ROZDZIAŁ 2
LEA
Czarne, nieco długie włosy chłopaka postawione do góry, teraz opadały mu nieco na oczy. Patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi ślepiami, czułam jakby prześwietlały mnie całą, poznawał wszystkie moje sekrety, myśli, grzechy i moje kompleksy. W tym jednym cholernie intensywnym spojrzeniu czułam się po raz pierwszy tak bardzo mała i bezbronna, zgniatał mnie jednym strzałem brązowych tęczówek.
Sylwetka mężczyzny była dobrze rozbudowana i wysoka, szerokie barki, wąskie biodra, a jego bicepsy miały swoje bicepsy. Coś czuje, że brzuch wcale nie wygląda gorzej. Dobrze skrojone, wąskie usta, wołały by je posmakować,nawet jego rzęsy były idealne jakby chodził co tydzień do kosmetyczki! Tylko jego ubranie było zwyczajne. Ubrany cały na czarno, jak każdy ochroniarz w rezydencji Michelle. Raczej nie zdziwię was gdy oznajmię, że wyglądał w tym jak młody bóg.
To skandal, wyglądać tak jak on!
I wytłumaczcie mi proszę, dlaczego tak nie wygląda każdy chłopak na świecie. Idealne kurwa włosy, brwi, okulary, uśmiech,łańcuch.... Po prostu kurwa arcydzieło! Bóg piękności, afrodyt.
To nie sprawiedliwe. Wszystkie dziewczyny, stoją przed pieprzonym lustrem piętnaście godzin dziennie, by wyglądać przynajmniej dobrze! Przynajmniej! Malują rzęsy, brwi i usta. Mają piętnaście ręczników do każdej części ciała, milion toników, pianek, szamponów, odżywek, maseczek, kremów, innych psikaczów i mazideł!
Gdy faceci tacy jak on mają szampon trzy w jednym i jeden ręcznik do dupy i twarzy, a wygląda... tak! On to może nawet nie myć się przez tydzień i być upaćkany od góry do doły błotem, a i tak będzie działać na nas,dziewczyny, jak magnez. A później się dziwią, że mamy kompleksy!
Na pewno nie Bóg ich tworzył, a sam szatan! Jestem tego bardziej niż pewna!
– A wiesz, że kochała? – zapytał ochrypłym, głębokim głosem.
Oj dziewczynki, taki facet, a tym bardziej ochroniarz z takim głosie, w mig by doprowadził nie jedną do orgazmu. Chrypka, jakby dopiero wstał z łóżka po długiej drzemce, pomieszany z głębokim tembrem, to jak najnowsza para szpilek od najlepszych projektantów.Trochę szorstki z groźną nutą, ale było w nim coś co przekonywało że nie jest taki zły za jakiego na początku go biorą. Ta miła, troskliwa i może nawet współczująca nutka.
Wzięłam głęboki wdech do piersi i dopiero też poczułam ten zapach emanujący od jego ciała. Przeszedł mnie nie oczekiwany dreszcz.
Pierwszy raz nie mogłam zapanować nad moim ciałem i zmysłami, które wręcz lgnęły do tego mężczyzny. Bergamotka pomieszana z ostrzejszym zapachem cynamonu i goździku, gdzieś tam jeszcze przebijały się słodkie zapachy owoców cytrusowych. Zapach, który od razu powalał na kolana. Mocny, przynoszący na myśl orzeźwienie i dziwny spokój. Nie był duszący, ani za słodki. Zrównoważał się i moim skromnym zdaniem odzwierciedlał właśnie tego mężczyznę.
– Twoja mama jest fanatyczką religijną czy coś w ten deseń? – zapytałam, opanowując swoje trzęsące się mięśnie.
Za zwyczaj nie reaguje aż tak gwałtownie na mężczyzn czy te zadufane w sobie wypierdki chłopaka na kampusie. Skąd więc ta zmiana w moim zachowaniu? Co sprawia że odczuwam tak intensywne emocje? Nigdy nie przebierałam w mężczyznach, nie poszukiwałam tego idealnego księcia z bajek, baśni i legend. Moim priorytetem od dziecka, celem do którego dążyłam było pomaganie ludziom, samo kształcenie i moja kariera. Na razie w moim życiu nie było miejsca na te wszystkie serduszka, motylki i rzyganie tęczą na sam widok mojego mężczyzny.
Mojego mężczyzny....
Czego jeszcze nigdy nie musiałam robić w moim życiu? Kontrolowania tego co mówię czy robię. Każdy w promieniu dwóch kilometrów mógł dosadnie odczuć mój destrukcyjny gniew, wszechstronną radość czy palący smutek. Gdy miałam sprawę waliłam prosto z mostu, nawet jeśli ten nieszczęsny osobnik zostanie wmurowany przez mój częsty słowotok w podłogę. Może był to mój problem, ale nigdy nie przejmowałam się tym. Zawsze uśmiechnięta, pełna energii i wigoru. Cała Lea Michelle.
– Też nie zgadłaś. –burknął
– Kto więc nadał ci tak absurdalne imię, Emanuelu. – zapytałam niewinnie, posyłaj mu w spojrzeniu wyzwanie.
– A wiesz, że moja siostra. Chciała na początku dać mi Samuel, ale potem usłyszała na historii o Victorze Emanuelu II. A że Victor to jej były chłopak, tak jakoś poszło. – opowiedział, posyłając w moim kierunku kpiący, przesiąknięty do bólu arogancją uśmiech.
–Ciekawa historia. – mruknęłam z ironią. - Po co tu przyszedłeś? - syknęłam, opamiętując się z transu jego ciemnych oczu.
Podeszłam do mojego biurka i wyjmując z torby notatki z wykładów. Kładąc stertę zeszytów i pojedynczych kartek.
Skuteczna sztuczka na skupienie mojej uwagi gdzie indziej.
Czeka mnie do napisania długa praca magisterska na wybrany przez nas temat, ma zawierać tylko coś co dzieje się u współczesnej młodzieży i dzieci, w stylu depresji, autoagresji, anoreksji. Coś co dzieje się w głowach młodych i niedoświadczonych ludzi. A jako że ostatnio mieliśmy o inteligencji emocjonalnej, postanowiłam że skupie się na tym temacie. Jest dość ciekawy i myślę, że będzie najprostszy do zrealizowania.
– Pojęcie inteligencji emocjonalnej można generalnie zdefiniować jako osobiste kompetencje człowieka do rozumienia emocji własnych oraz cudzych. Poza tym na składa się zdolność do używania własnych emocji oraz radzenia sobie z emocjami innych ludzi. -–oznajmiła na wykładzie profesor Davenport.
– Jestem twoim ochroniarzem, panienko Michelle. – burknął, dodając specjalnie zwrot, którym zwracają się do mnie wszyscy w tym domu, poza rodziną. – Mam chronić twój tyłek przed tarapatami dwadzieścia cztery godziny na dobę i przez siedem dni w tygodniu. Dostałem pozwolenie od mojego pracodawcy na zamieszkanie pokoju połączonego z sypialnią panienki. – wyjaśnił.
– Słucham? – zapytałam totalnie oniemiała.
Rozumiem pojedyncze polecenia takie jak chodzenie za mną krok w krok, odwożenie mojej osoby na zajęcia czy siedzenie ze mną gdy gdzieś wychodzę, ale że ma jeszcze dzielić moją przestrzeń mieszkalną!?
Szczerze wątpię w to, że jakiś snajper postanowi sobie pewnego dnia postrzelać z jakiegoś drzewa w stronę moich okien. A nawet gdyby, to miałam tu zaledwie dwa okna na jednej ścianie, a mój pokój był w rodzaju tych dużych. Nie wiem jak by musiało zależeć na tym by nas zlikwidować.
– Jeśli ma panienka problemy ze słuchem, zgłoszę to do Pana Michelle. Umówi panienkę do jakiegoś dobrego laryngologa.
– Nie, dziękuje. Moje uszy mają się dobrze. – odparłam, a na moją twarz wpłynęła obojętność.
Już nie lubiłam tego zawodnika walk w klatkach, jak go nazwałam w myślach po raz pierwszy. Dryblas wzbudzał we mnie tyle negatywnych emocji, których nikt jeszcze we mnie nie wzbudził, a wielu próbowało, zaczynając od upierdliwych znajomych chcących wspiąć się trochę wyżej po szczebelkach sławy, kończąc na wścibskiej prasie, paparazzi i gazetach.
Nic, dosłownie nic ani nikt, nie umiało aż zmusić mnie do nienawiści. Nie lubiłam tego uczucia. Starałam się je wypielić jak szkodliwe chwasty, aż nagle pojawił się nasz afrodyzjak i bóg wszystkich kobiet, Emanuel, mój jakże zacny ochroniarz.
– Jeśli dobrze zrozumiałam, masz mieszkać obok mnie, chociaż każdy z naszych pracowników, nawet ochrona domu, ma swój budynek gdzie śpią, jedzą i ogólnie mieszkają, dosłownie obok rezydencji. – analizuje, gęsto i nerwowo gestykulując rękoma, by zobrazować mu moje wkurwienie w tym właśnie momencie. –Dlaczego więc właśnie ty masz mieć ten przywilej, posiadania pokoju obok tak zacnej osoby jak ja? Bo właśnie tego nie rozumiem.
– W każdej chwili może coś grozić panience. Nawet najgłupsza osoba to zrozumie. –tłumaczy spokojnie.
– Najwidoczniej, moje IQ jest poniżej jakichkolwiek norm. I szczerze powątpiewam w to, że jakiś idiota zacznie rzucać cegłami w moje okno, tylko dlatego że ma taki kaprys! - podniosłam głos, wskazując rękoma na okna.
Ta rozmowa i jego mina z podniesioną do góry brwią była jak pieprzony zapalnik. Lekceważył mnie, nie chciał słuchać moich gwałtownych i intensywnych monologów i miał głęboko w dupie to co mam do powiedzenia. Uważał mnie za rozpuszczoną dziewczynkę z bogatego i dobrego domu, która maiła wszystko gdyby tylko skinęła palcem. I może miał racje, ale nigdy nikt nie wiedział jak bardzo ciężko było mi patrzeć jako małej dziewczynce gdy wszystko się sypie.
Nigdy ojca nie prosiłam o to by kupił mi lalkę czy dużego pluszaka, chciałam na to zapracować, zasłużyć. Uczyłam się ciężkiej pracy i cierpliwości, której nie miałam jako bardzo żywiołowa osoba.
A jednak!
Jestem na najlepszej uczelni w całym stanie, zdobyłam stypendium, chociaż szczerze mogłam dostać się tam bez mrugnięcia okiem, miałam najlepsze oceny w liceum, a podstawówkę skończyłam z czerwonym paskiem na świadectwie i wzorowym zachowaniem, studiuje psychologię dziecięcą, by pomagać. A nadal są tacy ludzie co uważają, że nic nie robiłam! Taki przykład człowieka, stanowi ten goryl przede mną, który śmieje mi się prosto w oczy.
Niczego nie załatwiłam w moim życiu pieniędzmi czy uwodzeniem!
Jednak nie powiedziałam już ani słowa. Usiadłam przy biurku, zaczynając moją prace. Ignorowałam obecność Emanuela, który najwidoczniej czekał na mój kolejny wybuch. Szkoda, że nie widziałam jego miny, gdy tak spokojnie klikałam w klawisze na klawiaturze. Czekał, a ja pierwszy raz od dawna tak po prostu odpuściłam.
– Panienko. - szepnął, nagle materializując się blisko mojego ucha. Odruchowo zamachnęłam się ręką w tył, by odtrącić napastnika. Rzecz, która została mi po psikusach moich starszych kuzynów. Trafiłam dryblasa prosto w nos! – Ał? – wyjęczał, prostując się.
–Jako że nie lubię kłamać, nie powiem że zrobiło mi się ciebie szkoda. – oznajmiłam bez zainteresowałam i wstukałam kolejne słowo w klawiaturę.
Byłam jak maszyna. Gdy tylko miałam wenę tworzyłam ile wlazło. Nie ważne było w jakiej formie, czy pisałam, rysowałam, śpiewałam, tańczyłam, rzeźbiłam czy nawet gotowałam. Po prostu musiałam to zrobić i koniec kropka. Nie było mocy, która mogła mnie zatrzymać.
- Jesteś cholernie pyskata. - zauważył
.- Zdaje sobie z tego sprawę. - burknęłam. - To co tam mamrotałeś? - zapytałam, odrywając się na sekundę od pracy, patrząc znowu drwiąco w ciemne oczy, które płonęły jak żywy ogień.Jak miło, że nie tylko on mnie doprowadza do szewskiej pasji.
– Wypełniam tylko swoje zadanie, powierzone przez pańskiego ojca, panienko. - wytłumaczył, zakładając ręce na piersi.
– W takim wypadku, przygotuj się. Czeka nas jutro intensywny. - oznajmiłam z szatańskim uśmiechem.
- Po plan dnia zgłoś się do mojego taty lub któregoś z głównych pracowników na przykład Henriego. On zna mój plan dnia na pamięć. - zaproponowałam z ironicznym uśmiechem.
– Tak zrobię, dzięki – oznajmił tym samym tonem.
– Super.
Super.
Odwróciłam się na krześle, majtając moimi krótkimi włosami dzisiaj wyjątkowo bez warkoczykowej korony, jaką zwykle miałam. Usłyszałam trzask drzwi za moimi plecami, niechciany gość wyszedł.
Nareszcie!
Skupiłam się dzisiaj na pierwszej części pracy, planując na spokojnie w głowie plan mojego dnia. Nie kłamałam z tym, że jutrzejszy dzień będzie intensywny. Mój nowy ochroniarz zostanie od razu rzucony na głęboką wodę i to pierwszego dnia pracy.
Jako pierwsze miałam zaplanowane szybkie śniadanie i karmelowe cappuccino jak każdego ranka, potem wykłady na uniwerku, które jutro wyjątkowo kończyłam wcześniej. Dziękuje, za pilne sprawy Profesora Ronalds' a! Następnie odwiedziny w szpitalu dziecięcym, gdzie pracowałam jako wolontariusz dwa razy na tydzień.Organizowałam wtedy małe występy integracyjne, które miały na celu otworzenie dzieciaków na świat i dobrą zabawę.Następnie zgłosiłam się na wyprowadzanie psów w parku, ana koniec tego dnia było zahaczenie o cmentarz, by odwiedzić mamę i opowiedzieć jej o całym tygodniu, jak miałam w zwyczaju.
Sobota wcale nie wyglądała lepiej. Przygotowania do ślubu mojej ukochanej
kuzynki, szły pełną parą i za niecały miesiąc, wychodziła za mąż za najbardziej odpowiedniego dla niej mężczyznę. Kochali się całym sercem i każde z nich skoczyłoby za drugim w ogień. Dlatego tak bardzo się cieszyłam na ceremonię. No cóż, w sobotę idę z nią na kolejne przymiarki sukni ślubnej i wybranie jej też dla mnie. Zostałam główną druhną!
Odłożyłam laptopa i przetarłam swoją twarz. Dochodziła dwudziesta pierwsza.Wcześnie, ale jeśli nie chce kolejnego dnia wyglądać jak zombie,który schlał się poprzedniej nocy, musiałam sprężyć dupkę i iść spać. Zaplątałam włosy w warkocz i przebrałam się w dwuczęściową piżamę. Gasząc lampkę nocną, przykryłam się kołdrą, zostawiając ręce na zewnątrz. Przybrałam ulubioną pozycje wszystkich dziewczyn ,, noga aktywacja '' i zasnęłam snem głębokim jak trójkąt bermudzki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top