2. Gdy wybiła ta godzina...

   -Kuroo... to boli- zrzędziłam siedząc na kanapie. Po tak dużej dawce adrenaliny, jaką zafundował mi mój "kot" dopiero teraz zorientowałam się, że obiłam sobie rękę. Dodatkowo uwierzyłam w każde słowo wypowiedziane przez błękitnowłosego. Uwierzyłam to mało powiedziane, na własnej skórze doświadczyłam niesamowitości tego stworzenia, które aktualnie  leży rozwalone na podłodze. Bądź, co bądź jest leniem w swojej istocie, więc normalnym będzie, że zamiast zrobić coś pożytecznego, choćby przynieść mi bandaż, będzie leżał i nic nie robił. Przynajmniej nie owija w bawełnę i pokazuje wprost, że nie bez powodu jest nazywany lenistwem. Same problemy z tego będą...

   -Ja się musiałem bardziej wysilić, zakwasy będę później miał- mruknął przewracając się na brzuch. Westchnęłam i ruszyłam w stronę łazienki przy okazji depcząc moją nowa niebieską wycieraczkę.

   -Hej, za co to?!- oburzył się, a ja stanęłam we framudze drzwi odwracając głowę w jego stronę.

   -Dzieci, ryby, wafle, koto-wampiry i niebieskie, uszate wycieraczki głosu nie mają, więc morda psie!

   -Jestem kotem...

   -Jeden chuj!

   Zatrzasnęłam się w łazience i spojrzałam w lustro. Duże, podkrążone niebieskie oczy teraz były jakieś niemrawe, a ciemnogranatowe, cieniowane, sięgające łopatek włosy były w tzw. artystycznym nieładzie, chociaż bardziej pasuje tu określenie " jeden, wielki busz-las". Jeszcze inni używają zwrotu "fryz after sex", jednak nie posiadam, nikogo kto mógłby mi w tym pomóc. I bardzo dobrze...

   Westchnęłam głośno i zrzuciłam z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kran. Spojrzałam na swój prawy nadgarstek. Gdy spadliśmy na ziemię przez przypadek zahaczyłam skórą o jeden z kłów Kuro.
   - Wypluj to kurwa!- krzyknęłam wtedy i zaczęłam wycierać usta błękitnowłosego swoją białą koszulą. Spluną obficie resztkami mojej krwi, a ja wtedy tylko odetchnęłam z ulgą.
   Zerknęłam na nieładną dziurę w ręce. Mam nadzieję, że nikt nie zwróci na nią większej uwagi.
   Wyszłam spod prysznica i owinęłam się szorstkim spranym ręcznikiem. Oparłam czoło o zimne lustro.
   Ciekawe jakim cudem istnieją wampiry... ktoś je stworzył, a może same nagle się pojawiły. Dlaczego to akurat mnie trafił się ktoś taki jak Kuro? Jest ich ośmioro, a ludzi na świecie ponad siedem miliardów. Co takiego zrobiłam, że to akurat mi się przytrafiło coś takiego. Z jednej strony całą tą sytuacją jest do dupy, a z drugiej będę miała z kim pogadać, będę wiedziała, że ktoś zawsze jest obok. A tego od dawna mi brakuje. Westchnęłam i wyszłam z łazienki  zakładając na siebie jedynie bieliznę i spodenki dresowe. Kuro siedział na kanapie w swojej ludzkiej postaci. Podeszłam do niego od tyłu i objęłam jego szyję rękoma.
   -Rin?- mruknął.
   -Hm?
   -E...-zawiesił się -nic już.

   Położyłam się na swoim łóżku. Jednocześnie chciało mi się spać, ale też chciałam coś zrobić. Jednak nie wiedziałam co. Odwróciłam się na drugi bok. Czarna kuleczka spokojnie spała sobie na przygotowanym wcześniej posłaniu. Wypuściłam ze świstem powietrze. Chyba jednak czas iść spać.

   Rano obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Z samego rana tuż przed szkołą przyszła do mnie moja przyjaciółka- Miyaki Asuha. Zupełne moje przeciwieństwo. Wysoka i o długich, szczupłych nogach, blondynka ze sztucznym, czarno fioletowym motylem we włosach, który podkreślał tego samego koloru ładne oczy. Pełne usta i lekko zadarty nos. Każdy kto nas zobaczył razem wiedział, że jestem tylko tłem dla niej. Jakoś tak mi to nie przeszkadzało, jednak czasem było mi siebie z tego powodu szkoda. Mówiąc prościej, ja jestem zwykła, wyblakła i prosta. Do tego wiecznie chodzę w koszulach i długich spodniach. Jestem mało atrakcyjna i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jednak dalej nie wiem, czemu z tym nic nie robię.
   - Nie zadzwoniłaś wczoraj i myślałam, że ci się coś stało- powiedziała z przejęciem, a ja tylko machnęłam ręką.
   - Zapomniałam, miałam wczoraj małe problemy w redakcji. Wchodź.
   Wypuściłam ją do mieszkania i poszłam do kuchni zrobić herbatę
   - Rin!- usłyszałam jej krzyk i bieg w moją stronę- czemu nie mówiłaś że masz kota?!- w jej rękach siedział Kuro z błagalnym spojrzeniem. Widocznie nie spodobało mu się takie wczesne wstawanie.
   - Bo nie mam, sąsiadka mnie poprosiła o to bym go zatrzymała na czas jej wyjazdu, dzisiaj wieczorem wraca do siebie.- oznajmiam sucho. Może i brakowało mi tego ciepła, ale doskonale wiedziałam, że Kuro nie chce mieć ze mną kontraktu. Nie będę go do niego zmuszać, bo to się mija z celem. Jak tylko skończy się ten tymczasowy kontrakt, ja wracam do swojego nudnego życia, a on do spania pod chmurką. Tak będzie dla nas obu najlepiej.

   Asuha wyszła ode mnie spóźniona na lekcje. Nie poszłam do szkoły ze względu na pchlarza, ale też po prostu mi się nie chciało. Boże... upodabniam się do Kuro.
   -Pamiętasz może, o której wczoraj się to durne coś zaczęło?- rzuciłam leżąc na podłodze. Jakieś pół godziny temu uznałam, że fotel jest za miękki i walnęłam się do parteru. I tutaj było w miarę dobrze...
   - Nie pamiętam- odparł leniwie zasypiając ponownie. Westchnęłam głośno i wstałam. Popatrzyłam się na niego po czym wskoczyłam mu na brzuch. Zgiął się od razu przez co zjechałam mu na uda.
   - Co ty robisz?- wysypał zmęczony i jednocześnie zaskoczony.
   - Zapewniam rozrywkę, głównie dla mnie. -powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
   Popatrzył się na mnie morderczym wzrokiem i zrzucił z siebie. Zerknęłam na niego z pulsującą żyłką. Odwrócił się na drugą stronę i poszedł z powrotem spać. 

   -Takiego wała....- szepnęłam do siebie, po czym wstałam i ruszyłam do kuchni. Zrobię sobie kawę...- pomyślałam i wcisnęłam do ekspresu odpowiednią saszetkę. Podłożyłam filiżankę pod urządzenie i obserwowałam jak czarny wywar powoli napełnia naczynie. Po chwili usłyszałam jak drzwi do mieszkania otwierają się z hukiem.  Po podłodze rozeszły się lekkie kroki, które ucichły w salonie. Kuro zaczął gadać z przybyszem. Złapałam za pierwsze lepsze leżące coś i zakradłam się do salonu.

   -Sleeeeeepyyyy Ashhhhhh.... wstawaaaaaj!- odpowiedział zbyt entuzjastycznie. Chory jakiś czy co? Wysoki, ubrany w biały żakiet i spodnie z różową koszulą i włosami. Do tego czarne buty i kapelusz także biały.

   -Nie chce mi się- mimo tego usiadł i popatrzył się na niego- co ty tu robisz?

   - Przyszedłem się...- po pokoju rozszedł się głuchy dźwięk, a różowo włosy runął jak długi na parter. 

   - Czemu już mój drugi Eve używa domowych urządzeń do walki? Mahiru miał miotłę, a ty chcesz mieć patelnię...?

   - Patelnia nie służy tylko do smażenia, w takiej jednej bajce disneya gostek walczył nią z koniem! To chyba z Zaplątanych było...- wytłumaczyłam mu po czym wskazałam moim "Śmiertelnym orężem" na przybyłego- Kto mi zaprosił różowego pajaca do domu?!

   -Dowiedziałbym się tego gdybyś go nie ogłuszyła- mruknął pocierając dłonią twarz.

   -Aha... to ja nie przeszkadzam...- wyszłam z salonu.

*~          ~          ~*

-Czyli jesteś subklasą óśmego SerVampa, SerVampa Melancholii imieniem Tsubaki i przyszedłeś dowiedzieć się kto jest nowym Eve Sleepy Ash'a, nie mylę się?- kiwnął głowa- Powoli tracę wiarę w ten świat, druga taka sama sytuacja w ciągu dwóch dni to dla mnie za dużo... Tak Btw, Kto kazał ci się tak pedalsko ubrać? - zapytałam z kamienną twarzą. 

Żyłka na jego czole niebezpiecznie zapulsowała.

   - To ostatni krzyk mody jest!

   -Chyba dla pedałów...

   -Nie jestem pedałem!

   -A co chłopak cie rzucił?- zaśmiałam się wrednie. Już miał mi coś odpyszczyć, ale jego zegarek zapiszczał. Spojrzał na niego i wstał z fotela. 

   - Musze się zbierać, mam zaraz ważne posiedzenie- oznajmił

   -Chyba w kiblu...- zaśmiałam się i podeszłam otworzyć mu drzwi.

   -A co, chcesz mi papier potrzymać?

   - Powtórz, bo nierówno się oplułeś... 

   Naglę na moim nadgarstku z powrotem pojawił się niebieski łańcuch, który po chwili rozpadł się na kawałeczki. Do przedpokoju wbiegł Kuro.

   -Rin!!- zawołał.

   -Czyli... to koniec?

___________________________

Mam nadzieje że jakoś to zobrazowałam na tym arcie :). W końcu wiadomo jak wygląd Rin Xd. 

Nie robię tak, jednak ten brak jest smutny. Możecie mi napisać jakiś komentarzyk *błagalne spojrzenie*...

Do następnego ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top