Rozdział 65
Perspektywa Wiktorii
-No musimy tam pojechać! Nie będę spełniony w życiu jeśli nie zrobimy sobie zdjęcia na tle tego wodospadu - obwieścił i zamówił u Madame Rosmerty kolejne piwa kremowe z imbirem.
-To twoje marzenie od trzeciej klasy, więc kiedyś cię tam zabiorę - uśmiechnął się i westchnął.
-Gdy będziemy mogli się już legalnie teleportować to zrobimy sobie wypad na jeden dzień. No chyba, że cię nie puści - dopowiedział ciszej, po czym wziął łyka napoju.
-O czym ty gadasz? - zmarszczyłam brwi, a on się rozejrzał po stolikach.
-O Fredzie. Jesteście razem krótko i zaczyna wydawać się trochę zaborczy, przynajmniej dla mnie.
-Gdyby był zbyt zaborczy to bym to zauważyła, jak na razie to sama sielanka - stwierdziłam, przyglądając się Fauxowi. - Często mówisz, że coś ci się nie podoba w jego zachowaniu, ale tylko ty to widzisz tak na prawdę. Dlaczego jesteś taki do niego uprzedzony?
-Zapomniałaś o tych wszystkich poprzednich latach? Zbyt wiele moich bluzek zmokło przez twoje łzy i nie mam zamiaru mu mega ufać. Ma teraz okres próbny i albo go zaakceptuję i polubię, albo nie, okej? Nie musisz się mną przejmować, twoje decyzje, po prostu... Traktuję cię jak siostrę i nie pozwolę, aby pierwszy lepszy gnojek rujnował ci życie - zakończył, patrząc mi w oczy.
-Jesteś kochany, wiesz o tym?
-Czasami jestem dupkiem, ale zgadzam się, jestem przyjacielem idealnym - wyprostował się na krześle.
-Samooceny nauczyłeś się ode mnie, co? - zaśmialiśmy się, a drzwi pubu się otworzyły. - Kogo my tu mamy?
-Cicho bądź - zasłonił twarz ręką, żeby nikt nie widział jego rumieńców.
-Mogę go zawołać? Macie dobre relacje przecież, więc nie będzie nic podejrzewał.
-Jak to zrobisz to powiem Fredowi coś, o czym nie powinien wiedzieć.
-Nie mamy tajemnic, więc proszę bardzo. Hej, Adam! Usiądziesz z nami? - szatyn odwrócił się, lekko zdezorientowany, że to ja go wołam.
-Cześć - spojrzał na mnie i usiadł obok Ślizgona z uśmiechem. - Długo nie będę siedzieć, mam coś do załatwienia - nie chciałam być wścibska, więc przytaknęłam tylko.
-I jak z tą transmutacją ci idzie? - zapytał Zachary speszony.
-Masakra, chyba poproszę kogoś o pomoc. Caroline jest świetna - powiedział, a ja zmrużyłam oczy. - Znaczy, słyszałem, że podobno jest świetna. Właśnie, mamy razem projekt na eliksiry, co nie? - zwrócił się do chłopaka, który pokiwał jedynie głową.
-A co robicie?
-Amortencję. Nie rozumiem dlaczego dziewczyny tak się tym podniecają - rzekł.
-Ty byś nie chciał mieć w jednym miejscu wszystkich zapachów, które kochasz najbardziej?
-Czy wyglądam na kogoś, komu zależy na czymś takim? Miłość to pojęcie względne, które opiera się na pożądaniu i tyle w temacie - nie sądzę, aby zbiegiem okoliczności było to, kto to powiedział.
-Dlaczego tak myślisz? - odezwał się Faux.
-Wyjaśnię ci to na przykładzie Wiki i Weasleya. On ją całuje, bo? Bo ją kocha. A dlaczego ją kocha? Bo według niego ma cudowny charakter, czy coś tam. Kocha ją, bo ona jest w jego typie. Z czasem uformował sobie zdanie i poglądy, więc wie, że woli jasne włosy, oczy, taki a nie inny charakter. Pomyśl teraz. Woli to a nie tamto, czyli większe podniecenie sprawiłaby u niego dziewczyna z jasnymi włosami niż ciemnymi. Czuje pociąg fizyczny, a zarazem psychiczny do określonych rzeczy. Cały czas pewnie jej mówi, że ją kocha, a zatem powtarza, że go podniecasz i ty nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy - spojrzał na mnie pod koniec. Z Zacharym siedzieliśmy w ciszy jeszcze chwilę po tym jak skończył. Czegoś takiego nie spodziewałam się po Adamie.
-W części się z tobą zgadzam, ale miłość nie polega jedynie na pożądaniu, bo gdy jesteś z kimś w trudnych chwilach... No wtedy nie ma raczej mowy o czymś takim - rzekłam.
-Pociąg fizyczny oddziaływa na psychikę, a gdy coś kochasz chcesz o to dbać - trudno było mi to przyswoić, więc postanowiłam odpuścić i postawić Adamowi piwo kremowe, tak na rozluźnienie.
Perspektywa Caroline
Szłam z rozpiętym płaszczem na miejsce spotkania z Oliverem, zbliżająca się wiosna dawała pierwsze znaki. Weszłam do Trzech Mioteł i na wprost od drzwi zauważyłam Wikę z Zacharym, całych czerwonych od śmiechu. Obok niego leżała jeszcze jedna kurtka, ale to nie było wtedy istotne.
Skierowałam się do stolika pod oknem na lewo, oczywiście był przed czasem, żeby "spędzić razem jak najwięcej czasu". Wpatrywał się w okno i zdołałam stwierdzić, że dawno nie był u fryzjera. Cmoknęłam go w policzek na przywitanie, na co uśmiechnął się pod nosem. Usiadłam, spojrzałam na niego i jakoś tak serce szybciej mi zabiło.
-Pięknie wyglądasz - powiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Wyglądam tak na co dzień - stwierdziłam ze śmiechem.
-A więc zawsze wyglądasz pięknie. Miałaś tą bluzkę już kiedyś, zgadza się?
-Próbujesz mi zaimponować pamięcią do takich pierdół?
-Tak, bo wygląda podobnie jak ta bluzka, co miałaś na czwartym roku - uśmiechnął się łobuzersko, ale nie załapałam aluzji. Na początku nie załapałam.
-Oliver! - zrobiłam się czerwona jak właśnie ta bluzka, a na domiar złego spostrzegłam Cedrika kilka stolików dalej.
-Wtedy też tak krzyczałaś - to było zdecydowanie za dużo. Spojrzałam za okno, żeby mój brat nie był w stanie zbytnio się przyjrzeć mojej twarzy, choć to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę, bo zaczynałam mieć przebłyski.
-Może się przejdziemy? - zapytałam po chwili.
-Tak, czuję, że nie wytrzymasz tutaj dłużej - zaśmiał się lekko i pomógł mi ubrać płaszcz. Wyszliśmy na dwór, gdzie chłód rzeczywiście pomógł.
-Co tak szybko uciekacie? - zawołał Cedrik za nami. Również wyszedł z Amber, uśmiechając się szeroko i podeszli do nas. - Cześć szwagier - zwrócił się do Olivera, po czym podali sobie ręce. Serce mi zmiękło na te słowa. - A ty co masz taką minę?
-Nic, nic, po prostu... - zaczęłam, ale nie miałam słów. - Nieważne.
Rozmawialiśmy jakiś czas, ale Cedrik z Amber "nagle coś sobie przypomnieli i musieli już pójść", więc postanowiliśmy zrobić sobie spacer wokół Hogsmeade. Co jakiś czas mijaliśmy znajomych, wszyscy ciepło się uśmiechali. Zatrzymaliśmy się gdzieś dalej za wioską, gdzie była kojąca cisza. Chyba za dużo zaczynałam słuchać Wiktorii, bo już zaczynałam szukać konstelacji.
-No witam, witam - odezwał się ktoś za naszymi plecami. Odwróciliśmy się i automatycznie cofnęłam się o krok.
-Czego chcesz Michaels? - spytał Oliver, prostując się.
-Od ciebie niczego - stwierdził, robiąc nieudany krok w bok. Był pijany. - Ale twoja jakże przepiękna dziewczyna... Wiele bym od niej chciał - zaśmiał się, przenosząc na mnie wzrok. Przeszły mnie nieprzyjemne ciarki i chciałam złapać mojego chłopaka za rękę, lecz nie mogłam tego zrobić. Wyjął dłonie z kieszeni, a gdy spojrzałam na jego twarz wiedziałam, co się zaraz stanie. Adam jednak mało kontaktował ze światem, trochę do niego dotarło wraz z momentem, w którym leciał do tyłu. Miał rozciętą wargę, choć chyba nie tylko, ponieważ wypluł strugę krwi zaraz po dotknięciu szczęki.
-Spróbuj jeszcze raz powiedzieć coś w tym stylu albo chociaż się do niej zbliżyć, a uwierz, że dowiem się o tym i cię znajdę, wtedy nie będę już taki delikatny - wycedził, a chwilę później Adama już tam nie było. - Wszystko w porządku? - podszedł do mnie i uniósł mój podbródek. Przytaknęłam, na co zamknął mnie w ramionach. - Mam nadzieję, że Fred na poważnie wziął sobie moje słowa.
-Słucham? - obdarowałam go zdziwionym spojrzeniem.
-Nic ci nie powiedział? - zapytał, po czym uśmiechnął się lekko. - Zatem pewnie wielu rzeczy jeszcze nie wiesz.
-Regularnie z nim rozmawiasz?
-Nie wszystko piszesz mi w listach - stwierdził zdołowany.
-Bo nie chcę cię zamartwiać Ollie.
-No to teraz już rozumiesz - obwieścił ze słabym uśmiechem, a ja obrałam sobie za cel wyciągnięcie z Freda jak najwięcej.
() () ()
-... jestem przepełniona ciemnością...
-Śpisz z wielkim, pluszowym misiem.
-On jest drugim dowódcą w mojej armii ciemności! - krzyknęła brunetka, a George zaśmiał się i pokręcił głową. - Po Hogwarcie zobaczysz.
-Tak? Co na przykład? - stanął naprzeciwko niej, lecz ona tylko prychnęła. - Wstąpię jeszcze tutaj i możemy wracać do zamku - wskazał za siebie, po czym spojrzał na zegarek.
-Tylko szybko, bo zimnoo - Ada podskoczyła w miejscu, na co rudzielec cmoknął jej nos i dwoma krokami znalazł się w sklepie.
Dziewczyna zaczęła robić małe kółka i ocierać ręce o siebie, żeby wystarczająco się rozgrzać na ten moment. Spojrzała na lewo, skąd dochodziły głośne śmiechy chłopaków i piski innych dziewcząt, więc uśmiechnęła się pod nosem, od razu myśląc o swoich przyjaciołach. Rozejrzała się, szukając czegoś, na czym mogłaby skupić wzrok, aż w końcu ktoś do niej zagadał.
-Dobry wieczór - uśmiechnął się szelmowsko. Był to Gareth Walter, Krukon z ich roku. Jasne włosy plątały się na jego głowie, a szare oczy zazwyczaj pewnie patrzyły przed siebie. Nikt nie miał do niego problemu, choć bliźniacy czasem obserwowali go uważnie, gdy przypadkowo zbliżał się do Kimberly.
-Hejo - odpowiedziała, delikatnie ukazując dołeczki.
-Tak sama stoisz? - podszedł o krok, zakładając ręce na plecach.
-Noo - pokiwała głową, trzymając dłonie w kieszeniach. Poczuła się niezręcznie, wpatrując się w swoje buty, a wtedy Gareth szybko się rozejrzał i oblizał usta.
-Ada - mruknął tylko po to, żeby uniosła wzrok. Zmarszczyła pytająco brwi, lecz on nie chciał nic powiedzieć. Nagle podszedł, zdecydowanie naruszając jej przestrzeń osobistą i położył dłonie na jej talii, a ona nie zdążyła w porę zareagować. Zaczął ją całować, a gdy tylko próbowała go od siebie odrzucić okazywało się, że nie ma na to wystarczająco siły, trzymał ją zbyt mocno i zbyt blisko. Czuła się obrzydzona i w momencie, w którym łzy chciały zacząć napływać do jej oczu, Garetha magicznie odrzuciło do tyłu. Stanął na nogach, ale wtedy spojrzał na osobę, która go tak pchnęła i stracił równowagę.
-Coś Ci się chyba pomyliło Walter - powiedział Weasley.
-H-hej, s-spokojnie - zająkał się Krukon, nieumiejętnie próbując wstać. Pewność siebie wyparowała z oczu Krukona.
-Spokojny to ja będę, gdy "przypadkiem" zaginiesz.
-Georgie... - Ada dotknęła lekko jego ramienia, chcąc go uspokoić, lecz nie zareagował. Nie pokazywał złości, był cholernie spokojny, co pięciokrotnie poszerzało strach Garetha, jak i samej Kimberly, która nie mogła go wręcz poznać.
-Masz chyba coś do powiedzenia - obwieścił rudzielec, nie odrywając morderczego wzroku od Krukona, który na trzęsących się nogach wstał. Szarooki spojrzał na dziewczynę, lecz zrobił krótką przerwę, jakby bał się, że nawet taki kontakt zezłości Weasley'a. Ada nie odzywała się, stała z boku i się temu przyglądała ze łzami w oczach. Nic mu nie zrobił, ale chyba to byłoby lepsze niż ten cały spokój i krótkie zdania. - Nie chcesz, żebym się powtarzał - zapewnił go, a wszystko kompletnie ucichło, jakby też się go bało.
-Przepraszam - rzekł szybko, patrząc na brunetkę i zaczynając się cofać.
-Fajnie, a teraz zejdź mi z oczu i nigdy więcej jej nie dotykaj - wysyczał. Jasnowłosego zamurowało, George ścisnął dłonie w pięści i zrobił krok do przodu. - No już! - i wtedy Gareth wystrzelił jak strzała.
George jeszcze chwilę stał, aż niespodziewanie ta złość z niego wypłynęła. Gwałtownie sięgnął po torbę ze sklepu, po czym złapał brunetkę za nadgarstek z taką siłą, że gdyby właśnie nie fakt, że ją trzymał to już dawno by się wywaliła. Z oczu dziewczyny w końcu zaczęły wypływać łzy, a w brzuchu ją ściskało.
-Georgie... - mruknęła, nie było jej stać na więcej. - Georgie zatrzymaj się - powstrzymywała wybuch płaczu, zagryzając wargę. Zatrzymał się, a widząc jej stan, twarz mu złagodniała, zmartwił się. - To boli - patrzyła w te jego brązowe tęczówki, lecz nie zrozumiał i nadal ją trzymał.
-Zrobił ci coś? Co cię boli?
-Nadgarstek - ślady po zmywanym makijażu tworzyły się na jej policzkach. W sekundę ją puścił, splatając dłonie na tyle szyji. Zaczęła rozmasowywać swoją rękę, niezauważalnie odsuwając się od George'a.
-Misiek ja cię strasznie przepraszam - obwieścił. - Ja... nie chciałem, przepraszam, to przez te emocje - tłumaczył, aż w końcu nie wytrzymała i buchnęła płaczem. Objął ją, a by dodatkowo się uspokoiła bawił się kosmykami jej włosów.
-Byłeś kompletnie jak nie ty... Przez te całe sześć lat, nie widziałam, żebyś tak reagował.
-Po prostu w cholerę się wkurzyłem, a rzadko tak miewam - obwieścił. Miał rację, był najspokojniejszy z piątki przyjaciół. - Oby nie było siniaka czy coś, bo sobie tego nie wybaczę - obejrzał jej rękę. - Dziewczyny w sumie też - zaśmiał się słabo. - Jeszcze raz przepraszam, idziemy do zamku? - chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu Ada przytaknęła i delikatnie się uśmiechnęła.
Ogłoszenia parafialne
HEJ TY! W skali od 1 do 10 na ile lubisz Zachary'ego Fauxa? Robię ankiety.
Na mój profil wleciała książka "Czerwona ławka", akcja rozgrywa się w poprzednim tysiącleciu, zapraszam. A na profil mojego kolegi Lubie_Hemingwaya wleciała druga książka z wierszami jego autorstwa "If Not Now, Then When...?", mile zachęcam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top