XX: Retrospekcja
Perspektywa Natalii Chorąży
Byłam trochę zła, że mama pozwoliła Kamilowi wyjechać do dziadka w trakcie roku szkolnego. Gdy on sobie siedział na wsi pijąc kompot lub nalewkę własnej roboty, ja musiałam chodzić do szkoły. Chociaż słowo pozwoliła jest lekką przesadą, ponieważ straszek postawił ją przed faktem dokonanym. Twierdził, że źle się czuje i nie da rady funkcjonować bez pomocy mojego brata. Kamil nawet nie przyjechał do domu po jakiekolwiek rzeczy, co mnie dziwiło.
Dwa dni po jego wyjeździe przyjechała do nas policja i pytała o niego. Razem z mamą nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Mama powiedziała komisarzowi, że mój brat jest u dziadka. Jednak gdy policjant nie chciał powiedzieć, czemu poszukuje Kamila, nic więcej nie powiedziała.
—Proszę Pani - powiedział w końcu — Kamil jest oskarżony o zabójstwo i dowodzenie grupie przestępczej.
—Co kur...?! - Wymsknęło mi się głośno.
—Natalia! - Mama przerwała mi nim zdarzyłam skończyć, a potem zwróciła się do policji — To chyba jakaś pomyłka. Niemożliwe, aby Kamil zabił kogoś.
—Przykro mi. Mogę zobaczyć jego pokój?
—Nie, odpowiedziała. Chyba że ma pan dowody — powiedziała cicho.
—Został złapany na popełnieniu przestępstwa. Widziałem to na własne oczy, tak jak wielu policjantów.
—To jak to się stało, że go nie złapaliście? — Powiedziałam.
—Został uwolniony przez swoich współpracowników. Jeśli nie pozwolicie mi zobaczyć tego pokoju, to wrócę z nakazem sądowym.
— Dobrze. Niech pan z nim wróci - powiedziała mama — Jeśli to już wszytko komisarzu Hrost, to proszę iść. Nic więcej nie wiemy, same jesteśmy w szoku.
— Do widzenia - odpowiedział policjant zdziwiony postawą mamy.
Kamil czasem mówił, że nasza mama jest silną psychicznie kobietą, ale nigdy nie widziałam jej w akcji. Zawsze wydawała mi się spokojną osobą, a teraz wyprosiła gliniarzy, którzy przecież przyszli w poważnej sprawie. Cała ta sprawa z zabójstwem zszokowała nas. Nie mogłyśmy uwierzyć w winę Kamila, dlatego założyliśmy błąd policji. Kolejnego dnia słyszałam, że mama rozmawia z dziadkiem na temat Kamila. Staruszek zarzekał się, że właśnie pije kawę z swoim wnuczkiem. Na potwierdzenie tego dał do telefonu mojego brata. Po tej rozmowie mama oświadczyła "Policji coś się poje..pomyliło. Kamil jest niewinny."
Trzy dni potem usłyszałam pukanie do naszych drzwi. Moja kobieca intuicja zwiastowała kłopoty. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam mężczyznę, którego kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
—Dzień dobry- powiedział nieśmiało — Czy jest Marta?
—Mamo! Ktoś do ciebie - powiedziałam i wpuściłam przybysza do mieszkania.
Jak mama zobaczyła, kto nas odwiedził, prawie zemdlała. Było pewne, że zna mężczyznę bardzo dobrze.
—Natalia idź do swojego pokoju, a może lepiej idź na jakiś spacer. Muszę pogadać z twoim ojcem— powiedziała chłodno.
—Czy to jest mój ojciec? —Zapytałam, ale nie czekając na odpowiedź posłuchałam nakazu mamy.
Nie widziałam nigdy ojca, a mój brat w wieku siedmiu lat wszystkie zdjęcia z naszym tatą, dlatego nie widziałam jak wygląda. Mama nie mówiła mi o nim, chociaż słyszałam jak poruszała ten temat z Kamilem. Pamiętam krótką rozmowę z moim bratem o naszym tacie cztery lata temu. Powiedział mi wtedy, że to człowiek nie warty uwagi, a ja jestem za mała, by zrozumieć to co on o nim wie. Nigdy więcej nie poruszyłam tematu mojego ojca.
Mama chciała sama pogadać z naszym gościem, a ja postanowiłam to uszanować, ale chciałam wiedzieć o czym będą mówić po tylu latach. Postanowiłam zadzwonić na komórkę mamy, a następnie wyciągnęłam ją z jej torebki, odebrałam i zostawiłam salonie, aby dobrze słyszeć rozmowę rodziców, po czym wyszłam z domu.
Na początku rozmowa była spokojna, ale dało wyczuć się napięcie w głosie obu rozmówców. Mama starała się dociec, czemu jej były mąż wrócił. On chciał wiedzieć jak układa się jej życie. Po jakimś czasie zapadła cisza, po której padło pytanie.
—Co tamten człowiek zrobił Kamilowi, że ten go zabił?
—Mój syn jest nie winny.
—Marta! Pytam poważnie. Rozumiem twoją wiarę w naszego Kamilka, ale nie można zaprzeczać faktom. Są dowody na jego winę.
—Nie nazywaj się jego ojcem, tylko dlatego że go spłodziłeś. Kamil nie uważa cię za rodzica. Zostawiłeś nas wtedy jak ostatni gówniarz. Nawet nie udawałeś smutku, ani troski o nasz los - mama była wyraźnie zdenerwowana - Miał wtedy cztery lata. Kamil zawsze radośnie podchodził do życia, ale tydzień po twoim wyjeździe, gdy dowiedział się, że nie wrócisz popadł w coś podobnego do depresji. Z dnia na dzień stał się zamknięty w sobie oraz smutny.
— Skąd miałem wiedzieć?—Próbował się bronić mój ojciec.—Przecież w końcu mu przeszło.
—NIE! - Wykrzyknęła mama—Ma tak do dziś. Rozumiesz? Do dziś! Nadal jest nieufny wobec ludzi. Przez traumę jaką przeżył przestał okazywać głębsze uczucia. Nawet nie wiem, czy naprawdę jest taki czy to tylko maska. Gdy odchodziłeś dał ci rysunek wilka wykonany niebieską kredką, a ty wyrzuciłeś go do kosza pod blokiem. Przez ciebie stracił radość do życia.
—Nie mów, że to moja wina! Dałem ci wybór!
— Co ty nazywasz wyborem? Kazałeś zabić mi nienarodzone dziecko, moją Natalię. Zamordować nie winną istotę. Nie chciałeś jej, a gdy urodziła się zamierzałeś oddać ją do domu dziecka. Gdzie tu wybór? Nawet już nie wspominam, że chciałeś też aborcji podczas mojej pierwszej ciąży. Kamil został zaakceptowany przez ciebie, bo był chłopcem. Czy według ciebie zabicie lub porzucenie własnych dzieci to jest jakiś wybór? Nie potrzebowaliśmy cię tyle lat i nadal nie potrzebujemy.
—Przepraszam - powiedział tylko ten, który mnie spłodził.
Po chwili widziałam jak wychodzi z naszego bloku. Nigdy nie myślałam nad okolicznościach rozstania się moich rodziców, a tym bardziej nie myślałam, że jestem jego powodem. W tej chwili doceniłam miłość mojej mamy do mnie i mojego brata. Miała do wyboru miłość do dzieci lub miłość do mężczyzny. Może jestem nie obiektywna, ale sądzę, że wybrała dobrze.
Perspektywa Marka
Dużo się zmieniło od czasu ucieczki Blue. Siedziałem w domu czekając na policję, która nie przychodziła. Przez te kilka dni rozmawiałem z Wolf'em tylko raz. Prosił o dużą ilość pożywienia oraz ciepłe ubrania. Z tego co mi powiedział ukrywa się w lesie blisko wsi jego dziadka. Prosił o nie informowanie nikogo o jego miejscu pobytu, co było dość oczywistą rzeczą. Dostarczając mu prowiant pod wieżę do obserwacji zwierząt stojącą przy wejściu do lasu, sądziłem, że się z nim zobaczę. Blue nie przybył jednak na miejsce spotkania. Szczerze podziwiałem go za chęć przebywania w lesie. Była końcówka lutego, a pogodę mieliśmy typowo zimową. Koczowanie w lesie nie było przyjemną rzeczą, zważywszy na fakt, iż mógł wylecieć do ciepłych krajów.
Tydzień po zniknięciu Blue została przeprowadzona obława policyjna w lesie, gdzie przebywał, ale nie znaleziono go tam. Cieszyło mnie to i dawało nadzieję, że policja nigdy nie dopadnie mojego wspólnika. Jedyna rzecz jaka przerywała mi spokój to pytania przyjaciółki Kamila. Ola chciała dowiedzieć się, co wiem na temat naszej zguby. Musiałem udać, że nie wiem, tak jak mnie prosił Blue. Poza tym nie ufałem Oli, była jedną z tych osób mogących być AS'em. Przecież Ola to zdrobnienie od Aleksandra.
Wieczorem wpadł do mnie Mike z bratem. Dzięki nim mogłem zapomnieć o całej sprawie z Blue i jego wrogiem ,mimo że poruszyliśmy ten temat. Ta dwójka pomogła nam wiele razy, dlatego ufałem im. Udostępniali nam swój wóz albo naprawiali i tuningowali nasze. Nasze posiedzenie przedłużyło się znacznie. Przerwał je dopiero pewien telefon. Gdy spojrzałem na wyświetlacz zdziwiłem się. "Co on chce ode mnie?" Pomyślałem.
—Słucham.
—Witam - głos Artura Hrosta brzmiał jakoś inaczej —Mamy problem.
—Nie złapaliście Blue to wiem, ale czemu dzwonisz z tym do mnie. To wy macie problem, a nie "my".
—Sądzę, że raczej my. Syty uciekł z aresztu!
—Strasznie dużo wam więźniów ucieka ostatnio — spróbowałem zażartować, ale w głębi serca wiedziałem, że czekają nas kolejne kłopoty
Perspektywa AS'a
Graliście kiedyś w Icy Tower? Czasem porównuję walkę z tą grą. Wrogowie są tym człowieczkiem próbującym uciec przez upadkiem, a ja jestem otchłanią czekającą cierpliwie na porażkę przeciwnika. Przez tyle lat nie miałem nikogo, z kim mógłbym dobrze powalczyć. Otaczały mnie same bezmózgie ofermy. Pierwszy raz miałem kłopoty, gdy ten Artur wpadł na trop prowadzący do mnie. Wystarczyło jedno kliknięcie, aby zrujnować jego karierę. Potem pojawił się Blue. Przyznam zdolny chłopak, ale dużo mu brakuje. W tej branży, żeby być kimś trzeba stać się nikim. Człowiekiem duchem, a on tego nie umie. Dzięki temu bawiłem się nim długo, może za długo. Gdy spowodował zatrzymanie Sytego, żarty się skończyły. Potem dorwał jeszcze kilku moich ludzi. Wrobienie go w morderstwo było wybitnym pomysłem. Byłem tam i przyznam, że nigdy się tak nie uśmiałem. Widok miejsca "jego" morderstwa napawał mnie dumą. Przegrał walkę i to dość szybko, ale i tak był najlepszy z poznanych przeze mnie ludzi. Rozwiązał zagadkę z bombą, choć myślałem, że nie da rady i zginie. Zdołał nawet wtedy wprowadzić policję na mój trop. Jego program "Argos" jest naprawdę dobry, choć jeszcze nie udało mi się go przechwycić, więc nie wiem do końca jak działa. Wykradzenie kokainy przebiło wszystko co widziałem wcześniej, a doprowadzenie Sytego do błagania o życie mogło wzbudzić szacunek. Chociaż kazałem Sytemu udać przestraszonego, ponieważ chciałem wiedzieć, czy Blue umie pociągnąć za spust. Okazało się, że nie. Teraz zniknął i nikt nie wie gdzie jest, ale ja mam pomysł jak go zmusić do powrotu. Dlatego musiałem uwolnić Sytego. Mój plan był cudowny.
—Szef jest pewien, że chce to zrobić?
—Tak. Zgadzasz się na to?
—Czemu by nie? Pożałujemy tego, wiesz o tym. Poleje się krew, dużo krwi.
—To zrób tak, aby to nie była twoja krew — ripostuje z uśmiechem na twarzy — Jednych podnieca kobiece ciało, drugich pieniądze i sława, innych sport. Mnie najbardziej zachwyca rozlew krwi, walka oraz intrygi.
— Jesteś czasem szalony - odpowiada Syty.
— Nie szalony, tylko genialny. Niebawem pozbawimy Blue Wolf'a oraz jego watahę życia.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
https://youtu.be/-59jGD4WrmE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top