Rozdział 2

- No i po co przyprowadziłaś tu tę żebraczkę?- powiedziała tubalnym głosem gruba kobieta.

Najeżyłam się słysząc te słowa. Nie byłam żebraczką. Może i byłam brudna, śmierdzaca, i jadłam jedzenie ze śmieci, ale nigdy nie błagałam ludzi o pieniądze. I nigdy nie zamierzałam.

- Jest głodna- padła cicha odpowiedź ze strony Ayi. Dziewczyna wbijała wzrok w podłogę i chyba już żałowała, że okazała mi jakąkolwiek łaskę.

- Nie ona jedyna - krótko i treściwie odparła kobieta - Nie mam pieniędzy ani ochoty żywić darmozjada.

- Przecież może... - zaczęła Aya, ale tamta nie pozwoliła jej skończyć

- Pracować? Spojrzałaś ty na nią? Ktoś weźmie taką obdartuskę? - zmierzyła mnie wzrokiem - chociaż... gdyby ją umyć i jakoś lepiej ubrać...

W tym momencie postanowiłam zabrać głos.

- Przepraszam bardzo, ale jak niby miałabym pracować? - zważywszy na to, że mój los mógłby się tu zmienić, powinnam pewnie użyć mniej ordynarnego tonu.

- Pyskata! Jeszcze tylko tego tutaj brakowało! - prychnęła kobieta - Żaden mężczyzna za nią nie zapłaci.

W tym momencie zrozumiałam, gdzie trafiłam. Równocześnie pojęłam, że im szybciej się stąd wydostanę, tym lepiej dla wszystkich.

- Ja w każdym razie nie mam zamiaru,  żeby jakikolwiek facet za mnie płacił - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Nic tu po niej. Wyrzućcie ją i niech idzie w cholerę - odwróciła się i już miała odejść, gdy do pokoju weszła wysoka kobieta.

- Spokojnie Yui. Przecież może się nam jeszcze przydać - podeszła do mnie i otaksowała wzrokiem od góry do dołu - Jest całkiem ładna.

- Ale wyszczekana. Nikt nie będzie chciał z nią przebywać więcej niż dwadzieścia sekund.

- Są gusta i guściki. Niektórym sprawia przyjemność sprowadzanie takich do parteru. - położyła mi dłoń na ramieniu i zamarła. Szybkim ruchem odwróciła mnie i spojrzała na moje plecy.

- Co jest? - spytałam zdziwiona. Bądź co bądź, nie codziennie obcy robią takie rzeczy.

- Nie jesteś bezdomna - stwierdziła, patrząc z wściekłością na Ayę. Dziewczyna skuliła się.

- Ja... myślałam... - zaczęła się się tłumaczyć, ale kobieta jej przerwała

- Jak widać niezbyt ci to wychodzi. To bluzka z markowego sklepu i dobrego materiału - syknęła i zwróciła się do mnie - Gdzie są twoi rodzice?

Pytanie nie było nacechowane współczuciem, czy też chęcią pomocy. Była w nim presja i zniecierpliwienie.

- Nie pani sprawa - odparłam, a ona złapała mnie za dwa ramiona i spojrzała mi w oczy.

- Uciekłaś z domu? Ktoś cię szuka? - pytała dalej, zaczynając mnie już irytować.

Wyrwałam się jej i odsunęłam się trochę, ale ona zaczęła do mnie podchodzić.

- Gadaj, gówniaro! - krzyknęła, a ja poczułam wściekłość.

Dość tego. Jestem [Imię] [Nazwisko] i nie pozwolę, żeby jakaś burdelmama mną pomiatała. Miałam jeszcze swoją godność. Chwyciłam za nóż ukryty za paskiem spodni i szybko skoczyłam za napastującą mnie kobietę. Oczy prawie wyszły jej z orbit, kiedy zobaczyła ostrze przy swoim gardle.

- Zasada numer jeden: Nigdy nie mów do mnie tym tonem - szepnęłam do niej, przyciskając nieco bardzie nóż. Po jej szyji spłynęła kropla krwi.

Aya patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Miałam nadzieję, że nie wpędziłam jej tym w kłopoty. Ale w sumie, mam to gdzieś.

- Harumi! - krzyknęła kobieta, nazwana Yui.

- Jeśli się ruszysz, poderżnę jej gardło - rzuciłam w jej stronę. Zatrzymała się bez ruchu - A teraz słuchajcie uważnie, bo nie zamierzam powtarzać. Nikomu nie powiecie, że tu jestem. Będziecie mnie kryć przed dziwnymi typami, jak również przed policją. Zrozumiałyście?

Obie pokiwały głową (aczkolwiek ta zwana Harumi tylko nieznacznie z powodu noża przy jej gardle)

- A teraz ty - wskazałam podbródkiem na Ayę - zaprowadzisz mnie do wolnego pokoju.

Dziewczyna przełknęła ślinę i spojrzała na swoją przełożoną. Ta skinęła tylko głową, więc dziewczyna nie oglądając się na mnie ruszyła w stronę drzwi. Poszłam za nią.

Zaprowadziła mnie do czystego (w miarę) pokoju, gdzie królował ciemny róż. Nie był to może mój ulubiony kolor, ale nie było najgorzej. W kącie stało łóżko z twardym materacem i cienką narzutą. Poza nim w środku był jeszcze stolik i szafka.

- Czy ciebie do reszty pojebało?! - krzyknęła na mnie dziewczyna, gdy tylko drzwi się zamknęły. Spojrzałam na nią znudzona.

- Nie rozumiem zaskarżenia - usiadłam na łóżku i założyłam nogę na nogę.

- Jesteś kretynką czy jak? Oberwę za to! Powinnam zostawić cię tam gdzie byłaś! - krzyknęła zrozpaczona - Jestem za młoda, żeby umierać...

Zamrugałam gwałtownie. Rzeczywiście przy nieco uważniejszym przyjrzeniu się dziewczynie wyglądała ona znacznie młodziej niż na pierwszy rzut oka.

- Ile masz lat? - zapytałam

Dziewczyna spojrzała na mnie spode łba:

- Jedenaście

Myślałam, że się przesłyszałam. Co tak młoda dziewczyna robiła w takim miejscu? Przecież to... okropne. Zrobiło mi się przykro z jej powodu. 

- Przepraszam... za tę akcję.

Spojrzała na mnie, ale już nic nie powiedziała.

Od tego dnia zaprzyjaźniłyśmy się serdecznie i często rozmawiałyśmy. Nigdy jej tego nie powiedziałam, ale dzięki temu czułam się sto razy lepiej.

***

Nie ma dla mnie wymówki. Po prostu jestem leniem. Przepraszam was, serio. Postaram się poprawić.

Jak wam mijają wakacje? Czy tylko ja się uczę? (Mam nadzieję, że tak, bo są wakacje i powinniście odpoczywać!)

Do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top