lot
Szkolny dzwonek drażnił jego już i tak skatowaną głowę. Stan ten nie był mu obcy, w końcu wiele razy chodził pić z Bonsaiem i odczuwał tego konsekwencje następnego dnia- jeśli przesadził oczywiście. Teraz było nieco inaczej, bo wciągnął w to wszystko Kamuia. Musi mieć słabą głowę, skoro jeszcze się nie pojawił. Czuł się jak w dobrej parodii Kac Vegas, z taką różnicą, że nie czeka go wesele, a pogrzeb. Pamięta wszystko do momentu, aż ta dwójka się pojawiła i zaczęli pić. Z perspektywy czasu wydawało mu się to absurdalne. Obudził się u siebie w domu, a zamiast rudzielca na łóżku leżała koperta. Miał co do tego złe przeczucie i w sumie słusznie. Będąc przekonanym, że nikogo nie ma w pobliżu oglądał zdjęcia, które w niej znalazł. Z zamyślenia wyrwał go już od dawna wkurzający głos
- Oo no proszę chibisugi oficjalnie wyzwanie masz już z głowy, skoro tak chętnie się za niego bierzesz. Mówiłem, że tak będzie, ale ty jak zwykle wiesz lepiej
Poderwał się lekko i oblał rumieńcem - To.. to wcale nie to co myślisz
Klasowy playboy jakby nie słysząc niczego ciągnął dalej. Zbliżył się nieco do niego i mruknął do ucha
- Powinieneś wiedzieć, że czasem trzeba nad sobą panować. Pewnie wyruchałeś go tak mocno, że dzisiaj nie da rady przyjść
I takim właśnie sposobem podniósł ciśnienie Takasugiemu. Absolutnie się tym faktem nie przejmując
- ty jesteś serio podupczony ! - rzucił Shinsuke odsuwając go od siebie
- Nie ja baka, tylko jego tyłek. I jeśli twój mały nie jest mały, to całkiem głęboko
Otworzył usta, by mu coś odpowiedzieć, gdy nagle przez całą długość sali przeleciał parasol, który po trafieniu w tunel Gintokiego wyleciał razem z nim przez okno. Widząc to zachichotał cicho - o jednego idiotę mniej. Podczas gdy cała reszta wręcz biła się o to, by być przy oknie Takasugi spojrzał w stronę z której leciał parasol. Gdy zobaczył tak lubiany uśmiech poczuł przez chwilę dziwne ciepło tam, gdzie powinno być serce
- Przepraszam za spóźnienie, ale nieco zaspałem - zajął miejsce obok niego
- Nic nie szkodzi, już myślałem, że nie przyjdziesz po wczorajszym... - mieli wiele do wyjaśnienia, jednak nie wiedział, czy to nie jest zbyt ryzykowne. Z drugiej strony teraz była na to odpowiednia chwila, bo później zaczną się kolejne zajęcia i na pewno nie będzie im dane porozmawiać spokojnie z gwarancją, że nikt nie będzie podsłuchiwać. Wyszło, że najwyraźniej myślą podobnie, bo Kamui pierwszy się odezwał
- Właśnie no.. co do wczoraj to rano też miałeś obok siebie kopertę prawda ? - na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec
- Taa..- burknął - w pewnym momencie zupełnie nie wiedziałem co się dzieje.. przepraszam
- Nie szkodzi, z resztą jak się obudziłem to ojciec o nic się nie czepiał, więc pewno tamta dwójka musiała mu powiedzieć jakąś bajkę... - wziął głęboki oddech i niemal z prędkością światła powiedział
- Nie wiem kim oni byli, ale wiem że chciałbym pamiętać to co się działo ostatnio i no czy miałbyś coś przeciwko gdybyśmy no ten... - jego twarz była cała czerwona i nie był w stanie dokończyć. Nie było to jednak problemem, bo sam czuł w tej chwili to samo
- byli razem ? - dokończył ignorując krótkie - słyszałem ! - dobiegające zza okna. Najwyraźniej dalej nie pozbierali go z ziemi. Nie było to tak istotne jak moment w którym Kamui wolno pokiwał twierdząco głową
- To no tak myślę, że nie mam - ich usta od razu się ze sobą połączyły na krótki moment. Tak do końca żaden nie miał w tym wprawy jeszcze. Odsunęli się od siebie w dobrej chwili, bo dosłownie ułamek sekundy później odwróciła się do nich jakaś typiara i zaczęła marudzić, jak to baba
- No co tak stoicie ? Przecież Ginciowi mogło się coś stać ! Może chociaż ty Takasugi udawaj, ze cię to rusza
- Raczej nie - wzruszył obojętnie ramionami. Był całkowicie pewny, że nic mu się nie stanie. Na brak mózgu nie ma jeszcze lekarstwa. Zadzwonił dzwonek i zaczęła się kolejna lekcja. Do sali wszedł nauczyciel, a za nim jak na zawołanie Gintoki trzymając w ręce pokrwawioną chusteczkę. Był nieco... zirytowany ? Chyba każdy po wypadnięciu z wysokości pierwszego piętra by był
- Wy... dwoje.. coś kombinujecie - rzucił w naszą stronę zanim zajął miejsce
- serio ? Takasugi czemu mi nie powiedziałeś, to bym przyniósł karabiny - rzucił Kamui, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć. Jak dobrze, że w tej kwestii też nie jestem sam.
- Panie Sakata, może łaskawie usadowi pan swoje cztery litery na krześle, bo lekcja już dawno się zaczęła - nauczyciel ostrzegawczo spojrzał na niego, a on posłusznie usiadł mrucząc coś pod nosem. Może wreszcie nadszedł czas na zmiany ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top