14
Minęły 2 godziny , zegar w sypialni Lloyda i Diaxy wskazywał 2:20 na ten zegar akurat spojrzał Garmadon. Lloyd i Diaxy się obudzili. – Ej a co my robimy w naszym pokoju ?-zapytała się Diaxy.- No nie wiem , pamiętam tyko że zemdleliśmy na tarasie – powiedział Lloyd. – Tak to prawda ,ale was przenieśliśmy , a ja tu zostałem , bo domyślam się co się wam dzieję- powiedział Garmadon. – No bo my tato ,mamy cały czas wizję Laverny która trzyma głowę naszej córki – powiedział Lloyd. – Tak , pojawia się co chwilę i jeszcze mówi że to nasza wina że Eweni nie żyję- powiedziała Diaxy i w tym momencie mieli kolejną wizje , jeszcze gorszą i straszniejszą od poprzedniej. – Aaaa – wrzasnęła Diaxy. Po czym zaczęła cisnąć w Laverne tym co miała pod ręką. Akurat Laverna znikła i Garmadon oberwał w brzuch. –Ups , wybacz nie chciałam – powiedziała Diaxy. – Eh, nic cię nie stało , i już wiem jak można sprawić żebyście nie mieli tych wizji – powiedział Garmadon . – Super , ale jak tato ?-zapytał się Lloyd. – Poczekajcie minutkę , zaraz wracam- powiedział Garmadon i pobiegł do pokoju Luny. – Ej Luna , musisz nam pomóc – powiedział Garmadon. – Tak , o co chodzi ?-zapytała. –Władasz nocą , więc możesz stworzyć , jeden sen dla nas wszystkich po to by pokonać w nim Laverne która nawiedza sny Lloyda i Diaxy ?-zapytał się Garmadon. – Dobra , spróbuję – odparła czarnowłosa. Po czym razem z Garmadonem pobiegli do pokoju Lloyda i Diaxy. – Musicie się położyć spać, ty też Garmadon – powiedziała Luna. – No dobra zgoda – powiedzieli w trójkę. Luna uniosła się do góry , po czym swoimi myślami stworzyła wspólny sen dla wszystkich. ....A to było tak , zwykły dzień w dojo. – Kurde Jay grasz już od dwóch godzin , weś idź coś porobić , bo ja też chce zagrać – krzyknął Cole na Jay'a. – A dobra masz , idę sobie – powiedział Jay i wyszedł. Było normalnie tak jak u Ninja zawsze. Lloyd spędzał czas z Diaxy. Nagle na środek wbiegła Eweni. – Ja umarłam przez was , to wasza wina , wina was wszystkich , ale w szczególności wina Mamy i Taty – krzyknęła Eweni. Jej strój się zmienił teraz miała na sobie czarną sukienkę . Nagle podle się zaśmiała , po czym rzuciła się na Lloyda. – Ty umrzesz pierwszy – powiedziała. Zaczęła go dusić. Za Diaxy pojawiała się Laverna i ją zaczęła dusić. Eweni zniknęła. – Eheheh i tak co chwilę , Diaxy przygotuj się – krzyknął ale ledwo Lloyd. Laverna puściła szyję Diaxy , i się oddaliła , ale zaraz się przybliżyła i każdy zobaczył to co widzieli tylko Lloyd i Diaxy. – Dość tego Laverna , nie będziesz mnie więcej straszyć – krzyknęła Diaxy i się na nią rzuciła , Lloyd nie czekał i też to zrobił. Zaczęli ją bić , aż w końcu Lloyd wbił swój miecz w jej serce . Laverna zniknęła i w tym momencie się obudzili. W kryjówce Laverny , jej kryształowa kula cała się pokruszyła , aż Laverne odrzuciło na bo. Jak wstała to aż się wściekła. – Do jasnej cholery, było tak blisko , Oni się tak bali ,ale nie przewidziałam jednego , że Garmadon się domyśli , no trudno , ale wiem że było warto – syknęła po cichu z radości. W tym samym czasie w Dojo.- No nareszcie , nie ma tych okropnych wizji – powiedziała Diaxy – No właśnie , Tato możesz wyjść bo chcemy spać- powiedział Lloyd. Garmadon razem z Luną opuścili ich pokuj , a Lloyd i Diaxy poszli spać . Całe dojo nareszcie zasnęło , nawet Emilia mogła wreszcie spokojnie się wyspać .Następnego dnia rano. – Eureka ! już wiem jak możemy sprawić by Eweni do was wróciła – krzyknęła Elena. – No to jak ?-zapytała się Emilia. – Musimy i to już znaleźć kieł pożeracza światów i tym kłem zabić Laverne a Eweni wróci – powiedział Lloyd. – No to nie ma na co czekać , ruszamy po kieł – powiedział Jay. Po czym na pokład perły wbiegli wszyscy , oprócz Diaxy i Nyi. – No ale Lloyd chce lecieć z tobą – krzyknęła Diaxy. – Nie , ma mowy , Diaxy jesteś w zawansowanej ciąży i nie mogę cię narazić ,dlatego zostajesz tutaj w Dojo razem z Ninja i dziećmi – powiedział Lloyd. – No skoro musze – powiedziała Diaxy. Podszedł do niej i ją przytulił. – Nie chce ryzykować że coś ci się stanie , nie darował bym sobie gdybyś była skrzywdzona , dlatego wolę byś tu została – powiedział i Ją pocałował. Po czym wbiegł na perłę i statek wystartował. Zaraz też nie było po nim śladu. – Nya tęsknie już za nim , Nya, Nya – krzyknęła Diaxy. Odwróciła się za siebie i zobaczyła że Nya leży na ziemi nie przytomna , ledwo do niej podeszła , i została uderzona czymś w głowę. W tym samym czasie na pokładzie perły. – Jay daleko jeszcze do miasta wenżonów ?-zapytała się Emilia. – No , już jesteśmy ,lądujemy – powiedział Jay do interkomu. Perła wylądowała nie minęła godzina a Cole znalazł kieł pożeracza światów. – Cole ale ty masz wzrok- powiedział Tinex . – To nie moja zasługa ale Zane'na bo to on wypatrzył kieł- powiedział Cole. – No to możemy wracać do dojo – powiedziała Emilia. – Tak możemy , mam ochotę przytulić się do Diaxy i ją ucałować –powiedział Lloyd. Perła ruszyła , w drogę powrotną. Ale gdy byli nieopodal dojo to Kai zobaczył że Dojo jest zniszczone. Jay od razu wylądował, wszyscy pobiegli by ratować co się dało. Udało się uratować Nye , oraz dzieci. –Chwila a gdzie Diaxy ?-zapytał się Lloyd. – No tego nie wiem – powiedziała Nya. Nagle przed wszystkim pojawiała się Laverna , która w prawej ręce trzymała Diaxy za włosy. –Laverna puść ją!!!! – krzyknął Lloyd. Diaxy klęczała na kolanach , była cała poraniona , Laverna z całej siły ją ciągnęła za włosy. Lloyd dostrzegł że z jej niebieściutkich oczu leciały łzy. – Laverna ostrzegam cię puść ją – warknął Lloyd. – Hahaha spotkamy się jeszcze – syknęła Laverna i zniknęła. – Nie , Diaxy , Nie !!!!!!-wydarł się Lloyd. Gdy nagle upadł na ziemie , Kai dostrzegł że w plecy ma wbitą czerwona róże i że w miejscu wbicia leci krew. Od razu On i Jay zajęli się Lloydem. Morro cały czas się zastanawiał czy kieł pożeracza światów jest im potrzebny , czy Laverna kłamała . Nie dawało mu to spokoju tym bardziej że go dziwnym trafem szybko znaleźli. Lloyd leżał nie przytomny w swoim łóżku . Kai wyjął różę którą go Laverna zraniła. Róża leżała , na nocnej szafce i nikt nie zauważył że z jej kolców płynęła krew Lloyda.........CDN..........
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top