Nie szukaj mnie

- Próbuję zdobyć termin na spotkanie, ale ma bardzo ciasny grafik - Namjoon podrapał się po głowie. Rozmawialiśmy o CEO firmy, z którą chcieliśmy nawiązać współpracę. Było to kluczowe by zwiększyć nakład produkcyjny i podkręcić promocję naszego wydawnictwa. Mimo to czułem, że powoli posuwamy się za daleko.

- Mam przeczucie, że robi wszystko by się z nami nie spotkać. Tak naprawdę nie zależu mu na nas - próbowałem myśleć racjonalnie - Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, nawet jeśli oznaczało to szukanie jego asystentki podczas imprezy karnawałowej - zaznaczyłem. Nie lubiłem, gdy ktoś mnie nie szanował.

- Więc się poddajesz? - zapytał. Wiedziałem, że nie akceptował takiego rozwiązania.

- Mam na myśli to, że nie możemy stawiać wszystkiego na jedną kartę. Trzeba się rozejrzeć - nie chciałem iść ślepo za kimś komu nie ufam - zajmę się tym - nie chciałem go obarczać kolejnymi sprawami. Spojrzałem na zegarek, bo wydawało mi się, że jest już późno i się nie myliłem - Wracaj do domu, skończyłeś pracę - poklepałem go po ramieniu.

Poszedłem w stronę wyjścia. Czułem się trochę zmęczony, ale chciałem jeszcze chwilę popracować. Mój dom służył mi teraz tylko jako miejsce do spania. Większość czasu spędzałem poza nim.

- Ty nie wracasz?

Zatrzymałem się na jego pytanie. Moja ręka spoczęła na klamce. Spojrzałem na niego przez ramię. Nie chciałem się przyznać do moich planów.

- Możemy wrócić razem - zaproponował, co postawiło mnie pod ścianą.

- Muszę się spakować - mruknąłem pod nosem. Nie chciałem wracać do domu bo wiedziałem, że był pusty i zimny. Był jak trumna, w której dręczyły mnie wszystkie złe myśli.

- Zaczekam - uśmiechnął się entuzjastycznie.

Zgodziłem się i wróciłem do mojego gabinetu. Wszystko było tu czyste oprócz mojego biurka po którym walało się kilka kartek i segregatorów. Wziąłem się za sprzątanie by uniknąć jeszcze większego bałaganu w papierach.

Kiedy prawie wszystko było już uporządkowane, wśród dokumentów znalazłem kopertę. Zaintrygowany od razu ją otworzyłem by zobaczyć co jest w środku.

- "Nie szukaj mnie" - przeczytałem na głos. Byłem zmieszany, ale wszystko stało się jasne gdy zauważyłem niewielką naklejkę lisiej łapki na dole niewielkiej kartki.

Dreszcz przeszedł po moich plecach. Oderwałem oczy od kartki i rozejrzałem się czując niepokój. Szukałem oznaki jej obecności. Jednak każdy szczegół wystroju pomieszczenia wyglądał tak samo. Byłem tu sam, choć teraz czułem się obserwowany.

Jak mnie znalazła? Jak się tu dostała? Musiała mnie znać. Dlaczego zatem się ukrywa? Poczułem jak fala ciepła uderza we mnie. Podbiegłem do drzwi i wyjrzałem na korytarz. Musiałem coś przeoczyć, chociaż nikogo po drodze nie mijałem.

- Oszalałem? - wyszeptałem do siebie.

Stałem tak z głową w futrynie przez kilka następnych minut. Czekałem, aż coś się wydarzy. Nikt nie mógł wejść do mojego gabinetu bez wiedzy sekretarki, a jednak jakimś cudem koperta znalazła się na moim biurku.

Przygryzłem usta i wróciłem do środka. Zdeterminowany chwyciłem za nową kartkę i wyrwałem ją z notatnika. Byłem podekscytowany tym, że nawiązała ze mną kontakt i bezmyślnie napisałem to co przyszło mi na myśl.

"Daj mi tylko jedną szansę"

Spakowałem własny list do jej koperty. Wiedziałem, że tu wróci. Musiała przyjść po odpowiedź, prawda? Nie mogłem być dla niej obojętny skoro napisała, prawda? Była gdzieś tutaj. Nie mogłem mieć złudzeń.

- Jesteś gotowy? - drzwi nagle się otworzyły, a w nich stanął Namjoon.

- Tak - szybko zabrałem moją podręczną teczkę i upewniłem się, że koperta leży w dobrze widocznym miejscu.

Udaliśmy się do jego auta, które i on prowadził. W międzyczasie rozmawiając na biznesowe tematy droga minęła nam szybko. Odstawił mnie pod domem i pojechał do siebie. Gdy szedłem ku drzwiom wejściowych dałem znak dla Sugi, że wróciłem już do domu.

Chciałem, żeby jak najszybciej poinformował mnie o postępie w poszukiwaniach. Chociaż to ona znalazła mnie pierwsza. Moja ekscytacja odrobinę opadła, gdy wszedłem do środka.

Przeszedłem przez ciemny korytarz. Położyłem rzeczy na stole i usiadłem na krześle. Światło lamp ogrodowych wpadające przez drzwi tarasowe sprawiało, że nie było tu kompletnie ciemno.

Oparłem oba łokcie na powierzchni stołu. Przetarłem oczy i włączyłem telefon. W tym samym momencie przyszła wiadomość od Sugi. Czułem jakbym przyciągnął go do siebie myślami.

"To wszystko co udało mi się zdobyć"

Napisał w wiadomości, kliknąłem na nagranie by zobaczyć o co chodzi.

Było to ujęcie z kamery przy barze. Znalazłem siebie i tajemniczą dziewczynę. Nic nie wyglądało dziwnie. Kamera była też zbyt daleko bym mógł zobaczyć jakieś jej wyjątkowe cechy, które pomogłyby mi ją zdemaskować.

Pominąłem nagranie naszego tańca i przeszedłem do dalszej części. Nie było żadnej kamery na balkonie, na który weszliśmy, ale było widoczne wyjście. Zobaczyłem moment, w którym mnie zostawiła. Wyszła z balkonu spokojnie, ale później zaczęła biec. Kilka różnych kamer nagrało jej ucieczkę. Ja wybiegłem z budynku, a ona została w środku.

Patrzyłem przez dłuższą chwilę na fragment nagrania. Stała ukryta za ścianą, na której była zamocowana kamera. To było najlepsze ujęcie jej twarzy jakie miałem.

Trzymała się za serce, mogłem powiedzieć, że dyszała tak jakby przechodziła atak paniki. Jednak to co mnie zmartwiło to fakt, że płakała. Nie rozumiałem dlaczego. Czułem jak moje serce się zaciska. Zastanawiałem się czy jej nie przestraszyłem. Dlaczego tak zareagowała?

Była cała czerwona i w emocjach, gdy odepchnęła się od ściany. To było jej ostatnie ujęcie. Dlaczego wzbudziłem w niej tak silne emocje? Niczego nie rozumiałem.

- Jimin! Jesteś tu? - wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem obcy głos.

Jongin wyłonił się z ciemności z dwoma białymi reklamówkami. Jakby nigdy nic postawił je na stole tuż przede mną. Byłem zaskoczony jego wizytą.

- Co ty tu robisz? - zapytałem. Był moim lekarzem, dlatego za nim nie szalałem, choć był dla mnie miły.

- Zapomniałeś zamknąć za sobą drzwi - wzruszył ramionami i podszedł do kominka by zaświecić światło - Dlaczego zawsze siedzisz po ciemku?

Przymrużyłem oczy. Kryształowy żyrandol raził mnie po oczach. Był ładny, ale nie kiedy mnie drażnił. Jongin wyciągnął dwa styropianowe pudełka na stół.

- Na serio, dlaczego przyszedłeś? - denerwowało mnie to jaki chaos wprowadzał do mojego domu.

- Wiedziałem, że będziesz siedział sam i zapewne nawet niczego nie tkniesz. Pamiętasz, że kazałem ci jeść posiłki o regularnych porach? Masz dużą niedowagę - otworzył pojemniki, w których było jedzenie.

- Przestań się mną przejmować - powiedziałem wprost.

- Nie przyszedłeś na wczorajszą wizytę lekarską - kompletnie zignorował to co do niego powiedziałem - ale przyniosłem ze sobą leki, które ci się kończą i trochę witamin - zaczął wyciągać leki z siatki i układać je w stosik. Widok kupki leków wcale mi nie pomagał.

Westchnąłem ciężko na to jak się panoszył. Zachowywał się w ten sposób odkąd zostałem sam. Przejął kontrolę nad moim zdrowiem i wciskał nos w nie swoje sprawy. Nie miałem nawet siły na to by kwestionować jego zachowanie.

- Zjemy kolację - oznajmił i podał mi widelec.

Usiadł obok mnie. Nie chciałem żeby się tak zachowywał. Czułem się przy nim tak jakbym był niedołężny, a on był moją nianią. Zawsze wydawało mi się jakby zakładał maskę, gdy się ze mną widział. Jednak jego oczy i stan skóry zawsze wskazywało na przepracowanie. Nie byłbym zaskoczony, gdyby to był jego pierwszy posiłek dnia.

- Smacznego - powiedziałem i wziąłem się za jedzenie.

Dzisiaj na kolację była ryba z warzywami. Nie byłem głodny, ale zjadłem jak najwięcej mogłem. Na czas jedzenia zapanowała cisza dzięki czemu na chwilę się zrelaksowałem.

- Gdzie jest twoja pomoc domowa? - rozejrzał się. Myślałem, że szybciej się zorientuje, że jesteśmy sami.

- Dostała tydzień urlopu - oznajmiłem. Miałem wrażenie, że pracownicy bardziej mieszkali w moim domu niż ja sam.

- Szkoda - odłożył widelec - A ty jak się czujesz? - oparł się wygodnie na krześle.

Nigdy nie byłem pewny w jakim kontekście zadaje to pytanie. Był lekarzem dlatego nie wiedziałem, czy pyta mnie jako przyjaciela, czy jako pracownika służby zdrowia. Może czasami pytał nawet w dwóch osobach.

- Tak jak zawsze - nie wysilałem się nad odpowiedzią. Gdybym miał opisać jak się czuję to chyba napisałbym cały poemat.

- Nie miałeś już od jakiegoś czasu nowej sesji z psychologiem. Ile listów napisałeś w tym tygodniu? - czułem się jak na wywiadzie lekarskim. Przynajmniej wiedziałem, że mogę mu zaufać i powiedzieć o wszystkim.

- Dwa - westchnąłem.

- To dobrze, wcześniej pisałeś po dwa dziennie - robiło mi się niedobrze słuchając jego prób podniesienia mnie na duchu.

- Nie mam o czym do niej pisać i tak wszystkie listy brzmią tak samo. Nie ma w nich nic fascynującego. Pewnego dnia je spalę, by o wszystkim zapomnieć - byłem rozgoryczony. Wszystko było pozbawione sensu.

- Czyli nie chciałbyś żeby je zobaczyła - podsumował.

- Zacznijmy od tego, że nigdy się nie spotkamy. Nie chcę rozdrapywać ran, ani o niej rozmawiać. Dobrze, że zniknęła.

Atmosfera zrobiła się ponura. Jongin nagle wstał i zatarł ręce, będąc gotowy zrobić coś nowego.

- Chodź, dam ci kroplówkę na wzmocnienie - chwycił mnie za ramię bym szybciej wstał.

Poszedłem za nim na górę do mojej sypialni. Po kroplówce była pora na sen.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top