Choroba
Dinah Lance weszła do domu, masując kark. Była zmęczona długą walką z przestępczością. Z chęcią wzięłaby długą kąpiel i położyła się do łóżka. Zapewne by to zrobiła, gdyby nie fakt, że z salonu dobiegły ją dziwne odgłosy. Podążyła do ich źródła i stanęła nieruchomo w drzwiach. Zobaczyła oto swojego narzeczonego, który po pewnej operacji dostał od lekarza zakaz picia przez dziewięć tygodni, trzymającego wiszącą zazwyczaj nad kominkiem szablę. Celował jego ostrzem w pierś Hala Jordana, który sam trzymał miecz stworzony z energii pierścienia. Zagradzał swoim ciałem dojście do barku z alkoholem.
-Co tu się dzieje? - spytała kobieta, nie pewna czy na pewno chce poznać odpowiedź.
-Ten twój durny facet chce się napić alkoholu. Chociaż dobrze wiem, że nie może! - oznajmił lotnik.
-Wcale, że nie!
-Queen, do cholery! Słyszałeś lekarza!
-No zlituj się! Nie piłem od sześciu tygodni!
-Wytrzymałeś tak długo, to i te trzy tygodnie dotrzymasz!
Dinah skakała spojrzeniem od jednego do drugiego, zastanawiając się czy to, aby nie jest złudzenie spowodowane zmęczeniem.
- Oliver, idź spać. - poprosiła, nadal lekko otumaniona.
Blondyn posłał jej złe spojrzenie.
-I ty Brutusie przeciwko mnie?!
-Kupię ci całą cysternę whisky, jak tylko wydobrzejesz. - obiecała, patrząc na niego ze zmęczeniem.
Hal opuścił gardę, a jego miecz rozpłynął się w powietrzu. Queen wykorzystał to, aby rzucić się na niego z obłędem w oczach.
To będzie długa noc – pomyślała blondynka, starając się ściągnąć ukochanego z, zapewne byłego już, przyjaciela rodziny.
Jeśli nagle Dinah jest opisana trochę, jak Bruce, to przepraszam, ale... Katar robi ze mną dziwne rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top