Rozdział 6
Karma P.O.V
Zatrzasnąłem drzwi od pokoju. Naprawdę, ten mały z dnia na dzień krzyczy coraz głośniej. Jak ja mam się uczyć w takich warunkach? Jeszcze kilka takich tygodni i chyba wyprowadzę się do Nagisy. Albo do szopy obok szkoły.
Opadłem na łóżko. Powinenem się uczyć, ale jak w takim hałasie? Mój wzrok pada na fotografie na szafce nocnej. Jakoś... nie mogłem jej wyrzucić, chociaż zdjęcie jest rozmazane i stare. Jeżeli dobrze pamiętam, zrobiliśmy je w połowie roku szkolnego, jeszcze w pierwszej klasie.
Na zdjęciu byliśmy we trójkę, ja, [Nazwisko] i Nagisa. Wszyscy szczerzyliśmy się jak głupi, a dziewczyna robiła nam różki. Wydawało mi się, że to było wieki temu. Kiedy jeszcze nie przejmowaliśmy się nauczycielem, który ma zniszczyć planetę, ani mieszanymi uczuciami.
Westchnąłem. Czy ją lubiłem? Tak. Nawet bardzo. Ale równocześnie nienawidziłem tych jej wszystkich tajemnic. Nienawidziłem ściany niepewności między nami.
Czy ten pocałunek cokolwiek znaczył? Czy to było swojego rodzaju wyznanie miłości? A może po prostu chciała ochronić kolejną ze swoich tajemnic? Może po prostu się mną bawiła?
Zamknąłem oczy. Naprawdę próbowałem ją znienawidzić. Już nie wiem ile razy mówiłem sobie, że nie jest warta mojego męczenia się, że jest tylko jedną z wielu głupich dziewczyn, nie zasługującym nawet na pojedynczą myśl.
Ale wystarczył tylko jeden dzień, jedną noc, żeby przypomnieć sobie dotyk jej skóry, jej zapach i miękkość ust. Przypomnieć sobie wszystkie trudności, które przeszliśmy razem.
Nie. Nie mogłem jej znienawidzić. Z zapomnieniem szło mi jeszcze gorzej. I jeśli nie przestanę tego roztrząsać, to prawdopodobnie nigdy mi się to nie uda.
Spróbowałem wyrzucić z głowy jej twarz, jej głos i wszystko co było z nią związane. Kto by pomyślał, że obecność drugiej osoby też jest uzależniająca?
Szczerze mówiąc nie wiem jak mi się to udało w akompaniamencie krzyków młodego, ale usnąłem. Jak widać cuda się zdarzają.
Your P.O.V
"Co ja tu do jasnej cholery robię?"
Siedziałam jak totalna idiotka na dachu, próbując nie rzucać się w oczy, co nie było znów takie łatwe.
Właściwie, jakby się tak zastanowić, to wiedziałam co robiłam. Aktualnie jak zawodowy stalker podglądałam Karmę przez jego okno.
Gorzej z odpowiedzią na pytanie po co to robię, skoro przez jakoś tak ostatni miesiąc (chyba straciłam rachubę czasu już dawno temu) tak usilnie starałam się o nim nie myśleć?
Zwłaszcza, że byłam w mieście. Jestem pewna, że jeśli jeszcze chwilę tutaj posiedzę to skończę z poderżniętym gardłem.
Więc dlaczego, skoro mój mózg wołał: "Uciekaj debilko!", ciało stało w miejscu patrząc przez lornetkę, zwiniętą ze stoiska kilka ulic dalej, na spokojnie unoszącą się klatkę piersiową Karmy?
Nie jestem pewna, jak długo zajęło mojemu mózgowi zmuszenie ciała do zejścia po ścianie budynku i skierowania się w stronę "ciemnej" strefy.
- [Nazwisko]? - usłyszałam z boku.
Cholera. Cholera, cholera, cholera! Jakim cudem nie usłyszałam go, gdy szedł.
- Gdzie byłaś przez ostatnie dwa miesiące? - zapytał Nagisa podchodząc bliżej.
I co ja miałam odpowiedzieć? Pewnie gdybym nie była tak zdenerwowana nagłym spokojem, jak i moim podglądaniem, pewnie bym coś wymyśliła. A tak...
Po prostu odwróciłam się i pobiegłam tak szybko jak mogłam. Słyszałam, że biegł za mną, ale był wolniejszy, pewnie przez torbę, którą trzymał.
Nagle ktoś na mnie wpadł. No tak, co jeszcze mogło pójść źle?
Podniosłam wzrok. No tak, jeszcze to.
- Idiotka! - warknął Asano junior i wepchnął mnie do jakiegoś budynku, po czym zatrzasnął drzwi - Nie dość że pakujesz w kłopoty siebie to chcesz w to wciągnąć jeszcze mnie?
Miałam już mu odpowiedzieć (pewnie coś w stylu: "Wpadania w kłopoty uczyłam się od najlepszych"), ale w tym momencie przed drzwiami przebiegł Nagisa, albo ktoś inny, kto akurat w tym momencie mógłby biegać w tym miejscu.
- Mi też miło cię widzieć - powiedziałam Asano - I dzięki za ratunek
Chłopak prychnął:
- Swoją drogą myślałem że się ukrywasz, czy coś. No chyba, że to twoja tradycja mieszkać w slumsach od czasu do czasu. - powiedział, unosząc brew
- Tak! Po prostu uwielbiam jeść martwe szczury i spać w śmietnikach! Takie moje hobby! - odpowiedziałam sarkastycznie
- To by tłumaczyło ten smród - odparł blondyn
Zaczerwieniłam się lekko
- Hej! Nie wszyscy mogą robić sobie kompiel z masażem co wieczór!
Tak, była to idiotyczna wymówka,ale nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Ale skorzystać z prysznic raz na jakiś czas by ci nie zaszkodziło - powiedział chłopak ostentacyjnie zatykajac nos
Przewróciłam oczami:
- Po co ja w ogóle z tobą gadam? - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie - Dzięki za pomoc i do zobaczenia.
- Mam nadzieje, że jednak nie - odparł tylko i również się odwrócił.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Rozejrzałam się, ale na szczęście Nagisy nigdzie nie było.
Ruszyłam więc z powrotem.
"Mimo wszystko, całkiem fajny dzień" uznałam
***
Tak, zmartwychwstałam! Tylko mi to zajęło trzy miesiące, a nie trzy dni.
Nie, ale tak serio, to miałam ciężki czas, bo przygotowywałam się do kuratoryjnych.
Ale jeśli jesteście zainteresowani, sen następny rozdział był w styczniu, to mam dla was propozycje.
*tutaj proszę wszystkie osoby, które nie znoszą sprzedawania się o wyjście*
Jest taka strona, nazywa się Siepomaga. Jest tam jedna taka dziewczynka, która do pierwszego lutego musi zebrać ponad 900 tysięcy.
Wyslijcie na nią SMS-a, albo przelejcie jakieś piniążki, ale udostępnijcie na facebooku.
Dam wam link w komentarzu. Z góry dziękuję!
I wesołych świąt!
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top