-- < Wiadomość #38 > --

Rozdział planowałam wstawić w poniedziałek, ale uznajmy, że mam lepszy dzień i niech wam się godzi i powodzi lepiej niż mnie w tym momencie, bo mój nowy komputer ma uszkodzoną płytę główną. Co to dla mnie oznacza? Brak komputera na najbliższy czas i siedzenie na laptopie do czasu zamówienia nowej płyty i zmontowania do komputera... 

Ach, uwielbiam ch*jowe zbiegi okoliczności... 

Mimo wszystko, enjoy~! 

°˖✧◝(⁰▿⁰)◜✧˖°

Ave~!

★♡★♡★♡★♡★

16 Września 2022

Dzień ten mógł uznać za zaskakująco dziwny, a może i cały tydzień od kiedy wrócił do domu? Państwo niby traktowali go neutralnie, ale widać, że nad czymś rozważali, szeptali między sobą i nie raz wyłapał jedno słowo „Spiderman". O co mogło im chodzić? Czego chcieli od pajączka? Nie mogli się zorientować, że Peter jest ów niewielkim bohaterem, bo nigdy nie dał im nigdy takiego powodu do podejrzeń, a Sally również nie pisnęła słówka nikomu. Odkrycie tajemnicy ludzi, którzy chcieli go porwać z wieży okazało się niezwykle proste i na pewno nie chodziło im ani o Tony'ego Stark'a, ani też o samego w sobie Peter'a Parker'a. Oni chcieli Spiderman'a. Peter był jedynym, który dostarczał zdjęcia pajączka do gazet, więc czego można oczekiwać innego niż fakt, że potężny złoczyńca postanowi się nim zainteresować, chcąc zyskać informacje. Najbardziej zabawne było jednak to w jaki głupi sposób dokonał tego jakże intrygującego odkrycie. Najbardziej jednak niepokojące w tym wszystkim był fakt, że naszywka, którą skądś kojarzył na ubraniach dziwnych ludzi, miała również Felicia przy stroju Czarnego Kota. Doskonale zdawał sobie sprawę, kto był tym kimś, ale jak miał zapytać dziewczynę o coś takiego? Zwłaszcza, że oni chcieli go porwać, a Felicia i Mason czekali na odpowiedź z jego strony.


- I tak źle i tak nie dobrze... - Roztrzepał swoje włosy dłonią. - Nie mogę wprost podejść i zapytać „Felicia czy ty pracujesz dla Kingpin'a? Bo wiesz, ostatnio próbuje mnie ciągle porwać i jakiś tydzień temu jego ludzie nawet włamali się do Avengers Tower! Nie wiesz może czegoś o tym?" - Zamknął oczy, wzdychając ciężko chłodne powietrze. - W życiu by mi nie odpowiedziała...


- Wystarczyło zapytać.


Podskoczył, niemal spadając z dachu. Tuż obok niego siedziała Felicia w swoich normalnych codziennych ubraniach. Jasne włosy związane w gruby warkocz, a na ramieniu uwieszona nieduża brązowa listonoszka. Uśmiechnęła się nieznacznie, gdy w końcu na niego spojrzała.


- Co do pytania, tak, pracuje dla niego. - Wzruszyła ramionami. - To on mnie stworzył, zmusił mojego tatę do wydania formuły super żołnierza, z której stworzono Kapitana Amerykę, ale kiedy odmówił, porwał mnie. - Rozłożył ręce na boki. - Puścił tatę wolno pod warunkiem, że będę dla niego pracować i załatwiać różne zlecenia. Oczywiście kilka z nich robię dla własnej satysfakcji i sprawienia się z nowymi zdolnościami.


- Żartujesz... - Uniósł brew w górę, a gdy pokręciła lekko głową, westchnął ciężko. - Nie żartujesz... - Przetarł twarz dłonią. - Mogłem się domyślić, bo która normalna nastolatka, mimo że wybitnie uzdolniona i z zamożnej rodziny, posiada strój z wykonany z nanobotów. Technologii droższej niż cały dobytek jej rodziny.


- Nie każdy ma wybór dla kogo pracuje. - Zaczęła machać nogami, patrząc w dół na puste uliczki. - Kingpin chciał informacji o Spiderman, a ty jesteś jedynym fotografem, który robi mu najlepsze zdjęcia i myślał, że coś wiesz. Postaram się mu przekazać, że nic nie wiesz. - Uśmiechnęła się niepewnie. - Nie wydałam twojej tajemnicy, a moje uczucia są szczere. Wybacz, że naraziłam cię na stres i niebezpieczeństwo, Pete.


- Nie jestem zły, ale mocno zaskoczony. - Peter potarł oczy. - I na pewno nie chcesz mojej pomocy? Mogę coś zrobić.


- Póki nie próbuje cię zabić, to lepiej nie budzić smoka. - Zerknęła w telefon, a drapieżny uśmieszek zakwitł na jej ustach. - O smoku mowa, właśnie dostałam nowe zlecenie~!


- Felicia, to nie jest normalna praca. - Skrzywił się z wyraźną niechęcią, gdy pojawił się na jej ciele strój kota.. - Nie możesz u niego wiecznie pracować! On cię zniszczy i wiesz o tym!


- Póki mogę chronić moją rodzinę i przyszłego chłopaka, to jest to gra warta świeczki. - Wyszczerzyła się, a po chwili dała mu szybkiego buziaka w policzek. - Do później, Petey~!


I tak po prostu zniknęła w mroku nocy, zeskakując w dół budynku. Westchnął kolejny raz dzisiejszego wieczoru. Nie był zachwycony, że kradła. Sam nie lubił kraść, ale robił to dla samego faktu, że nie miał innego wyjścia i tyle. Ona właściwie też, ale tu sytuacja była kompletnie inna. Ją w teorii zmuszano do przestępstw na rzecz ochrony rodziny i jego. Położył się na dachu z nogami zgiętymi w kolanach i zwisającymi w dół. Naprawdę miał ochotę porobić coś ciekawszego niż zamartwianie się o ewentualną przyszłość. Miał również zagwostkę jak tu ocalić swoją dziewczynę od Kingpin'a, który chciał za wszelką cenę dorwać pajączka. Wydał z siebie zduszony jęk, ukrywając czerwoną twarz w dłoniach. Właśnie pomyślał o Felicii jako swojej dziewczynie!


- Oboje za mocno mącą mi w głowie... - Burknął, zdejmując powoli ręce z twarzy. - Chyba pójdę na mały patrol nim oszaleje...


W tej sekundzie usłyszał syreny policyjne. Wstał na równe nogi, szybko zdjął ciuchy, które schował do plecaka i ukrył go w wentylacji jak zwykle. Dobrze, że dziś pomyślał o założeniu stroju pod ubranie, bo to naprawdę oszczędzało sporo czasu. Nałożył maskę na twarz i wystrzelił pajęczynę przed siebie, żeby w następnej sekundzie bujnąć się pięknym długim łukiem przez kawałek ulicy. Nie był na patrolu od kilku dni, próbując nie wychylać się z powodu opiekunów, ale teraz czuł jak bardzo brakowało mu adrenaliny, świszczącego wiatru i prędkości z jaką poruszał się dzięki pajęczynie. Naprawdę kochał bycie Spiderman'em. Zobaczył jak jakiś typ ukradł torebkę i ucieka, więc nie myśląc więcej, ruszył w ślad za nim. Złapał go idealnie w locie i przyczepił do lampy z pomocą pajęczyny, zostawił karteczkę „Złodziej Torebek" i wrócił się do poszkodowanej.


- Proszę, pani torebka. - Wyciągnął do niej torebkę, a ona z wielkimi oczami patrzyła na niego jak na widmo. - Policja zajmnie się złodziejem.


- To spiderman! Niech ktoś go złapie!


Zesztywniał na sekundę, gdy dziewczyna wyrwała swoją własność i wytknęła palcem. Ludzie wokół tłumnie zaczęli przekrzykiwać siebie, wytykając go palcami. Widział jak trzech policjantów biegnie w jego kierunku, więc umknął szybko na dach z pomocą pajęczyny. Nie rozumiał, co się dzieje i czemu nagle chcieli go złapać? O co chodzi? Zrobił coś źle?


- ...Avengers od dawna próbują schwytać tego parszywego złodzieja. Spiderman jest poszukiwany przez Avengers. Wesprzyjcie ten szczytny cel i schwytajmy złoczyńcę, który udaje bohatera!


Podniósł niczym zaczarowany głowę w górę, wprost na bilbord z wiadomościami od Daily Bugle, gdzie jego szef z dorywczej pracy, pan J. Jonah Jameson, właśnie miał audycję. Coś ciężkiego spadło na samo dno jego żołądka. To nie mogło się dziać, a jednak patrzył teraz w dół na ludzi, których chronił od kiedy dostał moce...


Ludzi, dla których poświęcał swoje nowe zdolności...


Ludzi, dla których zrobiłby niemal wszystko...


Ludzi, dla których był teraz wrogiem...


Czuł jak bardzo ma sucho w ustach, a coś mocno ściska go za wnętrzności, wykręcając je boleśnie. Przełknął ciężko ślinę, próbując powstrzymać wybuch histerycznego płaczu. Chciał być kimś ważnym z ukrycia, a stał się przestępcą w oczach publicznych. Avengers dopięło swego. Usłyszał dźwięk gaszących silników i szybkie kroki kilku osób, które wpadły wraz z trzaskiem drzwi na dach.


Avengers byli bohaterami...


Avengers byli wybawicielami...


Avengers byli...


- Spiderman...


...zdecydowani do zniszczenia go.


- Nie chcieliście, żebym był bohaterem i chronił zwykłych ludzi z pomniejszych rzeczy jak kradzież samochodu, czy rabunek w banku... - Czuł, jak bardzo pieką go oczy. - Chcieliście mnie w swoich szeregach, bo mam zdolności, których nie rozumiecie i uważaliście, że będę kimś złym w przyszłości. Sądziliście, że jestem przestępcą, najgorszym ścierwem.


- To nie tak...


- Niech pan nie kłamie, panie Rogers... - Mruknął, odwracając się do nich przodem. - Chcieliście się mnie pozbyć, to proszę... - Machnął ręką w dół na zbierający się tłum. Krzyczeli obelgi w jego kierunku. - Udało się wam. Ludzie nie chcą już Spiderman'a... Skoro tak bardzo wam zależy na prawdzie, to proszę bardzo, oto ona.


Złapał za maskę i jednym ruchem ściągnął ją. Nie ukrywał łez ani rozczarowania i ból. Wszyscy, oprócz Natashy i Clint'a, patrzyli na niego z niedowierzaniem i głębokim szokiem.


- Jesteście z siebie dumni? Zniszczyliście jedną z dwóch rzeczy, które były dla mnie ważne i miały jakiekolwiek znaczenie! Ludzie mnie nienawidzą, brawo, udało się wam! - Peter zaśmiał się lekko histeryczni, patrząc na maskę w dłoni. Cisza. - DLACZEGO SIĘ NIE CIESZYCIE??!! CZY KURWA NIE O TO WAM CHODZIŁO??!! - Wrzasnął nagle, ale oni milczeli, nie wiedząc co powiedzieć. - Nie rozumieliście jednej kurewskiej odmowy! Nie docierało, że mam powód, żeby wam nie mówić, kim jestem! Nie chcieliście dopuścić do siebie myśli, że jakiś bohater istnieje na tym świecie i nie chce być jednym z Mścicieli, więc musieliście wszystko spieprzyć, tak?! - Tak bardzo bolało go serce, a oni wciąż milczeli. Pokręcił lekko głową z niedowierzaniem i goryczą. - Zniszczyliście go... Spiderman oficjalnie przestał istnieć, gratuluje. Już nigdy nie zobaczycie pajęczarza ani tym bardziej mnie, więc chociaż uszanujcie moje prywatne życie i odpierdolcie się raz a porządnie.


- Peter, czekaj...!


Nie chciał słuchać, co ma pani Romanoff do powiedzenia. Nie chciał wiedzieć, co żaden z tych pożal się Boże bohaterów, ma zamiar powiedzieć. W kilka sekund założył maskę na mokrą od łez twarz i zniknął, bujając się na pajęczynie w jedyne wartościowe miejsce, gdzie mógł naprawdę poczuć się bezpiecznie, z dala od wrogich ludzi i pseudo bohaterów, którym zaufał. Spiderman dokonał ostatniego dnia istnienia.


🕸


Leżał rozwalony na kanapie z gazetką pełną gołych cycków na twarzy. Ten dzień był wybitnie nudny i bez większego polotu. Zero zleceń w tym tygodniu dobijał go niemiłosiernie. Powoli czuł, że jak coś się nie wydarzy, to dokona żywota bardzo szybko.


I'm a bitch, I'm a boss. I'm a bitch and a boss, I'ma shine like gloss. I'm a bitch, I'm a boss. I'm a bitch and a boss, I'ma shine like gloss. Said, bitch, I'm the after, you've been the beforeI been the stallion, you been the seahorse. Don't need a report, don't need a press run[...] *


Podniósł rękę z telefonem do ucha, nie zmieniając kompletnie swojej pozycji. Posłuchał chwilę biadolenia po drugiej stronie i podniósł się gwałtownie na równe nogi, siadając na kanapie.


- Czekaj, że co?! Jak to jest zlecenie na Spiderman'a?! Pojebało kogoś?! - Wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu, trącając co jakiś czas puste butelki czy puszki. - Oczywiście, że nie wezmę żadnego! Spidey to mój najlepszy ziomek i człowiek diamentowy, w życiu bym go nie tknął. A co mnie obchodzi kasa za jego zgrabny tyłek?! Powiedz im, że jeżeli ktokolwiek tknie pajączka, to zabiję osobiście!


Puk, puk!


- Eee, chwila! - Podszedł do drzwi. - Tak, jestem świadomy, co to dla mnie znaczy, ale chyba znasz mnie na tyle długo, że wiesz jak... - Urwał, gdy za otwartymi drzwiami zobaczył przemoczonego, zapłakanego Peter'a. - Bro, oddzwonię za niedługo, mam tu zapłakanego nastolatka. Buźka. - Rozłączył się i wyrzucił telefon za plecy. - Petey, co jest? Co się stało? Nie dostałem na ciebie żadnego zlecenia, przysięgam!


Chłopak bez słowa podszedł i przytulił się do najemnika, wybuchając gorzkim płaczem. Tej nocy Wade wiedział jedno, ktokolwiek skrzywdził jego małego pajączka, zginie śmiercią tragiczną i brutalną.



*Doja Cat - Boss Bitch

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top