stolen dance

Pary tańczące dookoła powoli angażowały w taniec coraz większość gromadę ludzi, więc gry tylko Książę jako tako zdołał wydostać się z fontanny, jego dłoń nagle i niespodziewanie została przechwycona przez jakość mieszczankę z długimi, lekko falowanymi brązowymi włosami.

Rozkojarzony brunet dał się pociągnąć do wspólnego tańca, niemal automatycznie zaczynając ruszać nogami. Z lekka zdenerwowany i pozbawiony orientacji w sytuacji zaczął się intensywnie rozglądać, ale spostrzegając jak blondyn również zostaje namawiany przez jakąś blondynkę do wspólnej zabawy, pokiwał w jego stronę głową dając mu jasno do zrozumienia, że ma przyjąć ofertę.

Blondyn spojrzał na niego nierozumnym wzrokiem, ale pozwolił się porwać kobiecie do tańca. Cały plac był praktycznie zakryty przez wirujące w tańcu suknie, peleryny i ludzi krzątających się w niezbyt zgranym i gustownym tańcu, ale za to dającym sporo zabawy i radości. Ludzie podrzucali się w powietrzu, zamieniali parami, w trakcie nawet przez chwilę tańczyli coś na wzór belgijki, ale ten taniec szybko został popsuty, więc teraz mieszkańcy bawili się z zupełnie obcymi dal siebie ludźmi, z dalekimi sąsiadami, z osobami z innych królestw. Każda grupa społeczna się ze sobą przemieszała i to było właśnie to, co George'owi podobało się w tym wszystkim najbardziej.

Nikt nie zwracał najmniej uwagi na jego pochodzenie, na jego nazwisko i na drogie kolczyki w jego uszach. Nikt nie wiedział kim jest, a i tak chcieli z nim obcować i zwyczajnie się z nim bawić. Na jego twarzy przez dłuższy okres czasu nie było szczerszego i szczęśliwszego uśmiechu niż wtedy, kiedy wreszcie pośród setki tańczących osób trafił w ramiona Clay'a, który niemal od razu przyciągnął go do siebie.

Blondyn położył swoją dłonie na ciele niższego, prowadząc go w niezbyt perfekcyjny ale za to pewny sposób w tańcu, na co starszy jedynie się zaśmiał opierając jedną ze swoich dłoni na barku Dream'a i wpatrując się w zielonkawe oczy. Czuł się jak w pieprzonej bajce, wreszcie od dłuższego czasu, w ogóle czuł, że żył.

George oparł głowę na klatce piersiowej swojego towarzysza, zatapiając się w zapachu jego czarnej koszuli i cieple, jakiem emanował. Muzyka dalej była co prawda energiczna, ale oni trochę zwolnili, będąc już konkretnie zmęczeni całą zabawą i emocjami, które dalej w nich tkwiły. Można by powiedzieć, że teraz zwyczajnie stali pośród wirujących ludzi, wtulając się w siebie i jak idioci uśmiechali się w przestrzeń, starając się przeżyć ten moment najbardziej intensywnie jak tylko potrafili.

Może to zabrzmi cukierkowo i tandetnie, ale w pewnym sensie reszta rzeczywistości dla nich nie istniała. Nawet nie wiedzieli ile tak stali, a dopiero poruszenie tłumu i nagła pustka dookoła nich zdawała się nieco ich rozbudzić.

Blondyn nerwowo rozejrzał się naokoło spostrzegając, że ludzie ustąpili miejsca żołnierzom, nadjeżdżającym z niedaleka. Przełknął głośno ślinę, a na jego usta mimo wszystko wkradł się mały uśmieszek, a w jego uszach wręcz na nowo szumiało tak dobrze znaną mu adrenaliną. W końcu był przestępcą, złodziejem, a teraz w jego rękach tkwił chyba najcenniejszy dla całego pieprzonego królestwa obiekt. Bo tym właśnie był George w oczach tych wszystkich strażników i ludzi, obiektem, wizytówką i rzeczą, którą musieli bronić za wszelką cenę i która była kosztowną ozdobą. Nigdy nie był dla nich prawdziwą osobą, był tylko i aż księciem.

Clay przytrzymał mocniej dłoń niższego, posyłając mu przepraszające spojrzenie i niemal od razu zaczął ciągnąc go za sobą w chaotycznym biegu. Zdezorientowany Książę ledwo złapał dech, jednak starając się dotrzymywać tempa swojemu towarzyszowi.

Wbiegli razem na najbliższą wąską uliczkę, chowając się z jednym z budynków. Blondyn przyciągnął niższego do siebie jedna dłonią w talii, a druga ulokował na jego ustach, w razie gdyby ten przypadkowo zechciał powiedzieć coś głośniej. George od małego uczony był dykcji i poprawnego mówienia, więc nie było dla nikogo nowością, że mówił głośno i wyraźnie.

Dream nerwowo przełknął ślinę, widząc coraz więcej straży wychodzących na ulice. Stukot końskich kopyt uderzających o jasną kostkę dźwięcznie odbijał się w jego uszach.

Ktoś w zamku musiał zorientować się, że to wcale nie był romantyczny spacerek. Znaczy, no teoretycznie był, ale nie z księciem sąsiedniego królestwa, a z przestępcą, złodziejem i mordercą.

Nie miał teraz zupełnie jak uciec z tej popapranej sytuacji. Przycisnął księcia jeszcze bardziej do siebie, posyłając mu rozbawiony uśmiech i delikatnie gładząc go po ramionach okrytych zielonym materiałem jego peleryny.

W gruncie rzeczy ta sytuacja dalej go bawiła, nawet jeśli nieuchronnie czekało go wtrącenie do lochów. Blondyn podejrzewał, że interwencja księcia mu już tutaj nawet nie pomoże. Do póki nie był on królem, zwyczajnie musieli robić wszystko, nawet wbrew jego woli by go ochronić.

Techno przez całą tą szopkę jaką odwalił i tak dał im całkiem sporo czasu. Spędzili tą noc w tak niewiarygodnie astralny sposób, że Clay miał wrażenie, że właśnie przeżywał jedne z najlepszych godzin swojego marnego do tej pory życia.

George wprowadził do niego kolorów, mimo że on sam nie bardzo mógł je dostrzec.

Życie blondyna owszem, było często chaotyczne i na pewno w większości czasu się nie nudził, ale brakowało mu tego ciepła i szczęścia, które zdawał się odczuwać przy brunecie aż za bardzo intensywnie. Niemalże czuł się przytłoczony tymi uczuciami. Sam nie bardzo pojmował co się z nim dzieje, ale nie przejmował się tym za bardzo. Zwyczajnie żył chwilą, jak to miał w zwyczaju.

Zaśmiał się cicho, odrywając swoją dłoń od miękkich ust niższego, obserwując jego skwaszony wyraz twarzy. Kaptur z głowy księcia spadł już dawno, kiedy rzucili się w szaleńczy bieg by ukryć się przed strażami.

Młodszy zgarnął swoimi długimi palcami gęste kosmyki George za jego ucho, posyłając mu rozczulający uśmiech. Książę starał się powstrzymać, ale niemalże natychmiastowo oddał gest, rozluźniając swoją dłoń na klatce piersiowej wyższego.

Policzki księcia już dawno były intensywnie rumiane, ale nie miał pojęcia czy ze względu na jego uczucia i te głupie motyki w brzuchu, czy może ze względu na ten intensywny bieg któremu poddał się chwilę temu.

-Hej George- zaczął blondyn, nachylając się delikatnie nad swoim towarzyszem i rozkoszując się widokiem ciemnych, długich rzęs okalających czekoladowe tęczówki. Nawet na rzęsach George zdawał się tkwić złotawy brokacik -Lubię cię.

Brunet zaśmiał się cicho, nie mogąc powstrzymać głupiego uśmiechu cisnącego mu się na usta. Blondyn posługiwał się takimi banalnymi formami wyrażania myśli, że aż uważał to za urocze. Clay był cholernie inteligentny i przebiegły, a w niektórych momentach widocznie zachowywał się jak niewinne dziecko.

-Ja ciebie też lubię - odparł starszy, również pozwalając sobie zerknąć w zielonkawe oczy mężczyzny. Chwilę pozwalał sobie na napawanie się ich widokiem, ale po chwili oparł się policzkiem o pierś Claytona, subtelnie wdychając jego specyficzny zapach. Zaraz potem jednak na nowo podniósł na niego oczy, czując jak ten delikatnie się nad nim pochyla, kładąc swoją szorstką dłoń na jego jasnym, piekącym policzku.

George delikatnie rozchylił niemo usta, widząc jak twarz blondyna znajduje się coraz bliżej tej jego. Nie mogąc się powstrzymać przymknął delikatnie oczy, a jego oddech na ponów stał się nerwowy i rozchwiany. Serce w jego klatce piersiowej zdawało się chcieć uciec, boleśnie obijając się o jego żebra. Czekał wytrwale na to co miało nadejść, przekrzywiając głowę odrobinę w bok. Miał wrażenie, że zemdleje przez falę ciepła, która przeszła przez jego ciało z momentem, w którym ich nosy subtelnie się zetknęły.

Jednak ich usta nawet nie zdążyły się dotknąć, mimo że ich drżące wargi dzieliło już tak niewiele. Zdezorientował ich stukot końskich kopyt, a już po chwili centralnie na nich padło jasne światło z trzymanej przez jednego gwardzistę straży królewskiej lampy.

❀ ❁ ❀

Clayton opierał się o zimną płytę królewskich lochów, zakrywając sobie usta dłońmi, starając jakoś pohamować swój rozweselony śmiech. Cała ta sytuacja w dalszym ciągu go cieszyła i nawet jeśli zgnije tutaj przez resztę swojego życia, ta noc była tego absolutnie warta.

Zdążył poczuć do bruneta tak niewiarygodną i silną więź, że powoli zaczął rozważać w swojej głowie to, czy przypadkiem nie są sobie przeznaczeni, albo czy nie są bratnimi duszami czy innego tego typu bzdetnymi zagadnieniami, w które normalnie za żadne skarby świata by nie uwierzył.

Nie oszukując się, z perspektywy strażnika stojącego przy jego celi z pewnością wyglądał na obłąkanego, ale co go to w tym momencie interesowało skoro jeszcze czuł na sobie zapach i dotyk niższego?




❀ ❁ ❀

Pierwsza scena tak trochę zaplątani vibes, nie sądzicie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top