Uszczypnij mnie

Czy naprawdę czuła się bezpiecznie przy mnie, żeby tak po prostu sobie zasnąć? Byłem zły do szpiku kości, ale ją to nie obchodziło. Było tak łatwo dla niej wrócić. Byłem zdumiony.

Prowadziłem samochód w kompletnej ciszy, a ta księżniczka spała sobie smacznie z boku na śledzeniu. Spędziliśmy prawie godzinę na sorze, bo musieli zszyć jej rękę. To nie tak, że zmarnowałem mój czas, ale byłem zły przez to, że ciągle z nią byłem, a ona ani razu mi nie podziękowała.

Tak właściwie to nawet nie chciała ze mną rozmawiać. Czuła się świetnie, a ja wychodziłem z siebie. Przynajmniej podała mi swój adres zanim uderzyła w kimono.

Zatrzymałem się, gdy dotarliśmy na miejsce. Mieszkała nadal w tym samym miejscu. Nigdy nie sprzedała swojego mieszkania. Czułem się chory na myśl o tym, że nawet w tym byliśmy podobni. Ja też nie mogłem pozbyć się domu po rodzicach i z samego sentymentu nadal tam mieszkałem. Nawet jeśli były tam rzeczy Jihyuna i ślady jej obecności. Nie mogłem tak po prostu sprzedać mojego domu.

Spojrzałem na nią. Oczy zamknięte. Policzki pyzate. Usta złączone. Spokój, który ją otaczał sprawiał, że chciałem go jej odebrać. Podniosłem jej rękę i puściłem z wysokości. Była całkowicie nieprzytomna.

- Nie będę cię niósł - burknąłem pod nosem.

Jednak myśl, że musiałem ją przeszukać by znaleźć klucze od mieszkania odpychała mnie od siebie. Nie byłem tam od wieków. Mogłem pomylić piętro. Wiedziałem, że będzie tam całkiem sama. Ja też nikomu nie powiedziałem, że jest ze mną.

Zdenerwowałem się gdy współczucie zaczęło się dobijać do mojego serca. Bardziej racjonalne było to, żeby została ze mną, ale czy to nie byłoby zbyt wiele? Lekarz kazał uważać mi na jej gorączkę, zupełnie jakbym zmienił się w jej opiekuna.

Odjechałem od jej bloku i się zawróciłem. Miałem w domu lekarza, który mógł się nią zająć. Mogłem zwalić odpowiedzialność na Jongina. Miałem szczęście, że kazałem go przenocować. Nie musiałem już się nią przejmować, prawda? To on się nią zajmie, będzie o niej myślał, a nie ja.

Po pięciu minutach wjechałem przed garaż mojej willi. Wszystkie światła były pogaszone. Wysiadłem i obszedłem samochód. Otworzyłem drzwi tam gdzie siedziała.

- Poważnie, dlaczego to robię? - narzekałem pod nosem.

Ostrożnie wyciągnąłem ją z samochodu. To była czysta gimnastyka. Bolały mnie plecy, bo była strasznie ciężka. Przeklinałem pod nosem, gdy transportowałem ją do domu.

- Nikt cię nie nauczył tego, że powinnaś być czujna przy nieznajomych? - jęknąłem. To wszystko było irytujące - Przynajmniej powinnaś zachować przytomność. Jak przetrwałaś te wszystkie lata bez uszczerbku na zdrowiu?

Patrzyłem na nią z obrzydzoną miną. Jej głowa spoczywała na moim ramieniu. Nienawidziłem wszystkiego co dla niej robiłem.

- W dodatku jesteś ciężka - stwierdziłem, gdy wchodziłem po schodach - Czemu wszystkie sypialnie muszą być na górze?

Nagle jednego dnia miałem dwóch niechcianych gości. Jeden gorszy od drugiego. Jaki rodzaj nieszczęścia to był? W dodatku byli przyjaciółmi. To było jak zmowa.

Otworzyłem drzwi od sypialni. Nie miałem wolnej ręki by zapalić światło, więc intuicyjnie znalazłem łóżko i ją na nim położyłem. Podszedłem do okna i szybko je zasłoniłem. Sięgnąłem do stolika nocnego by zapalić niewielką lampkę. Dopiero, gdy pojawiło się trochę światła zauważyłem oczy wpatrujące się we mnie.

- Długo już nie śpisz? - trochę się zestresowałem tym, że mogła mnie usłyszeć - Obudziłem cię?

Oparła się na obu rękach i powoli usiadła. Była zaspana, jej włosy w nieładzie wchodziły jej do oczu. Rozejrzała się po pokoju, w którym się znalazła.

- Gdzie jesteśmy? - jej niewinne pytanie i zachowanie miało na mnie swój wpływ. Była urocza i nie chciałem się do tego przyznać.

- U mnie w domu, zostaniesz na noc - zakomunikowałem.

- Nie, nie mogę - pokręciła głową i zerwała się z łóżka.

Pobiegłem za nią i zatrzymałem za nadgarstek zanim dotarła do drzwi. Spojrzała na mnie z podkrążonymi oczami. Nie mogłem być zły nawet jeśli bardzo się starałem.

- Nie pytałem czy tego chcesz. Nie będę jeździł w tę i z powrotem - przygryzła wargę i spojrzała na nasze ręce.

- Poradzę sobie sama - powiedziała pod nosem.

Byłem zdumiony tym, że nagle stała się zła. Dlaczego urządzała mi takie sceny i pokazywała swoje kaprysy? Była zuchwała.

- Powiedziałem wszystkim, że jesteś u mnie - skłamałem by ją przekonać - Nie po to cię znalazłem żebyś teraz stąd uciekła.

Nie rozumiałem czemu się tak zachowywała. To nie tak, że miałem zamiar z nią spać. Chciałem tylko pozbyć się odpowiedzialności, którą sam na siebie wziąłem. Byłem głupi, że się w to wplątałem.

- Przyniosę ci coś do spania - ostrożnie ją puściłem i ominąłem.

Poszedłem do mojej sypialni i otworzyłem szafę. Tak naprawdę nie miałem dla niej nic innego do zaoferowania niż moją własną koszulkę. Nie pozostało mi w mieszkaniu ani jedno jej ubranie. Cóż to jej wina, że wszystko zabrała. Teraz niech się męczy z moimi ubraniami.

Wróciłem do niej z czarną koszulką i rzuciłem ją na łóżko obok miejsca gdzie siedziała. Wyglądała na spiętą. Może dlatego, że znowu byliśmy razem w miejscu, w którym kiedyś żyliśmy wspólnie. Nie przejmowałem się tym, bo było to jednorazowe zdarzenie, które chciałem mieć już za sobą. Już nigdy więcej nie wejdzie do tego domu.

- Łazienka jest dwa pokoje dalej na prawo, jeśli nie zapomniałaś - oznajmiłem i podszedłem do szafy.

Wyciągnąłem ciepły koc i rzuciłem go tak samo jak wcześniej koszulkę. Gdybym miał pomoc domową to bym jej zlecił ugoszczenie Lili. Musiała się posiłkować tym co dla niej zrobiłem. Chociaż i tak było to za dużo. Nie miała prawa by wejść do mojego domu. Gdyby nie rzeczy większej wagi to nigdy bym jej tu nie wpuścił.

Patrzyła się na mnie. Znowu milczała. Jej oczy błyszczały się w ciemności. Ręka zaciskała się na pościeli. Była zestresowana. Wiedziałem, że to moja postawa przyprawiała ją o dreszcze. Robiłem wszystko by poczuła ode mnie chłód, żeby wiedziała, że drugi raz już mnie nie skrzywdzi.

- Dobranoc - powiedziałem i skierowałem się do drzwi.

- Zaczekaj - od razu się zatrzymałem.

Odwróciłem się, a ona do mnie podeszła.

- O co chodzi? - jej zachowanie było dziwne. Odnosiłem wrażenie, że i tak słyszała moje wcześniejsze narzekanie, ale nawet jeśli to nie zamierzałem przepraszać.

- Uszczypnij mnie - wystawiła do mnie rękę.

- Co? - wymknęło mi się z ust - Potrzebujesz zderzenia z rzeczywistością? Nie wierzysz w to, że tu jestem? - chciało mi się śmiać.

- Jak dużo energii cię to kosztuje, żeby tak narzekać? - oburzyła się - Po prostu to zrób.

Wstrzymałem na chwilę oddech. Byłem zaskoczony. Nigdy nie zdarzyło, żeby mi odpyskowała. Nie w ten sposób.

- To najgłupsza rzecz, która mogła przyjść ci do głowy - powiedziałem żeby ją zdenerwować, ale ostatecznie uszczypnąłem ją tak jak chciała - I co jestem prawdziwy? - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Tak, chciałam sprawdzić czy krasnoludki istnieją - powiedziała żeby mi ubliżyć.

- Zatem złe czarownice też istnieją - zmierzyłem ją wzrokiem i obróciłem się na pięcie.

Miała jeszcze czelność się ze mną kłócić. Zero wdzięczności.


~*~

Nareszcie pojawiła się nowa okładka. Przepraszam, ale muszę się pochwalić bo siedziałam nad nią kilka godzin xd


I z reszty ogłoszeń to na pewno pojawi się jeszcze jeden rozdział jutro. Drugi jest w trakcie pisania, a z resztą to jeśli zdążę napisać do poniedziałku to będą, a jak nie to pewnie na tym na razie zakończy się istnienie tej książki. Chyba, że chcecie żebym ją wam zostawiła i będzie sobie wisiała na profilu z nadzieją, że ją zaktualizuje (niech ktoś się odezwie w tej sprawie)

No i miło mi, że weszliście w tą książkę. Widziałam każdego z was.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top