Rozdział 43
Perspektywa Caroline
-Obyśmy się dostały - rzekła Ada, spoglądając w niebo, gdy byłyśmy już przy stadionie. W oczy od razu rzuciła nam się mała grupka ludzi z miotłami w dłoniach. Wika poszła na trybuny, posyłając nam ciepły uśmiech, a my doszłyśmy na środek boiska, rozglądając się po zgromadzonych.
-Mógłby mi ktoś powiedzieć gdzie jest Harry i dlaczego go nie ma? Fred, George? - jego głos dotarł do moich uszu i gdyby nie Ada to chyba bym odleciała.
-Przykro mi Wood, nie widzieliśmy go od ostatniego razu kiedy go widzieliśmy - stwierdził młodszy poważnie.
-Kiedy to było?
-Ostatni raz kiedy go widzieliśmy? Zdecydowanie było to wtedy, gdy ostatni raz go widzieliśmy - odpowiedział starszy, a ja w końcu stanęłam w miejscu, w którym go widziałam.
<<<
Właśnie wracałam od mojego brata na koniec pociągu do przedziału moich przyjaciół. Jeszcze chwila i już siedziałabym wraz z nimi, ale coś, a właściwie ktoś mi przeszkodził. Z przedziału obok, którego akurat przechodziłam, wyszła najpiękniejsza osoba na świecie. Jego cudne brązowe oczy, z iskierką zapału do dojścia do każdego celu. Jego krótkie, brązowe, rozczochrane włosy, które tak pięknie wyglądały w tym nieładzie. Sweter w kolorach Gryffindoru pokazujący jak bardzo kochał swój dom i swoją drużynę Quidditcha. Lekki, nieświadomy uśmiech, który zawsze pojawiał się na jego twarzy, gdy był zamyślony.
Jego widok zaparł mi dech w piersiach. Mimo, że z nim zerwałam to i tak nadal go kochałam. Myślałam o nim przez całe lato i karciłam siebie za to, że zakończyłam ten związek, mimo, iż było to słuszne. Zatrzymałam się i stałam jak wryta. Chciałam iść dalej i spróbować o nim nie myśleć, ale nie potrafiłam tego zrobić.
-Caroline - chłopak spojrzał na mnie, przez co jego twarz stała się cała czerwona.
-Oliver... - powiedziałam cichym, piskliwym głosem i poczułam jak na moją twarz również wkradają się rumieńce. Nasze spojrzenia zetknęły się ze sobą i wtedy stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Zaczęliśmy się całować. To nie ja pocałowałam jego, ani to nie on pocałował mnie. Oboje to zaczęliśmy, w tym samym czasie, z własnej woli. Chwilę robiliśmy to na korytarzu, jednak po minucie brunet jedną ręką otworzył najwidoczniej pusty przedział, z którego niedawno wyszedł, a drugą dłoń umiejscowił na mojej talii i przyciągnął mnie bliżej do siebie. Weszliśmy do przedziału i całowaliśmy się tak jak kiedyś. Tak jak przed tym wszystkim. Jak to jest możliwe, że jedna noc, jedno większe okazanie miłości niż zazwyczaj, tak naprawdę zniszczyło naszą relację? Odsunęłam tę myśl od siebie i całkowicie zatopiłam się w chwili spędzonej z nim. Moje dłonie przeczesywały jego gęste, choć krótkie włosy, tak jak kiedyś, gdy leżał na moich kolanach w pokoju wspólnym.
Nie. Stop. To niewłaściwe. Sama z nim zerwałam przez to wszystko. Mimo, że było to dobre, było też złe. Szybko odsunęłam się od niego, rzuciłam ciche przepraszam i wybiegłam stamtąd. Jak najszybciej kierowałam się w stronę moich przyjaciół próbując powstrzymać płacz, ale nie udało mi się. Weszłam do pierwszego, pustego przedziału i zaczęłam płakać. Dlaczego to wszystko musiało się wydarzyć?
>>>
Wybudziłam się ze wspomnienia, gdy usłyszałam głos nawołujący moje imię.
-Caroline, coś się stało? - to był on. Pokręciłam przecząco głową i wymusiłam na sobie lekki uśmiech. - A więc na jaką pozycję startujesz?
-Ścigająca - przecież bardzo dobrze to wiedział. Każdy wieczór, który spędzaliśmy na boisku kończył się moim wywodem na temat Qudditcha.
-Dobra, to w pierwszej kolejności wypróbujemy was - spojrzał na uczniów po jego prawej, a gdy wszyscy zaczęli poprawiać ochraniacze, bądź coś tego typu, odwrócił się, zaczesując włosy do tyłu i marszcząc brwi w ten swój sposób, spojrzał na bezchmurne niebo nad nami. Po chwili część wzbiła się w powietrze i ustawiła na swoje pozycje, a my oglądaliśmy to wszystko z boku.
>>>
-Dostałam się! - wydarła się Ada, biegnąc w stronę Roger. Szłam za nią z szerokim uśmiechem, bo obydwie się dostałyśmy.
-A nie mówiłam, że nie ma co się stresować? Tyle próbowałyście, w końcu musiało się udać.
-Idziemy świętować! - podniosła miotłę w górę i złapała blondynkę za rękę, ciągnąc ją w stronę zamku.
-Tak! Ale... jeszcze muszę coś załatwić - zawołałam, gdy były już przy wyjściu. Odwróciłam się, zobaczyłam go rozwiązującego ochraniacze. Chciałam już iść w jego stronę jednak znikąd pojawiła się ona i... po prostu go przytuliła. Szczęśliwa jak nie wiem zaczęła coś mówić, ale nie słyszałam co, bo zagłuszyło mi to moje "lekko" pękające serce. Zawróciłam, nie patrząc przed siebie i z kilkoma samotnymi łzami jak najszybciej pobiegłam do dormitorium.
-Caro! - najwyraźniej postanowiły na mnie zaczekać, ale nie zatrzymałam się na prośby Kimberly.
Perspektywa Wiktorii
Nie chciałam, aby sama wracała do zamku, więc cudem zatrzymałam podekscytowaną Adę. Patrzyłam gdzie idzie i wzięłam głęboki wdech, gdy zobaczyłam jej cel. Kiedyś. Ją. Zamknę. W. Piwnicy. Postanowiłam jednak wkroczyć dopiero wtedy, gdy zaczęliby się do siebie niebezpiecznie zbliżać. W pewnym momencie zatrzymała się, jakby ktoś postawił jej przed twarzą mur, więc spojrzałam na chłopaka. I dziewczynę. Lucy dokładnie. No i się wkurwiłam. Caroline zawróciła, a ja ruszyłam przed siebie, gdy Oliver na chwilę zostawił ją, chcąc coś odnieść czy tym podobne.
-Możesz mi wyjaśnić co jest z tobą nie tak? - odwróciła się w skowronkach, a widząc moją minę uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Mówisz do mnie?
-A czy stoi tutaj jakaś inna powalona Puchonka?
-O co ci chodzi? - głos jej tonu nie podobał mi się ani trochę i przepraszam, ale gdzie tamta Lucy?
-Rzucasz się na chłopaka, który dopiero co zerwał z miłością swojego...
-Właśnie, zerwał, więc jaki problem?
-Może taki, że nadal się kochają? Nie zachowuj się jak dziwka - zmarszczyła czoło, a po chwili prychnęła.
-Jak dziwka to zachowała się ona, pchając mu się do łóżka - zachowanie spokoju było trudne w tamtym momencie.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia na ten temat?
-Tak. To ja usłyszałam rozmowę Olivera i tego jego kolegi i to ja rozpowiedziałam to całej szkole. Zadowolona?
-Co przepraszam bardzo? Uczuć nie masz czy jak?
-Uczucia mam, ale tylko i wyłącznie względem niego - na chwilę spojrzała w stronę szatyna, po czym wróciła do mnie wzrokiem. - A skoro dostałam taką prostą szansę na ich zerwanie to grzechem by było nie skorzystać, nie uważasz?
-Jesteś jedną, wielką, fałszywą suką - zaśmiałam się ironicznie. - Może jeszcze powiesz, że większość ich kłótni powodowałaś ty? - nie odpowiedziała, ale nie musiała, bo jej mina mówiła sama za siebie.
-Łatwo wyprowadzić ją z równowagi, a skoro mogło mi to pomóc - wzruszyła ramionami.
-Nie wierzę w to co słyszę - pokręciłam głową i już chciałam odejść.
-Jak już jesteśmy szczere to może to idealny czas, abym powiedziała Ci coś na temat naszej "przyjaźni". Naprawdę myślisz, że przyjaźniłabym się z kimś tak żałosnym i nudnym gdybym nie miała z tego korzyści? Teraz już nic nie potrzebuję, więc żegnam - a we mnie coś dziwnego pękło. Uśmiechnęła się do idącego do nas Olivera i na odchodne ostatni raz posłała mi sztuczny uśmieszek.
>>>
-Mała, fałszywa zdzira! - weszłam ze łzami w oczach do pokoju bliźniaków, bo wiedziałam, że będą tam wszyscy.
-O kim mówisz? - jego potrzebowałam okej.
-O Lucy - rzekłam. - To ona rozpowiedziała o tym - spojrzałam na Caroline.
-Ale chyba nie płaczesz z tego powodu, prawda? - odezwał się George.
-Nazwała mnie nudną i żałosną... - wydukałam, a Fred schował mnie w swoich ramionach.
-Dobrze wiesz, że to nie jest prawda - szepnął.
-Od początku mówiłam, że jest z nią coś nie tak - Diggory włączył się tryb "A nie mówiłam?!".
-Oliver powinien o tym wiedzieć, co nie? - zagaiła Ada.
-Tak bardzo jej ufa to... Przynajmniej później dostanie za swoje, gdy prawda wyjdzie na jaw.
>>>
-Wika, jest sprawa - po ostatniej lekcji złapał mnie Zachary. - To ważne.
-No okej - rzekłam, a on rozejrzał się i zaciągnął mnie na ubocze.
-To raczej prośba... No bo wiesz... - podrapał się po karku.
-Nie, nie wiem.
-Nie mam pojęcia jak Ci to powiedzieć.
-Wprost - świetne porady od Wiktorii, polecam.
-Może zaczęlibyśmy udawać parę?
-Co? - wypuścił głośno powietrze i rozejrzał się nerwowo.
-Niektórzy zaczynają dziwnie na mnie patrzeć i co jeśli podejrzewają kim jestem...
-Wolisz dostać z krzesła czy kaktusa, a może jeszcze z czegoś innego? - przerwałam mu, marszcząc czoło.
-Wika...
-Zacznij akceptować siebie ty mały tumoku - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową.
-Nie chcę być obrażany, odrzucony, wyśmiewany, okej? Zrozum mnie.
-Ale twoje rozumowanie jest złe. Nie myśl, że się zgodzę. Powtarzasz mi, żebym nie przejmowała się zdaniem innych, więc sam chociaż trochę stosuj się do własnych słów - wbił wzrok w podłogę.
-Nie potrafię...
-Właśnie, że potrafisz. Nie masz dziewczyny i nie będziesz jej mieć, a ludzie... Wcale nie muszą od razu cię obrażać.
-Jestem jakimś błędem w systemie i wierzysz, że oni wszyscy to zaakceptują?
-Wierzę, że ty to zaakceptujesz.
>>>
-Czy ty właśnie nazwałaś nóż otwieraczem do ludzi?
-A tak nie jest?
-W sumie...
-O czym wy do cholery gadacie?
-Caro, nie zachowuj się jakby takie rozmowy były tutaj dziwne - powiedziałam, a George parsknął cichym śmiechem.
-Żyjemy ze sobą pięć lat - zaczął. - Nie rozumiem dlaczego nadal reagujesz na coś takiego.
-Dobra, dobra. Możemy kontynuować grę? - zapytała Diggory.
-Nie chcę mi się już w to grać - jęknęła Ada, rzucając karty.
-Szachy? - zaproponował Fred.
-Musiałabym po nie iść - stwierdziłam, a Kimberly posłała mi proszący uśmiech. - To ogarnijcie tutaj - wstałam i wyszłam, po drodze oczywiście potykając się o własne nogi. Po chwili wróciłam i nie wiem dlaczego, ale każdy zmienił swojej miejsce. Przy okazji tam gdzie siedziałam wcześniej, czyli obok George'a, nagle siedziała Caroline i żeby jakoś normalnie usiąść musiałam znaleźć się obok starszego z bliźniaków. Niby wszystko spoko i w końcu gra się rozpoczęła, ale gdy Caroline i Fred zaczęli się sprzeczać, bo przecież dzień bez ich kłótni to jakieś święto, dziewczyna popchnęła go, a że siedziałam obok niego to poleciał na mnie. I razem spadliśmy z łóżka i to nie było ani trochę przyjemne. Dlatego nie chciałam obok niego usiąść, zawsze dostawałam.
Ogłoszenia parafialne
PolsatkaTv, czyli wzór do tworzenia Caroline, napisała tą piękną scenę z pociągu.
Dziękuję za przeczytanie, do następnego 🧡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top