Zbiegły

- Takaś wstajemy...

Chłopak przetarł lekko oczy czując głaskanie po głowie i nieco zaspanym wzrokiem rozejrzał się dookoła. Znowu było tylko kilka osób, więc pewnie wszystko musiało się skończyć. Uświadomił sobie, że to co pamięta z tych filmów może nie wystarczyć nawet na jakąś mierną ocenę, chociaż z drugiej strony...

- No chodź, w domu znowu będziesz mógł pospać - kamui przerwał jego rozmyślenia uśmiechając się i podając mu rękę. Takasugi spojrzał na niego i wstał trzymając go za dłoń. Szli spokojnie kilka minut pustymi korytarzami, aż dotarli do bramy wyjściowej przy boisku

- Co do tego spania.. to było przez przypadek - burknął poprawiając nieco przepaskę

- Nic nie szkodzi - powiedział rudzielec- teraz wiem, że moje kolana robią za dobrą poduszkę

Po mieście chodziło jeszcze wiele ludzi korzystając z uroków nocnego życia, które dopiero co się zaczynało. Przechodzili między grupami ludzi ignorując dziwne spojrzenia, które od czasu do czasu padały w ich stronę, lub w ogóle ich nie zauważali. Pierwszy raz od dawna szkolne zło i buntownik za razem mógł chociaż na chwilę czuć się jak normalny człowiek wśród normalnych ludzi. Na serio polubił Kamuia i postanowił, że nie dopuści by przeszedł na tamtą stronę. Dopiero będąc pod drzwiami do jego domu zorientował się, że całą drogę trzymali się za ręce. Mało tego czuł, że jest to całkiem naturalne jak oddychanie, chociaż może zbytnio nie zwracał na to uwagi wcześniej. Teraz już rozumiał skąd się wzięły te dziwne spojrzenia i uśmiechnął się sam do siebie - przewrażliwieni i tyle - pomyślał. Drugi raz w ciągu dnia był na krótki moment w jego domu by zabrać swój plecak, jednak planował odwiedzać go częściej i na dłużej

- Wiesz, jutro mamy cały wolny dzień to może gdzieś wyjdziemy ?

Takasugi zdziwił się nieco - zaraz, jak wolny przecież nie ma jeszcze końca tygodnia, na co w odpowiedzi dostał tak lubiany uśmiech

- racja, jednak osoby które pomagały ze sprzątaniem sprzętu nie idą, spokojnie sam zadbałem o to, by ciebie też wzięli pod uwagę. Wątpię, by była znowu taka okazja, więc trzeba wykorzystać jak się da - poczuł na sobie jego spojrzenie - pasuje ci jutro o trzynastej ?

Czy pasuje ? Kilka minut stał nie wiedząc co powiedzieć, aż w końcu zbliżył się do niego i pocałował w policzek

- Jasne, że pasuje... i dzięki - Shinsuke uśmiechnął się obserwując, jak najpierw chwile stoi zdziwiony, a potem rumieni się dotykając lekko twarzy

- T-to widzimy się jutro... - burknął rudzielec i dalej mając wypieki na twarzy zamknął drzwi za Takasugim. On sam natomiast miał zamiar jak najszybciej wrócić do domu, nie przewidział jednak, że jego plany nieco inaczej się potoczą. Po przejściu na drugą stronę ulicy niemal był już na swoim osiedlu, gdy szybkim ruchem ktoś idący za nim zatkał mu usta dłonią i odciągnął na bok

- Cholera znowu ?! - pomyślał chłopak obawiając się najgorszego. Jeżeli to był Oboro to już był na przegranej pozycji i bez szans. Próbował się wyrwać, jednak stanął jak wryty, bo usłyszał dobrze znany głos

- Shinsuke to ja, jak babcie kocham weź się tak nie rzucaj !

Od razu gdy poczuł jak odsuwa ręce obrócił się, by spojrzeć mu prosto w twarz i zrobił to, co od dłuższego czasu miał ochotę zrobić. Bez najmniejszych oznak wahania uderzył go w twarz

- Ty...- brakowało mu słów- co ty sobie do cholery wyobrażałeś pakując mnie w to gówno ?! - miał w głowie totalny chaos i nie wiedział od czego zacząć.

- Po pierwsze weź tak się nie drzyj ! Nawet nie wiesz ile trudu kosztowało mnie wyjście z więzienia, by teraz tu się z tobą spotkać. Masz całkowite prawo być na mnie zły, ale...

Nie dokończył, bo przerwało mu pełne ignorancji spojrzenie - no co ty kurwa nie powiesz ?! Podczas gdy ty wygodnie korzystałeś z uroków wolności to ja naraziłem się jakiemuś świrowi przez twój jeden błąd

- Wiesz... tak na prawdę to sam jesteś sobie winny, jak babcię kocham. Jakbyś był bardziej ogarnięty to te fajki nie wypaliły by ci możliwości dostrzegania pewnych faktów

Zdziwienie i złość zagłuszył ból jaki poczuł z tyłu głowy Takasugi po zderzeniu ze ścianą jednego z bloków. Chwile później jego ręce zostały unieruchomione tuż nad głową. Zupełnie nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Nic nie dawały próby uwolnienia nadgarstków

- Puść, albo za te kraty wrócisz już na dożywocie pojebie ! - spiorunował wyższego wzrokiem, na co on tylko przewrócił oczami

- Z chęcią cię puszczę, ale najpierw chce żebyś wiedział o co w tym wszystkim chodzi

- No kurwa najwyższa pora - burknął - byle szybko

Kawakami chwile milczał, jakby zastanawiając się jak mu to wszystko przekazać. Najwyraźniej było sporo rzeczy o których Takasugi nie wiedział. Chcąc mieć to już wszystko za sobą zaczął

- Kilka dni wcześniej zanim mnie złapali przy prochach pewien typ zaczął mi mówić jakie to ważne, by kasa za towar była, jednak wtedy nie wiedziałem jak bardzo ważne. Dostrzegłem na jego szyi tatuaż... ale wiesz, żaden normalny człowiek nie powiązałby kruka z najdłużej działającym gangiem w okolicy. Potem to już zatrzymanie, przesłuchanie i inne takie pierdoły... myślałem, że będę miał spokój. Gówno prawda, bo wtedy pojawił się on...

- On, czyli kto ? - przerwał mu Takasugi widząc, że te wspomnienia do przyjemnych nie należą.

- To był...

Time skip ~

Pod drzwi swojego mieszkania doszedł z niemal dwugodzinnym opóźnieniem. Miał w głowie totalny chaos przemieszany ze złością ? szokiem ? Nie na co dzień dowiaduje się takich rzeczy. Będzie musiał sobie jakoś z tym radzić, w dodatku całkiem sam. Jak na razie chciał się szybko położyć i spróbować odciąć od dręczących go myśli, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy po otwarciu drzwi zobaczył rudzielca

- Wiem, że nie powinienem zawracać ci głowy o tej godzinie, ale no... czy mógłbym zostać u ciebie na noc ? Miałem małą sprzeczkę z ojcem i no tak wyszło

Wpuścił go do domu i o nic nie dopytywał

- weź nie gadaj głupot - uśmiechnął się lekko - z resztą i tak mieszkam sam. Mam nadzieję tylko, że nie chrapiesz

- Oczywiście, że nie ! - burknął rudzielec nieco rozbawiony i lekko dźgnął Takasugiego w bok - i na serio dzięki

- No zobaczymy jeszcze... jak będziesz chrapał to rano robisz śniadanie- rzucił w jego stronę, gdy przygotowywał mu ciuchy. Potem szybko uwinęli się z prysznicem i ścieleniem łóżka. Udało mu się na chwile dostać na balkon. Nie zamierzał zostawiać Kamui'a na dłużej, skoro pewnie coś musiało się stać. Odpalił papierosa i myślami wrócił do tamtej rozmowy, próbując sobie wszystko poukładać

~ ~ ~ ~

- On, czyli kto ?

- To był ... najgorszy koszmar z wypisanym na twarzy spokojem, lecz jest on tylko przykrywką. Najgorszy jest ten uśmiech mordercy, a oczy płonęły chorym blaskiem. Nie wiem, czy się spotkaliście, czy nie, ale uważaj na niego

- To przez te worki pod oczami ?

- Co ? Nie, to nie o Oboro chodzi, a o jego szefa. Plotki o nim wcale nie są bezpodstawne, jak babcie kocham. Chyba po raz pierwszy zacząłem w głowie układać testament, gdy tylko zmroził mnie wzrokiem mówiąc co może zrobić, jak nie dostanie pieniędzy. I po części już to zrobił...

- Możesz kurna nieco jaśniej ?

- Po prostu wysłał Oboro, by w odpowiednim momencie zapoznał cię z sytuacją, ale no potem go wkurzyłeś i nie odpuści sobie zemsty, bez względu co wymyślił.

- Ale skąd oni kurwa wiedzą o mnie tyle ?!

- Nie wiem... serio nie wiem. Jednak pilnuj się, gdy Utsuro będzie dla Ciebie miły. W sumie to jeszcze gorzej, niż jakby nie był. Wiem co mówię, bo omal mnie nie zabił mając uśmiech na twarzy.. jak babcię kocham. Znalazło się kilku śmiałków którzy próbowali go zatrzymać, a potem ich krew zdobiła jego buty i rozlewała się po korytarzu

~ ~ ~ ~

- Takasugi jesteś ? - z zamyślenia wyrwał go głos Kamuia. Uświadomił sobie wtedy, że powinien zejść na ziemię. Kiedyś może i ten pojebaniec byłby problemem, ale teraz powinno być spokojnie. W końcu jak bardzo można być upartym ? Zawsze może dostać drugi raz, ale mocniej. Zgasił peta i wszedł do pokoju

- No, a co by nie - uśmiechnął się lekko- chyba, że chcesz by zabrali mnie jacyś kosmici - rudzielec tylko przewrócił oczami i pociągnął go lekko za rękę na łóżko. Leżeli obok siebie, bo jakoś pomieścić się trzeba. Jakby nie było to był dla niego męczący dzień i chciał się chociaż na chwile przespać. Zamknął oczy i miał się przewrócić na bok, gdy poczuł ramiona, które go obejmują i przytulają. Bez zastanowienia wtulił się i miał wrażenie, że w ten sposób o wiele lepiej minie mu noc.







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top