1
Pov Jimin
Wszedłem razem z Joonem do środka klubu. Kolorowe światła i gwar od razu mnie przytłoczyły. Karnawałowa impreza nie była idealnym lekarstwem na moją migrenę, ale ponad to że wezwały mnie tu biznesowe plany, obiecałem również przyjacielowi, że się z nim zjawię.
- Widzisz ją? - stanął na palcach by móc lepiej rozejrzeć się wśród tłumu tańczących ludzi.
Zerknąłem na niego po raz kolejny by przyjrzeć się jego outfitowi. Wybrał sobie strój Juliana z zaplątanych. Jego fryzura wyglądała całkiem nieźle, choć naśladowała styl postaci. Nosił maskę zresztą tak jak ja i reszta imprezowiczów.
- Nie - odpowiedziałem mu bez uprzedniego rozejrzenia się. Nie przemawiał do mnie pomysł robienia interesów firmowych na imprezie.
- Zorro skup się - powiedział żartobliwie i wszedł w środek tłumu.
Jego uwaga onieśmieliła mnie. Może i byłem przebrany za Zorro, ale nie utożsamiałem się z tą postacią na tyle by przyzwyczaić się do jego nagłych wygłupów i przezwisk. Nie czułem się tutaj tak dobrze jak on.
Westchnąłem ciężko i zdecydowałem się trochę wysilić. Szukaliśmy jednej z ważnych pracownic z tutejszej firmy, z którą ostatnio staramy się nawiązać współpracę. Może posiadać wartościowe dla nas informacje, dlatego Namjoon namówił mnie by posunąć się do pójścia na tę imprezę i znaleźć okazję by z nią porozmawiać.
Nie znałem wielu szczegółów na temat jej wyglądu. To Namjoon bardzo się w to zaangażował. Powinienem wysłać mojego agenta by sam się tym zajął, ale zamiast tego ja się błąkam po przepełnionym klubie.
Istna katastrofa.
Muzyka była coraz żywsza. Wokół pary tak samo jak nieznajomi ocierający się o siebie w rytm melodii. Kilkanaście minut wystarczyło bym miał dość widoku całujących się par.
Odszedłem na ubocze i stanąłem przy barze. Nigdzie nie było śladu Joona. Barman podszedł do mnie, gdy tylko mnie zauważył, a ja od razu poprosiłem o szota na rozluźnienie.
Nie mogłem przetrwać tej atmosfery na trzeźwo. Skoro zostałem zmuszony żeby tu przyjść, to w środku mogę robić na co tylko mam ochotę.
Oblizałem usta po mocnym smaku wódki i zerknąłem na ludzi siedzących wzdłuż baru. Nikt nie przypominał mi osoby, którą miałem znaleźć, ale było mi to na rękę. Szybko zamówiłem drinka, dopóki nikt znajomy nie patrzył.
Pozostawałem w cieniu, z dala od reflektorów. Po kolejnym drinku zrobiło mi się gorąco. Zdjąłem czarny kapelusz z głowy i położyłem go przed sobą. Przeczesałem ręką włosy, które były lekko wilgotne. Nieźle się pociłem pod tą peleryną.
- Dobrze się bawisz? - Namjoon usiadł obok mnie. Wyczułem, że był trochę zawiedziony tym, że piję zamiast mu pomagać.
- Fanttttastycznie - odpowiedziałem mu z małymi problemami wymowy - Masz jakiś trop? - zawołałem barmana ręką by podał jeszcze dwa kieliszki smacznego trunku.
- Nie wygląda na to, żeby przyszła - oznajmił i chwycił za kieliszek.
- Zatem chodźmy - od razu zerwałem się z krzesła przez co zakręciło mi się w głowie. Dopiero teraz poczułem ile wypiłem.
- Zaczekaj, chyba nie chcesz po prostu tak sobie stąd pójść? - złapał mnie za przedramię i posadził z powrotem na wysokim krześle.
- Właśnie to planowałem zrobić - oznajmiłem bez skrupułów.
- Rozejrzyj się wokół. Na pewno jest tutaj jakaś dziewczyna, która wpadła ci w oko - uniósł jedną brew i uśmiechnął się zadziornie.
Wyjrzałem mu przez ramię w celu znalezienia kogoś kto przykułby moją uwagę. Jednak tak się nie stało. Miałem dość gorącej temperatury i chciałem już stąd wyjść.
- Nie dzisiaj - oznajmiłem niebędąc zainteresowanym jego propozycjami.
Namjoon odwrócił się do tyłu i zaczął wpatrywać się w tłum ludzi. Nie byłem chętny do poznawania nowych osób. Już od wielu miesięcy byłem singlem i było mi z tym dobrze.
- Spójrz na nią - wskazał na dziewczynę, która właśnie usiadła przy barze.
Oparłem głowę na łokciu i zacząłem ją obserwować. Barman podszedł do dziewczyny i przyjął od niej zamówienie. Zamieniła z nim kilka słów po których się roześmiała i dostała swojego drinka.
- Widzę, że się jej przyglądasz - poruszył kilka razy brwiami insynuując bym do niej podszedł. Wyglądał jak totalny zboczeniec.
- Daj mi spokój - przewróciłem oczami i wstałem.
Namjoon zrobił to co ja i poszedł za mną wzdłuż baru. Nie potrafiłem swobodnie żyć. Jedyne momenty kiedy bywało lepiej zdarzały się po wypiciu kilku drinków. Mimo to nie byłem w nastroju do randkowania.
Zerknąłem na dziewczynę, gdy się do niej zbliżaliśmy. Jej kolor włosów nie był zwyczajny przez co po raz kolejny się na nią gapiłem. Nie widziałem nic innego oprócz jej bocznego profilu i maski, która zakrywała jej pół twarzy.
Nagle zostałem popchnięty w kierunku baru. Oparłem dłonie na blacie, by się zatrzymać. Spojrzałem w bok i zobaczyłem fioletowo-włosą, która zerknęła na moje ręce obok jej drinka.
Namjoon wymusił na mnie to spotkanie. Wyprostowałem się i przewróciłem oczami zanim zwróciłem się do dziewczyny.
- Mogę się przysiąść? - moje pytanie zwróciło jej uwagę.
- Jasne - odpowiedziała rzucając mi krótkie spojrzenie, które ledwo co zauważyłem.
Miałem mnóstwo myśli na sekundę. Zaczynając od tego jak się do niej odezwać. Próbowałem rozszyfrować jej mowę ciała, by nie palnąć głupoty. Nie wiedziałem czy zechce ze mną porozmawiać.
- Co tam dobrego pijesz? - oparłem się na ręce, by móc się jej przyjrzeć.
- Wódka, cola, lód i jeszcze jakiś syrop. Barman mi to polecił - odpowiedziała i wzięła kolejnego łyka.
Zawołałem barmana i poprosiłem by przyniósł mi to samo. Przyglądałem się przez chwilę jej rysom twarzy i temu jak była ubrana. Szkoda, że wszyscy mieliśmy maski. Chciałem się dowiedzieć kto skrywa się pod przebraniem lisa.
- Z jakiej prowincji jesteś? Masz ciekawy akcent - wytknąłem jej - Jesteś Koreanką, prawda?
- Tak - skinęła głową - Po prostu mieszkałam przez kilka lat w Japonii, moja mowa musiała się zniekształcić - wyjaśniła - Naprawdę tak bardzo to słychać? - brzmiała na zaskoczoną.
- Nie - uśmiechnąłem się pod nosem z jej reakcji - Zaciekawiło mnie to dlatego zapytałem.
- Ty też masz akcent - spojrzała na mnie i się lekko uśmiechnęła.
- Dorastałem w Busan - przyznałem - Przyszłaś sama? - kusiło mnie by o to zapytać.
Barman podał mi drinka, którego od razu spróbowałem. Nie chciałem zabrzmieć dziwnie albo podejrzanie, ale to samo ze mnie wyszło. Nie zauważyłem nikogo kto byłby nią zainteresowany.
- Tak, nie straszne mi nocne kluby. W dodatku noc nadal jest młoda - wzięła łyka drinka spoglądając na mnie.
- Jesteś odważna - powiedziałem żartobliwie i oblizałem usta.
- To moje drugie imię - roześmiała się.
Również zachichotałem na ten kiepski tekst. Gdybyśmy nie byli już trochę wypici ten żart by nie przeszedł.
- Więc może zatańczymy? - zaproponowałem gdy piosenka się zmieniła.
Dziewczyna podała mi swoją dłoń i razem wyszliśmy na parkiet zostawiając za sobą nasze drinki. Gdy tylko zaczęła wykonywać pierwsze ruchy, skupiłem się całkowicie na niej.
Zaczęła poruszać się rytmicznie. Wybrała salsę, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Kręciła się w kółko, jej twarz oddalała się ode mnie i wracała, gdy ją przyciągnąłem. Wszystko poza nią było rozmazane.
Nasze policzki styknęły się ze sobą gdy przyszedł czas na intymny ruch. Stałem się podekscytowany i zaciągnąłem się zapachem jej słodkich perfum.
Ponownie oddaliła się ode mnie. Przez cały czas miałem ją na wyciągnięcie ręki i kontrolowałem, by nie odeszła zbyt daleko. Gdy piosenka zagrała swoje ostatnie dźwięki przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem szczelnie w ramionach.
Zetknięci ciałami, oddychaliśmy głęboko i się sobie przyglądaliśmy. Byłem zahipnotyzowany w jej oczach i twarzy ukrytej pod maską.
- Zrobiło się gorąco - powiedziała, gdy jednocześnie próbowała uciec od mojego spojrzenia. Błądziła pomiędzy moimi oczami, a ustami.
- Tak.. - przyznałem. Nie czułem się sobą, gdy była blisko mnie.
- Co z tym, żebyś mnie puścił? - jej kącik ust podniósł się, gdy lekko się uśmiechnęła.
Potrząsnąłem głową, czując się głupio. Chyba przesadziłem z alkoholem. Moje ręce stały się lepkie, szybko zdjąłem je z jej bioder.
- Przepraszam - przełknąłem ślinę.
Odeszła w przeciwnym kierunku bez słowa. Moje serce nie mogło się uspokoić. Ten taniec obudził we mnie coś, czego nie potrafiłem wyjaśnić.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu Namjoona, ale nigdzie nie było widać po nim śladu. Kusiło mnie żeby pójść za nieznajomą, więc szybko udałem się schodami na górę.
Byłem trochę zdezorientowany, ale nie chciałem stracić jej z oczu. Determinacja wzięła nade mną górę. Podszedłem do niej, gdy tylko zauważyłem, że stoi na balkonie.
- Świetnie tańczysz - napomknąłem i oparłem się na barierce.
- Wiem o tym - odpowiedziała nie umniejszając sobie.
Miała zamknięte oczy i wyglądała na zrelaksowaną, gdy jej twarz była zwrócona ku rozgwieżdżonemu niebu. Chciałem się dowiedzieć kim jest. Czułem potrzebę poznania jej lepiej, ale jednocześnie wyglądała na całkowicie odciętą. Rozpoznała mój głos, ale ani razu w ciągu kilkunastu sekund nie zwróciła na mnie swojej uwagi.
- Ciemność jest ładniejsza od tego pięknego nieba? - zapytałem i odgarnąłem jej włosy za prawe ucho.
- Nie musisz czuć się zazdrosny - uśmiechnęła się i otworzyła oczy - I tak miałam zamiar już stąd iść, gdybyś się przypadkiem nie przysiadł.
- Ja? Zazdrosny? - parsknąłem na jej insynuacje - Najpierw mnie przekonaj, że mam o co być zazdrosny - zagryzłem policzek od środka - Może zdejmiemy maski, żeby się przekonać?
Miałem ochotę zdjąć jej maskę z oczu, ale się powstrzymałem. Była zbyt pewna siebie, co mnie jednak nakręcało do tego by utrzeć jej nosa. Chciałem zobaczyć więcej.
- To nie było w zasadach tej imprezy - oznajmiła spokojnie i stanęła tyłem do barierki by po chwili mnie zilustrować. Wzbudzała we mnie ekscytację.
- Zasady są po to by je łamać - oznajmiłem odważnie - Zrobię to pierwszy, skoro się boisz.
Chwyciłem za ciemny materiał mojej maski i ją rozwiązałem. Dziewczyna uważnie mi się przyglądała, gdy powoli obsunąłem tkaninę w dół.
Jej mina nie pokazywała niczego, ale jej oczy zrobiły się większe. Ścisnąłem maskę w ręce i czekałem, aż coś powie.
- Zaniemówiłaś? - uśmiechnąłem się pod nosem. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę dlatego się do niej zbliżyłem - A może teraz ty czujesz się zazdrosna? - wyszeptałem.
- Muszę już iść - oznajmiła i odsunęła się ode mnie, co mi się nie spodobało.
- Jesteś kopciuszkiem, który znika o północy? - zaśmiałem się.
- A ty żabą, która zamienia się w księcia? - rzuciła sarkastycznie by ukryć swoje niezadowolenie.
Nie rozumiałem czym ją obraziłem. Nieznajoma próbowała odejść, ale udało mi się ją chwycić za rękę. Pod palcami poczułem twardy pierścionek, co mnie zmieszało.
- Dlaczego uciekasz? - zapytałem już poważnym tonem.
Patrzyła na moją dłoń, która trzymała tą jej i ciągle milczała. Nie chciałem by odeszła bez słowa.
- Jak masz na imię? - patrzyłem się w jej oczy, które unikały moich. Mijały sekundy, gdy myślała, a ja stawałem się niecierpliwy.
- Wierzysz w przeznaczenie? - nagle się odezwała, ale nie dała mi odpowiedzieć - Jeśli tak, to uwierz, że niezależnie od wszystkiego, niedługo znowu się zobaczymy.
Wysunęła dłoń z tej mojej. Spojrzałem na pierścionek, który nosiła. Była na nim wygrawerowana tylko jedna literka.
- Co jeśli już się nie spotkamy? - czułem jakbym tracił oddech.
- Powineneś o mnie zapomnieć..
Jej szept odbił mi się po głowie, a ona zniknęła w głębi pomieszczenia. To co powiedziała było głupie. Paradoksalne.. i nie do zaakceptowania.
Zbiegłem na dół. Zrobiła ze mnie głupka. Wkurzony próbowałem ją znaleźć, aż wyszedłem na ulicę.
Nigdzie jej nie było.
Zacisnąłem ręce w pięść. Wyciągnąłem telefon i nacisnąłem na numer.
- Przyjedź - powiedziałem i od razu się rozłączyłem.
Usiadłem na krawężniku. Poczułem jak cała energia, która mnie rozpierała nagle wyparowała. Chciałem od razu zapomnieć o tym co się stało, ale jak zawsze nie mogłem tego zrobić.
Samochód podjechał i stanął przy krawężniku, na którym siedziałem. Ze środka wysiadła znajoma twarz. Podszedł do mnie i chwycił mnie za przedramię by pomóc mi wstać.
- Nie jestem aż tak pijany, Suga - oznajmiłem i wsiadłem do auta - Zawieź mnie do domu - rozkazałem słabym głosem.
Oparłem głowę o szybę i obserwowałem długie ulice miasta. Kto wymyślił coś tak popieprzonego jak karnawał? To było nowe wydarzenie do dodania do listy najgorszych wydarzeń roku.
Zawsze gdy jest dobrze, coś musi się spieprzyć. Milczeliśmy przez całą drogę, a gdy dotarliśmy od razu wszedłem do ciemnego domu.
- Kup mi jakieś piwo - zdjąłem pelerynę i wszystkie przeszkadzające dodatki - i ureguluj rachunek w barze.
- Lekarz zabronił wszelkiego spożywania alkoholu - odezwał się za mną Suga, co mnie zdenerwowało.
- Rób co ci każę - fuknąłem - potrzebuję czegoś na kaca.
Zostawiłem go w tyle i poszedłem po szklankę wody. Usiadłem na tarasie. W ciszy i samotności. Lampki ogrodowe już od dawna się świeciły.
Słyszałem świerszcze, ptaki które jeszcze nie poszły spać, albo te które właśnie się obudziły. Patrzyłem pusto w ciemność. Chciałem zobaczyć gwiazdy, ale miasto zniszczyło mi to pragnienie.
Siedziałem pijany i załamany. Chciałem otrząsnąć się z tych negatywnych uczuć, ale nie mogłem przestać wszystkiego analizować. Cały ten wieczór przypomniał mi po raz kolejny jak osamotniony jestem.
W moich oczach pojawiły się łzy. Choć byłem zły na to jak potoczył się ten wieczór nie mogło to przyćmić tego, że nieznajoma przypomniała mi o kobiecie, o której próbowałem zapomnieć. Przez moment czułem się jakbyśmy znowu się spotkali, ale było to złudzenie zniszczone przez nieznajomą. Może gdybym się nie upił, nie czułbym się tak żałośnie.
Zabrałem notatnik spod stolika i go otworzyłem. Byłem już przyzwyczajony do tego, że w przytłaczających momentach jedyne co potrafiłem robić to pisać. Dlatego zawsze miałem tu coś do pisania.
Dlaczego wszyscy mnie opuszczają?
Dlaczego odchodzą bez słowa, tak jak ty? Dlaczego jest to takie łatwe? Wszyscy idą na przód, a ja utknąłem w tym samym punkcie. Jaki rodzaj kary to jest? Czy ktoś rzucił na mnie klątwę? Dlaczego jesteś szczęśliwa, a ja nie mogę przestać o tobie myśleć? Na pewno już o mnie zapomniałaś. Jestem tylko twoim wspomnieniem.
Nie wiem czy jestem zły czy bardziej smutny, ale dzisiaj smutek i żal przezwycięża u mnie złość i nienawiść.
Teraz kiedy myślę o tobie częściej czuję gorycz. Ale jeśli byśmy się spotkali nie wiem czy czułbym to samo. Dlatego myślę, że lepiej byłoby się nie spotkać. Chciałbym tylko móc się stąd ruszyć. Nie myśleć o tym co się wydarzyło między nami. Czy to w porządku powiedzieć, że mogę cię nadal kochać? Nie potrafię być szczery nawet sam ze sobą. Nie wiem co bym zrobił, gdyby nadążyła się okazja by znowu cię zobaczyć. Może jestem zbyt dużym tchórzem, dlatego boję się na samą myśl o tym.
Przetarłem załzawione oko. Prawie zawsze płakałem, gdy próbowałem do niej napisać. Miało mi to pomagać, ale nie jestem przekonany do tej metody leczenia. Myślenie o tym sprawia, że nie mam chęci do ruszenia się z miejsca. Jedynie do poddania.
Zamknąłem na chwilę oczy, a przed nimi zobaczyłem lisią maskę. Westchnąłem ciężko. Chciałbym zagrać na nosie przeznaczeniu, jeśli w ogóle istnieje.
Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. To musiał być Suga z zakupami. Obróciłem się do tyłu i wyczekiwałem aż do mnie przyjdzie.
- Dobrze, że już jesteś - oznajmiłem, co go trochę zaskoczyło.
- Dlaczego? - niepewnie zapytał.
- Musisz kogoś odnaleźć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top