-- < Wiadomość #14 > --

Obudziło go dudniące dzwonienie w uszach, które szybko ucichło wraz z roztrzaskaniem budzika pięścią. Zasyczał głośno, osłaniając uszy rękoma. Nie pili wczoraj, prawda? Nie, chyba nie... Pamiętał, że miał odebrać Sally ze szkoły, później szpital, jakichś ludzi, którzy coś do niego mówili...


Chyba wymiotował, a potem Gwen i Harry...


Podróż samochodem...


Wyjebał się na schodach, kalecząc rękę...


Spojrzał z namysłem na lewą dłoń w bandażu. Czuł się jak flak, w ustach miał kapcia i pewnie wyglądał nie wiele lepiej... Na pewno nie pili?


- Dobra, czyli nie sen... - Mruknął do siebie, próbując odgonić szumienie w uszach. - Czuję się, jakby przejechał po mnie tir...


- Prawie trafiłeś... - Gwen mruknęła cicho, siadając obok ze szklanką wody. - Nie dawałam żadnych środków przeciwbólowych, bo znając twoje nowe zdolności, przejdzie ci za kilka minut.


- Dzięki...


Wypił całą zawartość na jeden raz i przełknął trzy razy. Przejechał dłonią po twarzy. Nie był pewien, co robili wczoraj, ale nie chciał powtórki.


- Nie piliśmy, nie? - Wydusił słabo.


- Nie. - Gwen uśmiechnęła się krzywo. - A, co? Czujesz się jak po osiemnastce u Mii?


- Po jej drugiej osiemnastce... - Zaznaczył, przymykając oczy. - Gdzie Sally?


- Odrabia lekcje z Harry'm.


Pokiwał głową i sprawdził na szybko telefon. Było kilka nieodebranych telefonów od Pana D i jedno od Pani M, a poza tym kilkanaście wiadomości z grupowego czatu. Uśmiechnął się głupio, klikając ikonkę z kopertą.



Pan Tony:

Czy moglibyście chociaż raz przestać spamować chłopakowi?


Meme Godzien Padawan:

Zazdrościsz, bo nas lubi bardziej!


Pan Tony:

Pierwszy go poznałem, więc posiadam większe uprzywilejowanie niżeli ty.


Pani Nat:

Zachowujecie się jak dzieci


Pan Starszy Inżynier:

Ktoś w ogóle widział Peter'a?

Zaczynam się martwić czy to uderzenie w samochód nie zrobiło mu większej krzywdy i mam chęć spróbować znowu z hackować jego komórkę, żeby sprawdzić, czy jest cały...


Pani Imbryk:

Spokojnie, nic mu nie jest, wiem to z pierwszej ręki.


Pan Tony:

Co?


Pan Starszy Inżynier:

Skąd?!


Pani Nat:

Kobieca tajemnica

Nie musicie wiedzieć 😏



Zmarszczył brwi z konsternacją. Czy pani Imbryk i pani Nat właśnie powiedziały w dwuznaczny sposób, że wiedzą kim jest? Nie... To nie możliwe, żeby... a może?


- Peter!


Podniósł zaskoczony głowę w górę, patrząc wprost na Gwen. Jego mózg działał jak w jakimś zwolnionym tempie i próbował nadążać za sensem myśli napływających i znikających niespodziewanie. Czuł się naprawdę jak flak... A może wrak człowieka? Albo skacowany człowiek... skacowany flak...?


- Hę?


- Bardzo inteligentna wypowiedź... - Harry parsknął śmiechem, wchodząc do pokoju. - Kontaktujesz w ogóle, co miało miejsce wczoraj? Sally ogląda bajki w salonie.


- Nooo, potrąciło mnie bardzo drogie auto, zawieźli mnie do jakiejś wieży i potem... nie jestem pewien? - Dokończył nieco koślawo. - Czuje się jak... w sumie nie wiem jak, ale czuje się właśnie w ten sposób...


- Byłeś w Avengers Tower i nie wiesz, jakim jesteś cholernym szczęściarzem, rozumiesz? - Patrzył tępo na blondynkę i pokiwał ostrożnie głową, ale zaraz zaprzeczył. - Nie rozumiesz?


- Nie bardzo? Znaczy... Fajnie, bo poznałem Avengers kilku, chyba, ale nie do końca pamiętam... Mam kilka dziur w pamięci... Zjarałem się czy co?


- Nie, ale przydałoby ci się pewnie. - Oberwał w ramię od Gwen. - No, co? To prawda, nie bij kobieto!


- Ty nawet nie wiesz, jakie masz cholerne szczęście, że nie pobrali twojej krwi do badań, bo mogliby odkryć zmutowane DNA!


- A to źle, bo? - Peter wyraźnie ledwie kontaktował po wczorajszych sensacjach. - Avengers nic by z tym nie zrobili, luz...


- Nie mam siły do niego! - Harry wyrzucił ręce w górę.


- Ja to załatwię. - Gwen uśmiechnęła się, podsuwając kubek kawy pod nos Peter'a. - Słuchaj, Avengers to twój najmniejszy problem w tym momencie, rozumiesz?


- Nooo...


- Nie, nie rozumiesz. - Pokręciła głową. - Najgorszym, co mogłoby ciebie spotkać to niejaka S.H.I.E.L.D. i możesz mi wierzyć, że nie chcesz z nimi zadzierać. Przeszukaliśmy całe bazy danych, żeby ciebie znaleźć i przypadkiem natrafiliśmy na właśnie tę organizację, a Avengers są pod ich nadzorem. Oni łapią nadludzi i spisują ich jak bydło, żeby wiedzieć na przyszłość czy nie będą problemem lub nie staną się zagrożeniem dla społeczeństwa. Nie chcesz wiedzieć, co S.H.I.E.L.D. z tobą zrobi, gdy odkryją, że niejaki Peter Benjamin Parker to Spiderman, a tym bardziej nie wyobrażasz sobie, co zrobią, twoi pożal się boże „opiekunowie", jak tylko dojdzie do nich ta informacja.


Peter nagle jakby otrzeźwiał, patrząc na Gwen szeroko otwartymi oczami i rozdziawionymi ustami. Jeżeli „opiekunów" jakoś by przebolał, to S.H.I.E.L.D. mogliby być pewnego rodzaju problemem... Zaklął siarczyście, przeczesując włosy palcami. Zaklął jeszcze trzy razy pod rząd, nim wsunął palce obu dłoni we włosy i pozostając tak, z łokciami opartymi o kolana. Jak mógł się wpieprzyć w taką aferę?!


- Ja chce tylko pomagać mniejszym ludziom, których Avengers ignorują... - Wymamrotał cicho.


- I robisz to perfekcyjnie, stary. - Harry przyznał natychmiast. - Musimy po prostu pilnować twojego bezpieczeństwa oraz tożsamości z daleka od łapsk Avengers, oraz S.H.I.E.L.D. i będzie cacy.


Czasami chciał być takim optymistą jak Harry. W sumie Harry i Ned, obaj głównie widzieli pozytywne strony sytuacji i nie dopuszczali do siebie myśli, że mogłoby być inaczej. Właśnie, Ned, MJ, Mike, Flora... Czuł się fatalnie, ukrywając taką tajemnicę przed resztą ekipy, podczas gdy dwoje już o tym wszystko wie i próbują kryć na wszelkie sposoby. Tylko jak tu ich wdrążyć w sprawę? I była też sprawa z panią Imbryk oraz panią Nat, które najpewniej odkryły jego tożsamość, tylko jakim cudem? Spotkał je jakoś przypadkowo? Wypaplał coś, gdy był w stanie zjarania umysłowego? Kurcze, to się pokomplikowało...


- Która godzina? - Nagle go olśniło. Zerknął na budzik, ale był w kawałkach. - Aż cholera... To już czwarty w tym miesiącu. - Skrzywił się, sięgając po komórkę. - Dobra, mam jeszcze trzy godziny do korepetycji z Mason'em...


- Mason Hall? - Harry zmarszczył czoło. - Ten z ekipy Flash'a?


- Ta... - Peter wywlekł się z łóżka, z niemałą pomocą Gwen. - Pomagam mu z matmą.


- On tak na serio chciał od ciebie korki? Myślałem, że jaja sobie robił i chciał ci napsuć krwi znowu.


- Jak my wszyscy. - Gwen przyznała otwarcie. - Thomson jest palantem, ale Hall wydaje się być w miarę ogarnięty, tylko...


- Tylko?


- Mam dziwne wrażenie, że nie chodzi mu tylko o korki z majcy...


- Przecież się we mnie nie zakochał. - Peter parsknął śmiechem. - Proszę cię, on mnie nie lubi i nie raz w raz z Flash'em dawali mi o tym boleśnie znać. Mason chce tylko podciągnąć się z matmy, a póki daje mu korki, to Flash i jego banda trzymają się z daleka.


- Jakby coś fikali, to zawsze można im trochę poprawić twarz. - Harry uśmiechnął się wymownie, pocierając pięść o otwartą dłoń. - Wiecie, tak dla potomności.


- Wolę mieć, chociaż w szkole czystą frekwencję.


- A ja nie mam zamiaru się szarpać z jakimś palantem. - Gwen wywróciła oczami.


- Daj spokój, Ghost, mogłabyś czasem wyszarpać jakąś lafiryndę za kłaki. - Obaj parsknęli na słowa Parker'a, a dziewczyna pokręciła z politowaniem głową.


Harry zgarnął oboje za kark swoimi ramionami i mocno przytulił, ot tak bez większego powodu. Wybuchnęli głośnym śmiechem, ale Peter zaraz jęknął z bólu głowy, co rozbawiło ich jeszcze bardziej. Oj tak, potrzebowali dawki humoru bez powodu i takiej beztroski częściej. Ach, gdyby życie było tak proste jak w tym jednym momencie...




★♡★♡★♡★♡★

Data publikacji: 13 Listopada 2020

Data korekty: 24 Marca 2022

Ilość słów przed korektą: 776

Ilość słów obecnie: 1 219

Kilka słów od Autorki:

Okej, ten rozdział był nijaki wcześniej i niewiele wnosił, ale po lekkiej korekcji, wyszedł nawet znośnie. Wyjaśniłam wcześniej, niż oryginalnie było zamierzone, że Peter to nie do końca taka ciepła klucha, jak wszyscy sądzą i to samo tyczy się jego ekipy znajomych. Co za tym idzie, również dodałam nieco więcej na temat Mason'a,

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top