-4-
Sasuke.pov
-Sasuke! Zaczekaj!- w tym momencie przy wszystkich nie miałem innego wyboru niż się zatrzymać. W końcu gdybym uciekł, to wyglądałoby to podejrzanie, a ja nie miałem ochoty na bezsensowne tłumaczenia.
Tak więc.. Zatrzymałem się i spojrzałem w kierunku hałasu.
Blondyn jakby zdając sobie sprawę, że zaraz mogę zmienić zdanie i pójść w drugą stronę, podbiegł do mnie najszybciej, jak tylko potrafił.
Gdy już znalazł się magicznym cudem obok mnie, to oparł dłoń o moje ramię i zaczął głośno dyszeć. Odsunąłem się, by ten nie mógł się już na mnie wieszać. Może i było to w jakimś stopniu wredne, ale widowisko tego wywalającego się o powietrze młotka, było warte nawet takiej ceny....
Uśmiechnąłem się zwycięsko ledwo powstrzymując śmiech. Tylko Naruto z wszystkich obecnych wiedział, że to nie był przypadek i zmierzał mnie uważnie swoim wzrokiem.
Chwilę po upadku Uzumakiego stał już przy nim jego czerwonowłosy menadżer z przerażoną wręcz miną.
-Naruto! Nic ci nie jest?!- zapytał z troską w pierwszej chwili klęcząc przy chłopaku. Oczywiście zaczął go zadręczać potem już różnorakimi pytaniami, ale nie chciało mi się tego słuchać. Przez chwilę nawet nieobecny obserwowałem całą scenkę, ale gdy zobaczyłem, że niebieskooki zaczyna wstawać, to obróciłem się na pięcie i zacząłem spokojnym, wolnym krokiem ponownie zmierzać ku wyjściu.
-Chodźmy na ramen draniu- usłyszałem za sobą głos. Domyśliłem się, że jest to kierowane do mnie, ale zignorowałem wypowiedź danej osoby. - no draniuuuu!- zaczął krzyczeć dobrze mi znany głos, ale ta wredniejsza i bardziej obojętna strona do życia, nie pozwala mi zareagować. -Sasuke!!!- po usłyszeniu swojego imienia machinalnie odwróciłem się do tyłu i odpowiedziałem.
-Czego.
-Chodź ze mną na ramen! Gaara jest świetnym towarzyszem, ale to się robi nudne, bo widzę go codziennie.. a my nie widzieliśmy się od bardzo dawna!
-Odmawiam- odpowiedziałem od razu stanowczym głosem. Blondyn chyba się jednak tym nie przejął lub nie zwrócił na to uwagi. Cały czas mnie męczył z tym swoim świństwem. W końcu po kilkuminutowej szopce uniosłem białą flagę... Nie poddałem się jednak całkowitej kapitulacji! O nie!
-W porządku, ale tylko pod jednym warunkiem.
-Jakim? Jakim?- zaczął od razu ekscytować się Naruto.
- Jeżeli dojdzie do następnego spotkania, to ja wybiorę miejsce i już NIGDY nie pójdziemy na ten syf. Taki jest mój warunek..- Uzumaki najwidoczniej głowił się nad tym chwilę, czy opłaca mu się na to przystać, ale ostatecznie chyba stwierdził, że tak.
-Zgoda..
Witam w kolejnym rozdziale planu filmowego. (Wcale to nie było tak, że zapomniałem o tej książce)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top