𝙸𝚇


Wielkie pomieszczenie spowite mrokiem wypełniała trójka postaci różnego wzrostu, która stojąc nieruchomo, przysłuchiwała się coraz to intensywniejszemu odgłosowi szumu. 
Zwiastował on kłopoty. 
Fala wody za kilka sekund miała zderzyć się z frontową ścianą niezabitych drewnianych desek, jakie rzucały lekki połysk światła przez swoje szpary na wodniste podłoże. 
Wiadomym było, że znajdowali się kawałek pod ziemią, a cała powierzchnia bazy tkwiła tuż przy spływie rzeki. Nines zlokalizował ją głęboko w lesie, lecz nic nie wskazywało na to, by jej zawartość miała zostać zalana. 
Niestety wkrótce potem zrozumiał, że musiała być połączona z jakimś mechanizmem, a to oznaczało, iż ktoś z zewnątrz go przełączył, aby utopić wszystkich przebywających w pokoju za jednym razem. 


Mężczyźni rzucili na siebie okiem w zdenerwowaniu, podczas gdy dioda najwyższego androida zalśniła na złoto, oświetlając jego lewy policzek, kiedy on sam odwrócił się do swojego partnera i wymienił wzrokiem. Spojrzenie Ninesa przepełnione było zmartwieniem oraz chwilowym niezadowoleniem, lecz tak szybko jak się pojawiło, tak zniknęło, a on ponownie przybrał te swoją kamienną twarz.
Ale Reed znał go zbyt dobrze, by uwierzyć, że zachował zimną krew w sytuacji, jak ta bez żadnego ''ale''.
Wiedział, iż oznaczało to, że zamierzał zrobić coś bardzo ryzykownego lub niemądrego według niego, ale Gavin nie przyznał tego. Po prostu trzymał ten fakt w swojej świadomości, co pomogło mu podjąć decyzję, którą za chwilę został zmuszony podjąć, kiedy sam śledczy android wydał jedno polecenie. 


— Gavin, bierz Connora i uciekajcie stąd. Ja zatrzymam te powódź, umożliwiając wam ucieczkę, zanim zawali się cała baza. —Nie chciał tego mówić, ani nawet rozważać opcji, iż mógłby nie wrócić po tym, kiedy tego dokona. 


Niestety, ale jego zaawansowane systemy przeanalizowały wszelkie możliwości i tylko ten scenariusz, jaki miał za chwilę nastąpić pozwalał na prawie dziewięćdziesiąt procent powodzenia.
A zatem czy RK900 chciał, czy nie. Jako inteligentna jednostka, dbająca o swoich towarzyszy, pragnęła zapewnić im bezpieczeństwo. 


— Powaliło cię?! Nie zostawiam cię tutaj samego! — Zaprotestował Reed, wymachując ramionami i marszcząc brwi z niezadowolenia oraz strachu przed utratą Ninesa, gdy dopiero co go odzyskał. 

— Detektywie, zaufaj mi. Gdy już będziecie bezpieczni, dołączę do was. — Skłamał, był niemalże pewny, że to niewykonalne, lecz to nie do końca było kłamstwo. Bardzo chciałby móc to uczynić.

— Nie ma opcji, idziesz z nami!

— GAVIN. — Powiedział ostrzej android, na co brunet zamilkł, patrząc w górę prosto w błękitne ślepia swojego partnera, podczas gdy zdezorientowany i zestresowany Connor stał trochę dalej i analizował to pomieszczenie. Jego dioda z karmazynowej barwy przeszła w złotą, a on biorąc głęboki oddech, przerwał niezręczną pomiędzy nimi cisze. 


— By zatrzymać ściany przed rozpadem trzeba użyć sporej ilości sił. Człowiek ani osłabiony android nie da rady. — Wyszeptał jakby do siebie słowa, które RK900 dokładnie miał na myśli. Jego przyjaciel pokiwał lekko głową i przeniósł wzrok z powrotem na Gavina, tak gdyby chciał się upewnić czy teraz zrozumiał jego polecenie. 


Brązowooki patrzył na swojego wyższego bruneta z grymasem wymalowanym na jego zarośniętym podbródku, po czym bez słowa odwrócił się na pięcie oraz łapiąc starszy model za ramię, szarpnął nim, a następnie zaczynając ciągnąć, ewakuował się z nadchodzącego niebezpieczeństwa. 
Reed wiedział, ze Nines wpadł na głupi pomysł, lecz nie przypuszczał, że naraziłby własne życia po to, by uratować ich. Wiedział, że nie mógł tak tego zostawić, ale w tej chwili nic nie mógł poradzić, dlatego posłusznie pomógł biec Connorowi, kiedy poruszali się wąskimi i ciemnymi korytarzami, gdyż tylko Gavin znał drogę powrotną. 


Podczas ucieczki przeklął pod nosem, a RK800 nic nie mówił, by bardziej go nie drażnić, choć sam martwił się o swojego przyjaciela. Jednak teraz oboje musieli się stamtąd wydostać. Biegli bez zatrzymania, zostawiając ślady butów na wilgotnym podłożu, a z dachu dalej kapała woda. Głośny szum wydawał się coraz bardziej głośny, kiedy wreszcie dotarli do wyjścia i jasne promienie poraziły po oczach detektywa wraz z Connorem. 


Reed syknął, pokrywając powieki swoją dłonią, a zaraz po tym przetarł oczy i rozejrzał się pośpiesznie dookoła. Poprzednik jego partnera wziął głęboki oddech i analizując otoczenie nie wykrył niczego podejrzanego wokół, co niestety nie sprzyjało szansom na przetrwanie dla Ninesa. 
Według kalkulacji bruneta miał on tylko jeden procent szans, co mu się wcale nie uśmiechało.


— Detektywie. On tam zginie jeśli czegoś nie zrobimy. — Odwrócił się do faceta z zarostem nieco wyższy android z przejętą twarzą. Dalej ranny, stał w swoim podartym uniformie i wypuszczał szybko powietrze z ust, przyglądając się zmartwionemu Gavinowi, który spuścił wzrok i nic nie odpowiedział.
Wzrok wbił w podłoże, a szybko potem położył dłoń na swoją skroń i czując presje czasu, próbował wymyślić cokolwiek, rozglądając się wokół. 


Znajdowali się w środku lasu, ale do najbliższej drogi nie było tak daleko i Reed pozostawił tam swoje auto, którym przyjechali z Ninesem. Nie zamierzał wracać pojazdem z powrotem bez  ukochanego, dlatego teraz wysilał wszystkie swoje szare komórki. 
Connor, choć czuł się lepiej, nie był w stanie pełnić swoich funkcji w stu procentach poprawnie, lecz mimo to robił więcej, niż powinien i zaczął iść w pewnym kierunku na własną rękę i pobierał próbki otoczenia, aby znaleźć system połączony do groty, zwanej inaczej bazą - oraz jak najszybciej przerwać połączenie.
Próbował znaleźć szczątki jakichś kabli, mechanizmów lub dźwigni. Może jakiegoś metalu czy kawałek plastiku, dlatego chodził, skanował i analizował, ile mógł, lecz zajęło mu to zbyt dużo czasu.



.
.
.
.
.



RK900 stał i własnymi mocarnymi ramionami napierał na drewniane deski, które opierały się o siebie i w ten sposób jeszcze nie zawaliły, a ciśnienie wody napierało na nie z drugiej strony, próbując przesunąć, jednak android nie dawał za wygraną i dopiero, gdy fala stała się zbyt wielka, a ciecz wyciekała przez szpary i zaczęła sięgać mu do pasa - odczuł efekt lodowatej wody dopiero po kilku minutach i wiedział, że musiał przestać i się ewakuować tak jak reszta, lecz równie dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że jeden procent szans wynosiło powodzenie ucieczki teraz w takim stanie. 


Jego pole widzenia wypełniło się wielokrotnie wyskakującymi ekranami błędów czy informującymi go komunikatami o licznych uszkodzeniach biokomponentów, co dodatkowo spowalniało go i utrudniało, a sama analiza otoczenia stała się teraz niemalże niemożliwa, gdy temperatura cieczy zaczęła coraz bardziej uszkadzać jego system, jednak był on silny i nie nastąpiło to szybko. Wciąż mógł coś zrobić, nadal mógł walczyć i próbował ze wszystkich sił wrócić do Connora i detektywa. 


Przesuwał się ostrożnie w stronę wyjścia, trzymając mocno konkretne części ściany, a pozostałe, które puścił zostały złamane kilka sekund potem, a fala wody wybuchnęła i wtargnęła do środka, opryskując jego plecy oraz powoli równomiernie rozlewając się wokół. Nie zalała go jeszcze, ale im bliżej wyjścia się znajdował, tym więcej wody dotarło do środka. 


Kiedy postanowił oderwać się i biec jak najszybciej przez ostatni krótki kawałek, nagle fala wody, gromadząca się z tyłu, której nie wykrył przez drobne uszkodzenia systemu, uderzyła w niego, sprawiając, że upadł i poczuł, jak zanurza się w lodowatej cieczy, jaka dalej wypełniała całe pomieszczenie, a oderwane oraz zniszczone szczątki desek pływały wokół. 
Złapał jedną i podciągnął się, by wypłynąć na powierzchnie, ponieważ jego ciało zaczynało bardzo sztywnieć w wyniku wysoko ujemnej temperatury, która schłodziła jego kończyny, a także klatkę piersiową. 


Teraz, gdy całkowicie zanurzył się, choć chwilo, wiedział, iż jego szanse spadły do zera na wydostanie się stamtąd. Trzymając się niepewnie lichej i złamanej deski, dalej pozostał zanurzony, ponieważ woda była już wszędzie. Cała komnata została zalana, a większość pomieszczenia zawaliło się, a on sterczał przed wejściem, którego nie dało się otworzyć, chyba że zrobiłby to ktoś z zewnątrz, a więc on był bezsilny. Tak, jak obliczył wcześniej. 
Zero szans powodzenia. 


Przymknął swoje powieki i wsłuchując się w szum dalej napływającej lodowatej cieczy do komnaty, widział już jak całkowicie utonie tutaj w samotności.
Tak, był sam. 
Nie żałował jednak swojej decyzji, gdy wyobrażał sobie Reeda i Connora gdzieś tam na górze bezpiecznych.
Wywołało to na jego twarzy niewielki uśmiech, jednak strach przed śmiercią w samotności oraz katuszach szybko go zgasił, choć chciał umrzeć z uśmiechem. Bo tak naprawdę nie był smutny. 
Jedyna gorycz, ściskająca jego sztuczne płuca wynikała z braku towarzysza ku jego boku. 
Bał się, zatem chciał znaleźć się w ramionach Reeda.
Ale go tu nie było. 
Bał się ciemności oraz pustki, która nadejdzie po śmierci. Chciał usłyszeć ''kocham cię'' po raz ostatni. 
Lecz zalane pomieszczenie wypełniała jedynie cisza. 


Dlatego wyobrażał sobie swojego partnera, by odwrócił uwagę od przykrych faktów, by nie czuć lęku wypełniającego ciało oraz nie myśleć o duszącym go bólu, który zwiększał się, gdy kolejne i kolejne biokomponenty odmawiały współpracy. 
Ledwo widział cokolwiek i również powoli opadał z sił, ale dalej trzymał się, próbując nie tonąc całkowicie, mimo iż wewnątrz poziom wody był zbyt wysoki nawet dla niego. 
Nie otwierał oczu - nie chciał widzieć, iż był sam. Nie chciał bać się bardziej, ponieważ musiał być silny. W końcu podjął trudną decyzję i teraz musi zmierzyć się z jej konsekwencjami. 
Innego wyjścia nie było, czasem tak bywa. To normalne. Takie było życie. Nie zawsze coś kończy się dobrze, wiedział to, próbował to sobie tłumaczyć i pocieszyć się. 


Myślał, że w ten sposób chociaż odpokutuje za krzywdę, jaką wyrządził RK800 przez to, iż go złapali. Może zasługiwał na taką śmierć, a skoro tak to przyjmie ją tak, jak silna osoba. 
Dioda humanoidalnego robota świeciła na czerwono pośród ciemnego i całkowicie zniszczonego, w połowie zawalonego oraz zalanego do praktycznie sufitu pomieszczenia. 


Nagle usłyszał głośny hałas dobiegający z naprzeciwka i tylko wtedy rozwarł swoje powieki. Niestety obraz był zniekształcony, zglitchowany i trudny do odczytu, kiedy napisy ''ZAGROŻENIE'', ''STAN KRYTYCZNY'', ''BIOKOMPONENT A7GF68BV NIESPRAWNY'', widniały wszędzie, a słowa ''błąd'' duplikowały się i dodatkowo irytowały. Wytężył jednak wzrok i dostrzegł, że deski oraz zawalone fragmenty pomieszczenia, blokujące wyjście, nagle zostały zniszczone, a niektóre odrzucone czy odepchnięte prosto do wody, przez co silna fala uderzyła prosto w korytarz przez ten otwór. 


Jednak nie zmniejszyło to poziomu, gdyż z zewnątrz dalej nacierała ciecz, a więc to jedynie zaczęło wypełniać pozostałe korytarze lodowatą substancją. Niestety Nines nie miał sił, by popłynąć do wyjścia. Dla niego było już za późno. 
Zamknąwszy swoje oczy ponownie, chwilę po tym dotarło do niego skąd nagle tyle fal na powierzchni wody, bujające nim na lewo i prawo, kiedy wciąż utrzymywał się na powierzchni, trzymając kawałek deski nieco przybitej do ściany.
Poczuł na sobie czyjś dotyk, więc wzdrygnął się i próbował zeskanować obiekt przed nim, aż doszedł do wniosku, iż to nie coś, a ktoś. 


— Nines! Ty głąbie! Mówiłem, żebyś tego nie robił! — RK900 model mógł nie widzieć zbyt dokładnie, jednak po głosie zawsze rozpoznałby kto to. Wywołało to na jego twarzy uśmiech, jednak on również szybko znikł, kiedy przestraszył się, co Gavin tutaj robił. 


— Reed... nie powinieneś tu być... wiej, póki możesz. — Odrzekł dość słabo, patrząc, jak brunet utrzymywał się sam na powierzchni i powolnym ruchem położył mokrą dłoń na syntetycznej skórze androida. 


— Proszę... chociaż ty przeżyj. — Nalegał, choć tak naprawdę cieszył się głęboko wewnątrz, że nie umrze tu sam, jednak nie miałby nic przeciwko, jeżeli Gavin by dzięki temu przeżył wraz z Connorem. Był rozdarty przez strach, ale bardziej niż to pragnął, aby brunet wyszedł z tego cało, dlatego patrzył na niego zmartwionym wzrokiem, który bardzo lekko załzawił, a on w smutny sposób uniósł kąciki swych warg i przyglądał się słabo detektywowi.  


— Cholera, to nie ty o tym decydujesz. Słyszysz?! To moje życie i robię z nim, co chcę! A teraz zabieram cię stąd! I ani waż mi się tu umierać, rozumiesz, puszko?! — Reed krzyczał złamanym głosem, ponieważ był cały wstrząśnięty tą sytuacją, ale po tych słowach starał się złapać RK900 w taki sposób, by wypchnąć go przez to pomieszczenie na korytarz, a stamtąd prosto na powierzchnię. Jednak Nines wiedział, że tym sposobem nie byłoby szans. Reed nie mógł wstrzymać oddechu na tak długo, doliczając ciężar jakim był on sam. Prędzej on poradziłby wagę Gavina, ale nie odwrotnie. 


Jedynym wyjściem było rozwalić pozostałe deski ściany i płynąc w górę prosto na powierzchnie rzeki, a z niej dostać się na brzeg. Nie znaleźliby się daleko od głównego wyjścia z bazy. Niestety prąd dalej nacierał z tej strony, przez uruchomiony mechanizm, dlatego ta opcja również odpadała. 
A to oznaczało, że Gavin przyszedł tu tak naprawdę umrzeć razem ze swoim partnerem.


— Gavin... nie dasz rady... jestem za ciężki, a ja ci nie pomogę... nie mogę się ruszać. — Odrzekł mu smutno. Nikt nie chce umierać, a tym bardziej ze swoją ukochaną osobą, gdy mogliby jeszcze przeżyć wiele wspaniałych chwil. Ale śmierć jest równa wobec wszystkich i wybiera losowo. Na każdego przychodzi czas i nie zawsze jest to sprawiedliwe. Nie zawsze ktoś zasługuje na to, by umrzeć.
Lecz równość polegała na tym, iż dotyczyła ona każdego bytu, który żył. A zatem również i androidy. Nines nie mógł uniknąć śmierci.  
RK900 cieszył się, że nie umrze tu sam, ale nie chciał wciągać w to Gavina. Chciał go ocalić, a nie być powodem jego śmierci, niestety uparty brunet uśmiechnął się po słowach androida i podpłynął do niego, wtulając w jego ramiona, po czym wyszeptał. 


— Skoro tak... to przynajmniej nie umrzesz tu sam. — Reed powiedział to powoli, prawie płacząc, ale pogodził się już z losem. Nie przeżyłby faktu, gdyby stracił go po raz drugi, a skoro los nieustannie próbował ich odłączyć, to postanowił pójść tam, gdzie przeznaczenie chciało zabrać Ninesa. Jeżeli była tam śmierć, to on również ją wybrał.
Podjął tę decyzję od momentu odczytania swojego partnera jak książkę, kiedy ujrzał jego minę, a uciekając z Connorem nie wymyślił żadnej innej metody, by mu pomóc. 
Teraz będąc tu z nim nie było na to żadnych szans, co potwierdził sam RK900, dlatego nie pozostało nic innego, a poddać się. 


Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał ratować tyłek temu głuptasowi i zaakceptował to. Chciał być przy nim, tu i teraz, bo go kochał.
Skoro miał zginąć to wraz ze swoim partnerem. Nigdy nie pozwoliłby mu umrzeć, ratując własną dupę, jak tchórz, którym nie był.
RK800 już dawno znajdował się w bezpiecznej strefie, choć tak naprawdę nie obijał się tam i również próbował coś zdziałać, niestety jak widać bez skutku. Sam był ranny i nie poradziłby zbyt wiele. Jeśli wszedłby do tej wody to tylko zginąłby jak cała dwójka. 


Reed nie potrzebował kolejnego trupa. Chciał, by chociaż Hank połączył się ponownie ze swoim RK800, oraz by razem zajmowali się śledztwami tak jak zawsze to robili, ponieważ czas jego i Ninesa właśnie dobiegał końca. 
Oboje przytuleni do siebie, zamknęli powieki. Reed oddychał głęboko i powoli. Bał się, tak jak każdy człowiek bałby się w takiej sytuacji.
Woda była lodowata i mroziła mu krew w żyłach.
LED Ninesa migała na czerwono, a on sam czuł się fatalnie, zresztą coraz gorzej z każdą chwilą, jednak wszystko stało się bardziej znośne odkąd miał ku boku niższego bruneta. 
Mężczyzna z zarostem wtulał się w lewy bok androida, a on trzymał go, aby nie zatonął, drugą dłonią dalej podtrzymując siebie i teraz swojego towarzysza, ściskając palce na desce.


Ciało Reeda drżało z zimna oraz strachu, a całe pomieszczenie niemalże zupełnie wypełniło się wodą, a więc wkrótce zostaną zmiażdżeni przez sufit. Zanurzą się pod cieczą, aż nie zakończą swojego żywotu.
Wtem będą unosić się bezwładnie tak jak te deski, lecz nie android. On pójdzie na samo dno, niczym kamień.
RK900 wiedział, że pierwszy zginie Reed, a więc o ile starczy mu sił, przytuli go do siebie. Tak chciał pamiętać swoją śmierć. Przytulony do swojej jedynej miłości. Ściągnie zatem detektywa ze sobą.
Oboje zatoną w ciemnościach głębin, ale pozostaną razem.
Nierozłączni, nawet po śmierci. 


Ciśnienie wody, które napierało z jedynej drogi ucieczki dla androida i jego partnera, nagle z impetem uderzyło w ścianę, prawie wyrzucając dwójkę w górę i wciskając w sufit, jednak w ostatniej chwili natężenie fali zmniejszyło się. 
Coraz bardziej i bardziej, aż przestało - tym samym odblokowując im drogę ucieczki. 
Reed rozwarł usta i spojrzał w tamtą stronę w szoku, klepiąc nerwowo i intensywnie Ninesa po ramieniu. 

— Hej, puszko... jakie teraz widzisz szansę wydostania się? — Błękitnooki rozejrzał się wokół i niewiele udało mu się zanalizować, lecz postawił dość pewną opinie. Szybko odrzekł. 


— Pięćdziesiąt procent, biorąc pod uwagę moje siły, gdyż jak mniemam twoich jest dalej więcej. 
Adrenalina w żyłach Gavina w istocie naładowała go energią, jak gdyby postrzelił go piorun, a zaraz po tym złapał pod ramię RK900 i zanurzył się, nabierając do płuc powietrza, aby wydostać stamtąd ich dwójkę. 
System utrzymujący komnatę w takim stanie musiał zostać wyłączony, po tym kiedy ktoś go uaktywnił. Zatem to ponownie sprawka kogoś z zewnątrz. 


Teraz dla Gavina nie liczyło się nic poza ich ostateczną szansą. Przecież nawet jeżeli im nie wyjdzie to już zdążył zaakceptować przeznaczenie, lecz ta gwałtowna iskierka nadziei rozpaliła w nim ogień determinacji, jaki wypełnił całe jego ciało, zmieszany z adrenaliną w żyłach doznał naprawdę ogromnej dawki sił, by ciągnąć Ninesa ku powierzchni. 
Android robił, co w jego mocy, bu mu ulżyć, lecz jego siły mocno zmniejszyły się z powodu stanu krytycznego. 
Jednakże ze względu na jego ulepszony model nie wyłączyłby się tak szybko. Próbował mimo to powiedzieć Gavinowi, że nie uratuje go, ponieważ nie da się mu już pomóc. Nie znajdzie tak szybko nowej części i nie zamieni, lecz przemilczał to. 



Zachował to dla siebie nie po to, by robić mu nadzieję, a następnie załamać, lecz dlatego, by on uratował sam siebie. 
Tak, będzie załamany, ale Nines wierzył, że pozbiera się po tym, tak jak po jego zaginięciu. Może nie było im dane być razem, może jest tam i czeka na niego ktoś inny. Dlatego chciał, by Reed żył. Niczego nie pragnął bardziej.  
Wkrótce brunet nabrał powietrza do płuc, kiedy dotarli do powierzchni, a błękitnooki zadziwiony determinacją Gavina, rzucił okiem na otoczenie wokół, ale nie wykrył żadnego niebezpieczeństwa. 
Teraz muszą tylko wrócić do Connora.
Został gdzieś całkiem sam. 


.
.
.
.
.


Przechadzając się ramię w ramię przez gąszcz, Reed powoli opadał już z sił, by dźwigać Ninesa, choć on dalej używał większości swojej siły. 
Korzystał jednak z pomocy detektywa, choć to męczyło go bardziej niż wszystkie treningi jakie kiedykolwiek w życiu przeszedł. 
Pot spływał z jego czoła, zdyszany powiedział w końcu, przerywając ciszę. 
Z ciał obu spływały krople wody. Byli przemoczeni, a temperatura na zewnątrz wcale im nie sprzyjała. Ponadto oboje zużyli sporo swych sił, a Nines był mocno ranny. 

— Wiesz... — Wyspał Gavin, trzymając uszkodzone już wcześniej ramię towarzysza na swoim barku, idąc przed siebie w kierunku położenia wejścia do groty. 

— Nie umiesz kłamać. — Stwierdził i na chwilę przymknął powieki, aby ochłonąć i dopuścić do siebie myśl, że oboje żyli, gdyż wszystko działo się zdecydowanie za szybko, nie potrafił nad tym nadążyć, lecz fakt, iż oddychał i słyszał Ninesa uspokoił go, przynajmniej próbował wyluzować. 


— Przepraszam. — Mówił szczerze RK900, pochylając głowę i opierając na szyi bruneta, nabierając do sztucznych płuc powietrza i chwilowo przymykając powieki, by sobie ulżyć. 
Cały czas znosił ból, ale ukrywał to, tak samo jak fakt, że jemu tak samo mocno kończył się czas, co jego poprzednikowi. 
Kiedy zdawał sobie sprawę, że w końcu jego partner zda sobie sprawę o jego stanie, stwierdził, że jednak nie był tym faktem zadowolony. 
Nie chciał widzieć, jak cierpi lub płacze, bo to złamało by na pół jego sztuczne serce. 


— Myślisz, że to zabawne? 


— Oczywiście, że nie. — Spuścił wzrok, mówiąc nieco smutno z wyrzutem, Gavin westchnął, zerkając na niego, po czym z powrotem przed siebie. Nie chciał go obwiniać, dlatego zmienił ton głosu oraz dobrał słowa inaczej. Starał się być delikatniejszy i bardziej wyrozumiały, lecz czasem sprawiało mu to trudność. Cały czas pokazywał troskę, jednak na swój oschły sposób, a ten drugi to dla niego spore wyzwanie. Szczególnie w nerwowych i intensywnych momentach, jak ten.


— Ta, wiem. Chcesz ratować wszystkich, ale nie zapominaj o SOBIE, dobrze? Proszę... — Urwał i zatrzymał się na chwilę, odwracając bardziej w jego stronę oraz patrząc w jego głęboko błękitne oczy. Nines próbował wymienić z nim spojrzenie, lecz jego wizja była bardzo niewyraźna.

— Ja... dalej nie mogę uwierzyć, że jesteś tu ze mną, iż słyszę twój głos, dotyk oraz widzę cię, Nines. — RK900 uśmiechnął się do niego smutno, ale nie przerywał mu. 


— Nie chcę cię stracić, rozumiesz? Nie chcę więcej się bać o twoje bezpieczeństwo. Dlatego proszę... nigdy więcej nie podejmuj takich decyzji! — Zmarszczył brwi, lekko zdenerwowany, a RK900 wiedząc, co go czeka, po prostu przytulił Gavina i nie powiedział ani słowa, dając mu czas na uspokojenie. 
Stali tak krótką chwilę, gdy przerwał ciszę i odrzekł. 


— Kocham cię, Gavin. Dlatego chciałem pomóc Connorowi. On kocha Hanka. Co prawda trochę w inny sposób, ale miłość to dalej miłość, prawda? Im na sobie zależy, są jak rodzina. Nie chcę, by cierpieli tak samo mocno, jak nie chcę, byś ty cierpiał. Dlatego podjąłem decyzję, jaką podjąłem. Proszę... nie znienawidź mnie za to, Reed. — Nines wypowiedział ostatnie zdanie niemalże szeptem i czuć w jego tonie było stłumiony ból. Detektyw odsunął się od zmartwionej i pełnej żalu twarzy androida, by móc ją w zobaczyć w pełnym kadrze, a to wywołało u niego natychmiastowe zmartwienie. 


— C-Co masz na myśli? — Dlaczego mówił do niego takich tonem, jakby zaraz miał umrzeć, pomimo tego, że przecież stali tutaj żywi? Czemu miałby go znienawidzić, skoro czuł jego obecność?
Nines rozwarł usta, chcąc coś powiedzieć, ale nagle ujrzał coś z odległości, a jego źrenice pomniejszyły się. 


— Gavin, uważaj! — Krzyknął i rzucił się przed mężczyznę niższej postury i zakrył go swoim ciałem, odpychając w bok, przez co jego głęboko zranione narzędziem ramię, zostało teraz dodatkowo postrzelone, ale to nic w porównaniu do rany, której za nic nie da się już uleczyć, chyba że całkowicie się je wymieni na inną część. 


Brunet odwrócił się z impetem, słysząc syk bólu Ninesa oraz jak złapał swoje ramię, po którym spłynęła błękitna ciecz, a zaraz po tym przeniósł wzrok tam, skąd dobiegł strzał, tak samo jak jego partner. 
Stojąc obok siebie, detektyw wyciągnął broń i wycelował, podczas gdy Nines, choć umierał, potrafił jeszcze dobrze przeanalizować otoczenie w razie natychmiastowej reakcji. 
Gdy wyszedł z wody, od razu poczuł się lepiej, jednak nie do końca. Przynajmniej jego efektywność nie została dodatkowo stłumiona irytująca cieczą, jak kajdanki na dłoniach, ograniczające ruchy lub kula u nogi. 


Oboje ujrzeli leżącego na ziemi Connora w oddali, poobijanego i brudnego od kurzu oraz błota, zadraśniętego w kilku miejscach, lecz wciąż żywego, a nad nim stojący model androida, którego Nines nie znał, ale odczytał jego numer seryjny i wiedział, że był to jakiś zwykły policyjny android. 
Reed wahał się czy strzelać, ponieważ nie chciał trafić przez przypadek w RK800, a Nines przyglądał się temu ze zmartwieniem, gdyż sam nie mógł zbyt wiele zdziałać. Ledwo trzymał się na nogach i używał swoich zdolności, zatem nie nadążyłby za bardzo szybką walką wręcz.


Brunet przeturlał się, unikając ciosu, a następnie wstał i ześlizgnął się po mokrym podłożu do tyłu, kiedy android ze świecącą na czerwono diodą tak samo, jak jego ofiara, zamachnął się nogą, próbując kopnąć defekta, lecz ten schylił się i uniknął tego, tak samo jak kolejnej serii lewych sierpowych, gdy odskakując w bok po raz kolejny wyprostował się i szybko przewidywał ruchy tej kontrolowanej jednostki. 
Znał go i widział już wcześniej. Ten sam, który miał zastąpić RK800 w roli androida śledczego oraz ten, który załatwił go wkrótce po tym, jak zrezygnował z próby samobójczej. 
Teraz obstawiał na to, że to on próbował zabić ich wcześniej w grocie, zalewając ją, a teraz dalej usługiwał głównego wrogowi. 


Ale to nie był czas na teorie, ponieważ Connor robił co w jego mocy, aby nie dać się trafić, co było dość trudne ze względu na jego stan, który pogarszał się bardzo powoli. 
Sapiąc odskoczył w bok i szybkim ruchem uderzył łokciem w klatkę piersiową androida, a następnie dorzucił do tego kop w brzuch kolanem. Wróg jęknął i wypluł ślinę, ale nie wydawał się cierpieć, tak jakby wcale nie był defektem lub był pod tak silną kontrolą, że czuł ból, choć ignorował go w tej samej chwili. 
RK800 chciał wyrwać jego biokomponent i zakończyć to, lecz wtedy android wrzasnął, czego nie przewidział Connor i upadł na ziemię przez gwałtowny i niekontrolowany ruch przeciwnika.
Z impetem doskoczył on do RK900 stojącego kawałek dalej, rzucając się na niego z góry niczym dzikie zwierzę chcące rozszarpać ofiarę na strzępy. 

Błękitnooki uniósł szyję i spojrzał na to w przerażeniu, lecz w tej samej chwili padł strzał. 
Sekundę potem kontrolowany android upadł na ziemię, a z dziury w jego głowie wylała się strumieniem błękitna ciecz, stwarzając kałużę wokół bezwładnego ciała, przez co martwy wróg topił się we własnym tyrium. 
Reed głęboko oddychając trzymał spluwę z której końca unosił się dym, a następnie schował ją do pasa przy swoich spodniach i ze spokojem przeniósł wzrok na swojego partnera, którego ochronił jednym szybkim, precyzyjnym strzałem. 
RK900 został lekko opryskany krwią przeciwnika w okolice prawego policzka oraz klatki piersiowej, ale nie przejął się tym.
Stojąc w szoku, jego skanery wykryły jeden detal, którego nie zdążył przeczytać, przez gwałtowne wyskoczenie powiadomienia o planowanym zamknięciu systemu oraz fali bólu tym spowodowanej, przez co osunął się na kolana, sycząc. 


Connor szybko wstał, dysząc i otrzepując się z piachu. Podbiegł do nich, widząc, że coś niedobrego działo się z jego przyjacielem. 
Gavin również opuścił gardę, widząc jak dioda jego partnera stała się krwistoczerwona, a on sam wyglądał jakby mocno się dusił, zaciskając dłoń w okolicy klatki piersiowej. 
Błękitnooki wiedział, że nie da rady dłużej tego ukrywać, dlatego ze smutkiem, lecz również nadzieją, spojrzał na swojego poprzednika. 
Reed zaczął krzyczeć coś w panice i szarpać ramionami Ninesa, by upewnić się czy kontaktował, lecz on skupił całą ostatnią dawkę swojej uwagi na starszym modelu, który stał teraz obok leżących zwłok wroga. 


— Connor proszę, przysuń ciało tego martwego androida do mnie. Mógłbyś to dla mnie zrobić? — Poprosił słabo w myślach. Wybrał jego, ponieważ nie był w stanie mówić, ucisk w sztucznych płucach był zbyt ostry i przeszywający. Mógł prosić tylko Connora, błagając go telepatycznie. 
Chłopak bez wahania zrobił to, o co poprosił go wyższy brunet. 


Po prośbie Nines szybkim ruchem wyrwał z klatki piersiowej najważniejszy biokomponent androida, który nie został uszkodzony i odsłaniając swoją sztuczną skórę, wyrwał również swój i natychmiast je podmienił.
Złapał oddech, choć ostry i płytki, patrząc w tym samym czasie w górę z przymkniętymi oczami, czując jak opuszcza go ból. 
Jego dłoń bezwładnie opadła na ziemię, a on sapał, wewnątrz czując jak opuszczał go ogromny strach.
Nie chciał zawieść Reeda, widzieć jego załamanej miny, ani opuszczać ani jego ani Connora, który potrzebował jego pomocy w walce o ponowną wolność.
Odetchnął, czując ogromną ulgę w środku i ponownie odzyskał mowę.
Detektyw wraz z RK800 nie mieli początkowo pojęcia, co się stało, więc patrzyli na niego w przerażeniu, ale ich wyrazy twarzy uspokoiły się, kiedy stan Ninesa się poprawił. 


Brunet dużo ryzykował, gdyż nie zdążył upewnić się czy część do niego pasowała, ale nie miał innego wyjścia. Odkąd wyszedł z groty nieustannie próbował podtrzymywać własny system przy życiu, ale powoli go to zaczęło przerastać, dlatego wreszcie stracił nadzieję na przeżycie.
Ale wtedy nadarzyła się nieprzewidziana okazja i nie mógł jej ot tak porzucić. 
Była ona jego jedyną szansa na naprawienie jego systemów oraz przeżycie. Nadzieją, by pozostać ku boku Gavina. 
Nie wiedział na ile. Może nie uniknie śmierci na długo. Być może za chwilę dostanie skądś kulkę w łeb, ale póki jeszcze oddychał i mógł coś zdziałać - wiedział, co musiał zrobić. 

Właśnie wstawał, kiedy Reed przytulił się do niego, a RK900 odwzajemnił gest. Oboje nie powiedzieli ani słowa. Do detektywa dotarło, co wcześniej android miał na myśli, lecz widząc, jak jego dioda zyskuje błękitną barwę oraz obserwując jego zachowanie, uspokoił się oraz odetchnął z ulgą. 
Chciał go tylko mieć i poczuć w swoich objęciach. Pociągnął nosem, myśląc, że chyba za chwilę zwariuje od tych emocji. Nines też cieszył się, że to koniec na razie problemów. Z pewnością z jego stanem zdrowia. Nie zamierzał dopuścić do podobnej sytuacji, lecz nie mógł być w stu procentach pewny swojej przyszłości.
RK800 pozwolił im pobyć kilka minut ze sobą w ciszy, ułożyć myśli do kupy oraz wyregulować oddechy.

Sam również relaksował swoje napięte mięśnie i przeanalizował otoczenie, lecz nikogo nie wykrył. Zero wrogów w pobliżu. Mógł się mylić przez zwiększającą się z każdą chwilą ilość usterek w jego oprogramowaniu, jednakże był prawie pewien swojej analizy, a zatem mogli w końcu w spokoju porozmawiać.
Po kilku minutach partnerzy odkleili się od siebie, a nowszy model spojrzał na swojego poprzednika ze zdeterminowanym wzrokiem. Gavin włożył dłonie do kieszeni spodni i słuchał planu, który przygotował Nines. 
Miał go przedstawić już wcześniej, jednak okoliczności mu to uniemożliwiły. 
Teraz skoro przeżył, był pewny, że musi zrobić coś jeszcze, coś ważnego. Jego żywot jeszcze się nie skończył, ponieważ ma zadanie do wykonania. Tak czuł, choć miał nadzieję, że zostanie z Gavinem do końca ich dni.


— Znajdź porucznika Andersona. Upewnij się, że nic mu nie grozi. Teraz ty musisz go ochronić, Connor. — Odrzekł spokojnie, dalej oddychając nieco głęboko, jednak jego partner nie mógł w pełni wrzucić na luz. Wiedział, że zagrożenie czyhało z każdej strony, zatem nie świętował jeszcze w pełni. Nie, dopóki nie będzie po wszystkim, nie dopóty Nines będzie bezpieczny.
Cała ta huśtawka emocji dała mu mocno w kość, dlatego potrzebował sporo ciepła ze strony Ninesa, by to wytrzymać. Musiał mieć w kimś oparcie. 


— Co z wami? — Spytał RK800, czując, że jego czas powoli się kończył, dlatego nie zamierzał go marnować, tylko zrobić to, co powinien już dawno. Połączyć siły z Hankiem i zniszczyć prawdziwą przyczynę tego wszystkiego. Nines nie musiał mu tego mówić. On wiedział, że jego poprzednik to wie. W jego kablach płynęła ogromna nienawiść oraz gniew do tego androida.
Ból oraz poczucie winy dalej w nim tkwiło za to, jak wystraszył Andersona tamtym listem.
Zatem teraz musiał za to wszystko odpokutować, a zrobi to jedynie wygraną walką oraz późniejszym spokojnym życiem z porucznikiem tak, jak miesiąc temu, zanim to wszystko się zaczęło. 
Czuł determinację oraz chęć walki. Wiedział, że oboje mieli ważny cel i nie zamierzali zawieść. Przeszli przez piekło, ale przejdą przez kolejne, byleby ochronić tych, których kochają. 


— My z Gavinem zlokalizujemy i powstrzymamy ludzi odpowiedzialnych za cały ten chory projekt, zanim to oni namierzą mnie. Ukażemy ich odpowiednio i wrócimy. 


— Oooh taaaaak, już ja im najebie za to, co ci zrobili! —Wtrącił podekscytowany Gavin, którego zmartwienie i troska zniknęła nagle, a na jej miejsce pojawiła się determinacja wraz z rządzą zemsty. Wyszczerzył kły w szyderczym uśmiechu i zacisnął pięść, unosząc ją oraz marszcząc brwi.
Nines uniósł lekko kąciki ust i pokręcił przecząco głową, patrząc na swojego partnera, po czym skomentował. 


— To oni raczej zdjęliby ciebie w kilka sekund. 


— Pffff, nie lekceważ moich ciosów ninja! — Prychnął, oburzony Gavin, a Nines wraz z Connorem zamrugali kilkakrotnie po tym parsknęli śmiechem. Detektyw sapnął z niezadowolenia i skrzyżował ramiona na piersi, odwracając wzrok.
Kiedy dwójka androidów skończyła się chichrać, spojrzeli na siebie krótko i z poważnym wyrazem twarzy wiedzieli, że przed nimi stało ostateczne i najtrudniejsze zadanie.


— To nasza walka i nie przegramy jej. Wierzę w to. Dajcie z siebie wszystko z Hankiem i proszę, uważajcie na siebie. — Androidy tego samego modelu stały na przeciwko siebie, a Gavin patrzył na nich ze spokojem, choć w środku dalej targały nim emocje. Connor uśmiechnął się i spuścił brwi, zdeterminowany, mówiąc radośnie i głośno, tak jakby odnalazł w sobie na nową dawną siłę. 


— Wy również. — Jego następca uniósł jeden kącik w górę, a następnie czując, że wszystko z jego systemami już dobrze, pobrał współrzędne kryjówki, w której wcześniej grupka przestępców go więziła, a następnie zwrócił się do Reeda. 


— Nie traćmy czasu, detektywie. — Gavin kiwnął twierdząco, podekscytowany, że nakopie tym, którzy skrzywdzili jego ukochanego, a android czując lekki stres przed zawaleniem, wziął głęboki oddech. Tym razem to brunet pocieszył go oraz wsparł, klepiąc po ramieniu, widząc napięcie swojego towarzysza. Uśmiechnął się lekko, co RK900 odwzajemnił i oboje uwierzyli w siebie i własne siły. Z determinacją odwrócili się do Connora i kiwnęli do niego na pożegnanie, na co on odpowiedział, stojąc w środku lasu. 
Wtem obrócili się do niego plecami oraz odeszli w stronę drogi, tam gdzie mężczyzna pozostawił swój samochód.


Connor odprowadził ich wzrokiem, biorąc głęboki oddech oraz spuszczając wzrok na swoją dłoń, którą zacisnął w pięść. 
Poczuł ogromny ciężar odpowiedzialności. Trud, by sprostać zadaniu oraz strach przed porażką. 
Ale nie był sam. Miał przyjaciół oraz rodzinę - Hanka. 
Z nimi da radę, wierzył w to.
Teraz wszystko tak naprawdę zależało tylko i wyłącznie od nich.
Jak potoczą się ich losy - zginą czy odzyskają ponownie wolność?
Jeden błąd, a wszystko przepadnie na zawsze. Poleje się krew, być może ktoś zginie. Connor nie dopuści, aby był to Hank. Możliwe, iż to on umrze.
Byle ochronić porucznika. Bowiem zrobi dla niego wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top