ROZDZIAŁ 1

Baekhyun leżał w łóżku jeszcze kilka chwil po tym, jak się przebudził. Chwycił kłęby kołdry i przytulił się do niej. Duchota w pokoju sprawiała, że jego ciało zlał pot. Uchylił lekko powieki, pomarańczowa poświata rolet sprawiała, że wszystko tonęło w tym kolorze. Odkleił koszulkę, w której spał, od swojego brzucha. Westchnął głośno i wstał z łóżka. Chwycił jeszcze trochę wilgotny ręcznik z oparcia krzesła i szurając nogami ruszył w stronę łazienki. Przed wejściem do pomieszczenia obrzucił wzrokiem bałagan panujący w pokoju. Potarł dłonią twarz. Zignorował go.


Z kuchni dobiegały dźwięki krzątania się drugiej osoby. Odgłosy gotującej się wody i grzanek wyskakujących z tostera zachęciły Baekhyuna do ruszenia w kierunku ich źródeł. Jego oczom ukazał się średniego wzrostu mężczyzna z ciemnymi włosami. Ubrany był jak do wyjścia do biura. Dopijał chłodnawą już kawę, jednak gotująca się woda nie była dla niego, a jego partnera. Obdarzył go ciepłym uśmiechem i pchnął ku niemu talerz z ciepłym chlebem i słoik z dżemem. Zalał szybko kawę, dolał mleka i posłodził. Tak, jak lubił Baekhyun, który kończył już pierwszą kromkę pieczywa. Powoli przeżuwał, patrząc, jak jego chłopak zakłada buty pasujące do garnituru. Kiedy chwytał za klamkę, wróciło go chrząkanie Baekhyuna, który wskazywał swój policzek. Podszedł do niego, wziął twarz w dłonie i cmoknął w nos. Zaśmiał się. Dłuższy pocałunek złożył na jego ustach.

– Miłego dnia, Baekhyunnie.

– Miłego dnia, Zhang.


Byun posprzątał naczynia po śniadaniu i ruszył w stronę sypialni. Starał nie potknąć się o walające się po niej rzeczy. Zarzucił na swoje plecy katanę przetartą na łokciach i torbę na zajęcia. Uchylił lekko okno, mając nadzieję, że pomoże to w jakimkolwiek stopniu w stanie pokoju. Nie pomogło.


Idąc na przystanek, włożył w uszy słuchawki. Oparty o zardzewiały słup wyczekiwał na tramwaj. Obserwował ludzi dookoła. Kilka kroków od niego na stojąco przysypiała dziewczyna, której prosta grzywka opadała lekko na oczy. Zmęczona kobieta pchała wózek z płaczącym dzieckiem. Na jej twarzy można było dostrzec wyraźne cienie pod oczami, jednak pełna spokoju próbowała je uspokoić. Nerwowo zerkający na zegarek mężczyzna z podniszczoną walizką przypominał mu bardzo Yixinga. Był od Baekhyuna starszy o sześć lat, to on zarabiał na ich wspólne mieszkanie i życie. Pracował w ogromnym wieżowcu w centrum miasta, z którego najwyższego piętra można było dostrzec rzekę znajdującą się na obrzeżach. Spotkali się oni przypadkowo na wystawie, gdzie Baekhyun przyszedł podziwiać, a Yixing robić interesy. Pomimo ogromnych różnic charakterów, ich relacja układała się wzorcowo. Baekhyun uśmiechnął się na tą myśl. Nie wyobrażał sobie życia bez ich codziennych uśmiechów, żartów i najzwyklejszych dotyków. Metalowa puszka przyjechała, a z niej wysypał się tłum ludzi. Chłopak poczekał chwilę, aż przystanek opustoszeje i jako ostatni wsiadł do wagonu.


Po całym dniu na wykładach, Baekhyun wszedł do dobrze znanej mu klasy i usiadł na swoim miejscu. Zaciągnął się zapachem farb, pędzli i rozpuszczalnika. Przywitał się z innymi ludźmi, którzy dopiero zaczynali swoje prace albo je kończyli. On sam wyciągnął spod swojego umazanego farbami stołu malutki słoiczek z najczarniejszą farbą, jak w życiu widział. Umoczył drobny pędzelek w niej i zaczął nim kreślić nieokreślone wzory na nadgarstku. Przerwał swoje dzieło dopiero w momencie, kiedy profesor stanął przed ogromnym stołem na przedzie sali. Dochodziło ono już do zgięcia ramienia z przedramieniem. Spojrzał na starszego człowieka z siwizną na czubku głowy i wielkimi zakolami. Miał zmęczoną twarz, jednak jego oczy były pełne wigoru. Baekhyun potrafił w nich dostrzec kolory szczęścia i życia. Nie mówiąc nic zgromadzonemu tłumowi w klasie, wyciągnął plik kartek. Baekhyun zmarszczył brwi. Były to niedbale wyrwane strony z zeszytów uczniów, sądząc po treści na nich, zapewne z jego końca. Kiedy artysta wrócił na swoje miejsce, odezwał się głosem tak starym, jakby nie był używany od lat. Było to złudne wrażenie. Prawdą były zniszczone drogi oddechowe przez opary towarzyszące malarstwu.

– Patrzcie. A potem twórzcie.


Godziny uciekały, a co raz więcej ludzi wychodziło z pomieszczenia z nędznymi, nic nie znaczącymi rysunkami na kartce papieru. Byun obserwował swoją kartkę, kreśląc w myślach wzory i doszukując się kolorów ukrytych pomiędzy bazgrołami. Złapał się za głowę, a po chwili głęboko westchnął i zacisnął oczy z bezsilności. Gdy poczuł czyjąś obecność przy sobie, uchylił je.

– Panie Byun, nic pan tu nie widzi? – staruszek uśmiechnął się do niego cwanie, po czym spojrzał na przydzieloną mu kartkę, która zamazana była licznymi obliczeniami, a gdzieniegdzie pojawiały się rysunki sześcianów.

– Dokładnie to, nic a nic.

– A więc rysuj nic – po tych słowach nauczyciel położył mu kluczę od klasy koło dłoni, uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia. W tamtym momencie Baekhyun zatonął w tworzeniu, nie zwracając uwagi na wspinający się księżyc na niebie.

„Skoro tworząc nic tworzymy coś, w takim razie nic jest czymś, co jednocześnie może być wszystkim"


Kiedy otworzył drzwi od mieszkania, przywitała go ciemność. Spojrzał na tarczę swojego zegarka, ale noc nie pozwalała mu dostrzec jego wskazówek. Zamknął drzwi na klucz i ruszył do kuchni, aby włączyć drobne światełka na wyspie. Spędził osiem godzin w pracowni, podczas których stworzył nic. I był z tego bardzo dumny, a nowa forma postrzegania świata bardzo go zainspirowała do tworzenia kolejnych dzieł. Zgasił światło i ruszył w stronę sypialni, w progu wpadł jednak na twarde i ciepłe ciało.

– Zhang? Czemu nie śpisz? Obudziłem cię? – spojrzał na skwaszoną minę swojego partnera, który milczał. Stali tak przez dłuższą chwilę, a kiedy Baekhyun spróbował wyminąć Yixinga, ten najzwyczajniej w świecie mu na to nie pozwolił. Baekhyun odskoczył od jego ręki, która z pełną mocną uderzyła we framugę, aby go zatrzymać.

– Zhang, to nie jest zabawne ani trochę! Wpuść mnie do pokoju, chcę się położyć spać.

– Teraz jesteś zmęczony, ale siłę do pałętania się po mieście posiadasz – warknął w końcu Yixing. Baekhyun westchnął i strącił ramie Yixinga sprzed swoich oczu, robiąc sobie jednocześnie możliwość przejścia. Podszedł do łózka i zaczął rozpinać pasek przy swoich spodniach. Zerknął na łóżko, które dzielił razem z Yixingem. Miało ono nieznacznie wgniecenie na poduszce, co oznaczało, że mężczyzna czuwał aż do przyjścia Baekhyuna. Wypuścił głośno powietrze z płuc, po czym zdjął jeansy, nie fatygując się, aby odwiesić je chociażby na oparcie krzesła, które stało przy dawno nie używanym biurku. Kopnął je gdzieś w kąt. Usłyszał za sobą szmer, po czym poczuł, jak ramiona Yixigna oplatają się wokół jego talii. Ciepło, które od niego emanowało, było bardzo przyjemne, biorąc pod uwagę fakt, iż Yixing nie zamknął okna, które Baekhyun rano otworzył, a pomimo ciepłego dnia, noce nadal bywały bardzo mroźne, nadal było w nich czuć zimę. Nie omieszkał mu tego wytknąć, przez co Yixing parsknął śmiechem. Powoli jego złość ulatniała się z powietrza. Yixing przeniósł ręce na biodra Baekhyuna i złożył długi pocałunek w kąciku jego ust. Chwycił dół jego koszulki i pomógł mu się z niej rozebrać. Oboje ubrani byli tylko w bokserki, a Yixing powoli zaczął kreślić kółka kciukami po jego wrażliwym brzuchu. Baekhyun wykręcił się z jego objęć i przeciągnął. Przez jego cienką skórę na żebrach można było dostrzec wyraźny ich zarys.

– Zhang, nie teraz, chodźmy spać – Baekhyun rzucił się na łóżko i zakopał szybko w pościeli. Dopiero w tamtym momencie odczuł, jak zmęczony był. Zamknął oczy i przysunął się do Yixinga, kiedy poczuł, jak materac ugina się pod jego ciężarem. Ten, zamiast go przytulić, najzwyczajniej w świecie go odepchnął i odwrócił plecami. Baekhyun podparł głowę na ramieniu i zmrużył oczy, analizując wcześniejszą sytuację. Wzruszył ramionami i zamiast Yixinga, przytulił poduszkę.


Baekhyuna obudziło łaskotanie w szyję. Próbował je ignorować, jednak kiedy zorientował się, co go łaskocze, cicho zamruczał.

– Zhang, od kiedy z rana masz ochotę na zabawę? – mruczał dalej, kiedy Yixing obsypywał jego szyję drobnymi pocałunkami. Po chwili przeniósł się na jego usta, powoli całując najpierw górną wargę, potem dolną. Chwycił obydwie ręce Baekhyuna i przytrzymał je nad jego głową za nadgarstki jedną dłonią, druga zaś powędrowała śmiało do przyrodzenia chłopaka i mocno je ścisnęła, co całkowicie go rozbudziło.

– Zhang... - sapnął Baekhyun, który zaraz został przewrócony na brzuch przez Yixinga. Usłyszał dźwięk otwieranej szafki, a potem tubki. Przeszył go ból, kiedy dłoń, która jeszcze przed chwilą trzymała jego ręce, uderzyła go w pośladek. Baekhyun zdjął bokserki i uniósł biodra do góry, aby ułatwić sprawę swojemu partnerowi. Yixing naniósł zimny żel na otwór Baekhyuna i wsunął jeden palec. Zerknął szybko na zegarek, nie miał czasu na długie rozciąganie chłopaka, więc zaraz w niego wszedł, co spotkało się z okrzykiem nieprzygotowanego Baekhyuna. Yixing rozkoszował się przez moment ciasnym wnętrzem chłopaka i zaczął powoli wsuwać i wysuwać swojego penisa, by zaraz przyspieszyć tempo. Baekhyun starał się przyzwyczaić do szybkich ruchów Yixinga, jednak wydobycie z tego zbliżenia jakiekolwiek przyjemności było trudne. Yixing położył swoje dłonie na plecach chłopaka, by zaraz potem położyć się na nich cały i objąć go mocno pod brzuchem, by jeszcze bardziej wzmocnić siłę i tempo napychania. Pomimo monotonnych ruchów, Baekhyun nadal odczuwał duży dyskomfort. Bardzo szybko Yixing odczuł, że był już na skraju, dyszał ciężko imię Baekhyuna. Jego ruchy były niepowtarzalnie szybkie i okropnie bolesne. Baekhyun czując, że jego partner zaraz dojdzie, postanowił zająć się sam sobą. Chwycił swojego penisa w rękę i zaczął nią sobie dogadzać, by zagłuszyć jednocześnie ból, spowodowany gwałtownością wejść Yixinga w niego oraz by wyciągnąć z tego seksu jakąkolwiek przyjemność. Yixing rozlał się w jego wnętrzu, przeciągle jęczoąc. Spełniony, wysunął się z Baekhyuna. Złączył swoje usta z jego, po czym wstał i ruszył do łazienki wziąć prysznic. Baekhyun został sam w łóżku, zmuszony do samodzielnej masturbacji.


Baekhyun wszedł do większego supermarketu, sprawdzając na telefonie godzinę. Było wczesne popołudnie, a on wracał z jedynych zajęć na uczelni w tym dniu. Miał kilka godzin do powrotu Yixinga, z którym nie miał szansy porozmawiania po dzisiejszej niespodziewanej pobudce. Chwycił szary koszyk za uchwyt obiema rękoma i ciągnął go za sobą, co chwila uderzając nim we własne pięty. Wrzucił do niego kilka warzyw, po czym ruszył w stronę mięs. Gdy dostał wybrany kawałek, ruszył w stronę lodówek z nabiałem. Z gotowymi zakupami ruszył do kasy. Ogonek kolejki sięgał aż regałów z żywnością, Baekhyun westchnął. Znudzony podświetlił swój telefon ponownie, by spojrzeć na swój ekran blokady. Znajdował się tam on wraz z Yixingiem, który ledwo uniósł kąciki ust do zdjęcia. Jego przeciwieństwem był Baekhyun, który z pełnym uśmiechem przytulał go. Chłopak ponownie westchnął i przeniósł swój ciężar na drugą nogę. Zaczął obserwować swoją dłoń, a oczami wyobraźni widział pociągnięcia cieńszym niż źdźbło trawy pędzlem.


Przebrany w wygodne dresy Baekhyun nakrywał powoli do stołu. Postanowił przygotować coś odbiegającego od ich codzienności, mianowicie zjeść w spokoju przygotowaną wcześniej skrzętnie kolację. Oboje jadali raczej w biegu, zazwyczaj osobno. Podszedł do kuchenki, na której palnikach dusiło się mięso. Włożył swoją drobną dłoń do niebieskiej rękawicy kuchennej i zdjął pokrywkę z czarnej, wysłużonej już brytfanki. Para buchnęła Baekhyunowi w twarz, zostawiając na niej kilka malutkich kropelek wody. Zamrugał kilka razy, po czym zamknął oczy, rozkoszując się cudownym zapachem mieszanki ziół i mięsa. W jego głowie pojawiały się obrazy, które odzwierciedlały ekstazję, jaką przeżywały teraz jego receptory węchu. Był z siebie zadowolony. Wyjął mięso na osobny talerz, aby odpoczęło, po czym wymieszał śmietanę z mąką w szklance. Dodał do tego kilka łyżek wywaru, jaki pozostawiło po sobie mięso i jeszcze raz wszystko zmieszał z charakterystycznym dźwiękiem. Wlał wszystko do dalej pozostawionego na ogniu naczynia i obserwował, jak gotująca się ciecz samoistnie, powolutku rozprowadza biała strukturę po sobie. Postanowił jej pomóc, przy okazji tworząc kilka wzorów, posługując się śmietaną jako farbą. Obserwując to wszystko, wydął policzki w zabawny sposób, opierając lekko brodę o rant brytfanki. Dopiero po chwili poczuł ból poparzenia. Odsunął twarz i wyśmiał swoją głupotę. Potarł lekko to miejsce wierzchem dłoni. Ruszył w stronę sypialni, gdzie postanowił przebrać się w bardziej odpowiedni strój.


Wraz z momentem pojawienia się na stole talerzy z posiłkiem, Yixing wszedł do domu, nie witając się z Baekhyunem. Wszedł do kuchni, która była połączona z salonem, a jego oczom ukazała się przygotowana kolacja. Uśmiechnął się do swojego chłopaka i ruszył w stronę stołu, poluźniając mocno krawat, w ostateczności całkowicie go ściągając. Jego uśmiech trwał zaledwie sekundę, a na twarz znów weszło uczucie zmęczenia. Chwycił talerz z ciepłym mięsem i ruszył na kanapę, zostawiając zdezorientowanego Baekhyuna za sobą. Młodszy podrapał się po głowie, a potem przeczesał swoje czarne włosy. Wziął swój talerz i podążył za Yixigiem, który zdążył włączyć telewizor, w którym leciały bezsensowne i pozbawione jakiejkolwiek wartości seriale. Był wpatrzony w kolorowe obrazy przelatujące mu przed oczami, czasami nie trafiając porcją mięsa do ust. Baekhyun starał nawiązać jakąkolwiek rozmowę, jednak Yixing zbywał go zdawkowymi odpowiedziami. Młodszy zacisnął usta w wąską linijkę, wstał i posprzątał po kolacji. Również uszykowany skromnie stół, który miał nadawać całemu posiłkowi swoistej i intymnej interakcji pomiędzy nimi. Nie poddając się, Baekhyun podszedł do swojego chłopaka od tyłu, opierając się o kanapę i powoli objął jego szyję. Złożył przeciągły pocałunek na czubku jego głowy, a potem delikatne musnął ustami płatek jego ucha. Yixing uśmiechnął się na tę pieszczotę.

– Zhan, chodźmy spać – wyszeptał Baekhyun do ucha starszego, który westchnął i odwrócił głowę w kierunku swojego chłopaka, po czym cmoknął go w nos.

– Idź beze mnie, ja jeszcze posiedzę tutaj – Yixing odwrócił się ponownie do ekranu, czym zirytował Baekhyuna, który starał się cały czas uśmiechać.

– Zhang, ale bez ciebie będzie mi nudno – nie poddawał się i zszedł z pocałunkami na jego szyję.

– W takim razie idź sobie pomazać jakieś wzorki, Byun, proszę, jestem naprawdę zmęczony i chciałbym odpocząć – wykręcił się z objęć Baekhyuna. Odepchnięty wyprostował się, po czym skinął głową i prychnął. Bez słowa ruszył do sypialni, gdzie w kąt cisnął zdjęte spodnie. Najprawdopodobniej klamra od paska przyozdobiła ścianę dziurą, jednak nie przejmował się tym. Przebrał koszulkę na jakąś luźniejszą i wgramolił się do łóżka, spod którego wyciągnął swój szkicownik. Każda kartka była odzwierciedleniem jego nastroju, który odnotowywał każdego dnia. I każda wyglądała praktycznie tak samo, każdy dzień był podobny. Żadna kartka nie wyróżniała się czymś specjalnym. Dopiero dzisiaj nadeszła zmiana.


Tak jak zwykle, Baekhyun wszedł do klasy, w której śmierdziało farbami, rozpuszczalnikiem i płótnami. Przystanął jednak w wejściu, przez co kilkoro studentów, chodzących również na zajęcia dodatkowe z Body Art, wpadło na niego. Wszystkie ławki były przesunięte pod ściany, to samo stało się z krzesłami. Baekhyun powoli wszedł do pomieszczenia, a folia wyłożona na całej podłodze zaszeleściła mu pod nogami. Wraz z resztą studentów próbował odnaleźć ich profesora, którego jak na przekór nigdzie nie było. Kiedy cała grupa się zebrała, usiedli na ziemi po turecku i zaczęli zgadywać, jakie zadanie ich czeka. Po kilkunastu minutach swoją obecnością zaszczycił ich profesor.


Po pierwszej godzinie Baekhyun zaczął odczuwać lekki dyskomfort, kiedy jego nogi zaczęły drętwieć od twardej podłogi. Na środku klasy znajdował się okrąg stworzony przez studentów. Każdy siedział sobie za plecami, w różny sposób. Po turecku, na kolanach czy z osobą pomiędzy obiema nogami. Każdy był nagi od pasa w górę, z wyjątkiem niektórych dziewczyn, które nie zgodziły się na zdjęcie górnej części bielizny. W ich okręgu znajdowały się farby, jedna farba na jedną osobę, która miała ją przy swoim boku. Po wyznaczonym czasie wędrowała ona do osoby przed nimi. Co pięć minut zmiana koloru, a do dyspozycji każdy posiadał jeden pędzel i jedno płótno, które było plecami drugiej osoby. Każdy miał za zadanie wykorzystać i uwydatnić naturalne i swoiste atuty ciała ich sąsiada: pieprzyki, blizny, znamiona, wgłębienia w ciele czy wystające kości. Farba miała komponować się i podkreślać, a nie przykrywać ciało. Jednocześnie musieli radzić sobie z ruszającymi się elementami, co niejednokrotnie przyprawiało uczestników zajęć o białą gorączkę. Mimo wszystko, wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwi, a do tego po raz pierwszy od długiego czasu, znów zaczęli się dogadywać i śmiać ze sobą. Byli to specyficzni ludzi, bardzo specyficzni. Wielu z nich miało stałe modyfikacje ciała, przeróżne, niecodziennie fryzury czy styl ubierania. Baekhyun był jedną z tych osób, które ukrywają swoją oryginalność pod ubraniami.


Baekhyun wrócił do domu. Znów. Jego rzeczywistość stała się monotonna. Zdawał sobie z tego sprawę , a ten stan rzeczy bardzo mu nie odpowiadał. Był znudzony, potrzebował czegoś nowego. Rzucił swoją torbę na kanapę i włączył wieżę stereofoniczną z płytą, która była w środku. Jej właścicielem okazał się Yixing, a zgrzyt elektronicznej muzyki mocno ranił uszy Baekhyuna. Zignorował to jednak pod pretekstem potrzeby wyżycia się emocjonalnego. Zaczął tanecznym i dość gwałtownym krokiem chodzić po domu, dostrzegając dopiero na lodówce krótką notatkę.

Wróciłem wcześniej, jestem u rodziców, nagła sprawa. Ogarnij mieszkanie. Wrócę późno.
~Zhang

Wydał policzki, po czym wypuścił głośno powietrze. Zerwał kartkę z lodówki, zmiął ją i cisnął nią do kosza. Zajrzał do lodówki, która ziała pustką, a jedynie pośrodku stał samotny talerz z resztkami z wczorajszej kolacji, która nie przywodziła przyjemnych wspomnień. Bez zawahania podzieliły one miejsce wiadomości od Yixinga. Baekhyun zadowolił się truskawkowym jogurtem, który uchował się za pieczenią. Wskoczył na wyspę, jego nogi zwisały bezwładnie. Jego oczy były puste, zaś mózg zajęty był kreowaniem nowych ideałów, wzorów i kompozycji. Zaśmiał się pod nosem. Była to jego jedyna i unikatowa możliwość urozmaicenia życia na co dzień. Resztę wieczoru spędził sprzątając i zastanawiając się, czy wszystko z nim w porządku. W końcu nie każdy człowiek maluje oczami wszystko, co widzi.


Obudził się w środku nocy, wymacał spod poduszki telefon, który świecił zdecydowanie zbyt mocno dla jego zaspanych oczu. Było kilka minut po czwartej. Obrócił się na drugi bok, natrafiając na ciepłe ciało. Yixing. Przybliżył się do niego i obserwował, jak jego klatka piersiowa równomiernie unosi się w górę, by zaraz potem opaść. Dotknął delikatnie jego policzka, uwielbiał obserwować jego beztroską twarz, która była bardzo rzadkim widokiem. Przysunął się do niego, wtulił w zagłębienie przy szyi i ponownie zasnął, otulany ciepłym oddechem Yixinga. W takich chwilach zapominał o ich drobnych sprzeczkach.

Baekhyuna obudziło lekkie cmoknięcie w czubek nosa, przez co uroczo go zmarszczył. Uchylił lekko powieki, by zobaczyć roztrzepanego Yixiga z odciśniętą poduszką na policzku. Baekhyun, zmęczony, zakrył się po uszy kołdrą, jęcząc żałośnie. Było mu ciepło i wygodnie.

– Zostaję tu do końca życia.

– Jeżeli się nie podniesiesz, twój koniec nadejdzie całkiem szybko – Baekhyun poczuł, jak Yixing wstaje z łóżka. Gwałtownie odkrył swoją twarz.

– Czy ty mi grozisz?

– Nie z mojej ręki – obserwował, jak Zhang powoli i starannie wybiera koszulę, jedną z wielu identycznych – Z ręki mojej mamy.

Baekhyun natychmiast się wyprostował i jak strzała wystrzelił z łóżka. Sięgając szybko po bieliznę i czyste ubrania, wyprzedził Yixinga i wparował do łazienki. On naprawdę szczerze bał się swojej przyszłej teściowej.


– Baekhyun, misiu, czy dobrze karmisz mojego skarbeczka? – kobieta o krótkich blond włosach przyglądała się mu, kiedy próbował wymknąć z domu niezauważenie. Niestety, z kiepskim skutkiem. Odwrócił się na pięcie i energicznie potrząsnął głową, a sztuczny uśmiech rozrywał mu policzki. Kobieta była wyrafinowana i marudna, bardzo szybko można było się narazić na jej gniew. Nie chciała przyjąć do wiadomości, iż czas upływa, a z tym samym jej młodość przemija. Z tego faktu poddała się wielu operacjom plastycznym, przez co nie była podobna do swojego syna tak, jak za jego dzieciństwa.

– Nie sądzę, od ostatniego razu bardzo zmarkotniał, a wszystkie ubrania na nim wiszą! – zaczęła prawie krzyczeć, by zaraz potem jadowicie się uśmiechnąć – Ale to da się to naprawić. Przez najbliższe trzy dni nadrobi wszystko, co stracił!

Baekhyun, kiwając głową, kierował się tyłem do wyjścia. Trafił przez przypadek na krzesło i stojak na buty. Pożegnał się i wybiegł szybko na klatkę schodową, rozmyślając nad reakcją profesora, kiedy poprosiłby go o możliwość rozbicia namiotu na środku klasy. W jakiś sposób mogłoby to popchnąć studentów do analizy i natchnęło ich umysły, nieprawdaż?


Baekhyun, wchodząc do ulubionej sali, wyłączył telefon, na który przychodziły mu ciągłe powiadomienia o wiadomościach od matki Yixinga. Szczerze jej nienawidził, a w szczególności jej nachalności i udawania przykładnej rodzicielki tylko kilka razy do roku, kiedy to Yixing odwiedzi swoich rodziców. Potarł ręką kark i ruszył w kierunku swojej ławki, rzucając torbę pod nogi krzesła. Nagle poczuł, że coś nie jest takie, jakie powinno być. Rozejrzał się dookoła siebie. Pomieszczenie jak nigdy było z grubsza ogarnięte, a w powietrzu nie było czuć typowego zapachu. Niepotrzebne pędzle i farby zostały gdzieś schowane, a płótna wciśnięte w jeden kąt. Co lepsze prace zdobiły parapety, a okna były pouchylane. Wyjaśnieniem całej sytuacji okazała się grupka osób, która przyszła razem z profesorem. W klasie, wraz z ich nadejściem, zapanował harmider, studenci, którzy chodzili razem z Baekhyunem na zajęcia zaczęli zadawać mnóstwo pytań oraz przekrzykiwać siebie nawzajem, kiedy goście próbowali znaleźć dla siebie miejsce. Baekhyun obserwował to wszystko, próbując znaleźć wśród studentów znane mu twarze, jednak nikogo stamtąd nie znał. Koło niego usiadł wysoki chłopak z roztrzepanymi, brązowymi włosami. Wydął w śmieszny sposób policzki i nie odezwał się słowem do Baekhyuna.

– Przepraszam Was, za tak niezapowiedzianą wizytę studentów z wydziału sztuki, jednak nasz rektor bywa porywczy i pełen pomysłów – kilka osób się zaśmiało.

– Zostanę z Wami tylko na chwilę, wyjaśniając, na czym to wszystko ma polegać – Baekhyun zmarszczył czoło i próbował zrozumieć starego profesora, który czasami przez swoje zawirowania mieszał się sam ze swoimi myślami i wypowiedzianymi słowami.

– Nasz rektor stwierdził, że uczelnia potrzebuję jakiejś atrakcji, którą miałaby być wystawa. Ale nie byle jaka. Wystawa stworzona przez was! – emocjonował się, przez co nowi studenci reagowali śmiechem. Baekhyun patrzył na nich spod byka, bardzo szanował swojego profesora i pomimo jego dziwactw, podziwiał go i jego zrozumienie świata i sztuki.

– Teraz do rzeczy – spoważniał, a jego wzrok zamienił się we wzrok starego artysty – Rektor wybrał was, a nie kogoś innego, ponieważ angażujecie się bardziej w sztukę, chodząc na dodatkowe zajęcia. Widział wasze postępy, które relacjonowałem mu ja jak i inni profesorowie. Początkowo miał być to zbiór waszych dotychczasowych prac, jednak wpadłem na inny pomysł. Projekt. Który będzie trwał przez cały, dopiero co rozpoczęty semestr.

Szmer rozległ się po sali, cały semestr to naprawdę długi okres czasu. Baekhyun zaczął wiązać powoli fakty. Odchylił się do tyłu i zaczął liczyć studentów, których wcześniej nie widział. Była ich piętnastka, na jego zajęciach również było piętnaście, co oznacza...

– Dobierzecie się w mieszane pary z kierunków. Przez cały semestr macie stworzyć coś razem, aby móc wystawić to na wystawie. Dostajecie wolną rękę i umysł. Zostawiam was, zapoznajcie się. Życzę udanej współpracy – po czym wyszedł na zaplecze. Zostawił oniemiałych studentów, którzy jeden po drugim zaczęli się ponownie przekrzykiwać. Baekhyun nadal trwał na swoim miejscu bez słowa, gdy nagle chłopak, który do tej pory również siedział cicho, odezwał się.

– Nie rozumiem tego, czemu te pary muszą być mieszane – Baekhyun spojrzał na niego, nie do końca rozumiejąc, czemu mówi to konkretnie do niego – Nie znamy się, a do tego ci ludzie to najzwyklejsze dziwolągi.

Baekhyun uśmiechnął się, po czym oblizał wargi. Oparł się brodą o własne dłonie i słuchał dalszego wywodu chłopaka, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że on również należy do tych „dziwolągów".

– No spójrz tylko – wskazał na Hoseoka – Kto normalny dorabia sobie rogi na czole. Jeżeli chce zostać jednorożcem, może nałykać się LSD. A tu? Czemu ona ma elfie uszy do cholery? Albo tam. O Boże, czy on ma przecięty język? – chłopak wytrzeszczył oczy na ten widok, aby zaraz potem potrząsnąć głową, próbując wyrzucić go sprzed oczu.

– Sądzę, że gdybyśmy mogli tworzyć z osobą, z którą chcemy, byłoby to zdecydowanie efektowniejsze. Nie byliśmy uprzedzeni do siebie nawzajem, co nie tworzyłoby żadnych barier. Nie chcę wiedzieć, co siedzi w głowie z tego starego pryka.

Baekhyun wyprostował się. Cały czas się uśmiechał. Nie wiedział czemu, ale coś w oczach tego chłopaka przemówiło do niego. Wiedział, że ta znajomość może przerodzić się w coś niesamowitego. Wyciągnął dłoń w stronę marudzącego chłopaka.

- Byun Baekhyun, chciałbyś być ze mną w parze podczas projektu? Należę do, jak to nazwałeś, dziwolągów, sądzę, że będzie nam się dobrze pracować – cały czas się uśmiechał, co mogło być przerażające. Chłopak, który wcześniej bardzo skrytykował grupę Body Art, siedział z lekko otwartą buzią, nie wiedząc, jak wybrnąć z nieprzyjemnych słów, które wypowiedział wcześniej.

- Park Chanyeol... też czasami jestem dziwny.


Baekhyun siedział naprzeciwko Chanyeola w kawiarni i zawzięcie się mu przyglądał, co sprawiało, że tamten się peszył, ponieważ w pamięci miał nadal słowa, które niepotrzebnie powiedział. Chanyeol miał brązowe, troszkę za długie włosy, ciemne oczy i bardzo charakterystyczne, odstające uszy. Patrząc na ogół jego twarzy, nie był przystojny, miał dziwnie układające się policzki, upośledzone usta, które wyglądały, jakby z ich kącików miały popłynąć potoki śliny. Nos, który nie pasował do reszty twarzy, był drobny. Jego wzrost i postura nie pasowały do niej. Chanyeol, pomimo że starał się nie patrzeć prosto na Baekhyuna, nie był w stanie nie zauważyć jego czarnych włosów, mocno wciągniętych policzków, dużych oczu i prostych zębów, które były widoczne, kiedy się uśmiechał. Do tego ciemne wory pod oczami sprawiały, że Baekhyun wyglądał wyraziściej. Chanyeol podniósł gorący kubek z ciemnym płynem do ust. Upił duży łyk, po czym odstawił naczynie na spodek trzęsącą się ręką.

– Słuchaj, ja naprawdę przepr... - zaczął, jednak został uciszony ruchem ręki.

– Zapomnij.

– Ale jak ty...

– Nie przejmuję się tym. Jakbym miał się przejmować każdą taką sytuacją, wylądowałbym w psychiatryku – zgarnął z wierzchu swojej kawy piankę z mleka łyżeczką i włożył ją sobie do buzi – Intrygujesz mnie.

– Ja?

– Dlatego chciałem być twoim partnerem. Patrząc teraz, jak zachowujesz się po jednej niestosownej rzeczy, intrygujesz mnie jeszcze bardziej.

– Jesteś dziwny – zaśmiał się Chanyeol, rozluźniając się.

– Dlatego się polubimy.


Baekhyun wrócił mieszkania dopiero wieczorem. Jednocześnie próbując poznać swojego partnera i jednocześnie mając na uwadze obecność matki Yixinga w domu. Bardzo niechętnie pociągnął do siebie drzwi wejściowe. Już w przedpokoju słyszał głosy sporej ilości osób, niepewnie ruszył w ich kierunku. Jak się domyślał, były to znajome jego przyszłej teściowej, które urządziły sobie wieczorek brydżowy. Grzecznie się przywitał, przy czym dostał mnóstwo komplementów. Całe otoczenie mamy Yixinga zdawało sobie sprawę z orientacji jej syna, ponieważ, o dziwo, nie wstydziła się tego i mówiła o tym bardzo często. Baekhyun skierował się w stronę sypialni, licząc, że tam spotka swojego chłopaka, jednak na marne. Usiadł na łóżku i rozciągnął się, obolały. Przypomniał sobie, że wyłączył telefon kilka godzin temu. Szybko go uruchomił i oczekiwał wielu powiadomień. Nie zawiódł się. Dostał kilka wiadomości od Yixinga, głównie pytające się gdzie jest i czemu nie odpowiada. Do tego kilka nieodebranych połączeń od niego. Baekhyun westchnął. Odpisał mu szybko, nie fatygując się z oddzwanianiem, nie miał na to siły. Zapytał dodatkowo gdzie jest, po czym zamknął okno konwersacji z nim. Baekhyun dostał również wiadomość od nieznanego numeru, na którą uśmiechnął się pod nosem.

OD: Nieznany

Nie zapłaciłeś za kawę, czubku.

Chciał mu odpisać, jednak telefon zawibrował w jego dłoniach, oznajmiając przychodzące połączenie.

– Następnym razem ty stawiasz – usłyszał od razu, gdy nacisnął zieloną słuchawkę.

– Jestem przyzwyczajony, że ktoś za mnie płaci, wybacz, zazwyczaj nie wychodzę na miasto z kimś innym, niż mój chłopak – w pewnym sensie czuł się głupio, gdy drugi chłopak za niego zawsze płacił, nigdy jednak się temu nie sprzeciwiał. Ich wspólne wypady odbywały się bardzo rzadko, więc nie poczuwał dużego poczucia winy przez to.

– Cokolwiek. Zdajesz sobie sprawę, iż musimy zacząć myśleć nad projektem?

– Nic nie musimy – Baekhyun wstał z łóżka z niemym jękiem i jedną ręką zaczął rozpinać spodnie.

– Musimy, wiem, że mamy czas do końca semestru, ale... - głęboki głos Chanyeola również do niego nie pasował, tak samo jak jego twarz.

– Wena i inspiracja sama przyjdzie. Czas jest największą sztuką, nie wiesz o tym? – siłował się z przeciśnięciem nogawki przez piętę, w związku z czym wylądował prawie pod łóżkiem. Skrzywił się na brud panujący pod nim.

– Nie wiem. Spotkajmy się jutro rano w parku w centrum.

– Mam zajęcia.

– Nie obchodzi mnie to – na te słowa Baekhyun wyprostował się, a na jego usta znów wstąpił uśmiech. Zanim cokolwiek zdążył odpowiedzieć, Chanyeol rozłączył się. Ignorując wiadomość od Yixinga, Baekhyun położył się spać bez wcześniejszego prysznica. Myślał o współpracy jego i Chanyeola, która mogła być bardzo ciekawa. Jego charakter wydawał się być inny, kolorowy, oderwany od zwykłego świata. Widział to w jego oczach i w jego uśmiechu.


– A więc fotografia? – Baekhyun zaszedł od tyłu Chanyeola, który nawet nie wzdrygnął się z powodu jego nagłego przybycia. Pomimo tego, że była wczesna godzina, a w powietrzu było czuć resztki zimy, było przyjemnie. Mgliście.

– Nie tylko. To hobby, jak u ciebie malowanie ciała – Chanyeol skierował obiektyw w stronę twarzy Baekhyuna, który podniósł górną wargę, szczerząc zęby i odsłaniając dziąsło – Na co dzień studiuję sztukę, zdarza mi się malować.

– Nie powiedziałbym, że te zajęcia to tylko moje hobby. To stało się w pewnym sensie obsesją, której nie rozumiem i czasem zmusza mnie do zastanowienia się, czy aby na pewno...

– Czy aby na pewno z tobą wszystko w porządku? – Chanyeol dokończył za niego. Baekhyun podniósł brwi ze zdziwienia, ale potrząsnął głową.

– To dziwne, ale czuję się przytłoczony tą monotonnością, która nie daje mi żadnej satysfakcji z życia. Chciałem, aby było pokręcone i kolorowe jak sztuka, a aktualnie jest szare i smutne jak zdychający kot.

Chanyeol zaśmiał się na to porównanie.

– Czasem trzeba z czegoś zrezygnować – Chanyeol zaczął przeglądać zdjęcia, które wykonał przed nadejściem chłopaka.

– Co masz na myśli? – nie uzyskał jednak odpowiedzi. Stali bez słowa przez kilka minut, a Baekhyun zaczął znów skupiać się na drobnych rzeczach wokół siebie. Intrygująca stała się dla niego mgła. Wyciągnął dłoń przed siebie i oczami wyobraźni układał ją swoimi długimi palcami.

– Też zawsze o tym marzyłem – głęboki głos koło jego głowy wyciągnął go z zamyślenia.

– O czym?

– O poruszeniu mgłą, o możliwości tworzenia nią.

– Jesteś dziwny – zaśmiał się Baekhyun, wtórując wczorajsze słowa Chanyeola, który też się zaśmiał.

– Dlatego się polubimy.


Chanyeol wraz z Baekhyunem siedzieli w przydrożnej knajpce, skubiąc powoli swoje sałatki, które jako jedyne nie wydawały się toksyczne z karty menu. Baekhyun skrzętnie odkładał na bok pokrojonego w ćwiartki ogórka. Chanyeol patrzył na niego z politowaniem, po czym zabrał z jego miski warzywo.

– Wspomniałeś o tym, że malowanie ciał nie jest tylko twoją pasją, a obsesją. Ma to jakiś głębszy sens? – włożył sobie kawałek oliwki do ust i bacznie obserwował zmiany na twarzy Baekhyuna, który powoli przeżuwał liść sałaty.

– Na pewno nie jesteś zainteresowany moim życiem na tyle, aby chcieć słuchać o nim – w końcu powiedział, nie patrząc w oczy Chanyeolowi.

– Będziemy partnerami przez kilka miesięcy, to prawie jak związek! – zaśmiał się, jednak widział, że temat, który poruszył, jest bardzo niewygodny dla niego – Sądzę, żeby nasza współpraca miała jakiś sens, musimy poznać siebie od tej strony, ponieważ sztuka wychodzi z naszej głębi.

Baekhyun odłożył widelec, przedtem oblizując go. Podniósł w końcu wzrok na Chanyeola i uśmiechnął się. Nie był to jednak ten sam uśmiech, pełen radości, co kilka chwil wcześniej. Odchylił się lekko na krześle i złożył ręce na brzuchu. Westchnął, robiąc lekki dziubek.

– Skoro chcesz – jeszcze raz westchnął, jakby szykował się na dłuższą wypowiedź – W wieku szesnastu lat miałem wypadek.

– Jaki? – Chanyeol został uciszony ruchem dłoni.

– Dojdę do tego.

Baekhyun biegł co sił w nogach do opuszczonej fabryki z listem w dłoni. Listem pożegnalnym. Łzy spływały po jego policzkach, nie uważał na drogę, na nadjeżdżające samochody, które raz po raz trąbiły na niego. W jego głowie obijała się tylko jednak myśl. Myśl, że jego najlepszy przyjaciel może już nie żyć. Sznurówki od jego trampek obijały się bezwładnie o asfalt, niezawiązane. Baekhyun znalazł się na parceli opuszczonego budynku, szybko przeskoczył przez dziurę w płocie. W tym miejscu spędzali wraz z grupką znajomych najwięcej czasu, odizolowani od wszystkich. Był to dla nich drugi dom, choć nie było tam światła ani ogrzewania. Szybko przebiegł przez wysoką halę i zaraz piął się po schodach, krzycząc imię przyjaciela. „Junmyeon!", obijało się od echem od betonowych ścian. Znalazł się na drugim piętrze, które było najprawdopodobniej najniebezpieczniejszym piętrem w całym budynku. Właśnie dlatego swoje poszukiwania zaczął tutaj. Kropelki potu zaczęły spływać po jego czole. Adrenalina. Powoli zaczął sprawdzać teren, cały czas nawołując chłopaka. Tracił już nadzieję, kiedy usłyszał cichy płacz i wołanie o pomoc. Natychmiast rzucił się w tamtym kierunku. Znalazł się w obskurnym pomieszczeniu z ogromną wyrwą w podłodze. Pamiętał to pomieszczenie, bał się tutaj przebywać. Sama myśl o ilości prętów, szkła i gruzu na dnie dziury go przerażała. Znajomi zawsze grozili mu żartobliwie, że jeżeli będzie ich irytować, wrzucą go tam. Nie widział jednak nigdzie Junmyeona. Zamknął oczy i przełknął treść żołądkową, która podeszła mu do gardła na myśl, co może zaraz zobaczyć. Wziął głęboki oddech i uklęknął. Powoli i na czworaka zbliżał się do krawędzi przepaści. Modlił się w duchu, aby nie był to widok, którego się spodziewał. Coś u góry go wysłuchało. Kiedy spojrzał w dół, widział swojego przyjaciela, jak kurczowo trzymał się jedną ręką szczeliny w ścianie. Cały czas cicho łkał i wołał o pomoc. Baekhyun odetchnął z ulgą. Zawołał cicho Junmyeona, aby go nie wystraszyć. „Baekkie, proszę, pomóż mi, jaki głupi byłem, ja chcę żyć", zaakcentował dwa ostatnie wyrazy. Baekhyun wyciągnął do niego rękę, jednak znajdował się zbyt wysoko. Wysunął się jeszcze trochę ponad krawędź. Udało mu się połączyć swoją dłoń z dłonią przyjaciela, który cały czas powtarzał dwa słowa. „Chcę żyć". Cały się spiął, gdy próbował go wyciągnąć. Niebezpiecznym, ale skutecznym posunięciem było użycie do tego drugiej ręki. Udało się. Oboje płakali ze szczęścia, wtuleni w siebie jak małe dzieci. „Baekkie, ja przepraszam, ja...", łkał Junmyeon, a Baekhyun go uspokajał, głaszcząc delikatnie po głowie. „Chodźmy do domu" zdecydował w końcu Baekhyun. Kiedy wstawali, Junmyeon postawił stopę ponownie zbyt blisko krawędzi. Zachwiał się, automatycznie ze strachu łapiąc Baekhyuna za koszulkę. Zdezorientowany nie zdążył zareagować, przez co siła pociągnięcia wepchnęła go w przepaść. Zdawało mu się, że leci w dół godzinami. Przed oczami miał cały czas widok twarzy Junmeyona, który znów powtarzał „Ja chciałem tylko żyć'.

– Jak widać, uratowali mnie – wzruszył ramionami – Po całym zdarzeniu pozostały mi tylko blizny, których nienawidzę, ponieważ przypominają mi o wypadku. Moje ciało jest płótnem i malowanie po nim jest dobrym sposobem, aby zacząć je kochać.

Przez całą opowieść Chanyeol miał szeroko otwarte oczy, nie mógł uwierzyć, jakie okropności musiał przechodzić. Baekhyun powiedział jeszcze kilka słów o samej hospitalizacji, jednak to nie było już na tyle ważne.

– A ty? – z zamyślenia wyrwało go pytanie Baekhyuna.

– Co ze mną? – nie otrząsnął się jeszcze po usłyszanej historii. Nadal miał gęsią skórkę.

– Jaka jest twoja historia? – Chanyeol pokręcił przecząco głową.

– Nie ma żadnej.

– Masz oparzenia na przedramionach, obydwu. Nie podejrzewam, że jesteś masochistą i postanowiłeś wyprasować sobie ręce. Obstawiam... pożar? – Chanyeol podwinął rękawy swetra, oby dokładniej pokazać własne blizny.

– Jesteś bardzo spostrzegawczy, Baekhyun. I domyślny – westchnął – Czemu fotografia? Chcę uchwycić każdy moment, jaki mogę stracić, a który przeżyłem. Chcę na zawsze zapamiętać twarze osób ważnych i ważniejszych.

– Straciłeś kogoś w pożarze – Baekhyun zasłonił dłonią usta, a jego oczy się zaszkliły. Chanyeol smętne pokiwał głową.

– Moją mamę i siostrę. Zostały w domu, kiedy ja z ojcem byliśmy u znajomych. Na dobrą sprawę nie wiadomo, jaka była przyczyna pożaru. Mówi się o zwarciu. Kiedy przyjechaliśmy pod dom, cały płonął. Ojciec nie zdążył mnie powtrzymać przed wbiegnięciem do tego piekła. Stąd mam to – podniósł do góry ręce.

– Chanyeol, tak mi przykro, nie powi...

– Powinieneś. Ja poznałem twoją historię, ty w zamian moją. Sądzę, że to dobry układ.


Od kilku dni Baekhyuna więcej w domu nie było, jak był. Nawet wizyta matki Yixinga nie była odczuwalna z tego powodu. Od kilku dni był również jakby weselszy. Znalazł osobę, która myśli choć w najmniejszym stopniu jak on. Wprawiało go to w pewien stan euforii. Dawno się tak nie czuł. Siedział na kanapie, malując kolejną kolorową stronę w swoim notatniku. Odbiegała od reszty, tak samo jak kilka poprzednich. Usłyszał przekręcany zamek w drzwiach, a zaraz potem głos Yixinga.

– Baekhyun? Jesteś w domu?

Poczekał, aż przyjdzie do salonu, aby wstać i pocałować go delikatnie na powitanie. Ruszyli razem do kuchni, gdzie Baekhyun wstawił wodę na herbatę i wyciągnął z pieca jeszcze ciepłą porcję jedzenia dla Yixinga. Popatrzył na nią, a potem na Baekhyuna. Podparł się na biodrze i potarł kark.

– Nie moglibyśmy kiedyś zjeść kolacji razem, przy stole? – Baekhyuna wmurowało. Podniósł szeroko brwi i przechylił lekko głowę w prawo.

– Zhang, zdajesz sobie sprawę z tego, że kilka dni temu próbowałem coś takiego zrobić? Specjalnie dla ciebie. Aby przerwać tą ciągnącą się w nieskończoność monotonię.

Yixing spojrzał na niego, nic nie odpowiedział. Wziął ciepły talerz i ruszył w stronę telewizora. Jak co wieczór. Baekhyun podążył za nim, siadając koło niego po turecku.

– Wyglądasz inaczej – stwierdził Yixing, zerkając na niego podczas jedzenia.

– Inaczej?

– Promienniej – Baekhyun zaśmiał się. Czuł się lepiej, może widać to także po jego zachowaniu.

– Zhang, jak minął ci dzień w pracy? – zapytał jakby nigdy nic, choć nieczęsto go o to pytał. Yixing spojrzał na niego niemało zdziwiony.

– Od kiedy interesuje cię moja praca – wzruszył ramionami – No cóż, mieliśmy kilka problemów z centralą, ale wszystko w porządku?

Powiedział bardzo niepewnie, wręcz pytająco, nie wiedział, co wstąpiło w jego chłopaka.

– A tobie jak minął dzień... na uczelni? – Yixing czuł się jakby w obowiązku zapytać o to.

– Nie było mnie na zajęciach – Yixing zmarszczył brwi i odłożył talerz.

– Z tego co mi wiadomo to powinieneś mieć zajęcia do późnego wieczora – Baekhyun wzruszył ramionami.

– Nasz profesor, ten stary od body art, kojarzysz? – pokiwał twierdząco głową – Zapowiedział nam projekt, który będzie trwać przez cały semestr. Końcowy efekt pokażemy na wystawie. Połączył nas w pary z innym kierunkiem, z totalnie obcymi osobami i to jest tak niesamowite! Poznawanie Chanyeola sprawia mi ogromną frajdę i...

– Chanyeola?

– No tak, mój partner. Na pewno nie znasz. Wracając! Nie miałem pojęcia, jak cudowne może być dzielenie z kimś swoich myśli i... – Yixing ponownie mu przerwał.

– Swoje myśli możesz dzielić ze mną, a nie z obcym facetem – Yixing spojrzał na niego poważnie, Baekhyun nie rozumiał jego reakcji.

– Nie, nie mogę. Nie zrozumiesz ich nawet jeżeli być chciał – Baekhyun odsunął się od swojego chłopaka, który siedział teraz ze skrzywioną miną.

– Uważasz, że jestem na to za głupi?

– W pewnym sensie tak... - Yixing gwałtownie wstał.

– W jakim sensie? Odpowiesz mi?

– Nigdy nie będziesz myśleć jak ja czy Chanyeol, bo...

– A więc ten Chanyeol jest ode mnie lepszy?

– Zhan, o co co...

– Zamknij się.

Baekhyun również podniósł się z kanapy i stanął naprzeciwko niego. Parsknął kpiąco śmiechem. Patrzył na dyszącego ze złości Yixinga.

– Dobrze.

– Co? – nagle wyraz twarzy Yixinga się zmienił, był zdziwiony.

– Wychodzę – Baekhyun ruszył do ich sypialni po kurtkę, biorąc pod uwagę fakt, że była już noc. Yixing stanął w drzwiach, nie pozwalając mu wyjść. Kiedy Baekhyun kazał mu się przesunąć, był głuchy na jego rozkazy. Siłą przecisnął się i wyrwał się spomiędzy jego rąk. Kierował się już w stronę drzwi, kiedy zatrzymał go głos swojego chłopaka.

– Gdzie idziesz?

– Nie mam pojęcia.

– Idziesz do niego? – zapytał kpiąco, jednak w jego głosie można było wyczuć drobną obawę. Co, jeżeli faktycznie tam właśnie pójdzie? Baekhyun zerknął przez ramię i ironicznie zapytał:

– Jesteś zazdrosny?

– Możliwe – to był cios w serce dla Baekhyuna. Niedowierzał własnym uszom. Odwrócił się w stronę Yixinga.

– Do cholery, po co ci była ta cała scenka? Dlaczego mi nie ufasz? Nigdy nie dałem ci do tego powodu – ponownie ruszył w stronę drzwi, wiedział, że Yixing nie ruszył się z miejsca. Nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Zamierzał do zrobić.

– Nigdy nie dałem ci do tego powodu. Aż do teraz – zatrzasnął za sobą drzwi.


Baekhyun włóczył się bez celu po mieście. Latarnie oświetlały mu drogę, a okoliczne kluby i bary sprawiały, że nie słyszał tylko i wyłącznie głuchej ciszy. Nie chciał do nich jednak wstępować, nie lubił alkoholu. W ręku trzymał przed chwilą kupiony sok w butelce, z którego co chwila upijał łyk. Nie był zły na Yixinga, był nim rozczarowany. Powinien mu ufać, powinien mieć pewność, że Baekhyun nie odważyłby się go zdradzić. Nie chciał, aby był zazdrosny, ale z drugiej strony pragnął go sprowadzić do jej skraju, jako nauczka. Nie mógł odebrać mu znajomości z Chanyeolem, dzięki której uwolnił ze swojej głowy chore myśli i mógł się z nimi podzielić z drugą osobą, która go nie wyśmieje, a zrozumie. Wyciągnął telefon i sprawdził godzinę. Było kilka minut po pierwszej, chodził po mieście już jakiś czas. Znów spojrzał na ekran swojej blokady, gdzie znajdował się razem z Yixingiem. Westchnął i wybrał numer, po czym przyłożył urządzenie do ucha.

– Tak? – nie spał, Baekhyun słyszał to w jego głosie.

– Jeżeli ci powiem, że w środku napadła mnie dzika chęć do zaczęcia naszego projektu, przyjmiesz mnie pod swój dach? – stanął przed budynkiem, w którym mieszkał Chanyeol. Podświadomie czy też nie, przywędrował tu, aby zrobić na złość swojemu chłopakowi. W słuchawce na chwilę zapanowała cisza.

– Gdzie jesteś?

– Otwórz drzwi.


W pomieszczeniu było ciepło i pusto, a pokój sam w sobie surowy, nie miał wyłożonej podłogi, a ściany były niepomalowane. Z wysokiego sufitu zwisała pojedyncza żarówka, która, wbrew pozorom, dawała bardzo dużo światła. Baekhyun razem z Chanyeolem siedzieli po turecku, jedząc starą, odgrzewaną pizzę, śmiejąc się co rusz z jakiś żartów. Baekhyunowi podobał się ten brak wystroju, dlatego wybrał to pomieszczenie, a nie inne, urządzone. Chciałby posiadać pracownię w takich klimatach, za każdym razem miałby czysty umysł, nie kierowany jakimś elementem w ukończonym pokoju. Chanyeol wyjaśnił mu, że mieszkał tu od niedawna i nie miał pieniędzy na wyremontowanie mieszkania, jednak nie przeszkadzało mu to. Było ono na tyle duże, że żyło mu się dobrze w pozostałej części.

– A więc, Baekhyun, na co wpadłeś, że musiałeś przyjść do mnie w środku nocy? – Chanyeol odchylił się do tyłu i podparł na dłoniach, bacznie obserwując drugiego chłopaka.

– Potrzebowałem jakiejkolwiek wymówki, aby się z tobą spotkać, to wszystko – odpowiedział szczerze, jednak ta odpowiedź mocno zdziwiła Chanyeola, który zmarszczył w swój charakterystyczny sposób brwi.

– Co to ma znaczyć?

– Nie chciałem się włóczyć po mieście sam o tej godzinie. Spójrz na mnie – podniósł rękę i zgiął ją, aby pokazać swoje mięśnie, a raczej ich brak – Pakerem raczej nie jestem.

– Twój chłopak wyrzucił cię z domu? – przejął się.

– Raczej sam siebie wyrzuciłem. Odwalił mi scenę zazdrości, co mnie cholernie zabolało - Baekhyun nie chciał o tym myśleć. Chciał tu przyjść, aby oczyścić się z tych wszystkich, nękających go myśli.

– A osobą, która była powodem to... - Chanyeol gestem dłoni zachęcił Baekhyuna, aby dokończył. Wywrócił oczami.

– Park Chanyeol - Baekhyun nie spodziewał się takiej reakcji, jaką właśnie widział. Chłopak zaczął się śmiać do rozpuku, klaszcząc i kładąc się na brudnej podłodze. Baekhyun patrzył na niego mocno zdziwiony, z lekko przymrużonymi oczami.

– Wybacz – wydusił z siebie, kiedy wrócił do poprzedniej pozycji i przestał się dusić śmiechem – Pierwszy raz w życiu jestem osobą, o którą ktoś jest zazdrosny.

Spojrzeli po sobie, po czym oboje znów zaczęli się śmiać, dokańczają swój posiłek, którego nieciekawy smak w tym momencie był nieważny.


Mijały tygodnie, relacje pomiędzy Baekhyunem a Yixingiem ponownie się ociepliły. Chłopak został przeproszony przez Zhanga na następny dzień po wizycie Baekhyuna u Chanyeola. Zapewnił go, że ufa mu w stu procentach i nigdy nie powinien podejrzewać go o cokolwiek. Ten poranek spędzili razem pod prysznicem, przepraszając siebie również cieleśnie. Przez te kilka tygodni relacja Chanyeola z Baekhyunem również rosła. Baekhyun odważył się mu wyznać fakt, iż spędza z nim więcej czasu niż z Yixingiem, co tylko skwitował uśmiechem. Zaprzyjaźnili się, co obojgu było potrzebne. Oboje nie mieli kogoś takiego, kim stali się dla siebie po tym krótkim okresie czasu. Uwielbiali jadać razem na mieście w co raz to różniejszych knajpkach, chodzić na spacery w co raz to inne i bardziej niebezpieczne miejsca, przez co kilka razy skończyło się to wizytą na urazowym. Poczuli się dziećmi. Nadal nurtowała ich sprawa projektu, który nie ruszył nawet o milimetr. Oboje zgodnie stwierdzili, że z czasem przyjdzie pomysł i natchnienie. Była już wiosna, świat zaczął się zielenić, kwiaty tworzyły połacie kolorowych wzorów, ptaki wracały do swoich domów, a irytujące owady znów zaczęły brzęczeć koło ucha. W świecie Baekhyuna również zapanowała wiosna, jego życie ożyło, nie było już monotonne i smutne. Chanyeol sprawiał, że każdy dzień był inny.


– Jak tu pięknie – dotarli właśnie na łąkę pełną kwiatów, a szum drzew znajdujących się obok potęgował efekt, jakby mieli przed sobą morze kolorów.

– Mówisz to przy każdej łące, polu czy polance, na które cię zabieram – zaśmiał się Chanyeol, Baekhyun wystawił mu język.

– Każde miejsce, w które mnie zabierasz, ma w sobie coś wyjątkowego i swoistego, z wierzchu mogą być identyczne, ale od każdego emanują inne emocje – Chanyeol pokiwał głową, po czym zdjął aparat z szyi. To był powód ich wszelkich wspólnych eskapad, Chanyeol poszukiwał miejsca, w którym mógłby stworzyć idealne zdjęcia, a Baekhyun towarzyszył mu w tym. Park usiadł na trawie, po czym zachęcająco poklepał kawałek ziemi koło siebie.

– Umiesz tworzyć wianki? – zapytał się Baekhyuna, kiedy ten dołączył się do niego i zerwał kilka kwiatków. Obdarował go wzorkiem, jakby zadał zbyt oczywiste pytanie.

– Oczywiście.

– Nauczysz mnie? – Baekhyun się zaśmiał, po czym pokiwał głową. Zerwał jeszcze kilka odpowiednich kwiatów, wręczając mu je, Chanyeol lekko musnął jego dłoń, co przyprawiło go o dziwne mrowienie w tamtym miejscu.

– To bardzo proste, spójrz – zaprezentował sposób plecenia ze sobą łodyżek. Chanyeol, aby lepiej widzieć, nachylił się do niego i próbował naśladować jego ruchy.

– Mam większe od ciebie dłonie, to dodatkowe utrudnienie – zaśmiał się dźwięcznie, sprawiając, że jego oddech owinął się wokół szyi Baekhyuna. Niejednokrotnie znajdowali się w takiej pozycji, czasami zdarzało się, że byli jeszcze bliżej siebie. Baekhyun jednak nigdy nie reagował w ten sposób Nigdy nie robiło mi się z tego powodu ciepło, a w jego żołądku nigdy nie było stada motyli. Przełknął ślinę i próbował się uspokoić.

– Baekhyun? – usłyszał głęboki głos koło swojego ucha. Podniósł głowę i spojrzał w jego ciemne oczy. Przegryzł wargę po czym potrząsnął głową, uśmiechając się przepraszająco – Pytałem się o coś.

– Wybacz, mógłbyś powtórzyć?


Baekhyun wrócił do domu zdezorientowany i zmęczony. Nie rozumiał swoich reakcji i nie chciał zrozumieć. Nie dopuszczał do siebie myśli, że w jakikolwiek sposób Chanyeol mógłby go... zauroczyć. Przywitał się cicho z Yixingiem, który znów znajdował się przed telewizorem, odpoczywając po ciężki dniu.

– Jesteś głodny? Dziś ja coś ugotowałem – Baekhyun zaprzeczył, po czym stwierdził, że idzie spać. Yixing życzył mu dobrej nocy. Nie zauważył wojny, jaka panowała w głowie swojego chłopaka. Baekhyun rzucił się na łóżko i zaczął wierzgać nogami. „Nie zachowuj się jak nastolatka z wahaniami nastroju", skarcił sam siebie w myślach. Przeczesał włosy, napotykając na swojej drodze wianek. Zapomniał, że Chanyeol podarował mu go, kiedy wracali do domu. Był z niego dumny, pomimo jego brzydoty. Baekhyun śmiał się z niego, jednak przyjął prezent i chodził w nim aż do teraz. Przyglądał się mu uważnie, kciukiem badał teksturę każdego płatka kwiatu. Odłożył go na stolik obok łóżka, a w swoim notatniku narysował wielki znak zapytania.


Przez najbliższe dni jego dziwne zachowanie ustało, spotykanie się z Chanyeolem było dla niego znów bezproblemowe. Ten weekend mieli spędzić po raz pierwszy osobno, z powodu wyjazdu Baekhyuna i Yixinga do znajomych. Była sobota rano, a Baekhyun kończył rozmawiać z Chanyeolem.

– Szkoda, że musieliście wybrać akurat ten weekend – westchnął – Zaprosiłbym cię na imprezę do Jongina.

– Tego twojego znajomego, który podczas ostatnich kilku domówek biegał nago po całym osiedlu? – Baekhyun usłyszał śmiech w słuchawce – Sądzę, że daruję sobie takiego widoku.

– Jeszcze kiedyś wspólnie się pobawimy, obiecuję ci to.

– A ja cię trzymam za słowo. Do poniedziałku, Chanyeol.

– Do zobaczenia, Baekkie.

Baekhyun uśmiechnął się na usłyszane zdrobnienie. Rozłączył się i zapiął do końca małą walizkę. Przeniósł ją do przedpokoju, gdzie czekał na Yixinga. Nie było go bardzo długo, przez co zaczął się powoli niecierpliwić. Kiedy usłyszał ruszając się zamek w drzwiach, przeciągnął się i wstał.

– Tak, wiem, przepraszam – Baekhyun zmarszczył brwi – Odwiedzimy was następnym razem.

– Zostajemy w domu? – zapytał, kiedy Yixing zakończył rozmowę.

– Ty zostajesz. Mam pilną sprawę w pracy, nie wiem, czy wrócę na noc do domu – ucałował Baekhyuna przepraszająco w usta – Kiedy indziej wynagrodzę ci ten wyjazd.

Wyszedł od razu z domu, zostawiając chłopaka samego wśród walizek. Wyciągnął telefon i wybrał dobrze znany mu już numer.

– Przypomnij mi adres Jongina.


Baekhyun stał przed lustrem, zastanawiając się, czy wygląda w porządku. Wąskie jeansy, jednak nie były zbytnio obcisłe, do tego czarny pasek, jasna bawełniana koszulka, którą włożył w spodnie, tak, aby na torsie nie była ona przyległa. Na lewą rękę włożył zegarek. Przez kilka chwil zastanawiał się na butami. W końcu podwinął lekko spodnie i założył czarne, krótkie trampki. Całość prezentowała się znośnie, więc spryskał się jeszcze tylko perfumami i wyszedł z domu, biorąc portfel, telefon i klucze w rękę. Prawie od razu złapał pod domem taksówkę i pojechał pod wyznaczony adres. Po kilkunastu minutach jazdy wysiadł przed dość potężną willą, która tonęła już w muzyce, alkoholu i ciałach ludzi. Baekhyun wypuścił głośno powietrze, nie pamiętał, kiedy ostatnim razem był na imprezie. Ruszył w stronę drzwi wejściowych, wysyłając wiadomość do Chanyeola o swoim przybyciu. W środku było duszno i śmierdziało papierosami oraz ludzkimi ciałami. Nie miał pojęcia, ile mogło być tu osób. Był pewien, że mogła się znajdować tu cała uczelnia. Przeciskał się pomiędzy parami, które okazywały swojego uczucia pod ścianą. Nie wyobrażał sobie, aby przyjść tutaj ze sztywnym Yixingiem. Muzyka dudniła mu w uszach, jednak był wstanie usłyszeć zdanie, kierowane niebezpośrednio w jego stronę.

– Park, nie mówiłeś, że twój znajomy jest tak cholernie seksowny – Baekhyun obrócił się w kierunku źródła dźwięku. Ku niemu szedł Chanyeol i niższy od niego nieznajomy chłopak, który przyciągał wzrok swoimi rudymi włosami. Kiedy znaleźli się już wystarczająco blisko, przedstawił się – Park Jimin, miło mi.

Chwycił dłoń Baekhyuna w celu ucałowania jej, jednak szybko tej interakcji zaprzestał Chanyeol. Wyrwał mu ją i objął Baekhyuna ramieniem, przechodząc na jego stronę, posyłając mu szeroki uśmiech. Miał już lekko szkliste oczy, co oznaczało, że pił.

– Wybacz mi, Jimin. To nie partia dla ciebie – zaśmiał się – Poszukaj gdzieś Jeongkooka, on ci zapewne nie odmówi.

Puścił mu oczko, a kiedy nachalny chłopak się oddalił, Chanyeol pociągnął Baekhyuna za sobą w stronę stołu z alkoholem, dziękując mu, że uratował go od tego napaleńca.

– Pijesz coś? Może piwo? – zanim Baekhyun zdążył odmówić, dostał już pełny kubek żółtej cieczy. Wzruszył ramionami i pociągnął łyk. Dopiero zdał sobie sprawę, że ramie Chanyeola nadal znajduje się na jego barkach, jednak to mu nie przeszkadzało. Ponownie zaczął czuć to dziwne mrowienie. Uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym wypił połowę zawartości kubka. Kiedy muzyka stała się przyjaźniejsza tańcom, wyciągnął Chanyeola na parkiet, pomimo jego głośnych sprzeciwień.

– Ale Baekkie, ja naprawdę nie umiem tańczyć – marudził i jęczał mu przy uchu.

– Nie skupiaj się na samych krokach, a na rytmie, wczuj się w niego. Albo naśladuj mnie - rozbawiony Baekhyun obserwował, jak nieporadny, lekko pijany chłopak próbuje tańczyć. Było to urocze, cały czas się śmiali z siebie nawzajem. Kiedy minęło kilka piosenek, ponownie wypili po kubku piwa, a dodatkowo spróbowali nieznanego im wcześniej kolorowego alkoholu. Był słodki jak cholera, przez co Baekhyun skrzywił się nieznacznie. Zmuszeni byli do wypicia jeszcze dwóch następnych kolejek. Kiedy na parterze stało się zbyt tłoczno, Chanyeol złączył rękę z tą Baekhyuna i pociągnął w stronę schodów. Obojgu biło serce z powodu tego gestu, jednak żaden nie cofnął dłoni. Baekhyun czuł, jak drobną i delikatną dłoń ma w porównaniu z tą Chanyeola. Pasowała do niej idealnie. Kiedy znaleźli się na drugim piętrze, oparli się o balustradę, z której było widać wszystko, co się działo na dole. Rozbawiony Chanyeol wskazał na Jimina, który za wszelką cenę chciał pocałować Jeongkooka, a ten stale mu uciekał. Oboje czuli się beztrosko w swoim towarzystwie. Baekhyun czuł cały czas to przyjemne uczucie mrowienia, nie chciało go odstąpić na krok. Było... przyjemne. Dawno się tak nie czuł. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek. Był lekko pijany, przez co stał się śmielszy we wszystkim, co robił. Obserwował twarzy Chanyeola, która wydawała się przystojniejsza niż zazwyczaj.

– Jestem aż tak piękny? – z zamyślenia wyrwał go głęboki głos. Baekhyun zdał sobie sprawę, że patrzył na Chanyeola zbyt długo. Teraz to on wpatrywał się w jego ciemne oczy, długą szyję i wystające obojczyki, które przebijały się przez jego mleczną skórę – Patrzysz się na mnie jak w obrazek.

Baekhyun jedynie się uśmiechnął i podniósł ich splecione dłonie.

– Śmieszne.

– Nie rozumiem – Chanyeol zmarszczył brwi.

– Nie czuję się z tym skrępowany. Jest mi z tym dobrze i przyjemnie. Mógłbym tak trzymać twoją dłoń cały czas. Mógłbym przebywać z tobą całe dnie i nigdy się tobą nie znudzić – patrzyli sobie w oczy. Nagle wytworzyła się pomiędzy nimi swoista intymność, pomimo tylu ludzi dookoła. Oboje byli ośmieleni promilami znajdującymi się we krwi. Chanyeol nic nie odpowiedział. Zaczął błądzić po twarzy Baekhyuna wzrokiem, aby spocząć w końcu na lekko rozchylonych wargach. Zbliżył się powoli do niego, a kiedy nie zauważył odmowy, połączył ich usta w lekkim, delikatnym pocałunku. Baekhyun wolną ręką zaczął muskać go po karku. Usta Chanyeola smakowały szczęściem, smakowały słodko, smakowały... czymś zupełnie innymi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top