebować już żadnego kierowcy, sama nauczy się prowadzić. Widziałem jednak, jak bardzo bała się, że sytuacja się powtórzy. Jak na teraz to ja ją wszędzie wożę.
Lea za niedługo będzie zaczynała drugi rok studiów psychologicznych i pomału szuka osoby, którą przygarnie ją na krótki staż. Uczenie się teorii, a zastosowanie jej w praktyce to dwie różne rzeczy. Raz w tygodniu także jeździła do szpitala, aby odwiedzić dzieci, nie pracowała już jednak jako wolontariuszka. Nie miała na to siły. Od razu po wyjściu ze szpitala oboje odwiedzaliśmy cmentarz, gdzie dumnie stały dwa piękne pomniki.
Anthony Michelle
* 14.08.1973
† 12.06.2022
Kochający ojciec, mąż i syn.
Ufam tobie, Jezu.
Umarł przez strzał w głowę od swojego pracownika.
Samantha Michelle
*08.08.1976
† 13.11.2002
Kochająca matka, żona i córka.
Ufam tobie, Jezu.
Oddała swoje życie dla drugiej córki przy porodzie.
Lea postanowiła nieco zmodyfikować oba pomniki. Dodała przyczyny śmierci u obojgu rodziców i dopisała do pomnika matki ten sam cytat, który widniał u jej ojca. Muszę przyznać, że wygląda o wiele lepiej. Poszło na to trochę pieniędzy, ale to były pieniądze Lei. Robiła z nimi co chciała. Nigdy nie zapomnę jej szerokiego uśmiechu, gdy praca została skończona.
Oprócz tego poprosiłem Leę o zostanie moją dziewczyną! Było to szybkie i spontaniczne. Ja oglądałem mecz, a ona czytała jakąś książkę psychologiczną i tak rzuciłem, że jestem ciekawy co psycholodzy piszą o miłości i sposobie wyznawania miłości.
- Stan zakochania sprawia, że poziom serotoniny w naszym mózgu spada, co może prowadzić do obsesji na punkcie partnera, bądź nadmiernej nadopiekuńczości i zaborczości. Taki sam poziom serotoniny zaobserwowano u osób cierpiących na zaburzenia lękowe nazywane nerwicą natręctw - mówi, zamykając na chwilę książkę i patrzy na mnie.
- Cóż, to chyba muszę mieć zaburzenia lękowe. - mruczę pod nosem, jednak ona to usłyszała.
- Cóż, to ja mam nerwicę natręctw. - odpowiada i uśmiecha się prowokacyjnie.
Mniej więcej tak wyglądała ta chwila. Mieć dziewczynę - psychologa to cudo!
Więcej rzeczy na razie się nie zmieniło. Ja znalazłem pracę jako ochroniarz jednej z firm, a moja dziewczyna studiuje.
Żyć nie umierać.
***
Przechodzę po pracy do domu. Jestem zmęczony jak nigdy. Kilkugodzinne stanie, wchodzenie po schodach i bieganie po kilkunastu piętrach nie jest najprzyjemniejsze. Za to nie muszę dodatkowo płacić za siłowanie, pośladki mam już ze stali.
Zdejmuję buty i wieszam marynarkę na wieszaku. Przecieram twarz, zaglądając do salonu. Nie ma tam jednak Lei. Idę jeszcze do kuchni. Przechodząc koło lodówki, zauważyłem, że jest przyczepiona na magnes w kształcie serca karteczka.
Uśmiecham się sam do siebie jak jakiś psychopata.
Lea bardzo polubiła chodzić na łąkę na końcu ulicy. Przez całe swoje życie nie wiedziała, że na końcu jej ulicy jest tak piękne miejsce i korzysta z niego w każdej wolnej chwili. Jeżeli nigdzie jej nie ma, musi być właśnie tam. Zakochała się w tamtym miejscu.
Sam byłem tam może z dwa razy. Dwie wysokie wierzby i masa różnych kwiatów, które za niedługo kończą swój żywot. Za miesiąc będzie jesień. Lea naliczyła się tam dwunastu różnych rodzajów kwiatów. Jest tam naprawdę zjawiskowo.
Ubieram z powrotem buty i idę w stronę łąki. Po kilku minutach zatrzymuję się przy morzu kwiatów i wypatruję swojej dziewczyny. Wchodzę głębiej w kolorowe kwiaty i dopiero wtedy ją zauważam. Leży na kocu pod jedną z wierzb.
Wygląda niesamowicie w promieniach zachodzącego słońca. Jej skóra staję się bardziej brązowa i olśniewająca. Dostrzegam, że ma na sobie sukienkę na ramiączkach. Pierwszo widzę, aby miała coś innego niż bluzkę z długim rękawem i długie spodnie. Szczególnie, że tegoroczne lato było bardzo upalne. Ona jednak nie skarżyła się i uparcie nosiła wszystko z długim rękawem. Nie chciała ich zdjąć za nic w świecie. A teraz? Co jej się odmieniło?
Podchodzę bliżej, a ona usłyszawszy szelest trawy i kwiatów odwraca się w moją stronę. Posyła mi promienny uśmiech i macha. Odwzajemniam gest. Kiedy jestem trzy metry od niej dostrzegam, że na ramionach, części dekoltu i nogach ma białe plamy. Jej uśmiech nieco blednie.
Staje w miejscu, a ona podnosi się z koca. Podchodzi do mnie, odsłaniając swoje bose stopy, na których też ma małe plamki. Kurczy ramiona, chcąc się zakryć. Dlaczego? Przecież wygląda pięknie.
- Hej. - mówi, patrząc w dół na zieloną trawę. Porusza palcami u stóp, napawając się dotykiem trawy. - Jak widzisz, mam bielactwo.
- Nie widzę. - szepcze. - Tylko podziwiam. - podnoszę dwoma palcami jej podbródek. Patrzy na mnie lśniącymi oczami, a na jej usta znowu wkrada się delikatny uśmiech.
Nie wierzę, że ukrywała to przede mną przez tak długi okres czasu. Przecież siedziałem z nią prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Jedyny czas kiedy nie było mnie obok niej to czas kiedy szła do łazienki. I żałuję, że wcześniej mi tego nie pokazała, bo teraz wygląda jeszcze lepiej niż wcześniej. Te wszystkie plamy, które znaczą jej ciało dodają jej uroku. Są jej częścią. A ja chcę mieć każdą jej część. Tak jak ona ma każdą moją część.
Zakładam kosmyk jej włosów za ucho i dotykam jej policzka. Zanim zdążę zbliżyć do niej usta, ona robi to za mnie. Wiesza się na mojej szyi, chcąc być jak najbliżej mnie. Rochylam jej usta językiem i wyślizguje do środka. Smakuje ją powolnie, ciesząc się chwilą. Robię kółeczka po jej buzi, muskając ci chwila język. Zawsze doprowadza to ją do euforii.
Gdy wskakuje na mnie, tracę równowagę. Upadam na tuziny kwiatów za nami. Lea piszczy w moje usta, jednak nie przestaje mnie namiętnie całować. Dociskam jej ciało bliżej siebie, po prostu ciesząc się tym, że w końcu mam kogoś takiego jak ona.
Lea nie wymaga ode mnie niczego, czego żądała by Rachel. Nie chcę moich pieniędzy, drogich restauracji, wystawnych przyjęć, spotkań z masą ludzi czy mnóstwa uczyć tylko przy publiczności. Chcę mnie tylko dla siebie. Oblewa się rumieńcem gdy całuje ją przy ludziach, woli zjeść kolację u nas na tarasie w świetle świec, sama chcę zarabiać na siebie i zawsze troszczy się o to, abym czuł się dobrze gdy jesteśmy z jej znajomymi. W sumie to nasi znajomi. Polubiłem się z chłopakiem jej przyjaciółki. Co prawda przydałby mi się ktoś bardziej w moim wieku, ale Jared też jest całkiem spoko.
To jej szukałem w każdej dziewczynie. Jej zawsze szukałem w Rachel. Dobrego serca Lei.
Przewracam nas, aby to ona była na dole. Zrywam jednego kwiatka i wkładam w jej ciemne włosy. Uśmiecha się szeroko, prezentując twarz z różnych kątów.
- Jak wyglądam? - pyta, wydymając usta w dziubku.
- Zjawiskowo, tak jak zawsze. - całuje delikatnie jej usta.
Lea także zrywa kwiatka i wsadza za moje ucho. Uśmiecham się szeroko, całe moje zmęczenie poszło w niepamięć.
- Możemy tu jeszcze zostać chwilkę? Jutro sobota. - jęczy do mojego ucha. Kiwam lekko głową.
Resztę wieczoru spędzamy w swoich objęciach, oparci o pień wierzby. Co kilka chwil muskam jej odkrytą szyję ustami. Oglądamy zachód słońca, a potem księżyc w pełni i gwiazdy. Jest na tyle ciepło, że nie potrzebujemy dodatkowych kocy ani bluz.
- Kocham cię. - mówię prosto do jej ucha i gryzę je łagodnie.
- Też cię kocham. - odpowiada.
Odchyla głowę w tył i znowu całuję mnie żarliwe. Oddaję całusa z taką samą pasją, zamykając oczy z przyjemności.
Najlepsza. Dziewczyna. Na. Calutkim. Świecie.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top