body theory

BACKBONE

Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciesz, potem gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów.

Zadaniem lekarza jest wygranie wyścigu z Bogiem. Jakimkolwiek. Nieważny jest w tym momencie aspekt wiary, bo nawet jeśli w nic nie wierzysz to musisz przyjąć do wiadomości, że istnieje coś takiego jak śmierć. I to ona staje się twoim Bogiem w ostatnich chwilach życia. Więc ścigasz się z nią, biegniesz przed siebie, mimo kolki, zmęczenia, braku tlenu w płucach i mimo zawrotów głowy. Ścigasz się. Od ciebie zależy wynik tego sprintu. Będziesz pierwszy, albo drugi. Wygrasz, czy przegrasz?

Lekarz jest jedną z nielicznych osób, które mogą odważyć się na tak pyszne słowa. W końcu jest to człowiek, który ma w rękach, w głowie, w sobie - pewną moc, którą dała mu nauka. No właśnie nauka. Kiedyś się przecież trzeba tego wszystkiego nauczyć, prawda? No tak. Od tego są studia. Od nich się zaczyna. Oczywiście, że wtedy jeszcze nie walczysz bezpośrednio o czyjeś życie, ale to, czego się nauczysz lub nie, może w przyszłości okazać się decydujące. Nie każdy ze studentów zostanie też neurochirurgiem. Nie każdy chce i nie każdy może. Dla wielu najtrudniejszą decyzją po zakończeniu edukacji będzie, czy pacjentowi przypisać lek na kaszel suchy, czy mokry, ale oczywiście wielu z nich będzie nie raz miało do czynienia z Bogiem. Na ich szczęście lub też nie.

Min Yoongi będzie miał z nim do czynienia, bez wątpienia. Może i nigdy nie wykazywał, jakiś szczególnych chęci, by go bliżej poznać, ale skoro już w szkole podstawowej nauczyciele przypisali mu łatkę geniusza, to nijak mógł się z tego wykręcić. Został tym, kim chcieli. Rodzice nie wymagali od niego wyboru szkoły medycznej. Co prawda, ojciec jego był nefrologiem, ale od dawna powtarzał, że nie zależy mu, by jego mały karakan, bo tak go lubił nazywać, też nim był. A w mniemaniu Yoongiego nerki były bardzo nudne, więc od razu odrzucił ten koncept.

Yoongi uczył się bardzo dobrze, żeby nie powiedzieć, że naprawdę świetnie. Spędzał nad książkami każdą wolną chwilę, bo przecież niczym innym się nie interesował. Był tylko on i zapisane kartki, leżące na starannie ułożonej kupce przed nim. Lubił to, co wydawało mu się praktyczne. Dlatego nie marnował cennego czasu na ludzi dookoła. Nie chciał wiedzieć, co ich interesuje, ani jakie mają plany na weekend. Chciał wiedzieć, czy ich wątroba nie cierpi na marskość, z jaką prędkością ich serce pompuje krew i czy nie mają przypadkiem anemii. Interesowało go to, co ci ludzie mieli w środku. Dlatego może dla wielu wydawał się być zimny, pozbawiony empatii i ludzkich zachowań. Nie był może takim typowym Doktorem Housem, potrafił ugryźć się w język (może dlatego, że za dużo nie mówił), nie był chamski, przemądrzały. No może czasami, ale zazwyczaj panował nad sobą. Wynikało to z tego, że zwyczajnie nie chciało mu się kłócić. Tego dnia jednak miał wrażenie, że za chwilę wyjdzie z siebie i stanie obok.

Jeon Jeonnguk był studentem, na tym samym roku, co jedyny przyjaciel Yoongiego. Dlatego właśnie jadł śniadanie na kampusie, przy tym samym stoliku co on. Obok siedział oczywiście Jimin i z zażenowaniem wymalowanym na twarzy, przysłuchiwał się ich kłótni. Bo przecież jak Jeon śmiał twierdzić, że Profesor Moon jest najgorszym lekarzem na oddziale ginekologicznym?! Dla Yoongiego był to już cios poniżej pasa, bo właśnie nikogo tak nie szanował w całym szpitalu, jak Moona. A to, że dzieciak-Kook nie może zdać u niego najprostszego kolokwium to już nie wina profesora. Prawda była taka, że Jeongguk miał po prostu problem z ćwiczeniami z tej właśnie specjalizacji. Miał w głębokim poważaniu narządy rozrodcze zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Dla niego liczyło się wyłącznie serce. I to w dodatku serce Jimina. Dlatego niechętnie uczestniczył w zajęciach z ginekologii. Mina może i nie kręciło "zaglądanie do cip tym wszystkim babom", jak to kiedyś powiedział ich wspólny kolega, który już dawno zrezygnował z medycyny, ale uważał tą dziedzinę za tak samo ważną, jak każdą inną (no może poza nudną nefrologią).

- Dobry lekarz powinien takie rzeczy rozumieć - żachnął się w pewnym momencie Yoongi, a wtedy Jeongguk znów otworzył usta, by się wykłócić.

- Nie mówię, że ginekologia jest zła. Mówię, że Moon jest idiotą, zapatrzonym w siebie i w szpary miedzy nogami. Tyle. Bo niby czemu nie uznał mojego referatu o nieskuteczności antykoncepcji mechanicznej?

- Dajcie już spokój - wtrącił się Jimin, zatapiając w końcu widelec w swoim makaronie. Samo danie nie wyglądało zbyt pysznie, ale całą trójka była na tyle głodna, że miała gdzieś za rzadki sos. - Prawdziwy problem to nie antykoncepcja, a ta kucharka - wskazał palcem na starszą, naburmuszoną kobietę za ladą, parę stolików od nich. - Co to w ogóle za mięso? Mam wrażenie, że to samo co mam na talerzu, widziałem dzisiaj w prosektorium.

Jeon się zaśmiał. Najwyraźniej zapomniał o kłótni, albo po prostu skupił się na tym co ma przed sobą. Jego makaron był jednak już prawie cały zjedzony. Do ich stolika po kilku minutach dosiadł się Jin, najstarszy z towarzystwa, kolejny geniusz w dziedzinie kardiologii. Miał przed sobą ostatni rok, czyli w zasadzie same praktyczne zajęcia i egzaminy. Opowiedział o tym, że dzień wcześniej pozwolono mu już być na sali podczas operacji ("prosty zawał, mówię wam"), a potem razem z Parkiem ponarzekał na jedzenie.

Przerwa miała się ku końcowi, po niej każdy musiał wracać do swoich zajęć, to na wykłady, to na ćwiczenia, co niektórzy na seminaria. To właśnie Min, jako pierwszy opuścił stołówkę i skierował się w stronę jednej z auli, gdzie miała być prezentacja odnośnie toksykologii. Zarzucił torbę na ramię i skierował się na swoje ulubione miejsce. Siedział zazwyczaj wysoko, zakładał przez to okulary, by lepiej widzieć. Miał wtedy nieograniczoną swobodę ruchów, bo jeśli wykład okazałby się wyjątkowo nudny, no to przecież po co jest telefon? Zanim sala zapełniła się przynajmniej połową ludzi z jego roku, minął kwadrans. Grał w tym czasie w najlepsze w swoją ulubioną grę i już, już miał zbić się na wyższy level, kiedy ktoś szturchnął go w ramię. Przerwał rozgrywkę, wyraźnie zdenerwowany i spojrzał w górę na nikogo innego, jak Jung Hoseoka, studenta, w którym od dawien dawna się podkochiwał. Przełknął nerwowo ślinę i otworzył usta, gdy szatyn uśmiechnął się do niego, jak to miał w zwyczaju i wskazał na miejsce obok niego.

- Wolne? - zapytał, bardziej z uprzejmości, bo to było bardziej niż oczywiste, że Yoongi zazwyczaj siedział otoczony jedynie swoimi rzeczami, nie ludźmi.

- J-jasne - odparł, a potem strzelił sobie w myślach w łeb, bo przecież nie mógł się nie zająkną, prawda? Jezu, jeszcze Hoseok pomyśli, że jestem jakąś ciepłą kluską, która nie potrafi skleić jednego zdania, myślał.

- Super. Dzięki - rzucił i zaraz usiadł koło blondyna. Wypakował swój notatnik, pióro i telefon. - Namjoon jest chory, a nie chciałem siedzieć sam - wyjaśnił i posłał Yoongiemu kolejny uśmiech. - W sumie już kilka lat razem studiujemy, a ja nie znam nawet twojego imienia.

- Och - odparł. No tak, w sumie nie mieli jeszcze okazji porozmawiać. Co prawda, Yoongi wiedział o Hoseoku bardzo dużo, ale niestety, jak widać działało to tylko w jedną stronę. - Min Yoongi.

- Miło mi - uśmiechnął się (znowu) i wystawił rękę, którą złapał niższy. - Jung Ho...

- Hoseok, wiem - przerwał mu Min, zaraz odczytując z twarzy szatyna zdziwienie. Tym razem to niższy posłał chłopakowi uśmiech.

Nim zaczął się wykład, Yoongi był zmuszony po raz kolejny tego dnia wysłuchać narzekań dotyczących makaronu, jaki zaserwowano im na obiad, ale tym razem przysłuchiwał się monologowi chłopaka z ogromną ciekawością. Jakby zapomniał o tym, że dokładnie to samo powiedział mu dziś Jimin, a co zignorował lub puścił mimo uszu. W ustach Junga brzmiało to co najmniej jak poemat. I nieważne, że jego tematem był sos, którego kolor przypominał szatynowi ludzkie fekalia, a zapach miał konkurencję w jakiejś śmieciarnii. Yoongi słuchał przejęty i wlepiał swój wzrok w piękną twarz przed sobą. A buzia Hoseoka się nie zamykała. Wąskie, ale szerokie wargi poruszały się szybko, a oczy studiowały również twarz Mina. Tylko, że on nie był tego w pełni świadomy.

Gdy na salę wszedł profesor, przestali rozmawiać. Posyłali sobie czasami niewinne uśmieszki, a Hoseok czasami zerkał w notatnik czarnowłosego, gdy nie nadążał pisać. Jego zeszyt był dość ubogi w treść. Na marginesach były obrazki, szlaczki, czasami luźne, wyrwane z kontekstu zdania, a nawet numer telefonu. U Yoongiego natomiast było dużo słów, zero rysunków. Gdy się nudził, nie bazgrał bez sensu po kartkach, tylko łapał komórkę i grał. Albo zatapiał się w magicznej krainie snu. Opanował zdolność szybkiej drzemki to tego stopnia, że potrafił uspokoić swoje chrapanie, a nawet nie osunąć się z siedzenia na podłogę. Często tak zasypiał, szczególnie, gdy wykład prowadziła kobieta o tym samym nazwisku co on. Była specjalistką od mikrobiologii, a potrafiła zanudzić nie jednego, nawet najwytrwalszego studenta. Taki miała dar.

Darem Hoseoka było coś zupełnie innego. On w przeciwieństwie od profesor Min, potrafił właśnie rozbudzić Yoongiego. Nie było mowy, by z tak podwyższonym tętnem, mógł on w ogóle się uspokoić. Prędzej zejdzie na atak serca, przy tym chłopaku z absurdalnie uroczymi, ale jednocześnie seksownymi dołeczkami, niż zaśnie. Jednak udało mu się zamyślić na tyle, by nie usłyszeć, jak Hoseok już któryś raz go cicho woła. Dopiero jednak, gdy poczuł smukłe palce na swoim boku, wzdrygnął się i spojrzał przestraszony na chłopaka.

- Pytałem, czy nie chcesz dziś wpaść do mojego kumpla na imprezę - powiedział (oczywiście z uśmiechem) szatyn i chwycił w dłoń telefon należący do Mina. Dzięki braku blokady, mógł szybko dostać się do kontaktów i zapisać swój numer, pod nazwą "Hoseokie". - Puść mi sygnał, to około siódmej napiszę ci adres.

Powiedziawszy to, zwinął swoje rzeczy, wpakował wszystko do torby i opuścił aulę. A w sercu Yoongiego urodziła się nadzieja.



FEMURS

Gdy pchnięcia stały się bardziej chaotyczne, głos ugrzązł mu w gardle. Nie miał siły nawet krzyczeć. Zaciskał palce i zęby na kocu, mocząc go swoimi łzami, a ten drugi coraz szybciej się poruszał. Kiedy w końcu wilgotny kawałek materiału wypadł z ust blondyna, jęknął cicho, na tyle na ile mógł, a potem poczuł, jak większe ciało przestaje dotykać jego pleców. Do tej pory leżał na brzuchu, a Hoseok na nim, jednak teraz podniósł siebie i biodra Yoongiego. Nie musiał długo czekać, by zostać uderzonym w pośladek. Jung poruszał się jakiś czas, kompletnie nie zwracając uwagi na jego ciche skomlenie i płacz. Przestał dopiero, gdy jeden z jego kumpli wszedł do pokoju, w którym byli. Zapalił światło i lekko się cofnął roześmiany. Blondyn nie miał odwagi spojrzeć na tego, kto stanął w drzwiach. Tylko schował twarz w dłoniach i przysłuchiwał się krótkiej wymianie zdań.

- Długo jeszcze? - zapytał nieznajomy. Musiał podejść bliżej, bo słychać było kroki.

- Spierdalaj - syknął tylko Jung i wykonał jedno, ale dość głębokie pchnięcie. - Nie widzisz, że jestem zajęty?

- Mogę po tobie?

- Powiedziałem, spierdalaj.

- To chłopak, nie? Przyjdę, jak już skończysz, okey? - pytał dalej, jakby nie przejmując się słowami Hoseoka.

- Jak stąd zaraz nie wyjdziesz to cię rozkurwie - warknął tylko Jung i znów zaczął się poruszać. Yoongi pisnął głośno, bo przede wszystkim nie spodziewał się tak gwałtownego posunięcia. Starał się tłumić odgłosy, poprzez wciskanie buzi w poduszkę, ale i tak wiele z nich dostawało się do uszu Hoseoka.

Minęło sporo czasu zanim usłyszał, jak drzwi się zamykają. Za to światło nie zgasło. Zdenerwowany szatyn zaklął pod nosem i wyszedł z kochanka, by zmniejszyć intensywność światła pokrętłem. Potem wrócił na swoje poprzednie miejsce i przyglądał się chłopakowi przez jakiś moment. Znaczy się jego pośladkom, które były teraz wysoko uniesione, a nogi rozłożone. Klepnął go i znów się zagłębił. Ból był ogromny. Yoongi nawet sobie nie zdawał sprawy z tego, jaki może być. Samodzielne wkładanie sobie palców było niczym w porównaniu z prawdziwym seksem i dopiero teraz się o tym przekonał.

Hoseok po jakimś czasie zaczął głośniej sapać. Trzymał mocno jasne, wąskie biodra i nabijał mniejszego na siebie w szalonym tempie, przez które ten ledwo się trzymał nawet na kuckach. I w końcu znów przyłożył swoją klatkę piersiową do jego pleców i objął drżące ciało Mina. Gdy dochodził, zagłębił się do końca i warknął mu niebezpiecznie do ucha.

Kiedy z niego wyszedł, Yoongi opadł na pościel. Trząsł się i wycierał łzy z twarzy, kiedy Hoseok się ubierał. A, gdy już miał na sobie nie tylko koszulkę, ale i spodnie, usiadł na łóżku i odgarnął blondynowi włosy z twarzy. Tamten błagał w myślach, by jednak nie wyglądał tak źle, jak przypuszczał. Bo był spocony, zapłakany i rozmazany. Oprócz tego cały czerwony. Ale Hoseok nawet się nie skrzywił. Zebrał włosy z jego czoła i kciukiem pogłaskał po policzku.

- Co jest Yoongi - zapytał spokojnie, z tym samy uśmiechem, jakim obdarzył go jeszcze po południu. - Bolało?

- T-trochę - odparł drugi, doskonale wiedząc, że rano na bieliźnie zobaczy plamy krwi.

Pierwsze razy zazwyczaj należą do nieprzyjemnych.

- To czemu płaczesz? - Uśmiechnął się, a Min zadrżał. Już miał odpowiedzieć, kiedy do pokoju znowu ktoś wszedł. Po barwie głosu rozpoznał, że to ten sam chłopak co poprzednio.

- Chyba jestem w samą porę - zaśmiał się, podchodząc. Był absolutnie nieatrakcyjny dla nich obu. Twarz miał pryszczatą, ramiona chude, a zgryz krzywy. Kiedy usiadł obok i dotknął barku Yoongiego, ten prawie wskoczył Hoseokowi na kolana.

- Zabierz mnie stąd - poprosił i ku jemu zdziwieniu, Jung naprawdę to zrobił. Zebrał jego ubrania z podłogi, pozwolił mu objąć się nogami w pasie i wyniósł do łazienki.

Tam blondyn przemył twarz wodą. Potem na chwilę wskoczył pod prysznic. Jung w tym czasie siedział obok na pralce i pisał esemesa.

- Siostra dzwoniła, będę zawijał do domu. Fanie było. Widzimy się na zajęciach - rzucił i opuścił pomieszczenie, chwilę wcześniej puszczając Yoongiemu oczko.

Do domu Min wracał będąc targany różnymi emocjami. Nie mógł wyprzeć z pamięci pięknego obrazu Hoseoka, gdy ten pytał, czy może się dosiąść do niego na wykładzie. Potem, tak jak obiecał, dostał adres, pod który miał przyjść. Dwa drinki i już się całowali, a raczej próbowali, bo do Junga w tym samym czasie próbowała dobrać się jakąś laska, a Yoongi nadal był cały zawstydzony. Dopiero, gdy zniknęli z pola widzenia większości imprezowiczów, trochę (ale odrobinę) się rozluźnił. Myślał, że przeliżą się, najwyżej trochę podotykają. Nie spodziewał się, że zostanie zwyczajnie zaliczony. A by tego było mało, zaraz po tym Hoseok poszedł do domu. Gorzej być nie mogło.

Tej nocy Yoongi pierwszy raz w życiu świadomie marnował czas. Leżał w łóżku z słuchawkami w uszach i płakał, jak jego młodsza siostra, gdy rzucił ją chłopak. Albo gorzej. A ból, jaki rozchodził się w okolicach jego wejścia był doprawdy straszny. I chciałby powiedzieć, że nawet to uczucie pieczenia było dobre, bo w końcu spowodował je Jung, chodzące bóstwo, ale jednak czekał tylko aż znajdzie jakąś maść na otarcia. Mimo tego, nie mógł się nie cieszyć. Czy to była już oznaka masochizmu?

Ale dlaczego byłem na tyle głupi, by nie wziąć ze sobą z domu nawet głupiej gumki, wyrzygiwał sobie tamtej nocy. Co prawda Hoseok miał jedną, ale gdy zapytał, czy może bez, Yoongi całkowicie mu uległ. Z tego też powodu, pomimo szybkiego prysznica, czuł dyskomfort, bo miał wrażenie, że ciągle coś się z niego wylewa, jakkolwiek by to źle teraz nie brzmiało.

Następnego dnia było tak, jak przypuszczał. Krwi było mało, ale była. Pobrudziła mu bokserki. Bał się odwiedzenia toalety, w wiadomym celu, bo ból byłby wtedy czymś nieuniknionym. Wiedział to z wykładów. Może i nie mówili tam o konsekwencjach seksu analnego, ale na ostrym dyżurze, gdzie Yoongi miał okazję już kilka razy być, oczywiście poobserwować, zdarzały się przeróżne wpadki.

Patrząc w lustro, znalazł na szyi dwie malinki, które zrobił mu Hoseok jeszcze w salonie, gdy się całowali. Uśmiechnął się na samą myśl o tym, ale i tak musiał przykryć ślady pudrem, by nie widział ich chociażby Jimin, który najpewniej, by go zabił za coś tak idiotycznego. A potem kazałby mu się przebadać na HIV.

Na uczelni instynktownie szukał Hoseoka. Nie miał pojęcia, co miałby mu powiedzieć, ale chciał go choć na moment zobaczyć. Znalazł go na obiadowej przerwie, na stołówce. Wziął więc swoją tacę i niepewnym krokiem ruszył w jego kierunku. Było przy nim akurat wolne miejsce, więc w duszy ucieszył się i wybrał je, jako cel. Serce waliło mu, jak młotem, ale był za blisko, by móc zrezygnować. Hoseok jadł w spokoju swój obiad i rozmawiał zaciekle z jednym z chłopaków z młodszego rocznika, kiedy rzuciła się na niego od tyłu Aki, jedna z dziewczyn odbywająca staż na tym samym oddziale, co Jin. Była niezwykle ładną blondynką, której urody mogłaby jej pozazdrościć niejedna idolka. Przytuliła Junga i usiadła obok niego. Wtedy Yoongi odwrócił się na pięcie i zrobił krok w przeciwnym kierunku z zamiarem poszukania jednak Parka i jego kolegi Jeona. Usłyszał za to pisk Aki, coś w stylu "hej Hobi", a potem głos samego Hoseoka. Był donośny i skierowany do niego.

- Yoongi! - krzyknął i wstał, by mu pomachać. Cała jego banda odwróciła się w jego stronę, wyraźnie zdziwiona, a dziewczyna obok zmierzyła go niebezpiecznie wzrokiem. Odmachał nieśmiało, dopiero po tym denerwując się, że znowu robi przy Jungu z siebie taką ofiarę losu i kiedy ten skinął ręką, dając mu do zrozumienia, żeby podszedł, przełknął ślinę i policzył do trzech w myślach, zanim faktycznie się ruszył. - Hej! Co słychać? - zapytał szatyn, gdy stanęli koło siebie.

- W porządku - odparł już trochę pewniej, posyłając mu uśmiech.

- Co dobrego jesz? - Rzucił okiem na danie mniejszego. - Sam ryż? Będziesz jeszcze chudszy, musisz więcej jeść - zarządził i wpakował mu na talerz swojego klopsika. Min podziękował i przekroił go na kilka części. - Smakuje ci?

Już miał pokręcić głową na tak, gdy zawartość szklanki Aki wylądowała na jego spodniach. Krzyknął, bo herbata była gorąca, a Hoseok razem z dziewczyną odskoczyli od niego.

- To był wypadek! - powiedziała od razu blondynka i zabrała swoją tacę. Kumple Hoseoka zaczęli się pytać, czy nie poparzył się, dosłownie gotowi byli wyciągać skalpele i gazy z teczek, ale Hoseok wtedy złapał blondyna pod rękę i wyprowadził. Nie minęło pięć minut, a stali nad umywalką w męskiej toalecie.

Yoongi próbował jakoś się uspokoić, bo nawet jeśli nie poparzył sobie nawet centymetra skóry, to jednak plama była widoczna, a paradowanie z nią po uczelni było równoznaczne z oficjalnym zostaniem sierotą roku. A w dodatku obok stał Hoseok i musiał oglądać jego fatalny stan. Hamował płacz, jak tylko mógł, dlatego teraz oczy miał pełne łez, zniekształcających mu obraz. Pociągał nosem najciszej, jak umiał, ale czuł się zwyczajnie głupio. Jung westchnął głośno i wskazał palcem na drzwi wyjściowe. Powiedział, że za chwilę wróci i się ulotnił, a Yoongiemu nie pozostało nic innego, jak osunąć się po kafelkach na podłogę i uwolnić w końcu emocje.

- Dopiero co udało mi się do niego zbliżyć, a już wszystko poszło na marne - powiedział sam do siebie, gdy był pewny, że Hoseok jednak nie stoi za drzwiami.

Nie wie ile czasu ryczał w łazience. Może pięć minut, a może dużo krócej. Otrząsnął się z amoku, dopiero, gdy poczuł, jak ktoś dotyka jego ramienia. Podniósł szybko głowę i z niemałym zaskoczeniem spojrzał w jasną twarz Hoseoka. Potem jego wzrok utkwił w tym, co trzymał w ręku. Sięgnął do worka i wyjął z niego szare dresy, te które nosi na siłownie (Yoongi wiedział to, bo całkiem przypadkiem śledził Junga na wszystkich portalach społecznościowych, a często wrzucał tam swoje zdjęcia, właśnie z treningów tańca, czy siłowni). Podał mu je z delikatnym uśmiechem na ustach, a gdy już je złapał, wystawił drugą rękę, by pomóc mu wstać.

- Pewnie będą za duże, ale mussz się przemęczyć - powiedział i podszedł do drzwi, by je zamknąć, a potem pociągnął blondyna do jednej z kabin.

Ten nadal nie wykrztusił z siebie ani jednego słowa. Był chyba zbyt podekscytowany i zbyt szczęśliwy, by złożyć choć jedno sensowne zdanie. Stał więc przez chwilę, jak kołek, wpatrując się na przemian w piękną buzię przed sobą i w trzymane ubranie.

- Na co czekasz? Przebieraj się.

- Tak przy tobie? - wykrztusił w końcu, a on oparł się o ścianę i założył ręce na piersiach.

- Yoongi - westchnął tylko i sam na wpół ukucnął, by odpiąć mniejszemu pasek od spodni. - Chyba potrzebujesz pomocy.

Zamurowało go, więc tylko z kołatającym sercem patrzył, co wyprawiają większe ręce. Pozbył się szybko spodni, potem złapał za gumkę od majtek (tak majtek, kolejny powód, żeby się zapaść pod ziemię) i spojrzał na Mina, zanim je również ściągnął. Podał mu rękę, by mógł się przytrzymać i nie upaść i potem wziął od niego własne dresy i mu je założył.

Patrzeli się na siebie bez słowa, przez jakiś czas. Yoongi nie wiedział, co powiedzieć. Był pewny, że chłopak do łazienki nie wróci, a on przyniósł mu coś swojego na przebranie. W dodatku potem mu to założył. Mokre ubranie wcisnął do swojego plecaka. Potem znów spojrzał na Hoseoka, który nadal patrzył na niego, bez żadnego konkretnego wyrazu twarzy. Gdy w końcu zaczęło robić się niezręcznie, blondyn odwrócił się w lewo i dotknął ręką klamki z zamiarem naciśnięcia jej i wyjścia. Wtedy dopiero odezwał się szatyn.

- Nie sądzisz, że byłoby miło, gdybyś odwdzięczył się za pożyczenie spodni?

Serce na moment stanęło, przestało się poruszać w jego klatce piersiowej. Hoseok na pewno zostanie kardiologiem, myślał. Już nie pierwszy raz aorty blondyna przestają funkcjonować przy wyższym. Odwrócił się niepewnie z powrotem i otworzył zdezorientowany usta.

- N-no mógłbym - powiedział, przesuwając się pół kroku do niego. - A-ale jak?

Hoseok uśmiechnął się i sięgnął dłonią do swojego rozporka. Yoongi był pewny, że ten dźwięk zostanie w jego głowie na bardzo długi czas. Gdy szare dżinsy wylądowały gdzieś w kolanach, przyciągnął Mina do siebie, a potem naparł na jego barki, dając mu do zrozumienia, że ma klęknąć. Może, gdyby nogi same mu się wtedy nie ugięły to jeszcze by o coś sensownego zapytał. Chociaż nie, bo jako tako mózg też miał sparaliżowany. Przełknął nerwowo ślinę, gdy idealnie przed jego oczami ukazała się męskość Hoseoka, po której poruszył dłonią kilka razy, by stwardniała. Blondyn patrzył na to, jak zaczarowany. Jego ciało ze stresu nie wyrabiało, a serce chciało dosłownie wydostać się na zewnątrz, tak mocno biło w jego żebra. Gdy penis Junga był już w gotowości, przystawił mu go praktycznie pod same usta. Gdy Yoongi nie rozchylił ich, Hoseok uderzył nim w lekko wilgotne wargi chłopaka parę razy, a potem złapał jego podbródek i uniósł głowę wyżej. Spojrzeli na siebie.

- Weźmiesz się do roboty, czy nie? - Przestraszony (ale w głębi duszy dziwnie zafascynowany i podniecony) Min kiwnął szybko głową. - No to dalej.

- T-tylko, że... - zaczął, ale gdy usłyszał, jak bardzo drżący ma głos, zamilkł.

- Tylko, że co?

- Nigdy n-nie robiłem tego - wyjaśnił, spuszczając głowę, by choć trochę ukryć zawstydzenie, ale męskość szatyna dotykająca jego policzka ni jak mu to ułatwiała.

- Bierzesz do buzi i ssasz - powiedział, lekko rozbawiony i przeniósł rękę na tył głowy mniejszego. Przycisnął go do swojego podbrzusza. Jego palce zatopiły się w jasnych włosach, a potem za nie szarpnął. Yoongi jęknął i złapał silniejszy nadgarstek. Wtedy pociągnął mocniej. - Na co czekasz?

Min przełknął ślinę i sam przysunął się do krocza Junga. Jeszcze raz niepewnie na niego spojrzał, ale widząc naglący wzrok szybko odwrócił się. Złapał penisa u podstawy i lekko odchylił, by mieć lepszy dostęp. Otworzył usta, wysunął język i polizał główkę. Przypomniał sobie szybko, jakiś film pornograficzny, by wiedzieć, co sprawia podobno największą przyjemność i wtedy schował kilka centymetrów do buzi. Poruszył głową niepewnie, za drugim razem biorąc trochę więcej. Wtedy uścisk Hoseoka na jego włosach się wzmocnił. Idąc tym tropem, zassał się, przez co wklęsły mu się policzki. Wyjął go z ust i zaczął lizać. Po jakimś czasie wiedział, który punkt jest wrażliwszy. Skupiał na nim swoją uwagę. Opłaciło się, bo usłyszał pierwsze sapnięcie chłopaka. Zaczął poruszać głową szybciej, brał głębiej i zasysał się mocniej. Hoseok czasami go dociskał, co dwa razy spowodowało już nieprzyjemne uczucie krztuszenia się, ale potem odpuszczał. Szło mu nieźle, bo wyższy reagował trochę głośniej i częściej. Przez co i Yoongiemu zaczynało się robić ciasno w szarych dresach. W przypływie odwagi spojrzał nawet do góry, by zobaczyć, jak Hoseok przygląda mu się z dołu z przygryzioną wargą i z wyjątkowo skupionym wzrokiem. Pogłaskał go wtedy po włosach, a on przymknął oczy, bo nagle zrobiło mu się tak dobrze.

Nieważne były nawet okoliczności. To, że byli w niezbyt ładnie pachnącym kiblu, to, że dopiero co się przed nim zbłaźnił i nawet to, że właściwie to kazał sobie zrobić dobrze. Ale skoro kazał, to znaczyło, że Yoongi musiał mu się spodobać, prawda? Chociaż troszeczkę.

Mieli szczęście, że przez cały ten czas, czyli jakieś dziesięć minut, podczas których szczęka Mina zdążyła go już rozboleć, nikt nie wszedł do toalety. Na pewno nie dałoby się zignorować tych odgłosów, czy widoku klęczących kolan.

Hoseok zaczął przy końcu wypychać biodra, przez co ucierpiało mniejszego gardło, ale kim on był, by na to narzekać. Doszedł w jego ustach, racząc go swoją słodkawą i wodnistą spermą, z którą nie do końca wiedział, co zrobić. Połknął więc, lekko się krzywiąc, a szatyn tylko zaśmiał się delikatnie i po chwili podciągnął spodnie. Wyszedł z kabiny, jako pierwszy. Obaj znaleźli się po chwili na korytarzu.

Yoongi wycierał usta mankietem swojej luźnej koszuli. Policzki piekły go z zażenowania. Hoseok w pewnym momencie oznajmił, że już trwają ich wykłady, a potem stanął przed jedną z sal i spojrzał wprost na Mina.

- Chyba nie byłem za ostry, co? - zapytał, drapiąc swój kark, a blondyn przybliżył się do niego kawałek. - Może niepotrzebnie tak mówiłem.

Yoongi tylko przy tym mężczyźnie stawał się taką sierotką, która bała się cokolwiek powiedzieć. Normalnie to rzucał obelgami ile mógł, jeśli miał siły to się sprzeczał i udowadniał swoje racje. A teraz? Teraz wychodził na zwyczajną, ciepłą kluskę.

- Chce coś w zamian - powiedział jednak, uświadamiając sobie, że nie może całe życie uciekać od wzroku Junga. Tamten słuchał uważnie. - Zabierz mnie do kina.



SOCKETS

Hoseok zatopił język w słodkich ustach Yoongiego, jeszcze zanim poznali imiona wszystkich bohaterów filmu, który właśnie (teoretycznie) oglądali. Kino było prawie puste, nie licząc innej parki siedzącej na przodach i kilku napalonych nastolatków, którzy przyszli tylko po to, by zobaczyć cycki na ekranie większym od ich komórek. Jung objął Mina ramieniem, od razu jak usiedli. Stopniowo się zbliżał, a Yoongi tylko czekał aż w końcu go pocałuje. Gdy to się stało, aż jęknął ze szczęścia i wpuścił chętnie chłopaka do środka. Gdyby nie dzielące ich oparcia, już dawno wgramoliłby się mu na kolana. Jednak drobny dystans nie był żadną przeszkodą dla szatyna, którego jedna z rąk szybko znalazła się na udzie Mina. Dotyk jego dłoni palił, powodował delikatne drżenie ciała i głosu u mniejszego, a także szybsze wydzielanie endorfin. Poruszali chaotycznie wargami, skubali je i zahaczali co jakiś czas dość nieudolnie o swoje zęby, ale takie rzeczy przecież nie miały żadnego znaczenia. Zupełnie jak to, że w ustach Yoongiego znalazło się trochę krwi, bo przecież Hoseok uwielbiał go gryźć, a blondyn nie śmiał protestować, czy się sprzeciwiać. Nie pisnął ani słowa, gdy żylasta dłoń Hoseoka zaczęła sunąc po jego udzie wyżej, aż dotarła do rozporka, paska, które szybko zostały odpięte. Yoongi co prawda się zapowietrzył, jeszcze bardziej oblał czerwienią na policzkach, czego akurat ten drugi nie był w stanie zobaczyć, bo w kinie panował mrok, ale wystarczyło tylko dotknąć twarzy Mina, by wiedzieć, że płonie, jak jego serce. Utrzymanie jęków w sobie było nie lada wyczynem, zwłaszcza w momencie, gdy mniejszy poczuł na swoim przyrodzeniu uścisk. Hoseok drażnił go najpierw przez bokserki (ha! tego dnia wiedział co ubrać), ale szybko się znudził lub tęsknił za dotykiem mlecznej skóry Mina. Pierwszy raz ktoś mu robił dobrze. W ogóle Hoseok był dla niego skarbnicą pierwszych razów. Pierwszy raz też właśnie w nim się zakochał. Pierwszy raz ktoś go zabrał do kina. I pierwszy raz mu ktoś wyszeptywał właśnie do ucha, że ma na niego straszną ochotę. Yoongi nie odpowiedział na to. Wiedział, że wraz ze słowami, z jego buzi wyleciałyby także sapnięcia, jęki i cała salwa innych zawstydzających odgłosów, jakich na pewno nie powinno się słuchać w kinie. Na szczęście nikt koło nich nie siedział. Mieli przed sobą puste co najmniej cztery rzędy. Dlatego też Jung postanowił bardziej zagłębić się w swojego kochanka. Miał do siebie żal, przez imprezę, na której ewidentnie zrobił Minowi krzywdę. Co prawda pytał kilka razy, czy aby na pewno chce to zrobić, ale mógł przynamniej napisać potem siostrze, że wróci później, by Yoongi nie czuł się aż tak wykorzystany. A dzień później kazał mu sobie zrobić dobrze... Nie mógł się powstrzymać, to fakt. Jakoś dziwnie działał na niego ten chłopak i był pewny, że po tym wszystkim ucieknie od niego, wyzwie od zwyrodnialców i w ogóle nie będzie miał ochoty na niego patrzeć. A on zażądał randki. I tu znowu przez szatyna przemawiała jego chęć bliskości. Zwyczajnie nie potrafił sobie odmówić pięknego, chętnego ciałka Yoongiego, które tak bardzo pragnęło tylko jego dotyku. Zaczął nawet myśleć o tym, że są dla siebie stworzeni.

Chcąc zawstydzić chłopaka jeszcze bardziej, zsunął rękę najpierw na jego jądra, potem jeszcze niżej. Yoongi musiał się trochę podnieść, by Hoseok dostał to, co chciał. Aż w końcu sam nie wytrzymał i szybko przeniósł blondyna na swoje kolana. Ten wtulił się w jego bok, zawieszając się lekko na szyi Junga, gdy tamten zagłębił w nim swój najdłuższy palec, uprzednio przykładając go do ust, by naślinić. Wtedy spodnie Yoongiego były już wystarczająco opuszczone, a jego skóra dostatecznie rozpalona. I gdyby nie ich ponownie złączone wargi, na pewno ktoś by ich w końcu usłyszał.

Hoseok tylko bardziej bawił się z chłopakiem na swoich kolanach. A tamten wariował. Czuł na pośladkach szorstki dżins, w jaki odziane były smukłe nogi Junga i jego rękę, która, gdy opuszczała jego wnętrze, masowała jego skórę. A Yoongi mógł sie tylko przyglądać ostrej szczęce ukochanego, i temu jak porusza się jego grdyka. Ewentualnie jego oczom, kiedy co jakiś czas skupiał się na nich. Ale wtedy zazwyczaj znów dochodziło do pocałunku.

Szatyn w końcu postanowił dołożyć drugi palec, który jeszcze bardziej rozjuszył Yoongiego, ale i sprawił, że zacisnął on się mocniej i nawet cicho zaskomlał. Hosoek spowolnił swoje ruchy, dał mniejszemu czas na przyzwyczajenie się. Wielokrotnie wycofywał oba palce, by potem jednocześnie lub na przemian je zagłębiać z powrotem. Gdy wsunął je do końca, Yoongi podrapał go przez przypadek po szyi, bo tam akurat trzymał wtedy swoje ręce. Jung jednak się nie przejął, tylko cmoknął Mina w czoło. I wtedy zaczęło się długie rozciąganie, które tylko bardziej i bardziej i bardziej pobudzało ich obu.

- Gdzie cię dziś wziąć? - wyszeptał w jakimś momencie Hoseok, wprost do ucha drugiego. A ten jeszcze bardziej rozpłynął się, przez jego głos. Potrzebował chwili, by się uspokoić, aż w końcu poprosił.

- Zabierz mnie do siebie.



CLAVICLE

Całą drogę do jego mieszkania się całowali. Taksówkarz nic na to nie powiedział, choć Hoseok kątem oka widział jego zniesmaczenie. Miał to gdzieś. Zapłacili i prawie biegiem udali się na drugie piętro, do dwupokojowego lokum Junga. Zrzucili z siebie buty, płaszcze, potem szatyn pozbył się koszulki, pozwalając nacieszyć się Yoongiemu widokiem swojego dobrze zbudowanego torsu. Lata treningów i tańca nie poszły na marne, myślał wtedy, gdy rzucił się mu na szyję. Został złapany pod kolanami i zaniesiony na rozłożone, ale zaścielone łóżko, które całe pachniało Hoseokiem. Wylądował na plecach, a nad nim znalazł się Jung, gotowy, by wgryźć się w jego śliczną, jasną skórę. I tak właśnie zrobił, gdy tylko zauważył na twarzy Yoongiego rumieniec. Kąsanie zamieniło się w pocałunki, z którymi zjechał do sutków, a potem do pępka chłopaka. Zdarł z niego spodnie i ucałował twardą męskość przez bieliznę. Potem wrócił do wąskich, rozchylonych ust. Ręce jego jednak zostały na bokserkach Mina, by móc znowu się z nim droczyć. Jednak po chwili Hoseok się odsunął. Patrzył poważnie w ciemne oczy przed sobą, a, gdy wyczuł strach Mina, zapytał:

- Mogę cię skrzywdzić, kruszynko?

- Tak, proszę - odparł prawie od razu, błagalnym wręcz tonem Yoongi, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, że będzie to dla niego seks, podczas którego przekona się, co tak naprawdę lubi. Kocha.

Długie palce Hoseoka zacisnęły się prawie do razu na szyi blondyna, pozbawiając go gwałtownie powietrza. Druga ręka cały czas zadowalała go na dole, przez co odczuł ową przyjemność dwukrotnie, mimo strachu, jaki pojawił się w jego oczach. Spanikował jednak dopiero, gdy Jung przytrzymał go jeszcze mocniej, chwilę za długo. Jego twarz straciła kolor. Serce zaczęło szybciej pompować krew. Wytworzyła się adrenalina. Złapał o rękę ukochanego, gdzieś w okolicy łokcia i otworzył szerzej usta, by zaczerpnąć powietrza. Nic z tego. Hoseok trzymał. Usłyszał ciche jęknięcie, które jako jedyne wydostało się z ust Mina. Gdy mniejszy uderzył jego rękę, a potem wbił paznokcie w nią, wiedział, że przesadza. Gdy jednak ciało pod nim zaczęło się szamotać, dołączył do uścisku drugą rękę. W przypływie niepohamowanej złości, klęknął koło Mina, a potem podniósł go do tej samej pozycji, oczywiście za szyję. Yoongi zacisnął oczy i wystawił język. Drapał teraz dłonie Junga, bo to one dotykały go, boleśnie pozbawiając tchu.

Min Yoongi miał być lekarzem. Doskonale wiedział, czym grozi pozbawienie człowieka powietrza na dłużej niż kilka minut. Jung Hosoek także o tym wiedział. Dlatego puścił kochanka, gdy poczuł słabnące uderzenia. Tamten opadł na pościel, a zaraz po tym gwałtownie zaczerpnął tlenu. Zaczął kaszleć. Łzy spływały po jego ślicznej buźce. A co najlepsze, jego penis ani trochę nie stracił na twardości.

- M-myślałem, że mnie zabijesz - powiedział w końcu, niepewnie patrząc na Hoseoka.

- Ja też tak myślałem.

Obaj uśmiechnęli się do siebie, co może dla kogoś z boku mogłoby wydawać się dziwne, ale dla nich było to kolejne pozwolenie. Dla nich była to oznaka, że tak, naprawdę, na serio - są dla siebie stworzeni.

Hoseok wyszedł do łazienki, by poszukać czekoladowego żelu, jaki zminimalizować miał otarcia. Znów rozciągał swojego idealnego chłopca, przy tym co jakiś czas zaciskając się wokół jego smukłej szyi, ale nawet nie w połowie tak mocno, jak za pierwszym razem. Gdy Yoongi w końcu poprosił, by w niego wszedł, zrobił to.

Rozłożył szeroko nogi Mina, chwycił jego jasne włosy i wszedł, jednocześnie ciągnąc go, odchylając mu głowę do tyłu. Gdy Yoongi walczył z głośnymi krzykami, drugi naznaczał jego delikatną skórę, czasami tak mocno, że powstawały w cieńszych miejscach urocze krwiaki, prawie czarno-fioletowe. I to one były jednym z wielu powodów, przez które Yoongi szybko doszedł, zdzierając gardło, zostawiając szramy na plecach Junga. Po tym zmienili pozycje. Hoseok ułożył się za nim na boku, podnosząc jedną z jego chudych nóg do góry. Poruszał się szybko, wchodził do końca, a potem podłożył swoja rękę pod głowę Yoongiego, by móc dostać się palcami do jego ust. Włożył je głęboko, powodując krztuszenie się, a nawet odruchy wymiotne, ale Yoongi mimo to nadal się na nich zasysał.

Kochali się mocno, zmieniali jeszcze parę razy ułożenie nóg, aż w końcu nie wylądowali u ulubionej pozycji tego bardziej doświadczonego. Na brzuchu. Min tego dnia czuł się, jak w niebie. Co prawda, czasami go piekło, bo w końcu sprzęt, jakim dysponował jego kochanek był wyjątkowo duży, jak na azjatyckie, ba nawet i zapewnie europejskie standardy. Nie mógł narzekać. Przymykał za to oczy i ładnie jęczał, gdy Hoseok go pieścił. Udało mu się nawet dojść drugi raz, za pomocą ręki Junga i jego mocniejszych, pełniejszych pchnięć. A sam Jung doszedł niedługo po tym. Rozlał się na pośladkach mniejszego, a potem klepnął je i schylił się po chusteczki do szuflady, by powycierać to piękne ciało. Następnie poszedł do łazienki.

Wtedy dopiero Yoongi odetchnął. Położył twarz na poduszce pachnącej cytrynowym szamponem szatyna i uśmiechnął się sam do siebie. Kiedy jednak przekręcił się, a chwilę później włożył pod poduszkę rękę, odnalazł czerwony materiał, którego widok sprawił, że znów miał problemy z sercem. I to właśnie chyba był zawał.

Gdy Hoseok wrócił do pokoju, od razu dostał w twarz szkarłatnymi stringami, które zostawiła u niego dzień, czy dwa wcześnie jakaś dziewczyna, chyba nawet sama Aki. Westchnął ciężko i spojrzał na zezłoszczonego Yoongiego, który miał na sobie już własną koszulkę i bokserki.

- Chyba nie jesteś zły, co? - zapytał, podchodząc bliżej niższego. - Ile my się znamy kruszynko?

- Kruszynko? Ha - parsknął, zaraz zaciskając ze złości zęby. - Jednak to, że znamy się tak krótko, nie przeszkadzało ci, żeby mnie dwa razy przelecieć i kazać mi sobie obciągnąć?

- A co? Zakochałeś się?

- A żebyś kurwa wiedział! - krzyknął, rzucając w szatyna jeszcze stojącym nieopodal telefonem, który wylądował z hukiem na podłodze. - Ale co ty możesz o tym wiedzieć? To nie ty patrzyłeś na mnie z utęsknieniem od kilku lat i to nie ty skupiałeś się na wykładach na wszystkim tym, co dotyczyło mnie.

- Skąd miałem wiedzieć, że na mnie lecisz? Hej, bądź poważny - powiedział, co tylko jeszcze bardziej połamało serce Yoongiego. - Gdy mi się spodobałeś to od razu podszedłem. Nie wiedziałem, że wyjdzie nam coś na tej imprezie, ale chyba nie myślisz sobie, że chciałem cie wyruchać i pożegnać? Po co brałbym cie do kina?

- Ale tak to właśnie wygląda - powiedział już bardziej zawiedziony niż zły. - Jeszcze wczoraj tu pewnie bzykałeś jakąś małolatę.

- Ale teraz chce tylko ciebie - powiedział Hoseok i podszedł bliżej. Złapał twarz Mina w swoje dłonie i przejechał kciukiem po bladych policzkach. - Może źle zaczęliśmy, wiesz? Ale serio mi się spodobałeś. Przecież, jak się będę z tobą spotykał, to nie będę chodził do łóżka z innymi.

Yoongiemu zaschło w gardle. Patrzył z nadzieją w ciemne tęczówki przed sobą i walczył z własnym rozumem. Bo Hoseok był tym, czego pragnął. Chciało go jego ciało, dusza, och boże, ten pieprzny rozum też. Ciężko było patrzeć na kogoś, kto wydawał się być wszystkim i udawać, że wcale tak nie jest.

Dlatego właśnie wtedy wspiął się na palcach, by pocałować wąskie usta Hoseoka, a potem pozwolił mu się tulić i uspokajać przez całą noc.

Ale na jego szczęście, Hoseok miał dobre zamiary.



SKULL

Hoseok spóźnił się na wykłady, ale co z tego skoro i tak miał już zajęte miejsce - na prawie samej górze, koło czarnowłosego chłopaka. Rzucił swoje rzeczy na biurko przed sobą i schylił się, by cmoknąć studenta w policzek.

- Ślicznie cie w tym kolorze - wyszeptał mu zaraz do ucha, a Yoongi tylko się uśmiechnął. Do końca monologu profesora już nie był w stanie się skupić, bo przecież dłoń Junga spoczywała spokojnie na jego kolanie.

Obaj olali seminarium, bo przecież byli głodni. Jimin zdążył się już obrazić, że odkąd Min ma chłopaka, w ogóle nie rozmawiają, ale wiadomym było, że wszystko nadrobią i zdążą razem ponarzekać jaki to czasami Jin jest irytujący z tą swoją wszechwiedzą (Wordwide Genius). Tego dnia jednak Yoongi w ogóle nie myślał o Parku, ani Kimie, ani Jeonie. Jego myśli zaprzątał tylko "Hobi", który właśnie prowadził go za rękę do knajpki, niedaleko ich wspólnego mieszkania. I choć mieszkali razem od niecałych dwóch tygodni, to w knajpce już mieli statusy stałych klientów. W końcu obaj nie potrafili gotować. I właśnie tam, podczas jedzenia sajgonek, Hoseok oświadczył, że ma coś Minowi do pokazania. W domu byli godzinę później, wpatrując się w ludzką czaszkę, która stała na środku szklanego stołu, na którym już zdążyło się zebrać trochę kurzu.

- Czyli, że to jest... - zaczął Min, niepewnie wpatrując się w puste oczodoły. Widział takie na zajęciach milion razy, ale ta wyglądała wyjątkowo abstrakcyjnie, tak zwyczajnie przed nim, w jego salonie.

- Tak. Niesamowita, co? - rzucił Jung i złapał czaszkę w rękę. Dotknął wyżłobienia w potylicy. Potem podał ją Yoongiemu.

- Ciężka - przyznał mniejszy i przyjrzał się zębom. Brakowało lewej trójki. - Wiesz jak...

- Wiem - przerwał mu szybko uśmiechnięty chłopak. - Powiesiła się.

- Ona?

- Czterdzieści cztery lata.

- Chryste, skąd ty to w ogóle masz?

Jung zaśmiał się. Odłożył czaszkę na półkę i przyniósł im obu herbaty, które zdążyły lekko wystygnąć. Potem wrócił na kanapę z kocem i przykrył nogi swojego chłopaka. Podał mu napój i objął ramieniem, by niższy mógł się w niego wtulić.

- Kiedyś, jak byłem mały, usłyszałem od mamy, że nie mogę zostać lekarzem. Nie chciała tego, bo uważała, że każdy kto dotyka zwłok, ma bliższy kontakt z Bogiem. A, że ja byłem wtedy bardzo wierzący, postanowiłem nie tylko mieć z nim dobry kontakt, ale i poznać go. Zobaczyć, jak to jest, kiedy masz w rękach moc odebrania i przywrócenia życia. W tym okresie, kiedy ostatecznie zdecydowałem, co chcę dalej robić, moja mama się powiesiła. To było lata temu. Nie mieszkała z nami, odeszła do innego mężczyzny, więc jako dzieciak nie odczułem bardzo jej straty. To był mój pierwszy kontakt z Bogiem, wiesz? - Yoongi milczał, jedynie przyglądając się wciąż lekko radosnej twarzy ukochanego. - A kiedy zacząłem przygotowania do egzaminów na studia, często siedziałem na różnych forach dla lekarzy i studentów. Chwalili się, jakie to nie są ich czaszki, że mniejsze, większe, zdeformowane, czy nie. Z początku nie wiedziałem, o co chodzi, ale potem zrozumiałem, że wielu z nich miało u siebie w domu prawdziwe, ludzkie szczątki. Uczyli się z nich. Sam, gdy zacząłem studia, miałem problem z anatomią, więc postanowiłem, że sobie jakąś "pomoc" załatwię. Profesor Kim dał mi namiar na grabarza, który zajmował się handlem takimi rzeczami, więc na pewno nie byłem jedynym, u którego w domu śpi sobie teraz taka główka. U mojego kumpla leży ona na biurku. Trzyma w niej długopisy - zaśmiał się. - Ja do mojej mam szacunek.

- Mam rozumieć, że to czaszka twojej...

- Nie. Nie - powtórzył i wziął łyka herbaty. - Grabarz daje ci przypadkową. Nie zbiera zamówień, jaką byś chciał. Powiedział mi tylko, że ta leżała w krypcie i miała ponad trzydzieści lat. Znalazłem ją w starych nekrologach. Namęczyłem się, ale ciekawość była silniejsza. Zmarła tak, jak moja mama, ale wiek się nie zgadzał. Z resztą, moi rodzice leżą na cmentarzu w Gwangju. Nie mógłbym tu trzymać własnej matki.

Yoongi już nic nie powiedział. Jedynie przyglądał się przez resztę wieczoru czaszce czterdziestoczteroletniej kobiety, ale nie przeszkadzała mu ona w spaniu, czy kochaniu się z własnym chłopakiem. Następnego dnia w końcu nauczył się z niej, gdzie dokładnie jest wyrostek kłykciowy.



WRIST

Min Yoongi i Jung Hoseok przegrali swój pierwszy wyścig z Bogiem już podczas drugiego miesiąca na stażu w największym Seulskim szpitalu. Nie operowali sami, ale pomagali, więc uznali to za swoją osobistą porażkę. Każdy lekarz miał za sobą już milion moralizatorskich mów, oraz instruktaż - jak się nie załamać po nieudanej operacji. Nie wzięli więc tego do siebie, ale jednak tego wieczoru musieli się napić. Skończyło się to w łóżku.

Hosoek oparł Yoongiego o ścianę i rozkazał mu stanąć w rozkroku. Pieścił go jakiś czas językiem, bo wiedział, że to właśnie czarnowłosy lubi. A potem pieprzył go do upadłego, zaciskając mocno palce pod jego grdyką, sprawiając, że szybko doszedł na ich nowo pomalowaną ścianę. Nie mieli czasu kochać się jeszcze raz. Następnego dnia rano mieli do stoczenia kolejną walkę. Musieli wziąć udział w kolejnym wyścigu. Tym razem chcieli wygrać.

A wchodząc na salę operacyjną, uśmiechnęli się do siebie, zanim założyli maseczki. I Hoseok zdążył jeszcze dodać Minowi otuchy pięknymi dwoma słowami, na które Yoongi nie mógł inaczej odpowiedzieć, jak:

- Ja ciebie też.



| To nie pierwsze i na pewno nie ostatnie opowiadanie z tymi panami, więc jeśli kogoś zawiodłam, to będę miała jeszcze (oby) okazję się odkuć. Postawiłam tym razem na trochę więcej fabuły, mimo tego, że skupiałam się jednak na seksie, ale mam nadzieję, że wyszło chociaż znośnie.

Pierwsze zdania są cytatami z książki "Chemia Śmierci" autorstwa Simona Becketta, którego sagę bardzo polecam.

Ps. Motyw z czaszkami dla studentów medycyny to coś na co natrafiłam jakiś czas temu, przy okazji jakiegoś artykułu i jest to coś co serio "się dzieje", a nie typowa fikcja literacka, więc jak kogoś zainteresował temat to odsyłam do Internetu, tam jest tego mnóstwo.

I oczywiście chciałabym podziękować ślicznie pani @pleasvdie, bo to w sumie jej komentarz pod jednym z ostatnich oneshotów mnie zmotywował do napisania tego, chociaż jest to raczej delikatna wersja tego, co pierwotnie chciałam stworzyć (ale uwielbiam zmieniać zdanie, wybaczysz?). |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top