-- < Wiadomość #18 > --

White || Yellow

★♡★♡★♡★♡★

Przez mroczne uliczki przemykał cień, którego zdawali się nie widzieć zwykli przechodnie... Osobistość o tak mrocznym i nieprzeniknionym obyciu, że nawet nie wiem po cholerę autorka, stworzyła taki wstępniak, robiąc ze mnie idiotę, a nie z palanta zwanego Martwą Kałużą...


- Ej! Yellow powiedz mu coś! White jest niemiły znowu i nie robi ze mnie wyjebistego koksa! - Deadpool wykonał jakąś dziwną figurę, która miała ukazać jego mięśnie bardziej okazale. - Oh, właśnie zapomniałem, a po co my w sumie idziemy do Stark'a?


NA MORDOWANKOOO!!!!


Właściwie to mieliśmy uratować kogoś dla niego, a nie mordować.


Ohhhh...


- Ohhhh...


Uznam, że nie słyszałem waszego zawodu głosowego... ech, cóż... Pamiętasz, chociaż o tym, że Peter jest u ciebie zakuty w kajdanki, prawda?


Ej no jak moglibyśmy zapomnieć jego słodziuchnej buźki i sexi dupci?!


- Dokładnie! - Zakrzyknął, przeskakując nad kolejnym budynkiem. - Szkoda, że Tom Holland tutaj musi mieć piętnastkę na karku jako Spidey... Wyruchałbym na żywca, meh...


Przypominam ci po raz wtórny... To. Nie. Jest. To. Uniwersum.


...serio?


- ...serio?


Ech, jak z dziećmi... Przy okazji jesteśmy na miejscu Wade, więc jakbyś mógł...


Deadpool wskoczył przez okno, które roztrzaskało się na milion kawałków, a on sam przeturlał się po posadzce i wstał w pozycji klęczącej, wystawiając ręce na boki.


- OTO PRZYBYŁEM BABE!!!


...nie rozwalać okna i wejść po ludzku, ekhm, nieważne.


Natychmiast system antywłamaniowy Avengers Tower wycelował kilkanaście broni palnych i laserowych wprost w twarz mężczyzny. Wszyscy obecni w pomieszczeniu patrzyli na to zjawisko niepewnie, zmieszani lub jak Tony z ciężkim westchnięciem. Gwen i Harry wymienili niepewne spojrzenia i zaraz wrócili do swoich zajęć, uznając, że i tak do niczego się zdadzą przy kimś tak nieobliczanym jak Deadpool.


- Miałem nadzieje na mniej ostre powitanie. - Wade przyznał, wsadzając bezmyślnie palec w jedną z luf laserowej broni. - No to, co za akcja? Kogo sprzątnąć?


- Friday odwołaj alarm. - Tony potarł czoło. - Potrzebuje się napić... - Podszedł do barku, wymijając najemnika. - I mówiłem to już przez telefon, nikogo nie masz sprzątać, tylko znaleźć i to najchętniej żywego. Wiesz, że grubo zapłacę. - Nalał do szklanicy whisky. - Nalać ci?


Czysta najlepsza, a nie perfumy do picia proponujesz! Człowieku z czegoś się urwał?!


- Wbrew mojej religii.


Czegoś takiego nawet nie ma...


- Jest pan pewien, że on będzie w stanie znaleźć Peter'a?


Gwen zerknęła ostrożnie w stronę mężczyzny w czerwono czarnym kombinezonie, który w jej ocenie już wcześniej podczas zleceń dla Peter'a był podejrzany, a teraz wiedziała, czemu chłopak nie chciał nic pisnąć, kim on jest i czym się zajmuje dokładnie. Wiedziała za to jedno. Parker będzie się gęsto tłumaczyć, gdy tylko go dorwie.


- Wam jakoś nie wyszło. - Stark prychnął kpiąco.


- Tak samo jak i panu. - Harry uśmiechnął się słodko.


- Touché, Osborn... - Mruknął niezadowolony i spojrzał w stronę najemnika. - Przyjmujesz robotę czy nie? Nie mamy czasu...


- Pewno, pewno, ale najpierw mów kogo ukatrupić! - Wade zatarł ręce, a widząc wzrok bruneta, natychmiast zaśmiał się nerwowo. - Znaczy, chciałem powiedzieć, ocalić oczywiście! Pewnie, że ocalić, coś ty TonTon! - Machnął ręką lekceważąco.


Co nie znaczy, że nie wyrżniemy porywaczy~!


Udam, że tego nie słyszałem.


- Chodzi o tego chłopaka. - Tony kliknął parę przycisków na klawiaturze w powietrzu, a zaraz obok pojawiło się zdjęcie. - Potrzebujemy, żebyś go znalazł żywego. Nie wiemy, w jakim jest obecnie stanie ani tym bardziej, gdzie się znajduje.


Wade czuł, jak coś skręciło jego wnętrzności w mocny supeł. Nawet oba głosy przestały się wtrącać. Zaklął szpetnie w myślach. Czego Stark chciał od jego chłoptasia? No, dobra Petey nie był oficjalnie jego facetem, ale to tylko kwestia czasu albo zwyczajnego obejścia się smakiem widoku seksownej dupci nieletniego chłoptasia w lateksowym wdzianku... Otrząsnął się natychmiast z chwilowej zadumy i znów spojrzał na zdjęcie Peter'a, po czym podejrzliwe w stronę Stark'a. Czyżby S.H.I.E.L.D. coś kombinowała w kierunku Spiderboy'a?


- A po co wam on? - Zapytał na powóz spokojnie.


Jeżeli chcą coś zrobić jego przyszłemu niedoszłemu Peter'owi, to wymorduje ich na miejscu, zrobi ludzkie szaszłyki i wróci do domu, udając, że zleceniodawca się rozmyślił. Hmmm, tak, plan perfecto~!


- Peter to nasz przyjaciel. - Gwen wtrąciła, widząc, jak rozmowa obiera dziwny kierunek. - Martwimy się o niego, bo dwa dni temu zadzwonił omyłkowo do pani Stark-Potts zamiast do mnie, dlatego...


- Dlatego między innymi chcemy go odnaleźć. - Wanda wtrąciła się mało delikatnie do rozmowy. - Więc albo pomożesz go odnaleźć, albo możesz spadać! Peter jest również naszym przyjacielem i martwi nas, w jakim stanie zniknął!


Wade zamrugał kilkakrotnie z konsternacją. Uniósł rękę z wyciągniętym ku górze palcem wskazującym, jakby chciał o coś zapytać. Jednak zaraz pokręcił głową i zaczął krążyć w tę i z powrotem. Znów spojrzał na dziewczynę i wyciągnął ręce przed siebie, robiąc dziwny gest w powietrzu, ale znów nie wymówił słowa, po czym ponowił krążenie w kółko. Kolejny raz przystanął i zrobił zamyśloną pozę, jakby coś mocno kontemplował.


- Bierzesz tę robotę czy nie?! - Wanda huknęła, a jej oczy zalśniły szkarłatem.


- Woow zluzuj młoda, pewno, że biorę! - Deadpool uniósł ręce w geście obronnym. - Po prostu rozważałem, czy jesteś wolna w ten weekend i dasz się namówić na randkę. Wiesz, świece, stolik, meksykańskie żarcie, księżyc i takie tam, ale patrząc na twój wybuchowy charakterek, dochodzę do wniosku, że ostre jedzenie mogłoby rozsadzić cię jak balonik... Co powiesz na sushi?


Wanda zdębiała, patrząc z nieokreślonym wyrazem twarzy na mężczyznę. Chyba nie tego się spodziewała usłyszeć.


- Słucham?


- Oh, nie jesteś fanką surowej ryby, spoko! - Udał zamyślonego na sekundę. - To może makaron włoski, hm?


WADE!!! Peter na nas czeka i tęskni a ty zarywasz do pierwszej lepszej dupy!? JAK ŚMIESZ!!!


To nie czas na wasze chore romansowe ekscesy... Oni szukają Peter'a, więc to byłaby łatwa i szybka robota. Potem możesz zapytać wybuchową laskę o randkę, skupcie się lepiej.


Oh, fakt...


- Oh, fakt... Okey-Dokey~! To później obgadamy naszą randkę Veronica!


- Wanda...


- Najpierw idę uratować ładnego boy'a z loczkami! - Zakrzyknął i wyskoczył przez już rozbite, okno. - ODEZWĘ SIĘĘęęęęę...!!


W salonie zapadła martwa cisza, przerywana jedynie stukaniem w klawiaturę przez Harry'ego, który dopiero sekundę temu powrócił do swojej misji odnalezienia przyjaciela. Wanda spojrzała z niedowierzającą miną na Tony'ego i uniosła dłonie w kierunku rozbitej szyby, jakby chciała o coś zapytać, ale nie umiała wydusić słowa.


- Deadpool jest niereformowalny... - Tony odchrząknął, odpowiadając na nieme pytanie dziewczyny. - I ma dziwny styl bycia, ale jeżeli on nie odnajdzie Peter'a, to nikt nie zdoła.


Pozostali niechętnie przyznali rację, nie wiedząc jak bardzo łatwą robotę dali najemnikowi do wykonania...


🕸


Peter:

Hej, stary mógłbyś podać mi numer do Gwen albo Harry'ego?

Trochę jakby utknąłem i nie mam jak się z nimi skontaktować, a telefon gdzieś mi zaginął...


Ned:

Bez szans?

Ktoś ty?

Nic ci nie powiem!

Nie zmusisz mnie!

😠😠


Peter:

Ned do cholery!

Tu Peter, ty zjebie!

Zadzwoń do Gwen i przekaż, że nic mi nie jest, proszę...


Ned:

Peter?! 😱😱

Gdzieś ty jest?!

Gdzie masz telefon?!

Gwen i Harry myśleli, że ktoś cię porwał!


Peter:

Właściwie zostałem postrzelony i tak jakby porwany

Ale okazało się, że to Wade mnie porwał...


Ned:

Czekaj, czekaj...

Wade?

🤔🤔

Ten koleś z twojej roboty, co tak śmiesznie reaguje na to, ze ktoś nie lubi Meksykańskiej ani Azjatyckiej kuchni?


Peter:

Tak...

Ten sam

🙄🙄🙄


Ned:

Wait!

Jak to zostałeś postrzelony?!

Co się stało?! 😱😱


Peter:

Później ci opowiem

Obiecuję

A teraz weź, zadzwoń czy napisz do Gwen lub Harry'ego, bo nie chcę, żeby dostali na głowę czy coś...


Ned:

Spox

Ej

A czemu znasz mój numer, ale nie jej czy Harry'ego?


Peter:

Pamiętasz, że masz identyczny numer telefonu jak ja?

Tylko ostatnie trzy cyfry się różnią, stąd zapamiętałem...


Ned:

aaaaa...

fakt

zapomniałem

lol



Westchnął ciężko, uderzając telefonem o czoło. Co on czasem miał z tym idiotą... Nie no, Ned był bardzo inteligentny, ale jak mowa o drobiazgi typu różnica tylko trzech cyfr w numerze telefonu, to jego mózg magicznie doznawał błąd systemu i nie ogarniał nic. Zerknął na kajdanki. Lekko szarpnął. Nic...


- Kurde, to mnie załatwił... - Mruknął niezadowolony. Rozejrzał się dookoła. - Szlag by to... Nie mam nic, co by mogło się nadać na wytrych... Uhhh! Jaka porażka!


Dźwięk powiadomienia wyrwał go z biadolenia nad swoim biednym losem. Spojrzał w ekran.



Ned:

Yo!

Podałem Gwen numer, z którego pisałeś.


Peter:

Ok, dzięki


Ned:

Ogólnie kazała przekazać, że jak cię spotka, to zginiesz i coś o tym, że lepiej dla ciebie jak zaczniesz chodzić tylko po ścianach, bo inaczej nie masz życia, czy jakoś tak..

Nie bardzo wiem, o co jej w tym chodziło...


Peter:

😐😐😐


Ned:

??


Peter:

Yyy...

Powiem ci później...


Ned:

Ok?


Peter:

Później pogadamy, muszę kończyć.

Narka!



Spojrzał w kierunku drzwi, w których pojawił się uśmiechnięty, chyba, Wade w stroju Deadpool'a. Postawił zgrzewkę puszek redbull'a obok kanapy, po czym odpiął kajdanki. Peter potarł obolały nadgarstek, patrząc bykiem na starszego. Ta cała sytuacja była dla niego wręcz nierealna i dziwna...


- Słuchaj Peter Parker, sprawy się trochę pokomplikowały!


- Kogo zabiłeś? - Peter prychnął.


- Nikogo.


- Jasne... - Wywrócił oczami. - To, co się stało?


- Cóż... - Wade potarł z kark i zaśmiał się głupkowato. - Tak jakby Stark cię szuka.


- Co?! Coś ty odwalił?!


- Ej, ej, ej! To nie była moja wina! - Mężczyzna wytknął palec przed siebie. - Znaczy, trochę była moja, ale nie całkiem moja... - Mruknął dość koślawo, a widząc uniesioną brew chłopaka, dodał. - Ja tylko chciałem pomóc!


- Dobrymi chęciami piekło wybrukowane... - Burknął zły. - Co zrobiłeś?


Deadpool patrzył na niego dłuższą chwilę, a cisza powoli mętniała. Mógł niemalże stwierdzić, że widzi pot spływający hektolitrami po plecach najemnika, zwłaszcza gdy wycofał się o krok, jak tylko Peter ściął go podejrzliwym wzrokiem.


- Wade w tym momencie masz mi powiedzieć, co zrobiłeś albo przestanę być milutki i zniszczę cię...


- Kiedy mówisz to w taki sposób, śmiało mógłbym cię nazwać najemnikiem mordercą. - Przyznał otwarcie z podziwem. - Serio, nie myślałeś o zostaniu najemnikiem do mordowania czy coś?


- Wade Winston Wilson, mów! - Warknął.

- Okej, okej, jak wymawiasz całą moją godność, to ona trochę truchleje... - Wymamrotał niepewnie. - Emm, tak jakby Avengers próbują cię znaleźć, bo sądzą, że zostałeś porwany i, heh trochę to zabawne, Stark wynajął mnie, żebym znalazł ciebie, ale nie wie, że to ja jestem porywaczem. Śmieszne, nie?


Patrzył tępo na mężczyznę, powoli kalkulując powoli, co właśnie usłyszał. Avengers go szukają... Stark wynajął Deadpool'a, żeby go odnalazł... Zamrugał powoli.


- Tony Stark wynajął ciebie, żebyś znalazł mnie? Zwykłego Peter'a Parker'a, bo uważa, że zostałem porwany? - Uniósł brwi.


- W sumie to tak.


- Czyś ty oszalał?! Czemu im nie powiedziałeś, że to ty jesteś porywaczem?!


- Jasne, pomyśl chwilę, Peter Parker. - Wade założył ręce przed sobą. - Zostałeś postrzelony, znalazłem cię w alejce i zająłem się, żebyś nie wykrwawił się na ulicy. Jeżeli Avengers odkryją, że znasz mnie osobiście i pomagałeś przy kilku misjach hackerskich, to byłoby trochę słabo. Zresztą, oni twierdzą, że są twoimi przyjaciółmi, a z S.H.I.E.L.D. i Avengers to ja nie chcę mieć problemów! - Uniósł ręce w geście poddańczym.


- Co? - Zmarszczył brwi skonfundowany. - Ale ja nie znam osobiście Avengers...


- Jesteś pewien? Bo byli bardzo tego pewni, a o ile mi wiadomo, nikt raczej nie wie, że Peter Parker to Spiderman, więc wiesz... - Rozłożył ręce na boki. - Albo odkryli twoją super tożsamość, co takie trudne nie jest w sumie, albo zaś naprawdę sądzą, że znacie się dobrze. Tak czy inaczej, będę musiał cię do nich zatargać.


Peter patrzył uważnie na Deadpool'a, po czym na swoje dłonie i ostatecznie na pajęczy strój, smętnie zwisający z oparcia krzesła. Ściągnął brwi. Avengers uważają go za przyjaciela, kogoś, kogo znają osobiście, ale nie mogą wiedzieć, że jest Spiderman'em... Wtedy by zwyczajnie chcieliby odnalezienia pajączka, a nie Peter'a Parker'a, więc o co może...?


Mimo woli spojrzał na niebieski smartfon w dłoni, który dostał od Wade'a. Rozszerzył oczy, gdy nagle trybiki w jego głowie kliknęły i wszystko stało się dziwnie jasne.


- O kurwa... 




★♡★♡★♡★♡★

Data publikacji: 04 Stycznia 2021

Data korekty: 25 Marca 2022

Ilość słów przed korektą: 1 869 (1 031+838)

Ilość słów obecnie: 1 996

Kilka słów od Autorki:

Następna fuzja dwóch rozdziałów, bo w sumie jeden głównie był prawie samym dialogiem pisanym z Ned'em i nic więcej, ale cóż... Drobna korekta i tyle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top