Rozdział 1
Staram się trzymać oczy otwarte. Nie mogę zasnąć, nie tu, nie teraz.
Pięć dni. Powinnam być martwa.
A że nie jestem, to oznacza, że oni są wkurzeni.
Czyli nie mogę zasnąć. Będę wtedy łatwym celem.
Bezpieczne miejsce. Musi jakieś być.
Rozglądam się dookoła. Mnóstwo ludzi, a co jeden to bardziej cuchnący.
W tym króluję ja. Powinnam się umyć i zmienić ubrania. Ostatni na wpół zgniły posiłek zaschnął na mojej bluzce już wczoraj, a buty cuchną moczem.
Muszę się ukryć. Chodzę jeszcze przez kilka minut dookoła, aż decyduję się na duży śmietnik niedaleko dużych skupisk ludzi. Układam się w miarę wygodnie i zamykam oczy.
Leżę na stole. Próbuję usiąść, ale jestem przywiązana.
-Wygodnie ci?- pyta damski głos z boku.
Znowu ona.
- Nigdy mnie nie zostawicie, prawda?- zamykam oczy
- Nie. Zawsze będziemy cię dręczyć- odpowiedziała moja matka.
- Zawsze będziemy ci przypominać co zrobiłaś- odezwał się mój ojciec z drugiej strony.
- Czego chcecie tym razem? Poinformować mnie jak żałosna jestem? Że żyję jak zwierzę? Śmiało!- warknęłam na nich.
- Spokojnie, córeczko- niemalże wypluł to słowo- Chcemy tylko coś ci pokazać. A raczej kogoś.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę. Naraz serce zabiło mi mocniej.
- Puść go!- gwałtownie spróbowałam się wyrwać. Jeśli ona coś mu zrobi…
- Nie mogę nawet potrzymać przez chwilę wnuka? Jest taki podobny do ojca, nie uważasz córko?- odezwała się moja matka.
- Nie dotykaj go!- szarpnęłam się
- Ale jest taki mały… Taki bezradny i bezradny…- pogładziła go po policzku
Ja też byłam bezradna. Mogłam tylko patrzeć jak ojciec wyjmuje nóż. Nie mogłam nic zrobić, gdy wbił go w malutkie ciałko. Mogłam tylko przysłuchiwać się jak moje małe dziecko krzyczy przenikliwie, by potem stać się tylko bezwładnym ciałem w rękach mojej matki.
Obraz zamglił mi się przed oczami. Zaczęłam krzyczeć. Krzyczałam głośno, przenikliwie, gdy martwe dziecko uderzało o ziemię.
Nagle więzy znikły. Najszybciej jak się dało podbiegłam do mojego synka. Przyklękłam i drżącymi rękami podniosłam go do piersi. Jego ciepła krew pobrudziłam moją koszulę.
Moim ciałem wstrząsnął szloch. Nie mogłam spojrzeć w górę, na moich rodziców.
- Zostawiłaś go. Tak samo jak zostawiłaś nas. Jakie to uczucie? Zabić swoich bliskich?
- Jak to jest być bezradną, choć tak silną?
Nie chciałam ich słyszeć. Nie chciałam myśleć. Nie chciałam tu być.
Ciało rozsypało się w moich rękach i pojawiło się na ziemi kilka metrów dalej.
- Jesteś głodna córeczko? Widzę jak głód zabija cię od środka.
Naraz rzeczywiście poczułam głód tak przeraźliwy, tak realny, jak jeszcze nigdy w życiu. Poczułam, że mogłabym zrobić wszystko dla jedzenia.
- Zjedz go. To przecież mięso jak każde inne.
Przez chwilę to miało sens. Mięso to mięso nieważne skąd pochodzi, prawda? Przez chwilę miałam ochotę podejść i zatopić zęby w małym ciele. Przez chwilę chciałam rozszarpać go na strzępy i zjeść na surowo.
A w następnej chwili poczułam, że ktoś mną potrząsa.
I znalazłam się znów na jawie.
- Nareszcie! Darłaś się jak opętana.- usłyszałam gdzieś z boku.
Podniosłam się szybko na przedramionach i spojrzałam na osobę obok.
Była to dziewczyna o czarnych, krótkich włosach i fioletowych oczach. Patrzyła na mnie lekko zirytowana.
- Yyy… przepraszam? Kim jesteś?- spytałam podejrzliwie
- To ty weszłaś na nasze terytorium. Powinnaś przedstawić się pierwsza.- dziewczyna rozejrzała się dookoła.
- Yui. Yui Aso.- wypaliłam pierwsze imię, które przyszło mi do głowy.
- Super. A teraz spadaj, bo ostatnio krążą tu takie ciemne typki. Nie chcemy, żeby nas nawiedzili, a ty przyciągasz uwagę.
Spojrzałam na siebie. Rzeczywiście, nawet jak na warunki slumsów, wyglądałam okropnie. W dodatku burczało mi w brzuchu. Ona chyba też to usłyszała, bo jej twarz złagodniała.
- Masz gdzie się podziać?- zapytała cicho.
- Nie za bardzo…- Nienawidziłam się za to, że potrzebowałam pomocy, ale jej potrzebowałam.
- Chodź ze mną. Tak na marginesie jestem Aya.- odwróciła się i ruszyła przed siebie. A ja poszłam za nią.
Szłyśmy długo. Podczas tego marszu, miałam, niestety, czas żeby przemyśleć mój sen.
Wtedy obiecałam sobie, że nie upadnę tak nisko.
Obiecałam sobie, że choćby nie wiem co, zachowam człowieczeństwo.
***
Znów długo pisałam ten rozdział.Mimo wszystko mam nadzieję, że się wam podobał.
Koniec roku coraz bliżej! Znacie swoją średnią? Pochwalcie się! Ja będę miała 5,20.
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top