Stalker

Bacznie obserwowałem każdą jedną osobę przechadzającą się po korytarzu. Byłem w strategicznie ważnym miejscu, które nosiło nazwę pokój socjalny. Mogłem zobaczyć stąd wszystko. Począwszy od ochroniarzy, których samodzielnie zatrudniłem po nowych klientów, którzy gościli w budynku po raz pierwszy.

Przychodziłem tu w każdej wolnej chwili, by obserwować ludzi wchodzących i wychodzących. Nie mogłem sobie pozwolić na chwilę odpoczynku. Musiała się tutaj zjawić, a ja musiałem ją jakoś rozpoznać.

Nagle przez szparę zobaczyłem zbliżającą się sprzątaczkę. Spanikowałem i zamknąłem drzwi. Podbiegłem do szafy, by się w niej schować, ale nie zmieściłem się tam przez sprzęt do sprzątania. Podbiegłem do okna, chciałem schować się za zasłoną, ale tu też nie było miejsca.

Wyprostowałem się na dźwięk otwieranych drzwi. Musiałem się pogodzić z tym, że zostałem przyłapany.

- Dobrze, że Pani przyszła - zwróciłem się poważnym tonem do całkiem młodej kobiety - Potrzebuję wilgotnej ściereczki do wytarcia biurka - wyszedłem z inicjatywą zanim o cokolwiek by mnie zapytała.

- Dobrze, zaraz przyjdę posprzątać, który to pokój?

Zorientowałem się, że mnie nie rozpoznała. Ucieszyłem się wewnątrz siebie. O jeden kłopot mniej.

- Nie, nie trzeba. Sam się tym zajmę. Potrzebuję tylko ściereczki - nie chciałem, żeby buszowała mi po gabinecie. Co jeśli znazłaby mój list? Albo nagle zjawiłaby się nieznajoma dziewczyna?

- No dobrze - podeszła do jednej z szafek i podała mi ściereczkę - To wszystko? - zapytała niewinnie.

- Tak, właściwie to nie widziała Pani może pewnej osoby? - zacząłem moją elaborację. Skoro mnie nie rozpoznała to żadnym wstydem nie było zapytanie się jej o dziewczynę - Ma pełne usta, ale jednocześnie wyraźnie zarysowane. Ładny uśmiech, całkiem duże oczy. Nie zbyt wysoka, tak z pięć centymetry niższa ode mnie. Szczupła, smukłe, zgrabne nogi - wyobrażałem sobie jej wygląd, gdy o niej mówiłem - Ogólnie jest ładna - podsumowałem.

- Jest mnóstwo takich kobiet - zauważyłem, że była zakłopotana. Nie wiedziała co mi odpowiedzieć - Może jeszcze jakieś szczegóły? Coś co ją wyróżnia? - starała się mi pomóc, co i mnie zachęciło do dłuższej wypowiedzi i zastanowienia się.

Zacząłem się zastanawiać co jeszcze mogłem powiedzieć na jej temat. Tak właściwie jak mogła się ubierać? A może przyjdzie tu w stroju lisa, żeby nie zostać zdemaskowaną? Tak właściwie co ją powstrzymuje przed tym?

- Ma na twarzy maskę i lisie uszy na głowie. Fioletowe włosy, ale możliwe, że je farbuje. Wtedy miała je przypięte od prawej strony, ale może przyjść w rozpuszczonych. Lisi ogon przyczepiony z tyłu do kombinezonu. Żadnego futra, wszystko przyjazne dla środowiska. Jej ruchy też są podobne do tego lisa. Jest całkiem sprytna - straciłem oddech, gdy skończyłem ją opisywać.

Patrzyłem w nadziei na kobietę, a ona mnie. Może brzmiałem na szalonego, ale byłem w pełni świadomy tego co mówię. Po prostu bardzo mi na tym zależało by ją odnaleźć.

- Przepraszam, ale nie wpuszczamy tu zwierząt - trochę się bała, gdy mi odpowiadała.

- A ja myślałem, że ich nie zatrudniamy - mruknąłem pod wpływem emocji. Byłem załamany.

Wten drzwi znowu się otworzyły. Zaskoczony spojrzałem na Suge, wchodzącego do środka. On też był zaskoczony widząc mnie tu z pracownicą.

- Panie Park, co Pan tu robi? - patrzył się na nas dwuznacznie.

- To Pan Park?! - kobieta niekontrolowanie krzyknęła.

- Dziękuję za pomoc - powiedziałem na odchodne i pociąłem przed siebie jak strzała.

Zatrzymałem się dopiero przy windach i miałem wrażenie, że wszyscy się na nas patrzą. Byłem zły na Suge za to, że mnie wydał.

- Jak mnie znalazłeś? - kliknąłem na guzik od windy.

- Wszyscy pracownicy mówią o tym, że przesiaduje Pan cały dzień w socjalu - powiedział z pustymi wyrazem twarzy.

- Próbuję tylko ją złapać. Wiem, że dzisiaj przyjdzie. Możliwe, że jest nawet moim pracownikiem. Muszę przejrzeć jeszcze pracowników i ich stanowiska pracy - wsiedliśmy do windy.

- Jest Sobota, prawie wieczór, większość pracowników już zakończyła pracę. Możemy pójść na kamery, zamiast chować się w pomieszczeniu socjalnym.

Spojrzałem na mój zegarek. Rzeczywiście było już późno. Nie mogłem uwierzyć w to, że zmarnowałem cały dzień na śledzeniu pracowników.

- Dobrze, ale najpierw pojedziemy windą na samą górę. Przesiądziemy się do windy dla klientów i zjedziemy na dół - przedstawiłem mu mój plan działania.

- Dlaczego mamy jeździć windą z góry na dół? - nie rozumiał mojego ważnego planu.

- Posłuchaj, ona musi użyć windy by się dostać do mojego gabinetu. Nie ma innej opcji. Złapiemy ją w jednej z nich - byłem przekonany, że plan wypali. Może przesiadywanie w pokoju socjalnym było dziwne, ale kto zabroni mi jeździć windą?

- Szansę są bardzo niskie, ponieważ na dole są cztery windy, a poza tym jesteśmy w wieżowcu - wytłumaczył spokojnie - Może wróci Pan do gabinetu, a ja wezwę lekarza by Pana zbadał?

- Jestem całkowicie zdrowy - stałem przy swoim. Może zachowywałem się dziwnie, ale każdy musi mieć czasami swoje odchyły - Napisała do mnie list i jeszcze nie przyszła po moją odpowiedź. Wiem, że dzisiaj się pojawi dlatego nie chcę tego przegapić - szybko mu wytłumaczyłem - Ale możemy na chwilę wrócić, napiłbym się kawy - westchnąłem. Znowu byłem zmęczony.

- Zaproponuję kawę i powrót do domu - wysiedliśmy z windy.

- Myślisz, że jestem nienormalny? - gdy tylko wszedłem do gabinetu usiadłem na obracanym fotelu - Miałem się spotkać jeszcze z Joonem - wyjaśniłem.

Chciał wyjść wieczorem na miasto. Nie byłem fanem tego pomysłu, ale nie miałem z nim szans. Próbował zapewnić mi odrobinę rozrywki do której musiałem być zmuszany.

- Spotkałem go i kazał przekazać Panu, że dzisiaj nie pojawi się na spotkaniu. Wypadło mu coś ważnego.

Zarzuciłem nogi na biurko i odchyliłem się wygodnie na fotelu. Założyłem ramiona za głowę i włączyłem w sobie funkcje relaks.

- Wielka szkoda - prawie się do niego uśmiechnąłem. Patrzyłem się na jego niezbyt wesołą minę.

- Zadzwonię po lekarza - powtórzył swoje słowa.

- Nie trzeba, antydepresanty zawsze mam przy sobie - mierzyłem go wzrokiem. Nie potrzebowałem lekarza - To tylko witaminy od Jongina tak na mnie działają - nabijałem się z niego.

Był odrobinkę przerażony moim staniem, choć czułem się całkiem dobrze w porównaniu do ostatnich tygodni. Przynajmniej nie płakałem i nie użalałem się nad sobą. Nawet to było osiągnięciem.

- Uważasz, że dobry humor oznacza u mnie załamanie psychiczne? - przymrużyłem oczy. Byłem ciekawy jego odpowiedzi.

Patrzyłem na to jak się zastanawia. Sekundy odbijające się tylko ciszą sprawiały, że byłem zaciekawiony tym jak postrzegają mnie inni.

- Biedny szaleniec - powiedziałem na głos. Określiłem tak samego siebie. Właśnie tak wyobrażałem sobie jego myśli. Wszyscy wydawali się mnie żałować.

Wstałem z wygodnego fotela, co go zaalarmowało. Wziąłem moje rzeczy i wyszedłem z gabinetu. Dogodnił mnie dopiero w windzie i zdążył przed zamknięciem drzwi. Wcisnąłem minusowe piętro. Wyczuwałem zdenerwowanie od Sugi. Nie wiedział co się dzieje i dokąd się wybieram.

- Muszę się napić - oznajmiłem i wysiadłem z windy.

- Nie możesz - na słowo alkohol od razu włączało mu się automatyczne słowo nie.

- Nikt mnie nie powstrzyma - mówiłem specjalnie by go zdenerwować.

Przeszliśmy przez pół parkingu i wsiedliśmy do auta. Usiadłem z tyłu, a Suga był za kierownicą. Patrzył się na mnie w lusterku i oczekiwał na to, aż powiem dokąd jedziemy.

- Jedziemy do domu - na moje słowa jego zdenerwowanie spłynęło po nim.

Wyciągnąłem telefon i wszedłem w nagranie, które mi wcześniej wysłał i które już oglądałem. Chciałem przypomnieć sobie jej twarz. Jeszcze raz przejrzeć wszystko, bo może nagle coś przyjdzie mi do głowy.

Patrzyłem na jej mokre oczy i czerwoną twarz - coś czego mi wtedy nie pokazała. Dlaczego się ukrywała? Nie ukrywała tylko swojej tożsamości, ale i emocje. Nie wiedziałem, że będą tak drastyczne. Spodziewałem się wszystkiego po tym jak mnie zostawiła tylko nie łez. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to poruszyło.

- Powiedz mi, jestem brzydki? - zapytałem szczerze. Może przeraziła się tym jak wyglądam. Nie jestem w jej guście.

- Nie, zawsze dobrze Pan wygląda - obejrzał się na mnie w lusterku.

Nie byłem pewny czy mogę mu zaufać. Czy mówi mi prawdę czy tylko kłamie dlatego, bo dla mnie pracuje. To nie pozwoliło mi pozbyć się wątpliwości.

- Jestem oschły, prawda? - próbowałem zrozumieć co jest ze mną nie tak.

- Tylko kiedy nie ma Pan humoru - wyczułem jego ostrożność.

- Czyli przez cały czas - stwierdziłem - Masz dziewczynę? - chciałem żeby mi doradził w tych sprawach. Może miał jakieś dobre doświadczenia z płcią piękną.

- Nie - znowu na mnie spojrzał.

- Czy naprawdę otaczają mnie sami single? - byłem niezadowolony, bo nikt nie mógł mnie ani zrozumieć ani pomóc w tej sytuacji - Powiedz mi, co może wywołać płacz u dziewczyny?

- Nie wiem - patrzył na mnie w przerażeniu.

Zacisnąłem usta. Obawiałem się, że jeśli dalej będę się dzielił z nim moimi myślami to zamiast do domu odwiezie mnie do szpitala. Poddałem się na razie, ale moją głowę nadal nawiedzały pytania.

Telefon od Namjoona przerwał mi rozmyślanie. Byłem ciekawy jak wytłumaczy swoją nieobecność na spotkaniu.

- Przy telefonie, co się stało? - wyprzedziłem go w rozmowie.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć.. - brzmiał na wzruszonego.

- Skoro już rozmawiamy to mów wprost - chciałem, żeby jak najszybciej wycisnął to co chciał powiedzieć. Przecież po to do mnie zadzwonił.

- Lila zaginęła.

Zamrugałem kilka razy i się skrzywiłem. Dlaczego nagle o niej wspomniał?

- Jak dla mnie jest zaginiona już od jakiś dwóch lat - stwierdziłem. Od dnia, w którym zniknęła z mojego życia, nigdy nie próbowałem jej odnaleźć.

- Nie, wróciła jakiś tydzień temu do Seulu i od wczoraj nie ma z nią kontaktu. Razem z Naemin próbujemy ją znaleźć. Przepraszam, że odwołałem spotkanie - był poruszony.

- W porządku, mam nadzieję, że ją znajdziecie. Daj znać jeśli coś się zmieni - ciche przytaknięcie po drugiej stronie sprawiło, że się rozłączyłem.

Spojrzałem przed siebie. Czułem na sobie wzrok Sugi. Byłem zmęczony jego nad opiekuńczością.

- Długo jeszcze będziesz tak się na mnie patrzył? - wyjrzałem przez okno by się trochę zrelaksować - Uwierz mi gdybym chciał coś sobie zrobić to na pewno nie w twojej obecności i nie kiedy jesteś tego świadomy i mógłbyś mnie powstrzymać - westchnąłem ze zmęczenia - Więc przestań się tak na mnie patrzeć, zrozumiałeś?

- Tak - usłyszałem jego ciche przytaknięcie. Lubiłem gdy był mi posłuszny.

Zatrzymaliśmy się w korku. Przyglądałem się się autom, które stały obok. Mijały minuty zanim, którekolwiek z nich ruszyło się z miejsca. Obok nas podjechał autobus miejski. Odkleiłem się od okna, gdy zauważyłem kogoś podobnego do poszukiwanej.

Przyglądałem się uważnie. Nie mogłem określić czy to była naprawdę ona, czy coś mi się pomyliło dlatego, że o niej pomyślałem. Dziewczyna siedząca przy oknie naprzeciwko mnie bardzo przypominała mi Lile. Miała zamknięte oczy, więc wszystko co mogłem zobaczyć to jej policzki, z których jeden z nich był oparty o okno. Usta, na których było jeszcze trochę czerwonej szminki i spokojna twarz tak bardzo podobna do niej.

Minęło kilka minut zanim wydostaliśmy się z korka. Byłem trochę zmartwiony, bo nie byłem pewny tego kogo zobaczyłem. Nie mogłem mieć tak dużego nieszczęścia, by pokazywała mi się w momencie, gdy o niej pomyślałem.

Nie widziałem jej od dwóch lat. Dlatego mogłem zapomnieć jak wygląda. Mogła się zmienić pod wpływem czasu. Dlaczego nagle miałbym na nią natrafić? To nie mogła być ona.

Gdy tylko znalazłem się w domu poszedłem do mojej sypialni. Uklęknąłem przed komodą i zacząłem szukać jednego z niewielu zdjęć jakie posiadałem.

Usiadłem na łóżku, gdy trzymałem je już w moich rękach. Było rozerwane na pół. Zrobiłem tak z prawie wszystkimi naszymi wspólnymi zdjęciami. Nie chciałem jej widzieć obok siebie nawet na zdjęciach, bo przypominały mi o tym, że nawet one nie mogły być autentyczne przez jej kłamstwa.

Nienawidziłem ją wtedy wystarczająco mocno by zniszczyć wszystko co nas łączyło. Chociaż jedynym powodem naszej relacji były pieniądze. Podparłem głowę na ręce, gdy wspomnienia zaczęły do mnie wracać. Patrzyłem na zdjęcie na, którym miała zarysowany pełny uśmiech. W ładnej kwiecistej sukience. Nasze pierwsze wspólne wakacje. Wybraliśmy się na wyspę Jeju na dwa tygodnie by cieszyć się po prostu sobą.

Podniosłem głowę na dźwięk pukania. Moje ciche pozwolenie na wejście wpuściło do środka Suge. Jego obecność zaczynała być przytłaczająca, bo wiedziałem, że przez cały czas mnie obserwuje.

- Przyszedłem poinformować o tym, że niedługo zjawi się lekarz - stał na baczność.

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia. Byłem pewny, że jedynym lekarzem, który przyszedłby do mnie o tej godzinie był tylko i wyłącznie Jongin. Nie podobała mi się również późna godzina i fakt, że Namjoon nie odezwał się do mnie przez ten cały czas. Tak bardzo jak bałem się z nią spotkać i nie chciałem nawet o niej myśleć to martwiło mnie to że się jeszcze nie znalazła.

Mogła zniknąć przeze mnie, ale nie kiedy nikt nie wiedział gdzie jest. Myśl, że mogło zdarzyć się coś złego zwyciężyła nad moim strachem. Nawet jeśli nie byłem pewny czy dziewczyna, którą widziałem w autobusie to na pewno ona. To był jedyny ślad jaki istniał na to, że jest w mieście i jedyny, który mógł mnie do niej zaprowadzić.

- Daj mi kluczki - wstałem z łóżka i podszedłem do niego.

- Mogę Pana zawieść - wytrzeszczył na mnie oczy.

- Kluczyki - powtórzyłem i wystawiłem rękę oczekując, aż wyjmie je z kieszeni spodni. Widziałem jak się waha, mogłem powiedzieć, że był nawet przerażony ideą tego, że będę kierował.

- Dokąd Pan jedzie? - oddał mi moją własność.

- Nie wiem, ale mam nadzieję, że długo mi nie zejdzie - podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej dżinsową kurtkę - Ugość Jongina i zaproponuj nocleg - rozkazałem.

Bezzwłocznie wybiegłem z domu w międzyczasie zakładając na siebie kurtkę. Włożyłem zdjęcie do jej kieszeni. Gdy usiadłem za kierownicą poczułem się trochę spięty. Oprócz tego, że ostatni raz siedziałem za kierownicą jakieś dwa miesiące temu to fakt, że jechałem ją odnaleźć przyprawił mnie o napływ adrenaliny.

Wcisnąłem gaz przypominając sobie o prędkości, którą mogę osiągnąć. Było mi wyjątkowo dobrze łamać wszystkie przepisy drogowe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top