-- < Wiadomość #22 > --

Do szkoły wrócił dopiero po kilku dniach i mimo olbrzymiej chęci odpisania, ignorował wiadomości od mścicieli, nie chcąc dawać sobie złudnej nadziei na cokolwiek więcej. Nie powinien był ufać ani bawić się w zaprzyjaźnianie z kimkolwiek poznanym przypadkiem, ale myślał... W sumie uważał to za ciekawe i zabawne, gdy nie miał pojęcia, z kim pisze, ale teraz coś wewnątrz jego umysłu podszeptywało, że tylko się z niego wyśmiewają. Uderzył czołem o szafkę. Czemu wszystko musiało być takie beznadziejnie trudne?!


- A tobie co, nerdzie?


Obrócił głowę nieznacznie w bok i dostrzegł burzę, kręconych kasztanowych włosów i błyszczące ciekawością spojrzenie. Wzruszył ramionami i znów uderzył w szafkę. Powtórzył tak jeszcze dwukrotnie. MJ wywróciła oczami i złapała go za kołnierz, odsuwając od biednych szafek.


- Głowa mnie boli... - Potarł obolałe czoło.


- Wow, ciekawe czemu. - MJ prychnęła. - Co ci chodzi po głowie, oprócz bólu czaszki?


- Sporo... - Mruknął. - Nie wiem, co mam myśleć... Mam kilku nowych znajomych i wydaje mi się, że oni... No, są popularni, bardzo, ale nie wiem, czy myślą poważnie o przyjaźnieniu się z kimś takim jak ja, czy tylko robią to z litości lub pośmiania... I jeszcze Mason próbował mnie dziś dwa razy dorwać, a nawet nie wiem za co! - Wyrzucił przed siebie ręce. - Znaczy, no... Pomogłem mu trochę z poprawieniem oceny z matmy, ale... Nie wiem, nie mógł chyba oczekiwać od razu magicznie szóstki, nie?


- Mason Hall? - Zapytała zaskoczona.


- Tak.


- Kumpel Flash'a?


- Tak.


- Dawałeś korepetycje temu tępakowi z drużyny? - Uniosła brwi w górę. Pokiwał głową z rezygnacją. - Znaczy, no głupi nie jest, ale nękał ciebie z Flash'em od pierwszej klasy i aż dziwne, że nagle chce się cokolwiek dokształcić, po prostu szok...


- Nie jest taki zły... - Mruknął, wzruszając ramionami. - Bardziej mnie dziwi, że Flash i jego ekipa od tamtego czasu przestali się nade mną znęcać. I było dziś jeszcze coś dziwnego, ale... - Pokręcił głową. - Uh, nieważne.


- Mów.


Podrapał się po karku, marszcząc czoło. Jak miał to ubrać w słowa tak, żeby nie zabrzmieć jak obłąkany? Może to była tylko jego paranoja? Westchnął ciężko i mimowolnie spojrzał w bok. Niczym zahipnotyzowany obserwował blondynkę, która zgrabnym lekkim krokiem zmierzała do grupki dziewczyn pod klasą. Przywitała się z uśmiechem. Na ten widok Peter'owi coś skręciło się w żołądku. Obserwował jej delikatne, kocie ruchy, gesty, a kiedy w pewnej chwili odwróciła się i ich spojrzenia skrzyżowały się na kilka sekund, posłała do niego nieśmiały uśmiech z uniesioną dłonią. Machinalnie zrobił to samo.


Felicia Hardy.


Najzabawniejsze było, że chodziła do jego szkoły od miesiąca, a on ją uratował przed zboczeńcem jako Spiderman, dzień przed jej pierwszym dniem w jego szkole. Tamtego dnia pamiętał, że ją kojarzy skądś, ale nie umiał dopasować twarzy do nikogo, aż obejrzała się pewnego dnia i przypadkiem na siebie wpadli. Od tamtej pory ciągnął za nią wzrokiem jak psiak, nie wiedząc właściwie czemu. Była śliczna, miała piękny uśmiech, poruszała się niczym modelka, a każde wyłapane spojrzenie jej błękitnych oczu, wprawiał go o dziwny skręt żołądka.


- Ej, Parker!


- Co? - Spojrzał zdezorientowany na MJ. - Eee, wybacz, co mówiłaś?


- Zamiast gapić się na Hardy jak zakochany kundel, po prostu do niej zagadaj. - Założyła ręce przed sobą i uśmiechnęła się kpiąco.


Jego twarz natychmiast przybrała odcień dojrzałych pomidorów. Odchrząknął, mamrocząc cicho pod nosem, że to nie takie łatwe, na co dziewczyna jedynie wywróciła oczami. Zerknął w stronę Felicji, ale jej już nie było.


- Poszła do klasy, Romeo. - MJ parsknęła śmiechem, widząc jego zażenowaną minę. - A co się dziś dziwnego stało?


- Cóż... - Znów podrapał się po karku. - Flash rano mnie zgarnął przed bramą szkoły i coś bredził, że jak zrobię krzywdę Mason'owi, to mnie skopie na amen, ale nie wiem, o co mu chodziło. Niby jak miałbym ja zrobić jemu krzywdę, to raczej na odwrót. - Wywrócił oczami. - Co teraz masz?


- Chemia.


- Hiszpański. - Zamknął szafkę i ruszył z dziewczyną w stronę klas, które nie były zbyt daleko od siebie. - Miałem ostatnie dwa dni wrażenie, że chce mi nastukać i nie wiem w sumie za co...


- Mięśniaki jego pokroju nie potrzebują powodu, to losowość przyczynowo skutkowa, ale może jemu chodzi o coś jeszcze... - Zmarszczyła brwi, gdy Peter wyciągnął telefon, który dał o sobie znać kilkoma powiadomieniami i wyłączył go, nim schował do kieszeni. - Namolni ci nowi znajomi, co?


- Nawet nie wiesz jak bardzo... - Westchnął ciężko. - Nie wiem, czy powinienem im ufać, to zbyt skomplikowane... Moje życie jest skomplikowane i mogliby tego nie zrozumieć.


- Cóż... Jeżeli znasz ich wystarczająco długo, to może warto spróbować się otworzyć na nowe znajomości? - Michelle podjęła wcześniejszy temat. - Peter, nie oszukujmy się, jesteś drobnym, średniego wzrostu, uroczym chłopakiem o sarnich oczach. Jeżeli nie polubili cię za charakter, którego w sumie ci brakuje, to na pewno za wygląd. - Roztrzepała mu włosy. - Wyglądasz jak mały uroczy psiak do wytarmoszenia.


- Dzięki... - Burknął, poprawiając włosy. - Gdybym nie wiedział, że umawiasz się z Ash, to pomyślałbym, że próbujesz mnie poderwać, Jones.


- Hmm, proponujesz trójkąt, Parker? - Uśmiechnęła się wymownie.


- Z tobą? Zawsze i wszędzie. - Odwzajemnił uśmiech i oberwał w ramię, co zaowocowało jego śmiechem. - Nie no, Ashlyn by mnie zabiła, gdybym próbował cię jej odbić. Skończyłbym pewnie na maszcie z wyrżniętymi jajkami, a zapewniam, mam chęć kiedyś spłodzić potomka, tak za powiedzmy dwadzieścia lat.


- Ale plany masz... - Parsknęła śmiechem. - Wiesz, że Ashlyn cię nie zabije. Jesteś dla niej jak mały nieporadny, młodszy braciszek do kochania.


- Wiem, ale wolałbym, żeby przestała próbować mnie ubierać... - Peter westchnął ciężko. - Nie wiem, co jej nie pasuje w moich ciuchach!


- Parker!


Zesztywniał i mimowolnie wykonał krok w tył. W jego kierunku maszerował niewiele wyższy chłopak o piaskowych włosach i wygolonym bokiem. Ubrany w czerwoną bejsbolówkę, ciemne jeansowe spodnie i czarne trampki. Ludzie na korytarzu rozstępowali się, żeby nie zaleźć mu za skórę. Peter w panice rozejrzał się za jakimś miejscem do ukrycia, ale nie widząc żadnej luki i miejsca do ucieczki, spojrzał rozpaczliwie na MJ i niemo przeprosił, po czym zrobił w tył zwrot z zamiarem szybkiej ucieczki. Nie zdążył zrobić nawet trzech kroków, jak został złapany za kołnierz i pociągnięty do tyłu. Lekko koślawo stanął na wprost umięśnionego chłopaka.


- Eeee, h-hej Mason... - Uśmiechnął się blado.


- Chciałem z tobą pogadać, Parker.


- J-Jeśli mowa o twoją ocenę z klasówki z matmy, to na-nauczyłem cię wszystkiego jak u-umiałem! S-Serio!


- Nie o to chodzi, ty głupi nerdzie! - Mason warknął. - Chciałem zapytać, czy... Uhh! Masz dziś czas po szkole?


- Co? Eee, potrzebujesz kolejne korepetycje z matmy czy czegoś innego?


- Nie, chcę się z tobą umówić.


- Na korepetycje?


Zamrugał zaskoczony i zerknął na Michelle, która w tym momencie palnęła się otwartą dłonią w twarz. Spojrzał znów na Hall'a, który warknął zirytowany i złapał go za poły bluzy przy szyi. Peter uniósł dłonie w geście poddańczym, blady jak ściana, ale to, co stało się następne, kompletnie go zaskoczyło. Mason go... on... co? Mason Hall pocałował go na oczach prawie połowy szkoły!


- Parker należy do mnie! - Mason warknął w stronę zaskoczonych uczniów. - Ktokolwiek tknie tego przychlasta, ma gwarantowane przetrącenie łap, rozumiemy się?! - Spojrzał na skamieniałego chłopaka. - Widzimy się po szkole, nie waż się nigdzie zwiać, bo i tak cię dorwę, jasne?


Nie czekając na odpowiedź, wyminął spetryfikowanego szatyna. Jego mózg właśnie chyba odleciał w kosmos i odkrył nową formę życia.


- No to masz chyba randkę po szkole, Parker. - Michelle parsknęła śmiechem, klepiąc go po plecach. - Powodzenia.


Odeszła do swojej klasy, pozostawiając Peter'a samemu sobie. Inni uczniowie również zaczęli się rozchodzić, szepcząc między sobą o niedawnym wydarzeniu. Torba z jego ramienia zsunęła się z głuchym stąpnięciem na posadzkę. Uniósł powoli rękę do ust, które zaraz zasłonił dłonią, wbijając oczy jak spodki w podłogę.


Orzesz kurwa! Mason Hall go pocałował!


Twarz paliła go żywym ogniem. Kucnął i schował głowę w ramionach, którymi opatulił kolana. Musiał być teraz czerwieńszy od pomidora. Dlaczego takie rzeczy musiały spotykać właśnie jego?!


- Cholera...




★♡★♡★♡★♡★

Data publikacji: 02 Kwietnia 2021

Data korekty: 26 Marca 2022

Ilość słów przed korektą: 983

Ilość słów obecnie: 1 351

Kilka słów od Autorki:

Okej, okej, no to tak... Poprawiłam nieco dialogi, dodałam trochę do rozmowy pomiędzy Michelle i Peter'em oraz pokazałam bardziej jego zainteresowanie Felicją. Dodatkowo uwydatniłam fakt, że Flash i jego ekipa wiedzieli, co chodzi Mason'owi po głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top