Rozdział 75
Perspektywa Wiktorii
Kolejne dni mijały. Harry zjawił się na Grimmauld Place, choć okoliczności nie były sprzyjające. Tego dnia nasłuchaliśmy się wielu krzyków, a w powietrzu wisiała nerwowa atmosfera, a dlaczego? Potter odzywał się do każdego z pretensjami, że nikt go wcześniej nie powiadomił o istnieniu Zakonu i na dodatek miał mieć przesłuchanie w sprawie użycia magii w obecności mugola. Szczerze to nikt z nas nie chciał wierzyć, że serio go wyrzucą ze szkoły, ale nie mogliśmy być niczego pewni. Polityka to nieźle popieprzona sprawa.
Między innymi dzięki Harry'emu dowiedzieliśmy się czegoś więcej, bo gdy pewnego dnia wszyscy się postawiliśmy to Molly pozwoliła nam zostać. Fakty były dosyć... Ciężkie do przyjęcia. Wrócił największy czarnoksiężnik naszych czasów i naprawdę nie sądziłam, że takie trudne będzie przekonywanie do tego innych i przekabacanie ich na naszą stronę, a przypomnę tylko, że nigdy nie byłam jakąś wielką optymistką.
Co tydzień, odkąd opuściłam Carroll, wymieniałam z Marthą listy. Gdyby nie to, że jednak była młodsza i z czasem zaczęła traktować mnie jako kogoś poważnie bliskiego to nie martwiłabym się tak o nią. Kiedyś nie było między nami najlepiej, ale gdy dotarło do mnie, że ona naprawdę potrzebuję kogoś, kto zastąpi jej rodzeństwo, wkręciłam się. W tamtej chwili nie wyobrażałam sobie, że tak po prostu miałabym zostawić ją na pastwę losu.
Każdego dnia dom był coraz czystszy, choć rzeczy i miejsca, które czasami znajdowaliśmy przyprawiały o odruchy wymiotne. Gdy z Adą wylałyśmy jakąś ciecz ze słoiczka w salonie to przez prawie tydzień trzeba było wietrzyć parter i wyrzucić dywan, bo nawet czary nie pomagały. Na dodatek w tym samym tygodniu, właśnie w salonie, musieliśmy rozprawić się z bahankami, które były dla mnie na tyle przerażające, że wolałam już wrzucać te sparaliżowane do worka niżeli się z nimi rozprawiać. George przez przypadek popsikał Kimberly bahanocydem i nie wiedzieć dlaczego, ale włosy się jej przez to wyprostowały, tak same z siebie.
Jak już wspominamy Adę. Te wspólne posiłki sprawiły, że jakimś cudem zaczęła rozmawiać z Syriuszem i Remusem. Z czasem zaczęliśmy myśleć, że woli spędzać czas z nimi, słuchając ich opowieści, niż z nami, ale szczególnie nam to nie przeszkadzało, bo to, jak się szczerzyła w tych momentach, było bezcenne.
>>>
12 sierpnia obudziłam się strasznie wcześnie i nie mogłam spać dalej, więc zeszłam na dół. W kuchni siedziała Tonks, Remus, państwo Weasley i oczywiście Syriusz. Wszyscy oprócz Molly byli ubrani w normalne ubrania, ta miała na sobie szlafrok. Robiąc sobie herbatę czułam na sobie czyiś wzrok, ale uznałam, że to nic wielkiego. Usiadłam przy stole obok ciągle ziewającej dziewczyny, tego dnia była blondynką. Na początku słuchałam ich rozmowy, jednak chwilę później zamyśliłam się na tyle, że nie ogarnęłam, że to do mnie mówią. Gdy uniosłam wzrok napotkałam spojrzenia ich wszystkich i wtedy otrzeźwiałam.
-Przepraszam, zamyśliłam się - obwieściłam, a Black zaśmiał się pod nosem.
-Dało się zauważyć, daleko odpłynęłaś - stwierdził, a Remus odchrząknął i zaczął mówić.
-Nie zrozum mnie źle, ale wiemy o twojej rodzinie, a raczej o ojcu i jego... stanowisku społecznym i w pracy. Może wiesz czy ostatnio nie rozmawiał z kimś podejrzanym?
-Podejrzewacie go o współpracę z poplecznikami Voldemorta? - szybkie wnioski wyciągnęłam, wiem.
-Nie, ależ skąd - zaprzeczył szybko i westchnął. - Wiemy po prostu, że ma wiele znajomości i układów, a to mogłoby się przydać.
-Chcecie żebym wyciągnęła od niego informacje? - spytałam wprost, ucichli na chwilę, ale przytaknęli. - Gdyby była taka możliwość to nie siedziałabym tutaj już prawie czwarty tydzień tylko w Carroll.
-No tak, przecież o to darł się chłopak - odezwał się Syriusz, szturchając Remusa. Molly wyszła z kuchni, trochę jakby nie chcąc tego słuchać. - Przepraszamy za taką niedyskrecję, ale kompletnie wypadło nam to z głowy.
Na tym skończyły się pytania do mnie. Parę minut później wróciła Molly, a następnie przyszedł Harry. Próbowałam przekonać go do zjedzenia chociaż tego jednego tosta, ale na marne. Cały był strasznie blady i normalnie to chyba bym poprosiła, żeby dzisiaj nigdzie nie chodził, lecz praktycznie nie było innego wyboru. Okazało się, że Pan Artur będzie osobą, z którą Harry miał udać się na przesłuchanie, co było dosyć dobrą informacją. W końcu Pan Weasley znał Harry'ego już chyba 4 lata, to tata jego najlepszego przyjaciela, a na dodatek przyjazny człowiek.
Potter nie wytrzymałby w pomieszczeniu ani chwili dłużej, więc zaczęli się zbierać do wyjścia. Merlinie, taki młody chłopak nie powinien mieć takiego zwalonego życia. Wyszli, Syriusz, który pożegnał Harry'ego, zamknął za nimi drzwi, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął słabo, po czym z powrotem poszedł do kuchni. Ja za to wróciłam do pokoju, słońce już wzeszło, a dziewczyny nadal spały. Z jakąś minutę stałam bezczynnie, zastanawiając się czy powrót do swojego łóżka będzie dobry, ale wtedy spojrzałam na Kimberly owiniętą szczelnie kołdrą i to tam podeszłam, po drodze zabierając koc. Wepchnęłam się obok, przykrywając kocem, po czym spróbowałam się w nią wtulić i na moje szczęście się udało. Mruknęła niezrozumiale, ale też mnie jakoś objęła i w takim stanie rzeczy szybko zasnęłam.
>>>
Głosy z zewnątrz zaczęły do mnie docierać i poczułam, że nadal leżę przytulona do dziewczyny. Chyba obudziłyśmy się w tym samym momencie, bo gdy otworzyłam oczy i się lekko ruszyłam ta nie chciała mnie puścić. Zauważyłam Caroline łóżko obok, też jeszcze spała i byłam w cholerę ciekawa jaka w takim razie była godzina. Zegar wiszący na ścianie niestety był zbyt rozmazany, żebym mogła się dowiedzieć. Zaczęłam ponownie przymykać powieki, ale wtedy rozległo się pukanie do naszych drzwi, co już mnie dziwnym trafem rozbudziło. Nie odpowiedziałam, mimo to chwilę później drzwi się zaczęły powoli uchylać. Spodziewałam się raczej Molly budzącej nas do sprzątania, ale to nie była ona tylko bliźniacy. Rozmazanych też było trudno rozróżnić, tym bardziej, że od razu zamknęłam oczy, żeby nie było dziwnie.
-Śpią jeszcze - stwierdził cicho, dzięki głosie rozpoznałam, George.
-Popatrz - szepnął Fred.
-Urocze są. Ale czuję się zazdrosny - zachichotał lekko młodszy i wtedy usłyszałam kroki.
-To co Wood, jak ją obudzisz? - o cholera. W środku dostałam fangirlu i próbowałam się nie uśmiechnąć.
-Gdybyście wszyscy wyszli to bym miał najlepszy sposób - v2 z próby zachowania poker face'a.
-Akurat w tym nie byłoby problemu, ale ostrzegam cię, nasza mama patroluje pokoje i korytarze ze szczególną uwagą na nas - obwieścił Fred.
-Odkąd przyjechała na Turniej Trójmagiczny i zauważyła Adę to boi się nas zostawiać samych, chwila prywatności jest wręcz niemożliwa - dopowiedział George, podśmiewając się, i tak świetnie zrozumiałam, co miał na myśli z tym zauważeniem Ady. - Co prawda czasami daje się ją zatrzymać, ale no rozumiesz, nie zawsze.
Chętnie słuchałabym dalej jakichś ich rozmów, niestety nagle zrobiło mi się strasznie niewygodnie. Wydostałam się z ramion brunetki, która przez to się przebudziła.
-Dzień dobry - odezwałam się, a oni odpowiedzieli. - Nie wiedziałam, że przyjedziesz - zwróciłam się do Wooda, wycierając okulary, by następnie je założyć.
-Niespodzianka - stwierdził, przenosząc spojrzenie na swoją dziewczynę. Przytaknęłam i po wybraniu ubrań poszłam do łazienki się ogarnąć. Gdy wyszłam chłopaków nie było, a Ada budziła Caroline. Była delikatnie zaciekawiona, może też trochę podejrzliwa, ale wyszykowała się w pięć minut, a że chciałam widzieć jej reakcję to kazałam jej ze mną zaczekać na Kimberly.
-Co knujecie? - zapytała, stojąc przy drzwiach z rękoma w kieszeniach bluzy.
-Skąd wniosek, że coś knujemy? - odpowiedź pytaniem na pytanie podobno zawsze irytowała innych.
-Ada mnie budzi - nałożyła nacisk na imię - mam czekać, a ty próbujesz się nie uśmiechać - o nie, wykryła mnie.
-Niezłe rymy - postanowiłam zmienić lekko temat.
-Wika - wymusiła, bym na nią spojrzała - co się dzieje?
-Spokojnie, nic strasznego - zaśmiałam się. Zabawne było to jak reagowała na niewiedzę w jakiejś sprawie, choć trochę histeryczne.
-To dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Bo zaraz sama się przekonasz - brunetka finalnie kończyła swoje przygotowania i dobrze, bo nie wiedziałam już, co mam odpowiadać. Wyszłyśmy z pokoju, przepchałam się na przód i zbiegłam wręcz po schodach, po drodze będąc obrażana przez Stworka stojącego na półpiętrze. Zajrzałam do salonu zanim skierowałam się w stronę kuchni i dobrze, bo to tam prawie wszyscy byli. Weszłam do środka i odwróciłam się, opierając się o kanapę. Caroline wpatrywała się w podłogę, ale chyba cichy głosik w jej głowie podpowiadał, żeby spojrzała na prawo i tak też zrobiła. To, z jakim uśmiechem Wood na nią patrzył, zwalało mnie z nóg. Nie ruszała się przez parę pierwszych chwil, w dalszym ciągu trzymając dłonie w kieszeni, a on objął ją wokół szyi. Dopiero po chwili do niej dotarło i w końcu owinęła ręce wokół jego brzucha. Reszta nie zwracała na nich większej uwagi, ale ja nigdy nie przestanę zachwycać się związkami moich przyjaciół, więc w środku topniałam za każdym razem gdy chociażby po prostu patrzyłam na którąś z tych dwóch par.
>>>
Oliver siedział z Caroline aż do kolacji, non stop rozmawiali i po mimice twarzy wnioskowałam, iż dziewczyna często nie dowierzała z tego co mówił, choć nie wiem co to było. Ale dzięki niemu zobaczyłam ją uśmiechającą się częściej niż raz na całą dobę. Merlinie, dziękujemy ci za istnienie Olivera Wooda. Po kolacji musiał już wracać, następnego dnia miał pracę. Jak to poważnie zabrzmiało w mojej głowie, wow.
Oczywiście wrócił Harry z przesłuchania, ale stało się to, czego się spodziewaliśmy, uniewinnili go. Bliźniacy, Ginny i Ada nawet z tej okazji ułożyli jednowersową piosenkę i taniec z tej okazji, przez resztę wieczoru irytując nią Panią Weasley.
Na dworze było już ciemno, gdy całą piątką siedzieliśmy w pokoju. Syriusz dał nam cały zbiór jego ulubionych winyli, jedną z nich puściliśmy i akurat padło na Franka Sinatrę. Nie mam pojęcia skąd je wytrzasnęli, ale Ada i George siedzieli na parapecie i palili papierosy, przez co Diggory nieźle się oburzyła. Ona sama grała z Fredem w szachy w wielkiej ciszy, co jakiś czas jedynie zmieniając się kolorami. Ja siedziałam na łóżku i czytałam zeszyt chłopaków, w którym były spisane ich wszystkie produkty, zamierzone zastosowania, hasła reklamowe, że tak powiem, i tego typu rzeczy. Poprosili, żebym przepisała wszystko czytelnym pismem, choć według mnie George pisał przepiękne litery. Przepisując, uświadomiłam sobie, że oni od zawsze byli cholernie kreatywni i świetnie im to wychodziło. Choć strasznie się bałam, gdy sami na sobie próbowali te swoje wytwory.
W końcu kartki się skończyły. Zamknęłam notatnik i położyłam go na stoliku. Wsłuchałam się w tekst piosenki i rozpoznałam, że to "All My Tomorrows". Raz George śpiewał to Adzie o jakiejś trzeciej w nocy i dlatego na nich spojrzałam. Znowu to robił, ale niesłyszalnie dla nas, przybliżając się do niej z każdym wersem. Uśmiechał się w ten specjalny sposób, ten tylko dla niej, a ona rumieniła się, przegryzając wargę, robiła tak żeby aż tak się nie szczerzyć. Ucichła ostatnia nuta, po której przestałam na nich patrzeć i spojrzałam na drugi koniec pokoju, bo otworzyły się drzwi przez które weszła Molly.
Ogłoszenia parafialne
Wiem, że wszystko pisane tak powierzchownie, ale nie widzę sensu w opisywaniu teraz czegoś szczegółowiej.
Który związek najbardziej lubicie? Ada + George, Caroline + Oliver czy może Wiktoria + Fred?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top