Nie najlepszy poranek
Rozczesałem włosy grzebieniem i ułożyłem je rękami. To była jedyna rzecz na jaką miałem ochotę. Ubrany w koszulkę i krótkie spodenki od piżamy opuściłem sypialnię.
Czułem się trochę odłączony od świata. Patrzyłem się na drzwi prowadzące do pokoju, w którym spała. Nie byłem pewny co mam z nią zrobić. Nadal w pewnym sensie byłem trzymany przez wczorajsze emocje i spotkanie z nią. Czułem się jakbym był na kacu, choć niczego nie piłem. Trochę pustki utrzymywało się wewnątrz mnie.
Miałem ochotę wejść do jej pokoju, by sprawdzić czy tam jest. Czy jednak wczoraj to ona powinna uszczypnąć mnie. Straciłem głowę, gdy ją zobaczyłem. Może byłem zbyt wyniosły. Dawała mi inny vibe niż zawsze. Może to była wina czasu, który upłynął. Może to ja się zmieniłem.
Nie byłem pewny niczego. Co tak właściwie wczoraj zrobiłem? Dlaczego pojechałem jej szukać jak głupek. Przecież nic jej nie groziło. Dlaczego poniosły mnie emocje? Wierzyłem w to, że nie czuję wobec niej niczego oprócz smutku i bólu. I to była prawda, ale na krótką chwilę, raz w przeciągu tysięcy sekund czułem coś pozytywnego. Zabraniałem sobie na inne uczucia, tak jakby był to mój zakazany owoc.
Ale nim była. Gdy na nią patrzyłem, byłem w stanie porzucić wszystko i pójść za nią, jednak gdy przypominałem sobie, że moje uczucia nic nie znaczą wszystko stawało się czarne i bolesne.
Ruszyłem się spod jej drzwi i zszedłem na dół. Głosy dobiegające z kuchni dały mi oznakę tego, że tylko ja spóźniłem się na śniadanie. Znalazłem ją razem z Jonginem w kuchni. Czułem się dziwnie, bo pierwszy raz od dłuższego czasu dom wydawał się nie być tak bardzo pusty.
Usiadłem przy wyspie kuchennej i choć usłyszałem słowa powitania nie odpowiedziałem na nie. Oparłem się na rękach. Byłem ociężały. Wiedziałem, że Jongin niedługo sobie pójdzie, bo był ubrany w swój strój do pracy. Natomiast ona nosiła to samo co wczoraj.
- Dzisiaj też wstałeś lewą nogą? - zapytał mnie Jongin. Był wesoły jak na lekarza idącego do pracy.
- Mam dwie lewe nogi - przetarłem zaspane oko.
- Ty masz dwie lewe nogi, ona ma dwie lewe ręce. Potrzebujecie jeszcze dwóch osób do tego czworokąta - zażartował sobie.
- Nie chcę mieć z nią nic wspólnego - burknąłem pod nosem. Jego żarty nie leżały w moim guście.
- Jimin nie mów tak wiem, że nie miałeś tego na myśli. Po prostu nie lubisz moich żartów - uśmiechał się do złej gry - Tak czy inaczej muszę zbierać się do pracy czy mógłbyś mi pomóc? - dał mi znak skinieniem głowy żebym z nim poszedł.
Powolnym krokiem poszedłem za nim do wyjścia. Nie spodobało mu się moje zachowanie, ale kompletnie o to nie dbałem. Zatrzymaliśmy się przed samymi drzwiami. Upewnił się, że Lila nas nie usłyszy zanim rozpoczął rozmowę.
- Nie bądź dla niej oschły i opanuj agresję - powiedział z poważną miną.
- Chcesz powiedzieć, że na to nie zasłużyła? - nie podobało mi się że stawał po jej stronie, ale czego mógłbym się po nim spodziewać. Wystarczyło tylko to, że się pojawiła by przeszedł na jej stronę.
- Nie, ale ona też ma uczucia i serce, które możesz złamać. Przecież wiesz jak to jest - jego oczy chodziły od prawej strony do lewej. Oczekiwał, że mu przytaknę, że zrozumiem i przestanę.
- Jedyne co wiem to, że nie zasługuje nawet na jeden procent mojego czasu - powiedziałem spokojnie.
- Nie musisz zatruwać jej życia, doskonale wie co zrobiła dlatego zniknęła na dwa lata.
- Więc teraz co, mam ją powitać z otwartymi ramionami? - jego pomysły były absurdalne.
- Po prostu bądź miły - położył rękę na moim ramieniu.
Przewróciłem oczami na jego zagrania. Nie miałem przyjaciół tylko podwładnych, współpracowników i natrętnego lekarza. Nie byłem miły dla żadnego z nich, a mimo to nadal się mnie trzymali.
- Idź sobie - rozkazałem.
Jego ręka powoli zsunęła się z mojego ramienia. Miał wyryty na twarzy smutek i zawiedzenie. Powoli wyszedł z mojego domu. Chciałem być sam.
Oparłem się przy ścianie. Miałem widok na kuchnię i na to co robiła. Dzisiaj wszystko całkiem bardzo było mi obojętne. Moje uczucia były nieobecne. Zmysły nadal uśpione. Czułem pustkę nawet gdy na nią patrzyłem.
Jongin próbował wywołać we mnie poczucie winy. Może wczoraj, gdy sterowały mną emocje udałoby mu się, ale nie dzisiaj. Zastanawiałem się jak przetrwać tą sytuacje.
Bycie miłym? Mogłem być miły, ale na swój własny sposób. Wiedziałem co lubiła. Co by sprawiło jej radość. Co ją ekscytowało i podniecało do czerwoności. Dlatego wiedziałem też co zrobić by cierpiała.
Odepchnąłem się od ściany. Z nową pasją i pomysłem zmierzałem w jej kierunku. Była nieświadoma tego, że się zbliżam. Widziałem, że stała przodem do blatu kuchennego i to, że była zajęta zaparzaniem kawy. To była dla mnie idealna okazja na pokazanie mojego sposobu bycia miłym.
Zakradłem się do niej od tyłu i zamknąłem w potrzasku jednym sprawnym ruchem. Znajdowała się teraz pomiędzy mną a blatem. Jedną ręką trzymałem jej czoło, jej głowa lekko oparta o moje ramię. Drugą ułożyłem na jej przeponie by nie mogła się ruszyć. Czułem zarówno każdy jej oddech jak i jego brak.
W luce tuż przy jej lewym ramieniu wsunąłem moją głowę. Zerknąłem na jej bladą twarz. Nie była idealnie gładka, ale nawet to dodawało jej uroku.
Muskałem palcami jej napięte mięśnie.
Motyle? Nie jedna na jej miejscu by ich dostała. Mogłem dać jej każdo z pięknych uczuć. Pielęgnować je po czym rozciąć je nożyczkami by z uczuć została postrzępiona biała kartka pozbawiona swojej wartości.
To właśnie ona uczyniła ze mną. Nie byłem pewny czy jestem w stanie wzbudzić silne uczucia w kimś kto mnie nie kocha, ale mogłem podnieść jej ciśnienie.
Zostawiłem niewielki pocałunek przy płatku jej ucha. Moje oczy widziały róż zabarwiający jej policzki. Potem krótkie ucięcie oddechu. Gdybym tylko mógł podzielić się z nią tymi samymi emocjami, ale czułem tylko chęć zemsty za to co mi zrobiła.
Kilka małych pocałunków przyspieszyło jej oddech. Jej dłoń zacisnęła się na tej mojej, która przytrzymywała jej ciało tuż przy moim. Może odrobinę jej się podobało, tak jak wszystkim kobietom.
- Jest zimne - szepnąłem jej do ucha.
Choć mówiłem o temperaturze jej czoła, żadno z nas nie myślało o tej właściwej rzeczy. Może dostała trochę dreszczy, nie mogłem sobie odpowiedzieć.
Chciałem dodać jeszcze trochę namiętności. Uwieźć ją, tak samo jak ona uwiodła niegdyś mnie. Zsunąłem rękę poniżej jej bioder. Palcami naciskałem na jej skórę. Robiła się gorąca. Jej oczy zamknęły się.
- Pamiętasz jak oboje zgodziliśmy się z tym, że najlepiej było nam się ze sobą pieprzyć?
Przywołałem nieprzyjemne wspomnienie naszej kłótni. To była jedna z ostatnich. Przyznaliśmy się do braku uczuć i do tego, że kierowało nami tylko i wyłącznie pożądanie. Była to kłótnia, ale te słowa pozostały w mojej pamięci na długo przez to że zraniły naszą dwójkę. Po nich nie było już powrotu do normalnego związku.
- Uwielbialiśmy to - dodałem cicho jęcząc do jej ucha.
Zacisnąłem rękę na wewnętrznej części jej uda.
- Puść mnie - usłyszałem jej szept.
Zrobiłem tak jak powiedziała i z rękami uniesionymi do góry cofnąłem się do wyspy kuchennej. Nie zamierzałem zrobić niczego wbrew jej woli.
- Jesteś śmieciem - usłyszałem pociągnięcie nosem.
Mogłem powiedzieć, że płakała. Nie chciała się odwrócić by na mnie nie patrzeć. W moim planie wyglądało to trochę inaczej, ale co mogłem zrobić? To prawda, że byłem śmieciem. Doskonale o tym wiedziałem. Każdego jednego dnia przez wiele miesięcy czułem się jak zero. Nawet jeśli teraz dałaby mi najbrzydsze przezwiska tego świata i najbrzydsze przekleństwa padłyby z jej ust mogłem się tylko z nią zgodzić.
Włożyłem ręce do kieszeni spodenek. Wiedziałem, że powinienem zniknąć jej z oczu. Była zawstydzona, smutna, może i załamana. Dużo emocji jak na kogoś kto mnie nie kochał.
- Czuj się jak u siebie. Jeśli coś zniknie, będę wiedział gdzie to znaleźć - zostawiłem ją samą.
Wyszedłem do ogrodu by zebrać myśli. Czy czułem się jak ścierwo? Tak. Winny? Odpychałem to od siebie. Przez pół naszego seansu nie czułem nic, gdy ona dostawała orgazmu. Dlatego wolałem by trzymała się ode mnie z daleka. To była jedyna forma, w której mogłem być dla niej miły. Najpierw dać wszystko czego pragnęła i w końcu wszystko odebrać.
Mój nastrój był jak rollercoaster. Z jednej strony widziałem ją jako piękną kobietę, którą kochałem z drugiej strony widziałem w niej zdrajczynię, która spaliła mnie aż do samych korzeni. A czasami po prostu nie czułem nic, zwykła obojętność. Moje życie i tak nie miało dla mnie sensu.
Może robiłem to z nienawiści do niej. Może dlatego, że nadal byłem zraniony. Nie było nic co by przyniosło mi ulgę. Nie było żadnego znieczulenia na ten ból. Jej obecność tylko go pogarszała.
- Dlaczego płaczę? - szepnąłem, gdy poczułem jak z mojego oka wyciekła łza.
Patrzyłem się pusto przed siebie. Myślałem, że jeśli ją zranię to poczuję się lepiej, ale to zabolało mnie sto razy mocniej.
Usłyszałem dzwonek od drzwi. Otarłem łzy i szybko poszedłem je otworzyć. W drzwiach stanął Namjoon i Naemin.
- Gdzie ona jest? - wpadła do środka i zaczęła się rozglądać.
Spojrzałem na Namjoona, próbując się dowiedzieć dlaczego Naemin była zdenerwowana.
- Powiedz mi - nagle złapała za moją koszulkę i ścisnęła ją pod moją szyją.
- Przed chwilą tu była - powiedziałem słabym głosem.
- Jeśli coś jej się przez ciebie stanie, nie wybaczę ci tego - przeszły mnie ciarki przez to jak na mnie patrzyła.
Puściła mnie i od razu wyszła. Nie wiedziałem co się dzieje. Jeszcze przed chwilą Lila tu była.
- Wytłumacz mi to - rozkazałem dla Joona.
- Ona cię kocha - patrzył się na mnie, gdy to oznajmił.
- Nie, jedyną rzeczą jaką kocha to moje pieniądze.
~*~
Nie wiem czy jutro pojawi się rozdział, bo wattpad przed chwilą usunął mi jakieś 2 tysiące słów z następnego rozdziału i teraz muszę wszystko napisać od nowa 😭
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top